The Last of Us 2 – recenzja gry bez spoilerów. Nie, ta gra nie jest arcydziełem.

The Last of Us. Jak w 2013 roku był to jeden z ostatnich, wielkich tytułów na PlayStation 3, tak w 2020 roku część druga jest tym samym dla konsoli PlayStation 4. Można się spierać, czy The Last of Us potrzebowało sequela. Zakończenie, jakie zaserwowali twórcy Joelowi i Ellie, wciąż uważam za jedno z lepszych w historii gier. Bardzo gorzkie, zostające z graczem jeszcze przez długi czas po napisach końcowych. Po 7 latach od premiery, Naughty Dog powraca z drugim rozdziałem przygód tych bohaterów. Robi to, serwując graczom scenariusz, który spolaryzuje ich środowisko w nie mniejszym stopniu, niż zrobił to Ostatni Jedi dla fanów Gwiezdnych Wojen.


Zobacz również: The Last of Us 2 i jego scenariusz – kiepskie decyzje, przesyt ideologii oraz kilka świetnych scen

Kto grał w The Last of Us, ten – przynajmniej pod względem rozgrywki – poczuje się tu jak w domu. To model dobrze znany z poprzedniej części, tyle że znacznie usprawniony oraz urozmaicony. Jednym z głównych jego elementów będzie walka. Walka nierówna, bo Ellie zazwyczaj będzie musiała mierzyć się w pojedynkę z grupami agresywnych przeciwników. Ludzkich, jak i zarażonych. To, co stanowi jedną z mocniejszych stron tej produkcji, to dowolność, jaką dostaje gracz w sposobie rozprawienia się z wrogiem. Oczywiście, możemy włączyć tryb Rambo i na niższych poziomach trudności może on okazać się skuteczny. Na wyższych? Już niekoniecznie.

Jeśli rzucimy się na przeciwników z całym arsenałem broni, lecz zrobimy to z chłodną głową, wyjdziemy ze starcia bez szwanku. Zdecydowanie najwięcej frajdy daje podejście skradankowe, szczególnie, gdy krucho u nas z amunicją. Dawno już się tak nie denerwowałem podczas gry, przysięgam. Dosłownie jeden źle przemyślany ruch sprowadzi na nas rychłą śmierć. Tak naprawdę TLOU2 wynagradza spryt grającego. Moim ulubionym, bojowym momentem bez wątpienia pozostaje sytuacja, gdzie Ellie znalazła się w pomieszczeniu z uzbrojonymi ludźmi oraz klikaczami. Ależ czułem satysfakcję, kiedy rzucając butelką w ludzkich przeciwników, sprowadziłem na nich klikaczy, tym samym torując sobie drogę dla Ellie do dalszej części planszy.

Zobacz również: Red Dead Redemption 2 – recenzja gry. Kandydat do miana gry generacji

The last of us

Doświadczonym graczom zdecydowanie polecam rzucenie się na głęboką wodę i rozpoczęcie gry od wyższego poziomu trudności. Ten domyślny zdecydowanie stanowi za małe wyzwanie, szczególnie jeśli udało się splatynować pierwszą część przygód Ellie i Joela. W TLOU2 dostajemy w mej opinii najlepszy i najbardziej rozbudowany wybór poziomu trudności. Przede wszystkim, ma on realny wpływ na rozgrywkę. Czuć sporą różnicę między poziomem średnim, a trudnym. Co ciekawsze, możemy personalizować trudność poszczególnych aspektów gry. Przeciwnicy dają nam w kość? Proszę bardzo – zwiększamy agresję naszego kompana. Problem z niewystarczającą ilością amunicji albo surowców? Nic prostszego – walka z wrogiem wciąż będzie wymagająca, a my zmieniamy wyłącznie częstotliwość występowania niezbędnych rzeczy w grze.

Co mi się niesamowicie spodobało, to nacisk, jaki The Last of Us 2 kładzie na eksplorację. W momentach, gdy przychodzi nam poruszać się po opanowanym przez faunę oraz florę mieście, gra ociera się o arcydzieło w kategorii budowania klimatu. Zostajemy wręcz przymuszeni do przeszukiwania opuszczonych domków czy sklepów. Ellie nie dostaje nic za darmo, ot tak. Tylko i wyłącznie od naszego zaangażowania w lizaniu ścian zależy, czy znajdziemy nowe bronie, surowce i warsztaty do ich ulepszania lub książki i czasopisma, które odblokują u naszej bohaterki kolejne drzewka umiejętności. Dociekliwość w wypadku The Last of Us 2 to podstawa.

Zobacz również: God of War – recenzja gry. Najlepsza produkcja w historii PlayStation?

the last of us

Spora część budynków ma do opowiedzenia swoją historię, o której dowiadujemy się ze znalezionych listów czy dzienników. Przedmioty kolekcjonerskie, tak samo jak w poprzedniczce, są bardzo sympatycznie pomyślane. Szczególnie wspomniana literatura ciekawie rozbudowuje i wzbogaca u gracza obraz świata przedstawionego w The Last of Us 2. Myślę nawet, że interesującym zabiegiem byłoby wypuszczenie w przyszłości DLC, skupiających się właśnie na ludziach, których notatki znajdowaliśmy w trakcie pierwszej oraz drugiej części gry.

Najnowsza produkcja Naughty Dog wygląda i brzmi obłędnie. Myślałem, że po Red Dead Redemption 2 już żadna gra na PlayStation 4 nie zachwyci mnie w równym stopniu. Myliłem się. Krajobrazy, których doświadczymy podczas przygody w The Last of Us 2, autentycznie zapierają dech w piersiach. W żadnej innej produkcji nie widziałem tak wspaniałych zachodów słońca, takiej bujnej zieleni czy gry świateł. Pięknym, realistycznym widokom, towarzyszy cudownie nagrana ścieżka audio. Czy to wystrzały i wybuchy, czy odgłosy natury lub niezmiennie powodujące ciarki dźwięki wydawane przez klikaczy – w połączeniu z grafiką, potrafi to zrobić na graczu niemałe wrażenie. Druga część The Last of Us to bez dwóch zdań istne mistrzostwo świata w dziedzinie audiowizualii.

Tylko ten przeklęty scenariusz…

Zobacz również: Death Stranding – recenzja gry. Ciężkie życie kuriera…

the last of us

Nie mogę i zarazem nie chcę zdradzić wam za wiele na jego temat. Bez tego z kolei, omówienie jego wad i zalet to wręcz niemożliwe zadanie. Cały motyw przewodni, jaki towarzyszy tej historii, w mej opinii jest genialny. To coś oryginalnego. Wnoszącego sporo świeżości w pewne oklepane schematy. Jestem wielkim fanem rozwiązań fabularnych, zaprezentowanych w pierwszej części gry. Rozumiem również intencje twórców na drugą część gry. Założenie było świetne. Realizacja? Można ją podsumować słowami nachalna, chybiona oraz przydługa.

W najnowszej grze rodziców Crasha Bandicoota, występuje również absurdalne nasycenie ideologii woke culture. Nie jest to główna przyczyna spadku poziomu scenariusza. Bardziej winię kiepsko rozpisane postacie. Na pewno jednak szerzenie tych poprawnie politycznych myśli w jakimś stopniu przyczyniło się do zawodu, jakim jest druga połowa gry. Graczom, którym się to nasycenie nie spodoba, zapewne zarzuci się zamknięty umysł, rasizm lub homofobię. Tak to niestety w propagandzie skrajnych ideologii działa. Być może jednak, inne gamingowe studia zauważą, że nie tędy droga. Że wchodzenie z jednej skrajności w drugą nie jest rozwiązaniem. Dlatego choć pod względem technicznym i rozgrywkowym The Last of Us 2 wymiata, scenariusz na spółkę z wyraźnym wykrzykiwaniem pewnych ideologii, skutecznie obniżają ocenę tej grze. A szkoda.

Zobacz również: DOOM Eternal – recenzja gry. KREW, ROZPIERDUCHA I HEAVY METAL!

the last of us

Tak jak Death Stranding podzieliło graczy ze względu na swój nietypowy gameplay, tak The Last of Us 2 podzieli ich ze względu na swój scenariusz. Zamysł twórców z Santa Monica był naprawdę ciekawy. Powiem nawet więcej, podobałby mi się, gdyby nie towarzysząca decyzjom podjętym przez Naughty Dog przesada. Gdyby nie silenie się na szerzenie lewicowych ideologii. A może najważniejsze – gdyby nie  wymierzony plaskacz w rzesze fanów części pierwszej. Parafrazując słynny cytat – gra zajebista, tylko scenariusz ***owy.

OCENA: 7.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze