Arcane. Akt 1 – recenzja serialu. Mogło być lepiej

Panie i Panowie, nadszedł ten czas – Arcane, serial animowany z League of Legends, na który tysiące graczy czekały już od dawna, finalnie pojawił się na Netflixie. Pierwszy akt historii wielu ludzi wprost zachwycił… jednak, niestety, ja do nich nie należę.

Pierwszy akt Arcane opowiada o dzieciństwie głównych bohaterek serialu – Vi oraz Powder (w późniejszym czasie nazywanej Jinx), a także porusza równoległy wątek wynalezienia technologii władającej magią, Hextechu. Liczy sobie ledwie trzy czterdziestominutowe odcinki… jednak czasem odnosiłam wrażenie, że to i tak było zbyt dużo.

Może jednak nie zaczynajmy od tempa akcji, tylko samej akcji, bo to chyba wszystkich interesuje najbardziej. Przez większość czasu historia jest całkiem niezła. Po bardzo klimatycznej sekwencji na wejście widz zostaje świadkiem codziennych problemów dzieciaków z ulic Zaun. Towarzyszy im podczas napadów, kłótni oraz ulicznych bójek i razem z nimi bezsilnie patrzy, jak konsekwencje ich wpadek powoli piętrzą się, aż w końcu osiągają punkt krytyczny, z którego nie da się już wyjść bez szwanku. Do tej części nie mam większych zastrzeżeń – chociaż miejscami się dłużyło (nawet pomimo szybkiego przebiegu fabuły), było wykonane poprawnie. Zupełnie inaczej wygląda jednak sprawa z końcówką.

Zobacz również: F.I.S.T. – recenzja gry. Królikiem z mecha-łapą, raz w lewo, raz w prawo.

Postaram się nie walić tu jakimiś wielkimi spoilerami, jednak jeśli ktoś jest wrażliwy na wszelkie sugestie i zupełnie nie kojarzy tych bohaterów ani ich lore z gry, lepiej niech pominie ten oraz następny akapit. Już? Wszyscy się ewakuowali? Super. No więc – zupełnie nie kupuję zachowania Powder w końcowej scenie. Nie miała żadnych dobrych powodów, żeby zmienić strony. Zasłużyła na to, jak Vi ją potraktowała. Ba, zasłużyła na coś znacznie gorszego, a mimo tego wydawała się w ogóle nie widzieć w niczym swojej winy. Być może gdyby poświęcono więcej czasu ekranowego jej oraz jej przeżyciom wewnętrznym czy emocjom… gdyby pozwolono widzowi lepiej ją poznać i zrozumieć, to bardziej by to zagrało. W obecnej wersji jednak nie potrafiłam jej współczuć ani odrobinę. Jedyne, co we mnie wzbudziła, to wściekłość. Zupełnie znienacka wyszła na zaślepioną, egoistyczną, niewdzięczną gówniarę, chociaż wcześniej wcale się na to nie zanosiło. Naprawdę szkoda.

Fot. Kadr z odcinka serialu

Ale!

W międzyczasie mamy przecież jeszcze jeden wątek, o którym też trzeba coś powiedzieć.

A konkretnie wprowadzenie Jayce’a i Viktora oraz wynalezienie Hextechu. Ta część historii jest już poprowadzona całkiem poprawnie w całości (choć nie do końca rozumiem, do czego dokładnie potrzebna tam była Cait). Fabuła jest dość prosta i po początkowym przecięciu się z wątkiem Vi oraz jej gangu biegnie sobie ona swoim własnym torem, nie kolidując z nim więcej. Nie należy jednak do najbardziej angażujących, bo niestety w porównaniu z sąsiednim segmentem akcji, ta opowieść jest bardzo spokojna. Żadnych bitek, żadnej krwi, tylko Jayce i jego akademickie problemy. Nic specjalnego, ale ogląda się w porządku. Ciekawa jestem, do czego to właściwie doprowadzi w dalszych aktach.

Zobacz również: Najlepsze filmy 2021 roku

Wielu po przeczytaniu powyższych paragrafów (a zwłaszcza czwartego) ktoś pewnie zechce zarzucić mi, że to przez moją nieznajomość Ligi nie czuję nic do bohaterów i się nie angażuję, dlatego pragnę z miejsca to sprostować – doskonale znam tę grę, naprawdę nie w tym rzecz. Swego czasu potrafiłam w niej siedzieć nawet codziennie, a Jinx, w serialu zwana też Powder, była moim pierwszym mainem. I choć League of Legends odinstalowałam już dawno, w tamtejszym lore oraz nowościach siedzę po dziś dzień, a Arcane miało być spełnieniem moich ostatnich powiązanych z Ligą marzeń. Ale no właśnie – miał. Jak na razie niestety nie zapowiada się, aby rzeczywiście nim został. Aczkolwiek jeszcze nie skreślam i z pewnością obejrzę do końca. Wciąż jest szansa na odkupienie win.

Skoro tę kwestię mamy już wyjaśnioną, to pora na słówko czy dwa o samych postaciach. Bohaterów znanych z gry mamy w pierwszym akcie Arcane siedmioro, aczkolwiek pierwsze skrzypce gra trójka: Vi, Powder (Jinx) i Jayce. W późniejszym czasie dołącza do tego też Victor, jednak o nim nie mam na razie zbyt wiele do powiedzenia, jest trochę… no cóż, mdły. Nie ma sensu poświęcać mu dużo uwagi, może rozwinie się później.

Fot. Kadr z 1. odcinka serialu

Zobacz również: Locke & Key, sezon 2 – recenzja serialu. Jak cudownie być dzieckiem…

Zacznijmy więc może od Vi. Topos lidera-buntownika jak się patrzy. Różowowłosa jest impulsywną, skłonną do przemocy nastolatką, ale jednocześnie potrafi też opanować się i wziąć odpowiedzialność za grupę, kiedy trzeba. Odważna oraz lojalna wobec swoich towarzyszy. Sztampowa, ale nieźle rozegrana. Aprobuję. Chyba to właśnie ją z tej trójcy widz może najlepiej zrozumieć i polubić. Nie da się ukryć, iż jej czas ekranowy też temu sprzyja – dostała go dość sporo, co na szczęście wyszło jej na dobre.

Jej siostra to już jednak zupełnie inna para kaloszy. Przez większość czasu miałam do Powder dość neutralny stosunek. Ot, przerysowana ciamajda, której nic nie wychodzi i ją to frustruje – ale nie jakoś nadnormalnie, po prostu trochę się irytuje, ewentualnie czasem strzela fochy czy kręci nosem, jak to dziecko. Końcówka jednak mocno pogorszyła moje zdanie o niej. Aczkolwiek o tym już było, więc nie będę się powtarzać. Zostańmy przy tym, że na ten moment z głównych bohaterów to ją lubię najmniej.

I na koniec – Jayce. Przynajmniej z pozoru naiwny, bezwzględnie wierzący w swoje idee chłopak z konkretnymi naukowymi ambicjami. Również klisza, ale wypadł całkiem sympatycznie. Poza jedną sceną, która wydaje mi się zupełnie odstawać od charakterystyki postaci, nie mam co do niego zastrzeżeń. Nie będzie szkalowania, można się rozejść.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów listopada

Na wzmiankę zasługują jeszcze główny zły tego segmentu, Silco, a także opiekun Vi i Powder – Vander. O nich jednak tak pokrótce, i tak już się za bardzo rozgadałam. Obaj to postacie niewystępujące dotychczas ani w grze, ani w jej lore. Pierwszy jest odklejonym psycholem, a drugi całkiem porządnym, chyba najrozsądniejszym z nich tam wszystkich gościem. Obaj sprawdzają się dobrze w swoich rolach, ze szczególnym ukłonem w stronę tego drugiego. Absolutnie wierzę w zachowania oraz charakter Vandera, tego typu postacie pojawiają się w popkulturze często i zazwyczaj łatwo wzbudzają moją sympatię – on nie jest wyjątkiem. Szkoda, że później już się raczej nie pojawi. Z całą pewnością zobaczymy jeszcze jednak Silco i coś czuję, że ten bohater dopiero w kolejnych aktach pokaże, na co go tak naprawdę stać. Czekam.

Fot. Kadr z odcinka serialu

Zmierzając już ku końcowi, muszę zaznaczyć jeszcze niewątpliwy i chyba największy plus, jaki Arcane ma – oprawę wizualną. Jest genialna. Po zwiastunach nie byłam przekonana co do wyglądu twarzy postaci (ich rysy są zupełnie inne niż we wcześniejszych cinematicach), ale na ten moment kupuję animację z całym dobrodziejstwem inwentarza. Zwłaszcza panoramy wyglądają świetnie, prezentacja Zaun absolutnie mnie zachwyciła. Gdyby nie to, że na Netflixie nie da się robić zrzutów ekranu, pewnie miałabym z tego nową tapetę. Prowadzenie kamery oraz reżyseria scen zresztą także są dobre. Poza jednym momentem, w którym wrócono do małpki (kto widział, ten wie) o raz czy dwa za dużo, wszystko szło dosyć płynnie i było pokazywane pod dobrym, nierozpraszającym kątem. Pod tymi względami naprawdę się postarano.

Zobacz również: Puste Granice. Ogród Grzeszników #1 – „Historyczne arcydzieło”, a jednak szału nie ma

Słowem podsumowania, pierwszy akt Arcane jest naprawdę niesamowity w obrazku, jednak historia nie trzyma już tak wysokiego poziomu. Parę rzeczy można było przyciąć, parę innych dodać, a kilka generalnie poprawić – zwłaszcza pod koniec. Serial niestety dosyć konkretnie minął się z moimi oczekiwaniami. Mimo tego jednak, po ochłonięciu i analizie na spokojnie, nie mogę go ocenić zbyt negatywnie. Ma swoje problemy i jest mocno przehype’owany, ale nie jest to też szrot. Można obejrzeć z ciekawości, zwłaszcza, jeśli jest się fanem Ligi, ale nie polecam ustawiać sobie zbyt wysokich oczekiwań z racji tych wszystkich rewelacyjnych ocen Arcane w Internecie. Lepiej przyjemnie się zaskoczyć, niż nieprzyjemnie zawieść.

Grafika główna: materiały promocyjne serialu Arcane (Riot Games)

Plusy

  • Niesamowita animacja
  • Niezła muzyka
  • Większość bohaterów da się lubić

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Dosyć sztampowe postacie
  • Końcówka...
  • Słabo angażowało emocjonalnie
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze