Żerowanie na nostalgii graczy trwa w najlepsze. Już niedługo światło dzienne ujrzy PlayStation Classic – emulator pierwszej konsoli Sony, za nami premiera odświeżonego Crasha, a tuż za rogiem jawi się remake MediEvila. Natomiast już teraz mamy okazję ponownie spotkać się ze starym znajomym – fioletowym smokiem. Spyro, bo o nim mowa, powrócił po niespełna 20 latach, aby rozkochać w sobie kolejne pokolenia graczy. Jednak czy Spyro Reignited Trylogy zaliczył udane lądowanie, czy może spalił się na starcie? Przekonajmy się!
Spyro to klasyczna trójwymiarowa platformówka, w której wcielamy się w sympatycznego, choć aroganckiego fioletowego smoczka. Wraz z nim przemierzamy barwne, bajkowe krainy w poszukiwaniu klejnotów oraz – w zależności od części – innych znajdziek. W pierwszej części trylogii – Spyro the Dragon – naszym głównym celem jest uwolnienie 80 smoków, uwięzionych w krysztale przez złowrogiego Gnorka. Przy okazji akcji ratunkowej, zbierać będziemy kolorowe kryształy, które przynajmniej w pierwszej części przygód Spyro mają tylko wartość kolekcjonerską. Poza zbieraniem błyskotek, zadaniem gracza będzie odzyskanie smoczych jaj z rąk niezmiennie irytujących (od 20 lat!) stworów, napotykanych w poszczególnych poziomach. I to by było na tyle. W pewnym momencie rozgrywka może stać się dla wielu monotonna i najzwyczajniej nudna. Dlatego pierwszą część trylogii można potraktować jako pewnego rodzaju samouczek. Nauczymy się tutaj podstawowych mechanik gry, takich jak szybowanie, szarża, czy zianie smoczym ogniem. Gra wchodzi jednak na wyższy poziom wraz z jej kolejną odsłoną.
Zobacz również: Resident Evil 2 – recenzja gry. Remake prawie że idealny
Spyro 2: Ripto’s Rage! to druga część odświeżonej trylogii oraz kamień milowy serii. Kiedy Spyro the Dragon dopiero poszukiwało swojej tożsamości, tak w Ripto’s Rage dostajemy dużo bardziej rozwiniętą produkcję z charakterystycznymi już elementami. Po pierwsze, gra dostaje konkretny zarys fabularny. Znużony smoczek marząc o wakacjach, wskakuje w jeden z portali, mających go zaprowadzić na plażę. Jednak niespodziewanie znajduje się w świecie, w którym nie ma smoków, ale jest za to złoczyńca – czarnoksiężnik Ripto, nękający tutejszą krainę. Właśnie jemu będziemy musieli stawić czoło w Spyro 2. W pierwszej części, oprócz początkowej cutscenki przedstawiającej w jaki sposób doszło do zagłady smoków, nie dowiadujemy się niczego więcej na temat świata gry. Udoskonalenie narracji i rozbudowa fabuły w sequelu powoduje, że bohater otrzymuje motywację swoich działań, a także wprowadza wiele pełnych poczucia humoru postaci.
Spore zmiany dotknęły także samą rozgrywkę. Wciąż podczas pokonywania kolejnych poziomów zbierać będziemy kryształy, jednak teraz dostajemy możliwość kupna za nie nowych umiejętności (takich jak pływanie, czy wspinaczka). Również za ich pomocą możemy, a raczej musimy odblokowywać nowe lokacje. Rozwój postaci zachęca gracza do powrotu do odwiedzonych już map, aby korzystając z nowych sztuczek Spyro, ukończyć dany poziom na 100%. W Ripto’s Rage naszym głównym zadaniem jest zbieranie magicznych kul oraz talizmanów. Otrzymujemy je na końcu każdego z poziomów lub za ukończenie mini-gier. I to właśnie mini-gry są według mnie największym plusem drugiej odsłony przygód Spyro. Na pozór banalnie wyglądające zadania znacząco urozmaicają klasyczną rozgrywkę, a także mogą być sporym wyzwaniem nawet dla doświadczonego gracza.
Zobacz również: Crash Team Racing Nitro-Fueled – recenzja gry. Powrót Crasha na tory wyścigowe!
Ostatnią część trylogii – Spyro: Year of the Dragon – można nazwać perłą w koronie serii. Tak jak w poprzedniczce, dostajemy tutaj dobrze zarysowaną fabułę, w której zakapturzona czarodziejka wykrada smocze jaja. Spyro rusza z misją ratunkową, tak też tym razem naszym głównym celem będzie zebranie wszystkich uprowadzonych jajek. Oczywiście, nie zabraknie także kryształów, które ponownie służyć będą do handlu z pazernym, puchatym bankierem. Mini-gry w ostatniej części trylogii wchodzą na jeszcze wyższy poziom. Dostajemy możliwość sprawdzenia naszych umiejętności jazdy na deskorolce czy walki w ringu. Dodatkowo otrzymujemy nowe grywalne postacie, które bardzo urozmaicają rozgrywkę. Year of the Dragon to zdecydowanie najlepsza część trylogii.
Należy zadać pytanie – jak odświeżona wersja przygód Spyro ma się do jego pierwowzoru z lat 90′? Studio Toys for Bob stworzyło całą trylogię od zera, jednak odnoszę wrażenie że gra się w nią tak samo dobrze jak kilkanaście lat temu, jeszcze na popularnym szaraku. Stworzona na silniku Unreal 4 gra została przystosowana do współczesnych standardów. Dzięki temu otrzymujemy urzekającą oprawę graficzną, utrzymaną w bajkowej konwencji. Niegdyś płaskie tekstury nabrały teraz kształtów i zachwycają mnogością detali. Wszystkie poziomy na przestrzeni trzech części gry są różnorodne, przez co kolejne odwiedzane krainy nie nużą gracza. Dużo uwagi przyłożono też do stworzenia modeli postaci. Choć niekiedy znacząco różnią się one od oryginału, to wciąż zachowały one swój humorystyczny charakter, który idealnie wpisuje się w nieco głupkowaty świat przedstawiony w grze.
Zobacz również: Animal Crossing: New Horizons – recenzja gry. Relaksujący tytuł na trudne czasy
Usprawniono także samo sterowanie, które zostało przystosowanie do przyzwyczajeń współczesnego gracza. Najważniejszą zmianą jest przeniesienie sterowania kamerą z przycisków L1 i R1 na prawy analog (dostajemy także możliwość sterowania klasycznego), co jest standardem dzisiejszych gier. Jednak praca kamery nie jest idealna. Problemy pojawiają się, kiedy nurkujemy naszą pociechą pod wodą. Kamera staje się wtedy nieporęczna i znacząco utrudnia kontrole nad bohaterem. Na szczęście sekwencji podwodnych jest na tyle niewiele, że można przymknąć oko na ten problem.
Na koniec najważniejsza kwestia z perspektywy rodzimego gracza, a więc polski dubbing. To niesamowite uczucie po wielu latach usłyszeć (i w końcu zrozumieć) znanych bohaterów przemawiających w naszym języku. Co ciekawe, w produkcji w której tło fabularne ma raczej drugorzędne znaczenie, dubbing stoi na naprawdę wysokim poziomie. Nawet banalne, momentami irracjonalne kwestie uwalnianych smoków typu: Dzięki za uwolnienie Spyro! Aby szybować dalej, wciśnij ponownie X w najwyższym momencie skoku – mają w sobie więcej emocji niż wypowiedzi bohaterów Horizon Zero Dawn. Tak więc dubbing w polskiej wersji językowej jest zdecydowanie wielkim plusem produkcji.
Zobacz również: Astro’s Playroom – recenzja gry. Dobre, bo za darmo?
Spyro Reignited Trylogy zdecydowanie traktować można jako jedną, spójną produkcję, a kolejne części jako następne etapy gry. Gra jest lekka i można skupić się w niej na spokojnej eksploracji kolejnych plansz. Nieco bardziej ambitni gracze mogą podjąć próbę kompletnego oczyszczenia wszystkich poziomów, co wbrew pozorom nie jest łatwym zadaniem. W przeciwieństwie do odświeżonych przygód Crasha, Spyro zdołał utrzymać swój niewysoki poziom trudności względem oryginału. Sprawia to, że Spyro Reignited Trylogy to gra idealna również dla każdego dziecka, dopiero rozpoczynającego swoją przygodę z grami. Odświeżone przygody Spyro na pewno przypadną do gustu każdemu, kto miał okazję 20 lat temu zakochać się w fioletowym smoczku, ale bez wątpienia gra zachwyci także fanów platformówek w każdym wieku.