Nie mieliśmy okazji jeszcze dobrze zapoznać się z Co w duszy gra ze względu na zamknięcie kin, a tu już powoli zmierza na ekrany kolejna animacja ze stajni Disneya.
Za Raya i Ostatni Smok odpowiadają ludzie związani z takimi hitami jak Zwierzogród, Wielka Szóstka, Vaiana oraz Kraina Lodu. Nie ma się więc co dziwić, że efekt końcowy jest świetny. I to pomimo utrudnień! Wszak prace nad filmem z powodu pandemii odbywały się w dużej mierze zdalnie. No ale dobrze – o czym właściwie opowiada Raya?
Zobacz również: Godzilla vs. Kong – recenzja filmu. Potworny dramat.
Akcja ma miejsce w krainie zwanej Kumandra, stylizowanej na południowo-wschodnią Azję. Kumandra jest podzielona na pięć plemion: Kieł, Kręgosłup, Pazur, Ogon i Serce. Nasza główna bohaterka, tytułowa Raya, mieszka w Sercu (jak się można domyślić, pojawią się motywy związane z mocą serca i tak dalej). Zostaje szkolona przez swojego ojca na wojowniczkę i strażniczkę smoczego kryształu, pozostałości po smoczycy Sisu, która uratowała świat przed Druunami. Druuny to złe duchy, które 500 lat wcześniej niemal zniszczyły świat, zamieniając żywe istoty w kamień. Poświęcenie Sisu przywróciło ludzkość ale smoki i ich magia pozostały zaklęte w kamieniu.
Tutaj bardzo ładnie podsumowano ludzkość, gdzie po wielkiej tragedii, zamiast czerpać inspirację z poświęcenia innych, ludzie jak to ludzie, zaczęli walczyć o ostatni kawałek magii na Ziemi – Smoczy Kryształ. Wódz plemienia Serca (oraz ojciec Rayi) jednak nie traci wiary i zaprasza przywódców wszystkich plemion na rozmowy pokojowe. Wszystko wydaje się być ładne i fajne…Dopóki w pewnych spoilerowych okolicznościach Kryształ pęka, a na świat powracają Druuny. Teraz Raya musi odnaleźć ostatniego smoka, aby przywrócić świat do porządku.
Zobacz również: Mortal Kombat – recenzja filmu. Festiwal cringu
Bardzo spodobał mi się główny przekaz filmu i sposób, w jaki budowano go właściwie przez całą animację. O ważności wspólnoty i budowaniu zaufania, nawet gdy trzeba zaryzykować i w geście dobrej wiary pierwszemu wyciągnąć rękę. Podczas swoich przygód Raya stara się unikać Druunów, których przez brak form fizycznych nie można pokonać. Zmusza ją to do użycia swojego sprytu oraz współpracy z innymi by osiągnąć swój cel, zamiast polegać wyłącznie na sile. Największy wydźwięk mają jednak finałowe sceny. Twórcy Raya i Ostatni Smok wyśmienicie ukazali potrzebę połączenia sił wobec większego zagrożenia.
I patrząc na fabułę, ten cały świat przedstawiony, momentalnie nasunęła mi się myśl – kurde, materiału jest tyle, że można byłoby spokojnie zrobić z tego serial. Zdarzyło mi się nawet kilka razy podczas seansu porównać Rayę do najlepszego serialu animowanego na świecie – Awatar: Legenda Aanga (nie, nie jest to jedyny powód, dla którego uważam najnowszą bajkę Disneya za najlepszą w ostatnich latach od tego studia). Sporo tu zapadających w pamięć bohaterów, których bardzo szybko można polubić. Chciałbym ich kiedyś jeszcze zobaczyć – jak nie w sequelu, to właśnie w serialowej formie.
Zobacz również: Ojciec – recenzja filmu. Groza starości
Całej historii towarzyszy przyjemna i nastrojowa ścieżka dźwiękowa. Nie uświadczymy tu typowych dla bajek Disneya występów muzycznych, ale w tym wypadku wyszło to na dobre dla fabuły. Wizualnie? Można powiedzieć, że standard. Raya i Ostatni Smok prezentuje się niesamowicie. Animacja niejednokrotnie zapiera dech w piersiach, a ilość detali i wygląd fauny, flory czy takich elementów jak futro lub włosy – ciężko się nie zachwycić. To już się robi nudne – Disney, weź zrób w końcu bajkę, która nie przeskoczy poprzeczki ustawionej przez poprzednią waszą animację.
Disney ponownie dostarcza nam animację, która trafi zarówno do młodszego jak i starszego widza. To w bajkach tej wytwórni po prostu trzeba cenić – uniwersalność. Bez względu na wiek, Raya i Ostatni Smok to będzie niezwykle przyjemnie spędzony czas. Tak więc jeśli chcecie nacieszyć oczy niesamowitą animacją, serca optymizmem Sisu oraz dusze przesłaniem o jedności, to stanowczo wyczekujcie premiery tej pięknej bajki.