Nomadland – recenzja filmu. Z kamerą wśród ludzi

Ze wszystkich filmowych gatunków, najbliższe memu sercu są… horrory. Ale, ale! Miejsce zaraz za nimi, bez wątpienia zajmują – jak to lubię nazywać – typowe życiówki. Nie lubię używać terminów dramat, ani tym bardziej komediodramat. Ten pierwszy od razu kojarzą się z kinem typu Lista Schindlera, a drugi swym członem –komedio- nieco odbiera prestiżu. Dlatego właśnie życiówki. Bo traktują o życiu takim, jakim jest. Trochę słodkie, trochę gorzkie, a przy tym piekielnie prawdziwe.

Zobacz również: Ojciec – recenzja filmu. Groza starości

Właściwie niemal co roku, nominowany jest przynajmniej jeden film, który można podciągnąć pod ten gatunek. Kiedyś była to Nebraska, nieco później mieliśmy Manchester by the Sea Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri, a ostatnio chociażby nagrodzony Green Book. Tegoroczną życiówką natomiast okazało się Nomadland z Frances McDormand. I tak jak Trzy Billboardy wraz z ich główną aktorką byli faworytami do zwycięstwa w kategorii Najlepszy Film i Aktorka Pierwszoplanowa w 2018 roku, tak w tym  historia się powtarza z najnowszym filmem Chloe Zhao. Tyle, że trzy lata temu wygrała McDormand, a Bilboardy niestety nie (bo Akademia wolała film o seksie kobiety z rybą, przypominam), a w 2021 roku – może być odwrotnie.

Główną bohaterkę Nomadland – Fern – poznajemy w momencie, gdy zostaje z dosłownie z niczym. Traci pracę. Miasteczko robotnicze w którym mieszka – upada. A niedawno została wdową. Kobieta sprzedaje więc większość swoich rzeczy, kupuje vana i wyrusza w drogę a my, widzowie, wyruszamy razem z nią.  Jesteśmy jej cichym, niewidzialnym współpasażerem. Obserwujemy, jak Fern uczy się bycia nomadką. Oglądamy ją, gdy podejmuje się kolejnych – często ciężkich – prac. Towarzyszymy bohaterce, kiedy zmaga się z samotnością oraz gdy spotyka na swojej drodze nowych ludzi. W końcu, jesteśmy z nią także w finałowych, bardzo osobistych momentach filmu.

Zobacz również: Sound of Metal – recenzja filmu. Usłyszeć ciszę

Nomadland swoim stylem przypomina bardziej dokument, niżeli film fabularny. Obok McDormand, jedynym aktorem w produkcji jest David Strathairn (którego już nigdy nie wymażę z pamięci po filmie Dolores…). Cała reszta to zwykli ludzie – prawdziwi nomadzi i miejscowi. Dodaje to obrazowi  realizmu. Każda kwestia, każda chwila w Nomadland nasycona jest autentycznością. Pewnie, niektórzy zarzucą, że nic się w tym filmie nie dzieje. Ot, McDormand jeździ od miasta do miasta, pracuje i film się kończy. Tu już wszystko zależy od samego widza, jego wrażliwości i postrzegania świata. Jak wiadomo, na jednych coś może podziałać bardziej, a na innych mniej.

Nomadland

Pamiętam, kiedy po obejrzeniu Trzech Billboardów w zachwycie i ekscytacji napisałem coś w tym stylu: w zasadzie to walić wszystkie ajron-meny i inne superboje, tępe slashery i filmy akcji z nieśmiertelnymi  bohaterami – najciekawsze filmy pisze samo życie. Potem przyszło Infinity War i zmieniłem zdanie… Całkiem poważnie mówiąc – ponownie, rozchodzi się o kwestię człowieka i tego, co tam w środku czuje, jak postrzega świat. Nomadland mnie niezwykle zaciekawił. Ani przez chwilę nie odczułem znudzenia i nawet  nie spojrzałem na zegarek. Jak wspomniałem – lubię życiówki, a ten film wpasowuje się w moją definicję gatunku nawet bardziej niż pozostałe wspomniane tytuły z pierwszego akapitu. 

Zobacz również: Na rauszu – recenzja filmu. Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną

Koleje losu, ludzkie historie – fascynują mnie takie tematy, a najnowsze dzieło Zhao właśnie o nich traktuje. To historia o ludziach – naszej protagonistce Fern i poznanych przez nią osobach – którzy z jakiegoś powodu decydują się na życie nomada. Poznajemy ich przeszłość, ich perspektywy na przyszłość. Zaczynamy ich lubić, kibicujemy im w codziennych trudach nomadowego życia. Zaś gdy nadchodzi czas rozłąki, nie mówimy żegnaj, lecz do zobaczenia, mając nadzieję na to, iż nasze ścieżki jeszcze kiedyś się przetną. Nie, Wdowik raczej nie zapragnął zostać nomadem. Ale temat zaciekawił go na tyle, aby zarówno poczytać o bohaterach filmu, w ogóle o tym stylu życia, jak i rozpatrzeć opcję kupna książkowego oryginału.

Nomadland

W moim oscarowych przewidywaniach wytypowałem cztery statuetki dla Nomadland – dla najlepszego filmu, reżyserii, aktorki pierwszoplanowej oraz zdjęć – oraz przegrane w kategoriach Najlepszy Montaż Najlepszy Scenariusz Adaptowany. Prawda jest taka, że Nomadland może być pewny tylko jednej nagrody – za reżyserię, dla Chloe Zhao. Reszta to sprawa dość otwarta, szczególnie jeśli mowa o Oscarze dla aktorki pierwszoplanowej. W tym roku mamy niesamowicie mocną piątkę nominowanych pań. Niemniej, kibicuję właśnie głównej twarzy recenzowanego tu filmu – Frances McDormand. Wspaniały, bardzo wiarygodny występ, okraszony zresztą dużym poświęceniem, wczuciem się w rolę. Aktorka  przystąpiła do społeczności współczesnych nomadów i przez kilka miesięcy żyła jak oni i rzeczywiście podejmowała się prac, wykonywanych w filmie. Mocno trzymam za nią kciuki! Szczególnie, że jej wygrana oznaczałaby wejście do elitarnego grona aktorskich talentów, mogących pochwalić się co najmniej trzema Oscarami.

Jestem świeżo po trzecim seansie Nomadland. Publikuję tę recenzję na kilka godzin przed startem kolejnej ceremonii wręczenia nagród Akademii Filmowej. I zastanawiam się, czy właśnie skończyłem pisać recenzję zwycięzcy czy może wielkiego przegranego. Mam nadzieję, że jutro o piątej nad ranem odetchnę z ulgą i będzie to jednak ta pierwsza opcja. Bo poza Ojcem, to właśnie historia współczesnych nomadów rozkochała mnie w sobie najbardziej.

OCENA: 8.5/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze