MediEvil – recenzja gry. Powrót z zaświatów Sir Daniela Fortesque!

Ja w ogóle myślę, że przy sprzedaży takich remake’ów jak Crash Bandicoot N.Sane TrilogyResident Evil 2 czy właśnie omawiany tutaj MediEvil, powinni dorzucać plastry. Wiecie, takie jak przy rzucaniu palenia, tyle że w wersji antynostalgicznej, żeby się zbytnio nie uzależnić, przypadkiem nie przedawkować. MediEvil to jeden z tytułów, które ogrywałem za gówniaka na konsoli brata i choć bałem się wystąpienia konfliktu interesów przy pisaniu tej recenzji, tak się nie stało. I bez miłych wspomnień w głowie, odświeżone przygody Sir Daniela Fortesque bronią się znakomicie.

Sir Daniel Fortesque, oszust i tchórz, umiera w wojnie przeciwko złemu Zarokowi. Umiera w pierwszych sekundach bitwy, od strzały, lądującej w jego lewym oku. Rycerz jednak zostaje omyłkowo zapamiętany jako pogromca złego czarnoksiężnika. Sto lat później, jego pozbawiony szczęki, jednooki szkielet, wstaje z martwych. Zarok powrócił, ukradł dusze mieszkańcom krainy i wskrzesił nieumarłych – w tym i naszego zmarłego bohatera. Naszym zadaniem będzie powstrzymać Zaroka, co pozwoli nam wstąpić do panteonu zasłużonych bohaterów i zmazać swoje haniebne czyny przeszłości.

Zobacz również: The Walking Dead: The Telltale Definitive Series – recenzja gry. Kompletne wydanie przygód Clementine

Najbardziej urzekła mnie oprawa graficzna tej gry. Nie, nie będzie to żadne Red Dead Redemption 2, bo gra stawia na bardziej baśniowy, nieco bajkowy styl. Tyle, że to nie bajki w stylu Little Big Planet, a bardziej Tim Burton. Już oryginał z 1998 roku czerpał sporo inspiracji z Miasteczka Halloween, a najnowszy remake (bo jest jeszcze ten nie najnowszy, z PSP) podpisuje się pod tym obiema, kosciotrupowymi rękami. W MediEvil zaimplementowano chyba każdy możliwy motyw, jaki możemy dostać z połączenia baśni i horroru. Zombiaki? Są. Złe dynie i strachy na wróble? Są. Nawiedzeni piraci? Minotaury? Wilkołaki? Są, są, są! Mimo horrorowej tematyki, gra podszyta jest również sporą dawką często absurdalnego humoru. To, w połączeniu z muzyką przypominającą do złudzenia styl Elfmana, robi naprawdę niesamowity klimat, którego nie ma żadna inna gra.

medievil

System walki śmierdzi za to nieco stęchlizną. W przenośni i dosłownie, wszakże walczymy kościotrupem z zombiakami i innymi stworami. Ale chodzi mi bardziej o samą mechanikę. Nie ma ona żadnych wspaniałomyślnych kombinacji ciosów czy akcji w stylu kontratak, nie. Sprowadza się do tego, aby uderzyć przeciwnika, nim on uderzy nas. Ot, cała filozofia. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, aby twórcy remake’a mieli ten system zmienić, o nie. Wielki plus dla nich, że zostawili go bez większych zmian, nawet mimo tego, że może spotkać się (a właściwie już to zrobiło) z głosami krytyki. Mi osobiście ten nieco archaiczny system walki nie przeszkadza – powiem więcej, bardzo mi się podoba.

Zobacz również: Spyro Reignited Trylogy – recenzja gry. Wielki powrót fioletowego smoka!

Przed premierą zapoznałem się z głosem społeczności na temat gry i za cholerę nie zrozumiem narzekania o braku usprawnienia w postaci checkpointów. Poziomy w MediEvil nie są takie długie, zaś porównywanie ich poziomu trudności do tego rodem z Dark Souls to wierutne bzdury. Podczas 20 leveli, ekran z game over wyświetlił mi się może ze 3 razy, czyli tyle samo, ile podczas pierwszych 15 minut z jakąkolwiek grą From Software. Jeśli nie zbierasz znajdziek-kielichów, pozwalających Ci dostać nowe, mocniejsze bronie, to pewnie spocisz się i sfrustrujesz jak przy Soulsach, okej. W innym wypadku czeka Cię dość sympatyczna przeprawa. Bo tym właśnie jest MediEvil – sympatyczną grą akcji dla jednego gracza, który doceni horrorowy klimat świata przedstawionego, jego specyficzne poczucie humoru, a przy tym się jeszcze zrelaksuje, bo nie będzie musiał zbytnio używać szarych komórek mózgowych.

medievil

Szkoda tylko, że w pakiecie zabrakło MediEvil 2. Jeśli sprzedaż dopisze, to zapewne będzie wyłącznie kwestią czasu, by remake dwójki stał się faktem. Wciąż, na graczy, którzy wypełnią dość czasochłonną misję poboczną z zagubionymi duszami, czeka naprawdę sporych rozmiarów niespodzianka… Niespodzianka, wywołująca opad szczeny. Niespodzianka, powodująca podróż samotnej łezki z oczodołu wprost w dolne rejony twarzy. Niespodzianka, której wam nie zdradzę… No dobra, zdradzę wam – odblokowuje się wtedy oryginalny MediEvil! Uśmiech graczy posiadających ongiś szaraka gwarantowany, gwiazdka przyszła w tym roku zaraz przed Halloween.

MediEvil w 1998 roku stanowił na PlayStation grę oryginalną, na swój sposób unikalną oraz wyjątkową i myśląc o grach na kultowego szaraku, nie sposób ominąć przygody Sir Fortesque. Po 21 latach dostaliśmy remake na konsolę najnowszej generacji, który zachowuje ducha oryginału i, paradoksalnie, którego ponownie można nazwać istnym unikatem. Bo takich gier się już niestety nie robi. Czyli taki powiew stęchlizny zamiast świeżości, ale bardzo, bardzo dobrej jakościowo stęchlizny. Prawdziwe zmartwychwstanie, które – mam nadzieję – zakończy się świetną sprzedażą, remakiem części drugiej oraz produkcją części trzeciej. W końcu, Sir Daniel zasługuje chyba na poszczycenie się swoją trylogią, prawda?

OCENA: 8.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze