Wilgość – recenzja. Obskurny zew realności

Zbiór opowiadań, horror, wydawnictwo Vesper – brzmi jak przepis na świetną lekturę, prawda? Gwarantuje to przyprawa w postaci fantazyjnego tytułu. Bo czy książka nazwana Wilgość może nie być świetną lekturą?

Groza w literaturze klasycznej objawia się zwykle jako nieoczywistość, zagadka realności, psychoza rozgrywająca się w głowie bohatera lub anomalia świata zewnętrznego. Współcześni pisarze często idą nieco prostszą drogą, strasząc klaunami wyskakującymi z kufrów czy duchami nawiedzającymi opuszczone domy. Zapewniam, że nie mam nic do klaunów, ale wywołują we mnie co najwyżej lekki dreszczyk emocji. Są zbyt proste, zbyt oczywiste, zbyt namacalne. Zaczyna mi się robić tęskno do tego nieprzyjemnego, niemal drażliwego uczucia niepokoju, odstręczającego wstrętu czy najżywszego w swoim jestestwie strachu. Zapewniały mi to klasyki ubiegłego wieku. Współcześnie coraz mniej powstaje takich książek. Coraz mniej, ale zdarzają się wyjątki.

Wilgość
Wilgość, wydawnictwo Vesper, fot. Karol Żołowicz

Wilgość, nim jeszcze trafiła w moje ręce, intrygowała mnie okładką Jana Wojciechowskiego. Nie sposób przybliżyć mi uczyć, jakie we mnie wywołuje każde spojrzenie na tę przedziwną ilustrację, ale – szczerze – kilkukrotnie przeszły mnie od niej dreszcze. Wstrętne wszeteczeństwo.

Zobacz również: Ten Drugi – recenzja książki. Co kryje się w trzewiach ludzkiego umysłu?

Anna Maria Wybraniec, autorka lubująca się w krótkich utworach, nie była mi dotychczas znana, za co jest mi trochę wstyd, wszak jej opowiadania poznać można w licznych antologiach horroru i weird fiction, na koncie ma też już własny zbiór zatytułowany Niebo, ptaki i robaki. Miałem lekkie obawy, że zabierając się za opowiadania zupełnie nieznanej mi autorki, zderzę się ze ścianą (I poniekąd się zderzyłem, ale z taką jak w King Cross, która przeniosła mnie do innego świata). Ostatecznie jestem wdzięczny za takie zrządzenie losu, przez które podszedłem do Wilgości ze świeżą, otwartą głową. Dzięki temu moje zaskoczenie było jeszcze większe.

Opowiadania są diablo dziwne, niepokojące niemal w każdym calu. Wydźwięk akapitów jak i nieraz pojedynczych zdań wyraża więcej niż niejedna powieść na kilku stronach. Wybraniec ma swój własny, charakterystyczny styl snucia historii, oszczędny, a czasem wręcz skąpy. Pomija wiele elementów opowieści, by skupić się na jej najważniejszych detalach, najbardziej wyrazistych elementach, co wzmacnia efekt grozy i potęguje uczucie niepokoju. Z drugiej strony jednak brakowało mi czasem obszerniejszego opisu, a letarg zmysłów niemal drażnił.

Zobacz również: Horrorstör – recenzja książki. Ikea z piekła rodem

Wilgość to dość osobliwa pozycja grozy. Autorka penetruje umysły swoich bohaterów, doszukuje się fobii i lęków, po czym obnaża je w pełnej krasie. Ich prywatne koszmary i wątpliwą percepcję przedstawia w sposób namacalny, pozwalając czytelnikowi odczuć psychozę dziejącą się w ludzkich głowach. Nie stanowi przyjemnego doświadczenia (w sensie pozytywnym, rzecz jasna). Nie przelewa się tu krew, truchła nie walają się po podłodze. Wilgość tego nie potrzebuje, oferuje w zamian spotkanie z najczystszym szaleństwem.

Opowiadania są hipnotyzujące, wciągają niby macki w swój świat i nie pozwalają przestać czytać. To jedna z tych pozycji, w której można się zanurzyć, doznawać ją niemal telepatycznie, odczuwając każdą emocję wypisaną na kartach papieru. Gdy mamy czuć strach – boimy się, gdy mamy czuć wstręt – wzdrygamy się. Wybraniec bawi się z czytelnikiem jak z laleczką Voodoo, sprawnie manipulując jego uczuciami.

Zobacz również: Muzeum Dusz Czyśćcowych – recenzja książki. Polska literatura grozy 20-lecia międzywojennego

Opowiadania, choć utrzymane w podobnym tonie, są różnorodne. Klaustrofobiczne Lanie ołowiu, gdzie smętna codzienność kontrastuje z koszmarami międzyludzkiego życia, grząski Pogrzebek, gdzie zaciera się granica między oddechem a szaleństwem. Nieoczywista Kubałówka, apokaliptyczne Marszoretki, i ostatnie – w mojej opinii najmocniejsze i najbardziej dosadne – Drm, obrazujące przerażającą wizję ludzkiego zepsucia i wynaturzenia w klamrach klimatycznego horroru.

Mnóstwo metafor i nieoczywistości, przenośni i nierealności. Opowiadania momentami zahaczają o surrealizm, a echo niezrozumiałych obrazów odbija się w głowie długie godziny po przeczytaniu (towarzyszy im też pokraczne poczucie odrealnienia).

Zobacz również: Zew nocnego ptaka – recenzja. Nieprzyjazny „Nowy Świat”

Wilgość
Wilgość, wydawnictwo Vesper, fot. Karol Żołowicz

Wilgość to przedziwny twór, niepokojący do granic możliwości, drażliwy i czasem frustrujący. Momentami straszny, obleśny, zaskakujący, wilgotny. Jako fanatyk klasycznej literatury grozy i szeroko pojętego horroru bawiłem się wyśmienicie, smakując znanego, a jednocześnie abstrakcyjnego świata skrytego na kartach książki. Nic nie odbierze mi emocji i uczuć, jakie wywołała we mnie lektura (choć za nimi nie tęsknię!). Wydawnictwo Vesper ponownie nie zawiodło, zapraszając w swe grono ambitną pisarkę, pochwały należą się też ilustratorowi – Obrazy tworzone przez Wybraniec zapadają w pamięć, zaś obrazy Wojciechowskiego dodają smaczku i dopełniają całości. Wilgość to idealna analogia dla współczesnych horrorów. Wstrętne wszeteczeństwo.

Zgroza, która dosięga jej bohaterki i bohaterów, pochodzi w znacznej mierze z nich samych. Dlatego postaci nigdy nie mogą przed nią uciec, tak jak nie da się uciec od rzucanego przez siebie cienia.

Plusy

  • Oryginalny styl autorki wprowadza odpowiedni nastrój, podbudowując niepokój
  • Nietuzinkowe podejście do horroru
  • Opowiadania kryją w sobie wiele niejasności i nieoczywistości, zostawiając czytelnika zagubionego i zszokowanego

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Jednolity ton wszystkich opowiadań
  • Liryczna zwięzłość powoduje niedosyt, czasem brakuje opisu, gry zmysłów
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze