Gdybym miał wybierać między grą coop a singlową, zapewne wybrałbym tę drugą opcję. Nie to, że nie miałbym z kim grać. Po prostu o wiele łatwiej było mi poczuć klimat, gdy obcowałem z produkcją samemu. A po to właśnie grałem. By zatopić się w innym świecie, zapomnieć o otaczającej mnie rzeczywistości. Aż pewnego pięknego dnia, w me dłonie trafił tytuł GTFO.
GTFO to kooperacyjny survival horror z widokiem FPP. W rdzeniu rozgrywki wpisany jest również gatunek, jakim jest shooter. Gramy jako więźniowie zamknięci na stacji Hydrostasis. O naszym losie decyduje istota, którą zwą Strażnik. Posiadając tylko szczątkowe pozostałości po naszej pamięci, wysyłani zostajemy w czteroosobowych drużynach na ekstradycję. Mając ograniczone zasoby, musimy przetrwać i co najważniejsze, uciec.
Zobacz również: Iron Harvest Complete Edition – recenzja gry. Na Polanina mocnego ni ma
Za grę odpowiadają między innymi ludzie odpowiedzialni za pierwsze PayDay i to widać. Jest to bowiem produkcja, która wynosi gatunek coop na inny poziom. Posiadanie trójki znajomych, którzy razem z nami będą chcieli przebrnąć przez hordy kreatur, jest wręcz niezbędne i pojawia się tu pierwszy mikro-minus. Nie pogramy w tę grę samemu. Boty, mimo że bardzo się starają, miejscami są po prostu tępe i bardziej zawadzają, niż pomagają (a jak sami twórcy wspominają, na pewno nie zastąpią żywego gracza). Kto jednak gra w coopa samemu?
Gdy już znajdziemy paczkę do wspólnej zabawy, ważne jest rozplanowanie stylu, w jakim będziemy grać i to, czym poszczególny więzień się zajmie. Produkcja stawia bardzo mocno na element taktyczny, implementując np. interaktywną mapę, bądź rozbudowany system komend. Tych, którzy tej rady się nie posłuchają, czeka kara. Jaka? To już zależy od tego, co gracze będą robić podczas rozgrywki. W GTFO bowiem istnieje tzw. Reżyser Ekspedycji. Jest to system, który na bieżąco analizuje nasze poczynania, by następnie urozmaicać wedle stylu, jaki przyjęli sami gracze. Algorytm więc prawidłowo zareaguje na uważne i ciche podejście, jak i na to głośne i brutalne.
Zobacz również: Battlefield 2042 – recenzja gry. Jak dobrze, że już nie będę musiał w to grać
Z tego miejsca trzeba również wspomnieć, że nie jest to produkcja dla graczy o słabych nerwach. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o klimat rodem z horroru. Ta gra jest najzwyczajniej w świecie piekielnie trudna. Jest to jednak jeden z największych plusów. Mała ilość zasobów i amunicji, labiryntowy system pomieszczeń, obrażenia nawet od najmniejszego upadku, hordy bezlitosnych stworzeń o różnym stylu przemieszczania się i ataku, prawie nic nie widać, a w dodatku niektóre mechaniki celowo są bardziej toporne.
Bardzo łatwo się tu zgubić, szukać jednego przejścia kręcąc się beznadziejnie w kółko. Przy nieuważnym rozporządzaniu zasobami łatwo o wykorzystanie całej amunicji, pozostawiając nam tylko broń białą. A ta natomiast służy już tylko jako ostateczna linia obrony, która odwlec ma o kilka marnych sekund naszą porażkę. Produkcja ta wymaga myślenia, nauczenia się mechanik, zasad działania poszczególnych stworzeń i przede wszystkim ścisłej współpracy. Nie ma tu miejsca na bohaterskich partyzantów. Największą trudnością w tej grze jest czekanie, cierpliwość i umiejętność słuchania.
Zobacz również: Shin Megami Tensei V – recenzja gry. Nie, to nie jest kolejna Persona
Względem technicznym GTFO radzi sobie naprawdę dobrze. Widać, że jest to tytuł dopracowany, z myślą o graczach o różnym sprzęcie. Graficznie całość prezentuje się naprawdę solidnie, choć w razie potrzeby, ustawienia można zmniejszyć, by nawet na sprzęcie sprzed kilku lat cieszyć się grą. Na najwyższych ustawieniach natomiast można nacieszyć oko. Całość jest po prostu śliczna, prezentując brudny i mroczny świat, jednocześnie bawiąc się co i rusz barwami.
Na przestrzeni rozgrywki trafiłem wyłącznie na jeden błąd, w którym na dosłownie sekundę gra nie wczytała mi wszystkich tekstur, dążąc mnie rozbłyskiem czerwonego światła. W dodatku sam początek gry nie jest jeszcze dobrze zoptymalizowany. W początkowej sekwencji, gdzie dopiero trafiamy na ekstrakcję i nie mamy władzy nad naszą postacią, widoczne są duże spadki klatek. Mijają one jednak wraz z przejęciem kontroli przez gracza.
Na poprawę w najbliższym czasie zasługuje również spolszczenie. W tym momencie prezentuje się ono miejscami śmiesznie. Część interfejsu jest i po polsku i po angielsku, co towarzyszy również rozgrywce. Wybija to mocno z immersji, która w tym tytule jest tak bardzo ważna.
Zobacz również: Strażnicy Galaktyki – recenzja gry. To było ciekawe
Jednak największy plus postanowiłem zachować na sam koniec. A jest nim klimat i immersja. Trudno o taką grę stawiającą na pełne wczucie się w klimat co GTFO. Gracz cały czas czuje presję. W każdej chwili może na niego wyskoczyć horda, wokół jest ciemno, zasoby są bardzo ograniczone. By przeżyć jak najdłużej, trzeba zachować ciszę i być niczym cień. Gdy jednak sprawy się komplikują, pojawia się zwyczajnie strach i panika. Gracz zaczyna bez opamiętania strzelać do celu, marnując naboje. Kruchość postaci zostawia nas z niskim zdrowiem, więc próbujemy przetrwać. Najgorsze jest jednak to, że w dokładnie tej samej sytuacji są inni więźniowie.
Trudno jest nie poczuć klimatu tej gry. Tak mrocznego, brudnego, a jednocześnie kreatywnego. Postacie, którymi sterujemy, krzyczą, błagają o pomoc, sapią, ciężko oddychają. W powietrzu wraz z mgłą unoszą się ambienty i stukoty. Reżyser Ekspedycji potrafi wyłączyć światło w całym kompleksie, zostawiając nas ze słabymi latarkami.
GTFO wygrywa tym klimatem, zarażając nim i intrygując. Po porażce chce się próbować raz za razem, aż do skutku, jednocześnie podświadomie łaknąc dreszczyku emocji, poczucia na własnej skórze beznadziei, w której są kierowane przez nas postacie.
Zobacz również: Riders Republic – Recenzja gry. Paweł Jumper Simulator
Być może ktoś uzna, że ocena ta jest zawyżona. Powiem więcej, ja sam uważam, że jest wyższa, niż aktualny stan rzeczy się ma. Jednak daję to pół oceny wyżej, jako kredyt zaufania. Gdyż ta gra ma niesamowicie wielki potencjał i już jest kompletna, mimo że to dopiero wersja 1.0. Wszystkie wymienione przeze mnie minusy da się załatwić jedną, bądź dwiema łatkami, wszystkie w gruncie rzeczy były dlatego, bo musiałem się do czegoś przyczepić.
GTFO jest coopem idealnym. Jest survival horrorem idealnym. Bawiłem się przy tym tytule niesłychanie dobrze i na pewno będę do niego systematycznie wracał wraz ze znajomymi, by wieczorami popracować wzajemnie nad krążeniem i zafundować sobie małe palpitacje serca.
Obecnie gra dostępna jest na Steam, a do 22 grudnia, do godziny 19:00, można zgarnąć ją z 25% zniżką.