Czarna ambrozja – recenzja książki. Muzyka, której się nie oprzesz

Do tej pozycji przyciągnął mnie intrygujący opis obiecujący przygodę. I jakaż to była ekscytująca przeprawa! Lubię niespodzianki, szczególnie te miłe. Czarna ambrozja zdecydowanie do takowych należy. Krew, przemoc, seks i śmierć. Czy potrzeba czegoś więcej? Nie, lecz ta powieść i tak oferuje więcej.

Zachęcający blurb mnie przyciągnął, lecz muszę wyznać, że okładka zdała mi się zniechęcająca. Jaszczurka łypiąca na czytelnika złym okiem, budziła we mnie niekreślone, nieprzyjemne uczucie. Od razu skojarzyła mi się z grafikami, które często można zobaczyć w starych wydaniach horrorów. Takich z lat 70. czy nawet 80. Mam wrażenie, że często charakteryzują się one topornymi, a nawet lekko niesmacznymi rysunkami. Czarna ambrozja od pierwszej chwili wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że to dla tej książki typowe.

Zostałam wybrana. Byłam wyjątkowa. Należałam do grona anonimowych ludzi, dokonujących wielkich czynów cicho i bez rozgłosu. Zresztą moja służba i tak nie doczekałaby się uznania. Nikt by mnie nie zrozumiał. Działy się wielkie rzeczy, ja zaś byłam jedynie trybikiem w potężnej maszynie, sterowanym Jej głosem.

Angelina marzy o życiu chwilą: bez zobowiązań, odpowiedzialności, bez żadnych więzi. Korzysta więc z pierwszej napotkanej  okazji i jeszcze jako młoda dziewczyna rusza w samotną podróż po Stanach. To duże wyzwanie. Wymaga nie tylko zaradności, siły woli, ale także nieustannej czujności. Podróżowanie autostopem czy spanie w losowych miejscach to ryzyko – szczególnie dla młodej, drobnej dziewczyny podróżującej solo. Angelina miała dużo szczęścia. Do czasu. Pewnego dnia, na swojej drodze, spotyka mężczyzn gotowych wykorzystać jej bezbronność. Tej nocy w Angelinie budzi się coś pierwotnego, bezwzględnego i krwawego. Zwierzyna stała się łowcą.

Zobacz również: Nocne Kły – recenzja filmu. Bella nie przygryza wargi, a Edward ma sarnie spojrzenie

Do okładki się przekonałam, kiedy wraz z postępem historii pojęłam jej znaczenie. Ponadto, jak dowiedziałam się później, jest to okładka oryginalna, co dodaje temu wydaniu uroku, kiedy już pojmuje się skąd taka decyzja. Vibe lat 80. można poczuć od razu po spojrzeniu na ten tytuł, a jest on dodatkowo spójny z treścią.

Książka, oczywiście, typowo dla wydawnictwa Vesper, wydana jest znakomicie. Twarda oprawa i kremowe, przemiłe w dotyku kartki, radują moje serce książkoholiczki. Podoba mi się również prosta, lecz sugestywna kolorystyka oraz drobne elementy graficzne w postaci kropelek krwi. Szczególny zachwyt wzbudziły we mnie także ilustracje. Bob Eggleton idealnie wpasował się w klimat powieści. Jego rysunki są niepokojące i sugestywne. Dopełniają całości.

Lubię, jak w książce można znaleźć zakładkę w komplecie do książki. Czarna ambrozja również ma zakładkę w zestawie, jednak muszę zaznaczyć, że odrywając ją (jest przyklejona), uszkodził mi się lekko papier. Wolałabym jednak, żeby była wrzucona luzem. Szczególnie, iż książka zabezpieczona jest folią więc są bardzo małe szanse, że zakładka się zgubi.

Mimo to dalej przesypiałam dzień za dniem. Od zmierzchu po świt pozwalałam, by ciemność wnikała we mnie. Nieustannie zastanawiałam się nad swoja innością, bolałam nad samotnością, nad skala moich pragnień… i obaw. Szukałam przyjaźni, towarzystwa, lecz znajdowałam jedynie ofiary.

Przechodząc do meritum: Czarna ambrozja jest świetna! Ta powieść jest mięsista, gęsta i treściwa. Elizabeth Engstrom maluje słowem. Czytając jej opisy wręcz czułam opisywane przez nią zapachy i smaki, a oczyma wyobraźni widziałam szkicowane słowem obrazy. Zaznaczam, że nie zawsze było to przyjemne doświadczenie! Akcja toczy się dwutorowo. Czytelnik może spojrzeć na wydarzenia z dwóch perspektyw: głównej bohaterki Angeliny oraz ludzi, których ta spotyka na swej drodze. Doceniam to jako czytelniczka, ponieważ ten zabieg umożliwia łatwe odsianie rojeń bohaterki od punktu widzenia społeczeństwa.

Zobacz również: Vampyr – recenzja gry o wampirach, którym daleko do tych ze Zmierzchu

Najbardziej podoba mi się jednak sam koncept tej powieści. Czytałam dziesiątki książek o wampirach, oglądałam wiele filmów i seriali o tej tematyce. I chociaż portret postaci wampirzycy, wykreowany przez Engstrom, nie jest całkiem różny od popularnych tropów, autorka kąsa ten temat zupełnie z innej strony.

Ta historia kupiła mnie już na wstępie tym, że przedstawia genezę postaci negatywnej. Ten zły, podły wampir mordujący bez mrugnięcia okiem nie jest tłem, nie jest postacią poboczną. Stanowi centrum powieści. I jest kobietą. Kobietą drobną, delikatną, niepozorną. Czytelnik śledzi jej losy niemal od samego początku. Mogłam więc obserwować z pierwszego rzędu, jak z zagubionej nastolatki zmienia się w istotę nieludzką.

Boże, sam nie wiem. Może ta druga wcale nie była Angeliną. Może to było coś innego. Wole sobie nawet nie wyobrażać, co to mogło być. Jedno jest pewne. Były dwie. Razem były potworne

Pomimo posłużenia się przeze mnie takim określeniem, uważam, że nazywanie Angeliny zagubioną nie jest najtrafniejsze. Ta bohaterka od samego początku budziła we mnie sprzeczne uczucia. Miałam bowiem wrażenie, że na sytuacje, które ją spotykają, reaguje nie do końca ludzko. Szczególnie zszokowały mnie jej myśli i wrażenia, po pierwszych dwóch czy trzech razach, po skosztowaniu człowieczej krwi. Młoda kobieta nie była przerażona, nie była zdezorientowana. Była zachwycona. Teraz, spoglądając z perspektywy poznanej całości treści, zauważam skąd taka decyzja u autorki. Angelina w tych pierwszych chwilach jest wręcz odurzona, otumaniona wrażeniami, co może tłumaczyć brak przeciętnej, ludzkiej reakcji.

W bohaterce pojawiają się pragnienia i siła, które, jak twierdzi, wcześniej w sobie tłumiła, lecz wiedziała, że zawsze tam były. Jej postępowaniem kieruje instynkt, który ona sama określa jako muzykę, a w jej wnętrzu budzi się pierwotny byt, który Angelina postrzega jako odrębną istotę. Z czasem staje się jasne, że to tylko personifikacja jej uczuć i myśli napędzanych… szaleństwem?

Zobacz również: Najlepsze horrory w historii

Nie wątpiłam nawet przez chwilę, że Angelina jest szalona. To fascynująca postać, której czyny wywoływały u mnie niezliczoną liczbę sprzecznych emocji i myśli. Jednocześnie jednak z całą pewnością można stwierdzić, że pociąg do krwi i szereg innych, charakterystycznych dla Angeliny cech, to realne rzeczy. To nie tylko chora wyobraźnia bohaterki. Ona istotnie rozrywa gardła, manipuluje zmysłami ludzi, a nawet zmienia się w mgłę. Potwierdzają to relacje świadków. Zatem główną bohaterką tej historii jest nikt inny, jak obłąkana wampirzyca. I wiecie co? Ja to kocham!

I n a r e s z c i e zrozumiałam. To oczywiste – nie mogłam uciec przez Jej miłością. Próbując tego, postępowałam niemądrze. Młodsza i swobodniejsza wersja Angeliny roześmiałaby się z niepohamowanym entuzjazmem gdzieś w głębi mojego serca. Zrozumiałam wtedy istotę miłości, wolności i zadowolenia – zadowolenia tak głębokiego, trwałego i dorosłego, że rozkosze, których zaznałam tego wieczoru, wypadały przy tym dość blado. 

Jak już wspominałam mnie główna postać fascynowała. Ostrzegam, że ta dziewczyna kierowana swoim szaleństwem robi szereg okrutnych rzeczy, o czym czytało mi się nierzadko z trudem. Przy tym jednak nie mogłam oderwać się od lektury. Odbiór konkretnych wydarzeń przeze mnie i niezależnych świadków, a  samą Angelinę był tak szokująco różny, że zaangażowałam się w rozpracowywaniu umysłu głównej postaci. Nie byłam w tym jednak sama.

Druga część powieści posiada dwa główne wątki. Pierwszy to walka Angeliny samej ze sobą. Do dziewczyny wszak w końcu dotarło, co robi i kim się staje, a ona nareszcie zaczęła czuć wątpliwości i strach. Przyznam, że choć z zainteresowaniem śledziłam tę wewnętrzną walkę, z czasem stała się ona dość nużąca. Nie jestem bowiem w stanie zliczyć, ileż razy Angelina zmieniała zdanie. Naprzemiennie była zdeterminowana, aby powstrzymać samą siebie lub parła naprzód, aby pozbyć się wszelkich zahamowań.

Zobacz również: Poławiacz – recenzja książki. Pstrągi, szczupaki i zwłoki

Drugi wątek, równie ciekawy, lecz jeszcze bardziej ekscytujący, skupiał się wokół polowania. W zasadzie Czarna ambrozja jest historią o łowcach. Angelina bowiem polowała na ludzi, zaś mężczyzna, którego spotkała na swojej drodze w czasie „poszukiwania prawdziwej siebie”, zaczął tropić Angelinę. Wyjątkowa więź łącząca tę dwójkę to ciekawy i skomplikowany wątek, który rozkminiałam z zainteresowaniem.

Muszę jednak naprostować jedną rzecz, z którą się nie zgadzam. Boyd, mężczyzna tropiący Angelinę, kilkukrotnie zaznaczył, że jest ona sprytna i skrupulatnie zaciera ślady. To nieprawda. Angelina jest nieostrożna, pozwala sobie na kierowanie się emocjami, nie logiką. Nie patrzy na przyszłość długodystansowo i popełnia całe mnóstwo głupich błędów. Ta kobieta ma więcej szczęścia niż rozumu, a fakt, że udaje jej się tak długo uciekać wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze Stany są naprawdę ogromne, a ona sama jest szalona więc przywidywanie jej następnych ruchów jest trochę problematyczne. Po drugie ma masę szczęścia. Nikt nie wierzy do końca w istnienie tego, czym Angelina ZDECYDOWAŁA się stać, dlatego też trudno oczekiwać, aby policja zakładała trafne tezy.

Wiedziałem, że to się źle skończy. Uznałem, że jeśli mam się zachować, jak mężczyzna, to powinienem coś z tym zrobić. Poszedłem na górę do jej pokoju, żeby… ją zabić. Chyba czas już przyznać się do tego. Miałem zamiar przycisnąć jej do twarzy poduszkę i przytrzymać, aż…

Postać wampirzycy, którego stworzyła Elizabeth Engstrom bardzo mi się spodobała. Nie mówię o samej Angelinie, ale istocie, jaką jest wampir. Jest to określenie, które w powieści nie pojawia się ani razu, a jednak czytelnik nie ma wątpliwości, że właśnie tym stała się bohaterka. Autorka wspierając się tradycją, stworzyła napisała postać inną niż wszystkie. Ciekawą i oryginalną, ale na tyle osadzoną w klasyce, że skojarzenia pojawiają się same.

Zobacz również: Cisza – recenzja książki. Koszmary ludzkiej egzystencji

Czarna ambrozja to wciągająca lektura wywołująca wiele skrajnych emocji, ale także niedosyt. Czytelnik pozostawiony bowiem zostaje z wieloma pytaniami bez odpowiedzi. Skąd u Angeliny takie „ciągoty”? Dlaczego właśnie ona? To losowe, precyzyjne czy uwarunkowane konkretnym pochodzeniem, cechą, predyspozycjami? Nie wiemy nic. Autorka nie wskazuje jasnej przyczyny, nie daje konkretnych odpowiedzi. Nie istnieje zły, brzydki wampir, który wbija kły w główną bohaterkę i czyni z niej swoje odbicie. Wiem jednak, że Elizabeth Engstrom, nie uważała za istotne odnalezienie rozwiązań tych zagadnień. Najważniejsza w Czarnej ambrozji jest przebyta przez bohaterkę droga. To ona jest ciekawa.

Kompleksowa psychologia postaci w połączeniu z dynamiczną, lecz odpowiednio wyważoną, akcją zaowocowało świetną powieścią, do której chętnie wrócę, i którą z entuzjazmem polecę fanom gatunków grozy, powieści psychologicznej czy wampirów w ogóle. Czarna ambrozja to tytuł warty przeczytania. Nie zapomnę prędko tej książki. W moim zbiorze zyska szczególne miejsce.

Autor: Elizabeth Engstrom
Wydawca: Vesper
Data wydania: 18/05/2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 357
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Ilustracje: Bob Eggleton

Plusy

  • Kompleksowo zbudowana główna bohaterka
  • Bardzo dobry pomysł z dwutorowym poprowadzeniem akcji
  • Niejednoznaczna główna postać kobieca napisana w odcieniach szarości

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Autorka pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami bez odpowiedzi
Anna Paczkowska

Fanka dobrych (i niedobrych) seriali, wciągających książek, podcastów i płatków podusiaków (najpierw płatki, potem mleko!). Miłośniczka zwierząt, animacji i kdram. Wieczna nastolatka.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze