Disney Villainous – recenzja gry planszowej dla nikczemników

Całkiem nie tak dawno temu mogliście na łamach serwisu przeczytać o albumie “Złoczyńcy, Rozkosznie  nikczemni” (Wydawnictwo Olesiejuk) traktującym o disneyowskich złolach. Jednak Jen Darcy (autorka – przyp. red.) nie jest osamotniona w ocieplaniu wizerunku animowanych złoczyńców, a kawał roboty na tym polu wykonało studio Prospero Hall, czyli autorzy planszówki Disney Villainous. Jak wyszło? Czy była to dobrze wykonana robota? Przecież nie będę spojlerował, zapraszam do lektury.

CO TO W OGÓLE JEST?

W Disney Villainous gracze dostają szansę na wcielenie się w jednego z sześciu słynnych złoli – Kapitana Haka, Urszulę, Dżafara, Królową Kier, Księcia Jana lub Diabolinę. Każdy otrzymuje własną planszę i talię kart, które wykorzystuje do realizacji indywidualnego celu. A te są naprawdę różne i bardzo tematyczne – Książe Jan, jak na chciwca przystało, musi rozpocząć rundę z 20 żetonami mocy (które są w grze walutą), Dżafar chce mieć lampę i dżina pod swoją kontrolą, Hak musi pokonać Piotrusia Pana, Diabolina rzuca na prawo i lewo zaklęcia, Królowa Kier  ma za zadanie oddać perfekcyjny krykietowy strzał a Urszula marzy o Trójzębie i koronie, które musi odebrać Trytonowi. Grę wygrywa ten złol, który jako pierwszy zrealizuje swój cel. 

Zobacz również: Złoczyńcy – rozkosznie nikczemni – recenzja książki. Jak dobrze być złym

Sama rozgrywka podzielona jest na tury, w których gracze zgodnie z ruchem wskazówek zegara wykonują swoje akcje. Do tego wykorzystuje się planszetki, które są “Królestwami” podzielonymi na 4 lokacje, fantastyczne figurki reprezentujące naszych złoczyńców oraz wspomniane wcześniej karty. Gracze otrzymują też małą książeczkę z dokładniejszym omówieniem postaci, jej kart i celu oraz poradami dotyczącymi rozgrywki. Fantastyczna rzecz, zwłaszcza jak grasz pierwszy raz.

Fot. Paweł Witkowski

TO JAK SIĘ W TO GRA?

W swojej turze gracz może zrobić całkiem sporo, ale zaczyna się zawsze od przeniesienia naszej postaci na nową lokalizację. Każda z nich przedstawia kilka różnych akcji, które po umieszczeniu na niej piona możemy wykonać. Podstawowe to dobranie żetonów mocy o wskazanej wartości oraz zagranie karty. Kart mamy kilka rodzajów i są to: Sojusznicy – służą nam do wykonywania akcji rozgromienia, która pomaga pozbyć się zagranych nam BohaterówPrzedmioty – leżą sobie i dają nam dodatkowe akcje, zdolności pasywne lub wspomagają naszych Sojuszników. Efekty – to nic innego jak jednorazowe karty akcji, które odrzucamy po użyciu. Zostały nam jeszcze Warunki – te są dosyć ciekawe, bo zagrywamy je w turach przeciwników jeżeli ci spełniają określany na nich warunek i zazwyczaj dają nam profit, ewentualnie pozwalają uprzykrzyć komuś życie.

Zobacz również: Najlepsi złoczyńcy z bajek Disneya

Do tego mamy jeszcze akcję, która pozwala nam odrzucić dowolną liczbę kart z ręki (na koniec tury zawsze dociągamy do 4), możemy przesunąć naszego Sojusznika lub Przedmiot i creme de la creme, wisienka na torcie i to, co tygryski lubią najbardziej – dowalanie przeciwnikowi przez zagrywanie kart z jego talii przeznaczenia. Talia przeznaczenia to w sumie rzecz kluczowa, bo to jedyny sposób na spowolnienia naszego przeciwnika w drodze do wygranej, więc im częściej będzie używana, tym lepiej. Polega to, w sporym skrócie, na dobraniu dwóch kart z talii przeciwnika, wybraniu i zagraniu tej, która naszym zdaniem zrobi mu największe kuku. Talia przeznaczenia w głównej mierze składa się z Bohaterów, czyli tych mend uprzykrzających życie poczciwym złoczyńcom. I tak w odpowiednich taliach trafimy na Arielkę, Alladyna, Alicję, Aurorę czy niemal całą Wesołą Kompanię. Wszyscy mają w zanadrzu różne nieprzyjemne zdolności i, co bardzo ważne, blokują nam część akcji na lokacjach. Bywa to wyjątkowo upierdliwe.

Fot. Paweł Witkowski

No i tak właśnie, mniej więcej i w sporym uproszczeniu, wygląda rozgrywka. Czas najwyższy przejść do oceny samej gry, a zacznę od wykonania. I od razu chciałbym zaznaczyć – podzielę je na ogólne wrażenia estetyczne oraz stricte wykonanie polskiego wydania (spoiler – ktoś dał ciała)

NO I CO MYŚLISZ, HM? FAJNIE ZROBIONA?

Disney Villainous prezentuje się na stole naprawdę super, no, może poza tanio wyglądającym “kociołkiem” na żetony mocy. Same żetony też są raczej generyczne i nie mają w sobie nic ciekawego, ale nie można powiedzieć że są brzydkie, a ktoś mógłby się nawet pokusić o stwierdzenie, że w swej prostocie są eleganckie. Plansze graczy są składane, a na rewersie posiadają cytat z danego villaina. Co tu dużo mówić, są naprawdę ładne i solidnie wykonane, z cienkiego, acz sztywnego kartonu. Najbardziej jednak moje zmysły i poczucie estetyki cieszą karty i figurki. Świetne ilustracje, które są reworkiem scen z filmów i, a nawet przede wszystkim, piękne rewersy kart. Uwielbiam te grafiki, proste, symboliczne, zrozumiałe. A na fantastyczne figurki, idealnie oddające naszych (anty)bohaterów możecie sobie popatrzeć na zdjęciach poniżej.

Zobacz również: Nasze magiczne Encanto – recenzja filmu. Bajeczny musical w wykonaniu Disneya

Fot. Paweł Witkowski

No to co ja tam marudziłem na polskie wydanie? Ano, na pierwszy rzut oka wygląda przecudnie, fakt. Gorzej jak się zacznie grać i pojawia się pierwsze pytanie gracza, który wybrał sobie Królową Kier. „A tutaj na akcji dobrania żetonów nie ma wartości, ile mam wziąć?”. No i szukasz w angielskich internetach odpowiedzi. Znalazłeś? Świetnie. Jak nie to podpowiem że chodzi o 2. Niestety, polski oddział Ravensburgera pominął tę informację na planszy. Zgodzimy się jednak, że każdemu może sią jakaś wpadka zdarzyć, prawda? Niiiibyyyy taaak… ale ciężko mówić o wpadce, kiedy zaczynasz porównywać tekst z kart z oryginalnym wydaniem. Szybko okazuje się, że praktycznie każda postać ma jakąś, większą lub mniejszą, głupotkę. To już nie chochlik drukarski, ale pokaźnych rozmiarów trolliszcze! Zwłaszcza, że niektóre błędy wpływają po prostu na samą mechanikę gry. Naszym hitem jest Diabolina, która na jednej ze swych kart ma nadrukowany tekst Bohatera, Aurory. Jak można to było przegapić? Nie wiem i nawet się nie domyślam.

NO DOBRA, A JAK SIĘ GRAŁO?

Czasami bardzo dobrze, czasami tylko dobrze, ale zdecydowanie pozytywnie. Określiłbym Disney Villainous jako grę jako lekkośredniozaawansowaną. Taki fikołek wynika z tego, że samych zasad nie ma dużo. Instrukcja jest dość krótka, nieźle napisana i myślę że nawet całkiem nowi planszówkowicze dadzą radę ją ogarnąć bez większego problemu. Warto wziąć jednak pod uwagę, że niektóre postacie są, dzięki swoim celom ”łatwiejsze” do prowadzenia, a innych trzeba się nauczyć. Można też, podczas niektórych partii, odnieść wrażenie, że postacie są niezbalansowane zarówno w swoich celach jak i samych mechanizmach. Z reguły jednak poziom kombinowania samymi akcjami oraz kartami jest zbliżony. Nagłowić się niekiedy trzeba naprawdę sporo i gra wymaga od nas dużej elastyczności ze względu na występującą losowość, czyli rzecz z jednej strony typową dla gier karcianych, ale potrafiącą naprawdę “rozwalić” grę przy graniu niektórymi postaciami.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów grudnia!

To właśnie wspomniana losowość dociągu kart może dać nam poczucie braku balansu. Zwłaszcza w momencie, w którym Dżafar po raz kolejny przerzuca sobie karty z talii, żeby jak najszybciej dotrzeć do tej, która jest potrzebna, a Urszula, nie mająca podobnych możliwości, męczy się oczekując na odpowiedni dociąg. Mimo to rozgrywka bardzo mi się podoba. Strasznie wciągające jest wyszukiwanie nowych powiązań między kartami. Lubię gry, które ze względu na dynamicznie zmieniającą się sytuację zmuszają mnie do bycia elastycznym i kombinowania na bieżąco. Zabawa raczej nie spodoba się tym graczom, którzy lubią mieć zaplanowane kilka następnych ruchów. Tutaj w każdej chwili plan może legnąć w gruzach, zarówno przez niefortunny dociąg jak i zagrania przeciwników. 

Co do informacji pudełkowych – nie polecam rozgrywek w 6, ani nawet w 5 osób. Do zabawy wkrada się ogromny chaos i łatwo stracić kontrolę nad poczynaniami przeciwników. Optymalnie wydaje się rozgrywać partie w 3 i 4 osobowych składach. Dużo się dzieje, ciągle jest się “pod grą” i dużo łatwiej reagować na wydarzenia na stole. Zabawa we dwójkę też potrafi być całkiem przyjemna, ale trzeba się nastawić na ciągłe bycie pod ostrzałem. 

Największy problem mam z wiekiem. Z jednej strony gra jest prosta na tyle, że 10-cio latek złapie bez problemu zasady i niuanse. Z drugiej strony jest w niej na tyle dużo negatywnej interakcji, że nie jestem pewien, czy mogę polecić do grania z dziećmi. To oczywiście kwestia indywidualna, ale doświadczenie podpowiada mi, że przegrana w wyniku aktywnego niszczenia planów jest cięższa do zniesienia. 

Zobacz również: Kiedy bohaterowie idą na L4 – czyli najlepsze zastępstwa w komiksach

Fot. Paweł Witkowski

DO BRZEGU, DO BRZEGU!

Moja ocena dla Disney Villainous, w skali BGG (boardgamegeek) to 7,5/10 – zazwyczaj chętnie do gry usiądę, a co jakiś czas sam rozgrywkę zaproponuję. 

Czy polecam zakup? Sam nie wiem. Gra nie jest najtańsza, sama licencja robi swoje i chociaż ja jestem urzeczony faktem grania disneyowskimi villainami to skala niedoróbek i błędów polskiej edycji jest naprawdę duża i nie ma co ukrywać – tak przygotowany produkt nie powinien nigdy trafić na rynek. Dobrą wiadomością jest fakt, że Ravensburger pracuje nad pakietem naprawczym, który będą rozsyłać do tych graczy, którzy kupili kopię (trzeba się zgłosić przez formularz kontaktowy na stronie).

Z zakupem może warto się wstrzymać do momentu ukazania się takiego pakietu. Chyba, że Ravensburger wypuści poprawioną wersję przy okazji ewentualnego dodruku. Jeżeli nie ma problemu z językiem angielskim, to warto pomyśleć o oryginalnej wersji. Tym bardziej że ukazały się już 4 dodatki z, w sumie, 12 nowymi złoczyńcami na czele z Hadesem (<3), Cruellą de Mon i Skazą. Udało mi się dowiedzieć, że Ravensburger pracuje nad polskimi edycjami rozszerzeń, co jest zasadniczo świetną wiadomością przy założeniu, że obejdzie się bez wpadek.

Tytuł Disney Villainous – Najgorszy bierze wszystko!
Wydawca Ravensburger PL
Twórcy Prospero Hall
Wiek 10+
Czas rozgrywki 40-120 min.

 

 

 

 

 

Plusy

  • Bardzo tematyczna
  • Wygląda rewelacyjnie (figurki!)
  • Sporo interakcji

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Koszmarne błędy w polskim wydaniu
  • Problemy z balansem postaci / losowość
  • Chaos w rozgrywkach na 5 i 6 osób
Paweł Witkowski

Gram w planszówki. Piszę o planszówkach. Fanboy Marvela. Lubię: Mavel Champions LCG, Legendary Marvel, Na Skrzydłach, Terraformację Marsa, rzucanie kostkami i deck building.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Krzysztof Wdowik

Za każdym razem kiedy widzę ten tytuł, widzę „Denis Villeneuve” xD

Last edited 2 lat temu by Krzysztof Wdowik
Agata

Witam,
Zastanawiam się gdzie na stronie można znaleźć ten formularz – Ravensburger pracuje nad pakietem naprawczym, który będą rozsyłać do tych graczy, którzy kupili kopię (trzeba się zgłosić przez formularz na stronie).