Cisza – recenzja książki. Koszmary ludzkiej egzystencji

Niepozorna, cieniutka antologia. Niepokojąca okładka, tajemniczy tytuł. A w środku strach, ból i najprawdziwsza groza, balansująca na granicy szaleństwa i śmierci. Brzmi strasznie? Tak właśnie jest. Zapraszam do recenzji, zapnijcie pasy i zachowajcie ciszę…

Po marcowej premierze Wilgości – antologii weird fiction polskiej autorki – wydawnictwo Vesper odsłania twórczość innego rodzimego pisarza. Cisza liczy 9 (poniekąd 10) kompatybilnych opowiadań z pogranicza horroru i thrillera psychologicznego. Usilne przypisywanie Ciszy do konkretnego gatunku mija się jednak z celem – tworzy ona bowiem swój własny, nieokrzesany styl. Marcin Majchrzak na łamach swojej pierwszej antologii zabiera nas do odludnego domku w lesie, gdzie nic nie jest takie, jakie się wydaje; do mieszkania profesora o szaleńczych zapędach; na statek ruszający w rejs, którego trasy i celu nie sposób przewidzieć; wreszcie do najbardziej przerażającego miejsca na świecie – ludzkiego umysłu. To co, wchodzimy?

Cisza
Cisza, wydawnictwo Vesper

Jak już wspomniałem, opowiadania są ze sobą w pewien sposób kompatybilne – tworzą jeden wielki twór o przedziwnym wyglądzie, który z równą trafnością można nazwać pięknym jak i szpetnym. Nie znaczy to jednak, że wszystkie nadają na jednej linii – jest zgoła inaczej. Cisza zdaje się być jądrem wieloświatu, wokół którego krążą historie zagubionych dusz, bezdenne przepaście pozbawione światła tuż obok tętniących życiem wysp, gdzie promień słońca zostaje przecięty burzowym piorunem.

Zobacz również: Wilgość – recenzja. Obskurny zew realności

Marcin Majchrzak podąża w Ciszy dwoma ścieżkami: jedna jest groźna i nieraz okrutna, meandruje między obrazami ludzkiej niedoskonałości i odczłowieczenia. Można na niej zabłądzić wśród niezdrowych fascynacji lub wpaść do niezakopanej studni, jakich w psychice bohaterów Ciszy nie brakuje. To podróż smutna i czasem bolesna, bez wątpienia jednak wartościowa. Majchrzak przedstawia swych bohaterów odartych z kurtuazyjnej powierzchowności: pokazuje ich prawdziwe oblicze, obnaża najskrytsze marzenia i lęki, traumy i urazy, ból i strach. Czyli to, co jest ukryte gdzieś we wszystkich nas – czasem głęboko, często jednak tuż pod powierzchnią.

Druga ścieżka, będąca zwykle następstwem tej pierwszej, podąża w rejony, gdzie nie postała ludzka noga; w niezbadane głębiny lasu, na nieistniejące oceany, czasem poza granice znanego nam świata. Poszukuje przy tym odpowiedzi na niezadane pytania, dopatruje się choćby krztyny wartości i sensu w pochłoniętym trywializmem chaosie istnienia, usiłuje poznać nieznane. I w pewien sposób jej się to udaje, na końcu nie ma jednak żadnych odpowiedzi: jest jedynie cisza.

Zobacz również: Inwazja Jaszczurów – recenzja książki

Zobaczmy, jakie najciekawsze opowiadania oferuje sobą antologia:

Antropologia Stosowana

Historia człowieka, którego cała egzystencja sprowadza się do nasłuchiwania i patrzenia nieruchomymi oczami. Nie jest w stanie zrobić nic ponadto, gdyż całe jego ciało zostało sparaliżowane. Niedogodna pozycja, w jakiej się znalazł, wydaje się dramatyczna – szczególnie w moim odczuciu, gdyż nastąpienie paraliżu to jeden z moich największych lęków – mężczyzna jednak odnajduje w jednostajnej monotonni pewną przyjemność: doskonali się w słuchaniu i patrzeniu, osiągając niewyobrażalne apogeum kontroli własnych zmysłów. Jego spokojne życie zostaje zakłócone, gdy zaczyna dostrzegać coś, co nie może istnieć; objawiają mu się półwidoczne stwory z innego świata. Początkowo biorąc to za przewidzenie znużonego umysłu, z narastającym przerażeniem zaczyna pojmować, iż zjawy istnieją naprawdę.

118

Zdecydowanie najmocniejsze z opowiadań, nie silące się na wybieganie daleko poza arterie ludzkiego umysłu, co okazuje się być bardziej przerażające od każdego horrorowego monstrum. Bohaterowi opowiadania zdarza się lunatykować, w transie zaś dokonuje rzeczy, które w nim samym budzą strach. Brak kontroli nad własnym ciałem staje się paraliżujący, a nocne eskapady drugiego ja bohatera narażają zdrowie jego rodziny. Mężczyzna udaje się do hotelu, by niechybnie trafić na tajemniczy pokój 118, który pomoże mu zrozumieć jego problem, odsłaniając przy tym prawdę tak zatrważającą, iż mężczyzna nie będzie jej w stanie podźwignąć. Przerażające, dosadne i niepokojąco realistyczne opowiadanie, rozpisane tak genialnie, że największe dreszcze wywołuje po przeczytaniu.

Cisza

Podzielone na dwie części opowiadanie stanowi kompendium całego zbioru, definiujące wszystko to, co Majchrzak przekazał w pozostałych tekstach. Podróż zaczynamy wraz z czworgiem znajomych, którzy decydują się odciąć od natarczywie głośnego świata zewnętrznego, wyjeżdżając na weekend do lasu. Brzmi jak przepis na tani horror? I poniekąd tak jest, przynajmniej na początku. Wycieczka stanowi bowiem dla znajomych sprawdzian charakterów i test wewnętrznej siły. Oddzieleni od otoczenia, które ich ukształtowało, zdani będą na własne instynkty. Bohater opowiadania ucieknie w głąb lasu, by odnaleźć tam miejsce, o którego istnieniu pewnie nigdy nie pomyślał, a którego potrzebował i pragnął całą duszą.

Zobacz również: Kołysanka dla czarownicy – recenzja książki. Uważaj na Wilczą Jagodę...

Marcin Majchrzak – nazwisko dotychczas dla mnie obce – za sprawą jednej krótkiej antologii wpisał się na listę pisarzy, których nazywam „strasznymi”. Przy okazji zaimplementował do mojego umysłu kilka mrocznych scen i emocji, których długo nie zapomnę. Poza wyżej wymienionymi warto zwrócić uwagę na przerażający w swej szczerości tekst Miłość płonie i nieco bardziej abstrakcyjny i metaforyczny Ostatni kolejarz. Jednakże tym, co wbiło się do mojej głowy najbardziej, jest pewna liczba. Jak wspominam moją historię z literaturą grozy, zaledwie jeden autor sprawiał, że po przeczytaniu poszczególnych dzieł przez kilka minut chodziłem zszokowany po pokoju, nie mogąc dojść do siebie. Był to Lovecraft. Majchrzak dokonał tego samego – w zgoła inny sposób – opowiadaniem 118.

Cisza
Cisza, wydawnictwo Vesper

Cisza stanowi intrygującą pozycję pod niemal wszystkimi względami. Wydawnictwo Vesper jak zawsze stanęło na wysokości zadania, oferując nam utalentowanego pisarza w najlepszej formie. Porażająca okładka autorstwa Krzysztofa Wrońskiego (ten człowiek nie przestanie mnie zaskakiwać) dopełnia mrocznej otoczki dzieła, sprawiając, że nawet stojąc na półce wywołuje wrażenie niepokoju. Marcin Majchrzak, pisarz z niebanalną wyobraźnią i zmysłem obserwacji, ma na swoim koncie dwie powieści – Głód i Stacja. A choć ich nie czytałem, to mam dosadne wrażenie, iż kunszt autora najlepiej objawia się na kartach opowiadań – radzi sobie z krótką formą niczym Donatello z marmurem.

Zobacz również: Strach się bać – recenzja książki. Kiedy przerażenie staje się marzeniem

Finalnie, Cisza to antologia, która niezmiernie mnie zaskoczyła – spodziewałem się kilku horrorowych bajek, dostałem szaleńczy seans prosto z głębin ludzkiej psychiki. Ilość moich zachwytów w niniejszej recenzji nie jest bynajmniej przesadą, a zasłużonym ukłonem w stronę autora. Oby tak dalej, czekam na więcej. Polska literatura grozy ma się dobrze. Cholernie dobrze.

Plusy

  • Twórcze podejście do wierd fiction, wykorzystujące ludzkie sylwetki odarte z powierzchowności: nagie i niedoskonałe
  • Mieszanina emocjonalna w równej antologii: jest więc strach, niepokój i szok
  • Przyjemny w odbiorze styl pisania i opowiadania

Ocena

8.5 / 10

Minusy

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze