Silver Surfer – Czarny. Recenzja komiksu

Bywa, że Marvel wypuszcza na rynek one-shoty, które wiążą się z głównymi wydarzeniami uniwersum, opowiadając poboczną historię. Oceniany przeze mnie Silver Surfer – Czarny okazał się być niespodzianką, która w interesujący sposób poszerza mitologię znanej już postaci.

Silver Surfer przepadł w czarnej dziurze wraz z resztą najpotężniejszych obrońców kosmosu. To jednak nie koniec jego historii! Strażnik Kosmicznych Szlaków może jeszcze ocalić swoją duszę, o ile tylko odnajdzie w niej światło i dość siły, by stawić czoło wszechpotężnemu Królowi w Czerni. Czy jednak odważy się przebudzić coś, co może przynieść gwiazdom zagładę? I jaką rolę odegrają w tej historii kosmiczne symbionty, z których wywodzi się Venom?

Źródło opisu: Egmont

Scenariusz napisany przez Donny’ego Catesa zabiera nas w egzystencjalną krucjatę głównego bohatera, obnażając jego najskrytsze cierpienia i grzechy. To co jest motorem opowieści wynika z motywacji Surfera, siły do walki by odkupić swe winy. Galactus nie jest już jego panem, a niegdyś zwany Norrin Radd nie ma już nic do stracenia. Wewnątrz niego pozostała kosmiczna pustka i czarna dziura w miejscu serca. Mordy których doświadczył zniszczyły wszystkie jego marzenia, ale nie wyparły z niego najważniejszego, co jest głównym tematem opowieści – chęci odkupienia zagubionej istoty. Jako debiutant w śledzeniu przygód tego bohatera, stwierdzam, że fabuła w genialny sposób przeprowadza czytelnika, pokazując drogę protagonisty. Komiks staje się wręcz czymś na kształt samego Galactusa i pożera czytelnika, wtrącając go w kosmiczną eskapadę.

Zobacz również: Nieznośny Ciężar Wielkiego Talentu – recenzja filmu

SILVER SURFER
Fot. Kadr z komiksu Silver Surfer – Czarny; Empik

Jesteśmy świadkami narodzin Srebrnego Surfera, jego relacji ze swoim władcą, a także tym co się dzieje, gdy jest na wolności. Scenariusz nabiera biblijnego kształtu, ukazując walkę dobra ze złem i tego jak wiele męk kosztuje zasadzenie choć jednego nasionka światła w bezkresnej ciemności. Koszt jaki musi zostać poniesiony za nowe życie jest dosłownie kosmiczny. Nieprzypadkowo użyłem słowa biblijny, gdyż pada tu również bardzo wiele nawiązań do stworzenia świata i boskich atrybutów. Wszak herold Galactusa potrafi być uznawany odkupiciela. Ten do tej pory mimo własnej woli, niósł jednak tylko śmierć, służąc swemu wiecznie zgłodniałemu władcy. Jego pragnieniem jest to zmienić.

W naprawdę interesujący sposób Donny Cates ukazuje nam żal głównego bohatera, jego spowiedź przed samym sobą, ale także innymi wielkimi stworzeniami ze świata Marvela. Widzimy jak desperacko szuka pomocy i przebaczenia, chcąc oddać wszystko. Ta stawka jest tu niemal perfekcyjnie zakreślona, co pozwala czytelnikowi uwierzyć w historię, którą czyta. Przeprowadzona psychoanaliza Surfera potrafi niekiedy wprowadzić w niemałą konfuzję, ale nie jest to dla mnie cecha pejoratywna. To nie jest prosta postać. Jej życie jest nacechowane cierpieniem w niewoli i wręcz wydaje mi się to bardziej autentyczne, kiedy scenariusz zmusza mnie do większego skupienia. Podobnie mogę opisać stronę wizualną.

Zobacz również: Projekt Adam – recenzja filmu

SILVER SURFER
Fot. Kadr z komiksu Silver Surfer – Czarny; Empik

Kosmos, bezgraniczna, niezbadana otchłań, którą Norrin zna na pamięć. Włada przestrzenią, a czas i miejsce dla niego nie mają znaczenia. Jego deska potrafi przenieść go w ułamek sekundy na drugi koniec wszechświata. Rysownikowi Traddowi Moorowi udaje się stworzyć niebanalną stronę wizualną, która przywodzi na myśl oryginalne komiksy i dawne wyobrażenia sfer niebieskich. Kształty jakimi operuje potrafią nadać tej dziwnośći, co jest świetnym pomostem między klasyką, a nowoczesnością.

Zobacz również: Moon Knight – recenzja serialu. Everytime I wake up

Niemniej uważam, że jego świetnie przemyślane kompozycje bywają jednak okraszone za mało odważnymi rysunkami. Przyrównując je do treści, sądzę że niekiedy mogłyby prezentować się jeszcze bardziej monumentalnie, mroczniej, w bardziej ekspresyjny sposób. Nie ujmuje to jednak całokształtowi opowieści, a jej spójność potrafi czytelnika zachęcić i szybko przeprowadzić przez kolejne zeszyty. Artysta wybrał kierunek, który w cudowny sposób wzbudza nostalgię każdego fana Stana Lee, któremu pięciozeszytowy tom z resztą jest pośmiertnie zadedykowany.

Zadanie to ułatwia również feeria barw, którą uraczył czytelników Dave Stewart. Kolory są bardzo spójne z czarnym line artem wykreowanym przez Moora.  Są utrzymane w płaskiej tonacji, bez gradacji cieni, co również podkreśla hołd oddany klasycznym opowieściom. Paleta definitywnie przywołuje skojarzenia z popartowymi dziełami, ale także z witrażami. Kosmos i sam Surfer, mieniące się niczym pryzmat potrafią jeszcze bardziej uatrakcyjnić wyobrażenie nieznanego, przypominając chociażby galaktyczne zakątki z serialu Rick i Morty. Kontrasty i mieniące się niczym neony gwiazdy wzbudzają podziw, ale też pewien niepokój. To kolejny atrakcyjny punkt strony wizualnej, która w plastyczny sposób buduje narrację.

Zobacz również: The Amazing Spider-Man, tom 1-3 – recenzja komiksu. Status quo wraca jak bumerang

SILVER SURFER
Fot. Kadr z komiksu Silver Surfer – Czarny; Empik

Nigdy nie czytałem żadnego tomu o Silver Surferze. Ten zaledwie 120 stron nie tylko pokazały mi kim on był, ale także kim jest i dokąd zmierza. Jego wędrówka zaledwie po jednym przeczytaniu stała się dla mnie fascynująca. Śmiało polecałbym tę pozycję wszystkim komiksomaniakom. Myślę, że w przerwie od nadrabiania zaległości, podobnie jak Surfer, błądzą w poszukiwaniu czegoś nowego, co może dostarczy im inspiracji i chwili wytchnienia. Tym był dla mnie właśnie ten tom.

Plusy

  • Scenariusz
  • Egzystencjalny wątek
  • Psychoanaliza Surfera

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Strona wizualna rysunków rzadko, ale jednak bywa zbyt oszczędna w stosunku do treści
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze