Gran Turismo 7 – recenzja gry. Znajdź swoją drogę

Nareszcie jest! Po wielu latach wyczekiwania, najnowsza pozycja Polyphony Digital trafia na półki sklepowe. Od premiery ostatniego tytułu z trybem single player minęło już niemal dziewięciu lat. Pomiędzy jednym i drugim mieliśmy jeszcze GT Sport, które bardzo dobrze wspominam. Gra pozostawiła jednak zwolenników kampanii offline z dużym niedosytem. Jak wyszło tym razem? Mam nadzieję, że ta recenzja Wam to przybliży.

Tekst został przygotowany na bazie wersji Gran Turismo 7 na PS5, przy użyciu kierownicy G923 od firmy Logitech. Z góry zaznaczę jednak, że użytkownicy padów nie mają się o co martwić. W przeciwieństwie do innych pozycji na rynku, seria Gran Turismo zawsze traktowała ich priorytetowo.


Find Your Line


Końcówka lutego 2022, sytuacja na świecie mocno niestabilna. Chociaż przez wiele miesięcy maniaczyłem w GT Sport, ostatni tydzień oglądałem głównie czołgi. Momentami trudno było powiedzieć, czy gra od Polyphony zdoła dotrzeć do nas szybciej niż Iskandery, ale jest, udało się. Gran Turismo 7 wyszło, a ja pozwoliłem sobie na moment odpocząć od wojny i polityki.

Zobacz również: Najlepsze gry dekady 2010-2019

Pierwsze minuty z tytułem były dosyć nietypowe. Startujemy bowiem w Music Rally – trybie, w którym o pozostałym czasie jazdy decydują bity podkręconej muzyki klasycznej (i nie tylko) oraz przedłużające go punkty kontrolne. Muszę przyznać, że nie do końca rozumiem tę koncepcję. Czy gdyby wyciszyć muzykę, nie wyszłoby na to samo? Na pewno pomogłoby to usłyszeć silnik i lepiej operować skrzynią biegów.

Gran Turismo 7 screenshot

Po tym dosyć dziwnym rytuale możemy wreszcie przejść do właściwej mapy świata. Najpierw jednak trzeba obejrzeć intro przedstawiające nam historię motoryzacji, począwszy od mniej więcej od czasów dinozaurów. Całość oczywiście przepełniona jest samochodowymi klasykami i nastrojową muzyką. Rozumiecie, jak to jest? Wielomiesięczny hypetrain wykoleja się na wstawce filmowej próbującej „ucywilizować chama”. Nie ze mną te numery, PD. Jeśli będę chciał posłuchać Chopina czy Mozarta, to zrobię to bez waszej pomocy.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów marca

Kiedy wreszcie zapoznamy się z menu głównym, sposobem zbierania punktów i całym ogromem mechanik, wszystko zaczyna nabierać sensu. PD sprzedaje nam dość uniwersalną koncepcję – kolekcjonerstwo. Zbieramy samochody, poznajemy ich historię i charakterystykę, odkrywamy tory oraz elementy tuningu. Nieważne czy jesteś nowicjuszem, czy starym wyjadaczem, twoje motoryzacyjne doświadczenie nie ma tu znaczenia; i tak wszystkiego dowiesz się w grze.


Warstwa audiowizualna


Kwestie wizualno-dźwiękowe nie wydają się tym razem aż tak ważne. Już Gran Turismo Sport zapewniło nam topową grafikę, szczegółowe odwzorowanie pojazdów i torów. Jeśli więc znacie GT Sport, to efektu wow nie będzie. Jest 4K, żywsze kolory, lepsze oświetlenie, poprawione tekstury. Solidne odświeżenie, ale to tyle. Widać, że pierwsze odsłony były brane za wzór. Nie zmienia to jednak faktu, że grafika jest jak zwykle na najwyższym poziomie.

Zobacz również: Joseph: Upadek – recenzja DLC. Edeniarska krucjata w odwrocie

Ponarzekać można jedynie na konserwatywne podejście Polyphony w niektórych kwestiach. Firma już trzecią dekadę trzyma się swojej strefy komfortu. W Gran Turismo 7, tak jak i w poprzednich odsłonach, kibice na trybunach się nie ruszają – są kompletnie zamrożeni. Od czasu do czasu tylko przewinie się postać stawiająca dosyć pokraczne kroki czy ruchoma ręka wymachująca flagą. To samo dotyczy drzew – wiatr nie jest w stanie poruszyć nawet jednym listkiem. Tory są przez to mocno sterylne i nie reagują nawet na dwadzieścia aut ryjących w piasku tuż obok.

Gran Turismo 7 screenshot

Jeśli zaś chodzi o audio, to jest pewien progres. Ogólny klimat jest podobny do poprzednich edycji; do przodu poszła za to technologia. Silnik Tempest 3D pozwolił zaserwować dźwięk w odpowiednio szczegółowej, poprawnie umiejscowionej formie. Poza całym hałasem pracującego silnika można wyłapać w tle również subtelniejsze efekty. Helikopter latający nad torem, jadący pociąg, samoloty lecące nad prostą startową Monzy czy nawet gwizdanie wiatru. Wyższa jakość doznań przekłada się oczywiście na lepszą immersję i jest dodatkową wskazówką dla bardziej zaawansowanych graczy.


Co w środku?


Esencja Gran Turismo 7 to zawartość. Po dosyć biednej wersji Sport, teraz wszystkiego mamy pod dostatkiem. Czterysta dwadzieścia samochodów, trzydzieści cztery tory w dziewięćdziesięciu siedmiu wariantach, cała masa eventów. Są też oczywiście klasyczne licencje, nauka torów, czasówki, misje specjalne. Samo odblokowanie wszystkich opcji głównego menu to kilka dni zabawy.

Zobacz również: Horizon Forbidden West – recenzja gry. Witaj, nowa generacjo!

Przez całą kampanię jesteśmy praktycznie prowadzeni za rękę. Od zakupu pierwszego samochodu, poprzez wprowadzenie do tuningu, na torach i wyścigach na różnych kontynentach kończąc. Postacie prowadzące nas przez tę całą drogę to znani z zawodów FIA e-sportowcy, co jest bardzo ciekawym smaczkiem. Co więcej, z ich sterowanymi przez AI awatarami przyjdzie nam się nawet ścigać. Mamy też nareszcie wybór poziomu trudności wirtualnych przeciwników. Zadbano również o takie drobnostki jak prośba o zrobienie sobie przerwy, kiedy wraz z kolejnymi restartami narasta nasza frustracja. Przeszkodą jest jedynie ograniczony czas, który nie pozwala całości odpowiednio szybko wchłonąć.

Gran Turismo 7 screenshot

Chociaż gra skupia się głównie na rozgrywce dla pojedynczego gracza, nie zabrakło też nowości w trybach online. Możemy m.in. dołączyć do treningowego pokoju i tam ćwiczyć dalsze umiejętności. Konfiguracja i warunki, w których startujemy odzwierciedlono dzięki pogodzie czy tuningowi. Zachowany został za to stary podział na wyścig A, B i C. Jest to chyba największa bolączka rozgrywek sieciowych. Taka ilość możliwości nie przełożyła się tutaj na więcej opcji wyboru. Nie jest to jednak wyryte w kamieniu i cały czas mam nadzieję, że pojawią się aktualizacje rozpiski „daily race”.


The Real Driving Simulator


Coś, czego najbardziej wyczekiwałem, to wszelkiego typu zmiany w fizyce gry. Pomimo wieloletniego rozwoju Gran Turismo wciąż pozostaje pod tym względem w tyle w porównaniu do części innych tytułów dostępnych na rynku. Znane z konsol Project Cars, Assetto Corsa czy też pecetowe iRacing zaoferowały graczom sporo pozytywnych doświadczeń. GT Sport, szczególnie po tylu latach, zaczęło się już robić trochę podstarzałe.

W Gran Turismo 7 wprowadzono dwie poprawki zasługujące na wzmiankę. Pierwsza to usprawniony przepływ powietrza po karoseriach pojazdów. Dzięki niemu strumień powietrza za autem stał się bardziej naturalny. Nie jest to już mechanika uproszczona do pewnego profitu, kiedy jesteśmy mniej niż trzy czwarte sekundy za przeciwnikiem. Będzie to świetne usprawnienie na rzecz wyrównanych wyścigów.

Zobacz również: Batman – recenzja filmu. Gacek, którego potrzebowałem

Druga z kolei to zaawansowany system generowania pogody. Rozwiązanie jest naprawdę genialne. Pogodę obserwujemy na specjalnym radarze, chociaż już samo spojrzenie w niebo może wiele podpowiedzieć. Mamy też dostępny wskaźnik wilgotności toru, jednak to także możemy zaobserwować gołym okiem za szybą. Linia wyścigowa jest bardziej wyjeżdżona, na kałuży można „umrzeć”, a dynamiczne schnięcie asfaltu daje wiele nowych możliwości doboru strategii.

GT7 screenshot

Największą niespodzianką okazał się model jazdy. Przedpremierowych informacji nie było zbyt dużo i nie oczekiwałem większych usprawnień, jednak ekipa PD stanęła na wysokości zadania. Pojazdy zostały odklejone od podłoża i nawet jazda Renault Clio stanowi niemałe wyzwanie. Bardzo łatwo dostać po głowie za brak precyzji, trudniej przyspieszyć po pokonaniu zakrętu, a także dostaliśmy mocno podkręconą nadsterowność. Prowadzenie aut stało się znacznie bardziej zróżnicowane i chociaż zawsze można dodać jeszcze coś więcej (np. zabrudzenia, temperatura, ciśnienie opon), to widać wyraźny postęp względem GT Sport.


Podsumowanie


Mamy obietnicę darmowych aktualizacji i wieloletniego wsparcia. Mamy perspektywy na przyszłość ze sztuczną inteligencją Sophy. Jest nadzieja na płatne DLC, które chętnie sprawdzę, jeśli się pojawi. Dostaliśmy solidną porcję zmian, które trudno nawet wszystkie wypunktować. Jak zawsze, jest parę granturismowych bolączek typu brak postępu w wizualizacji zniszczeń pojazdów. Prócz tego wygląda na to, że straciliśmy patronat FIA. Ray Tracing w wyścigach nie istnieje, co też jest niemiłą niespodzianką – w końcu to system seller Sony. Te drobne problemy jednak nie dadzą rady przysłonić bardzo udanej premiery.

Zobacz również: Uncharted – recenzja filmu. Można stworzyć dobry film na podstawie gry? No można!

Gran Turismo 7 to bardzo nostalgiczne doświadczenie. Dwadzieścia pięć lat serii, a wiele rozwiązań wciąż dobrze się trzyma. Obowiązkowe Sunday Cup czy jazda GTO Twin Turbo, zdobywanie licencji, odkładanie na lepsze samochody, a do tego sporo nowych elementów. Tak wypełniony po brzegi produkt jest wart swojej ceny. Single player, multiplayer, grafika, dźwięk, zawartość i model jazdy – wszystko to zagrało na dobrym lub bardzo dobrym poziomie. Mamy hit, a ja wciąż czekam na więcej.

Plusy

  • Ogromna ilość kontentu
  • Przyjemny model jazdy
  • Czysta jakość

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Brak RT w wyścigu
  • Brak komunikacji online
Grzegorz Gawrysiak

Kiedyś były czasy, teraz to nie ma czasów. Szur. Marzy o zostaniu redneckiem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze