Billy Summers – recenzja książki. Dobrzy, źli i Billy Summers

Są stróżowie sprawiedliwości i są zbrodniarze. A gdzieś pomiędzy nimi plasuje się Billy Summers – najemny snajper likwidujący za pieniądze najgorsze kanalie.

Billy Summers to jedna z nowszych powieści Stephena Kinga, która opowiada o życiu tytułowego Billy’ego – weterana irackiego i płatnego zabójcy. Summers ma za sobą już kilka zleceń i chce w końcu przejść na emeryturę. Aczkolwiek zanim to zrobi, zgadza się na ostatnią robotę za naprawdę dobrą stawkę. Po oddaniu decydującego strzału okazuje się jednak, że jego wcześniejsze złe przeczucia się sprawdzają. Finałowy zamach wcale nie jest tak prostym zadaniem, jakim miał być, a podejmowanie się go było błędem. I to dość poważnym.

Zobacz również: Zew Nocnego Ptaka – recenzja. Nieprzyjazny „Nowy Świat”.

Od ścisłego początku Billy’ego Summersa odrobinę się odbiłam, jeśli mam być szczera. King wrzuca czytelnika od razu w konkretną sytuację pełną nieznajomych postaci i niejasnych intencji. Czułam się nieco zagubiona, przez co czytanie szło mi opornie, ale na szczęście szybko przyswoiłam to, co było konieczne, a dalej było już tylko lepiej.

Przez niemal całą pierwszą połowę książki śledzimy poczynania Billy’ego pod przykrywką. Mężczyzna przed wykonaniem ostatniego zlecenia musi pomieszkać trochę w okolicy, w której ma dość do zabójstwa, aby tamtejsi mieszkańcy uznali go za jednego ze swoich i nie byli wobec niego podejrzliwi, kiedy przyjdzie co do czego. Z pomocą znajomych zleceniodawcy zadamawia się więc w mieście pod fałszywym nazwiskiem, udając pisarza. Teoretycznie w tym czasie nie dzieje się nic ważnego – ot, codzienne życie człowieka zapoznającego się z sąsiedztwem i zdobywającego znajomości w miejscu pracy, z drobnymi przerywnikami na fragmenty pisanej przez niego autobiografii. Nie brzmi zbyt interesująco, ale jakimś cudem takie jest. Nie umiem tego wyjaśnić – Billy po prostu jest na tyle dobrze prowadzonym bohaterem, że przyjemnie się go śledzi w każdej, nawet nieszczególnie ciekawej sytuacji.

Zobacz również: Wilgość – recenzja. Obskurny zew realności

Prawdziwa akcja zaczyna się tak naprawdę dopiero po wykonaniu misji. Sprawa się komplikuje, a zleceniodawcy, delikatnie rzecz ujmując, wbijają Billy’emu nóż w plecy. Od tej pory mężczyzna zostaje poszukiwanym zbiegiem. Na dobitkę jego szef nie wypłacił mu obiecanej sumy; co więcej, obiecał wysoką nagrodę temu, kto pośle Summersa do piachu. Snajper musi więc dowiedzieć się, kto go tak urządził i załatwić tę osobę raz na dobre, zanim to ona załatwi jego. W międzyczasie zaś zupełnym przypadkiem ratuje dziewczynę, która później towarzyszy mu w przeprawie przez całe to bagno, w które się władował.

Jak pewnie łatwo się domyślić, ten segment książki jest znacznie ciekawszy pod względem akcji. Dzieje się sporo, a w momentach przestoju wątku głównego zainteresowanie czytelnika przejmuje powieść Billy’ego. Krótko rzecz ujmując – nie ma czasu na nudę. Fabuła jest naprawdę interesująca i dość nieprzewidywalna; kiedy już myślisz, że docierasz do punktu kulminacyjnego, okazuje się, że to tak naprawdę był dopiero początek. Co prawda raz na jakiś czas pojawi się jakiś drobny zgrzyt, przy którym myśli się „no dobra, trochę naciągnięte”, aczkolwiek są to raczej rzadkie, krótkie momenty i zaraz się o tym zapomina. Całokształt jest naprawdę wciągający, a końcówka działa na emocje dokładnie tak, jak powinna. Porządna robota.

Zobacz również: Kącik Mistrza Grozy #1 – Gniew; Roślinka; Ludzie, miejsca i rzeczy

Postacie także są napisane naprawdę dobrze, chociaż wiadomo – jedne nieco lepiej, inne nieco gorzej. Najbardziej rozbudowany jest oczywiście bohater tytułowy: William „Billy” Summers. Billy to dorosły mężczyzna z barwną, acz bynajmniej nie kolorową przeszłością. W dzieciństwie był świadkiem morderstwa, później długo siedział w domu zastępczym, aż w końcu wstąpił do marines i skończył na wojnie w Iraku. Po powrocie stamtąd zaś został zwerbowany przez znajomego do pracy jako najemny snajper i właśnie pod koniec tejże kariery poznajemy go na początku książki.

Przeszłe wydarzenia wywarły na Billym znaczący wpływ – i to widać po jego zachowaniu. Mężczyzna myśli na chłodno, jest bardzo ostrożny w działaniu oraz sprytny. King nie zrobił z niego jednak całkowitego gbura, co wielu autorom pewnie nasunęłoby się z automatu. Summers mimo wszystko potrafi dobrze dogadywać się z ludźmi w każdym wieku. Łatwo nawiązuje znajomości, dobrze czuje się w towarzystwie i potrafi przywiązywać się do ludzi (choć wolałby nie). Jest nieco zimny, ale nie wyalienowany. Powiedziałabym, że wręcz dość sympatyczny, na swój własny, osobliwy sposób. A dzięki temu czytelnik łatwo się do niego przywiązuje, nawet pomimo tego, jak bardzo różni się od „normalnej” osoby.

Zobacz również: Eskadra Alfabet: Puste Słońce – recenzja książki. W czarnej d…

Już nie tytułową, ale również główną i także dość rozbudowaną bohaterką jest Alice Maxwell. Ona też jest niezłą postacią, jednakże skoro już tak wychwaliłam Billy’ego, to chociaż u niej pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewne drobiazgi. Jak na ofiarę bardzo traumatycznego wydarzenia, Alice wyjątkowo mało to obeszło. Miewa nocne ataki paniki oraz zamyka się w łazience na zamek (co, moim zdaniem, jest absolutnie normalnym procederem, jeśli mieszkasz z kimś spoza rodziny, więc nie rozumiem podkreślania tego. To wcale nie musiało mieć związku z jej przeżyciami), ale prócz tego praktycznie nie widać jakichkolwiek znamion tych doświadczeń w jej zachowaniu. Jasne, każdy reaguje na traumę inaczej, jednak uważam, że można było chociaż troszkę bardziej to uwypuklić. Gdyby nie sporadyczne wspominki Summersa, to po stu stronach można by praktycznie całkiem zapomnieć, że cokolwiek jej się stało, a to akurat było dla książki dość istotne.

To chyba mój największy zarzut wobec postaci, tak więc nie było tego dużo. Na ogół są one dobrze zrobione, a nawet i to, o czym wspomniałam wyżej, nie przeszkadza za bardzo w trakcie czytania. Osobiście zaczęłam zwracać na to uwagę dopiero pod koniec, kiedy analizowałam już powoli, co będę pisać w recenzji. Wcześniej po prostu zaakceptowałam taką kolej rzeczy, tak samo zresztą jak najpewniej spora część czytelników.

Zobacz również: Kącik Mistrza Grozy #2 – najlepsze opowiadania Stephena Kinga

Billy Summers napisany jest standardowym dla Kinga, przystępnym stylem. Zdecydowanie nie ma w nim patetyzmu, powiedziałabym wręcz, że łatwiej doszukać się bezpośredniego, dla niektórych być może wręcz niesmacznego słownictwa niż podniosłych frazesów. Wszystko jest opisywanie zrozumiale, książkę czyta się gładko. W sam raz dla osób szukających rozrywki.

Jeśli zaś chodzi o poprawność językową, to podczas czytania chyba nie napatoczyły mi się żadne poważniejsze błędy. Tłumacz (albo korekta, nie umiem sprawdzić, czy takowa była na czytniku) przyłożył się do swojej roboty. Polska wersja wypada bez zarzutu.

Zobacz również: Kołysanka dla Czarownicy – recenzja książki. Uważaj na wilczą jagodę…

Podsumowując cały ten wywód, Billy Summers to zdecydowanie pozycja warta uwagi. King pokazuje w nim, że potrafi pisać kryminały równie dobrze, co swego czasu horrory. Historia jest wciągająca, główny bohater budzi sympatię, a całość tekstu jest napisana bardzo płynnie i przystępnie. Wszystkie te trzy aspekty przyczyniają się zaś do tego, że kiedy już wsiąkniecie w opowieść, trudno wam będzie przestać czytać.  Jeśli więc szukacie wciągającej historii pełnej akcji, to gratuluję – właśnie ją znaleźliście.


Billy Summers okładka

Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Wydawca: Prószyński i S-ka
Premiera: 3 sierpnia 2021 r.
Oprawa: miękka
Stron: 608
Cena: 44,99 zł

Plusy

  • Ciekawa, nieprzewidywalna akcja
  • Dobrze napisani bohaterowie, zwłaszcza tytułowy
  • Przyjemny, płynny styl pisania

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Tu i ówdzie sporadyczne, delikatnie naciągnięcia, żeby popchnąć dalej fabułę
  • Nieco dezorientujący początek

Według innych redaktorów...

Weronika Sweeleo Zator
15 sierpnia 2022

Do Billy Summersa miałam łącznie trzy podejścia, każde czytane w innym miejscu na świecie. Trzeba przyznać, że tę książkę rzeczywiście trudno się przedrzeć. Nagle, gdy akcja zdaje się przygasać dostajemy wątek z Alice Maxwell i jak na moje książka zaczyna odżywać na nowo. Tak jak napisała wyżej Patrycja, podczas czytania nie czuć jakby Alice przeżyła fizyczną traumę. Jednak to jej obecność zdaje się pchać poczynania Billy’ego do przodu, aż u niego samego zaczyna się uaktywniać zmysł troskliwego tatuśka, czego w dzieciństwie niestety nie doświadczył na własnej skórze. Pościgi, wybuchy, wszystko pcha się do określonego końca. Nie mniej, książka jest zgrabnie napisana i czuć niedosyt. Taką chęć na przeczytanie powieści samego Summersa w fizycznej formie. Polecanko z mojej strony.

9
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze