Billy The Kid – recenzja przedpremierowa serialu

Dzięki uprzejmości serwisu Viaplay nasza redakcja otrzymała pięć pierwszych odcinków Billy The Kid przedpremierowo. Premiera serialu odbędzie się już 12 czerwca! My natomiast postanowiliśmy się przekonać na własnej skórze, czy warto poświęcić czas jednemu z najsłynniejszych przestępców Dzikiego Zachodu. 

Westerny dla Ameryki, są jak dla nas opowieści o dzielnych szlachcicach. Choć podkoloryzowane, miejscami wręcz nierealne, tak pobudzają wyobraźnie i fascynują. Do takowych legend zaliczyć można postać Billy’ego The Kida. Był on jednym z najsłynniejszych wyjętych spod prawa na Dzikim Zachodzie. Jeszcze za jego życia snuto historie o jego niesamowitych umiejętnościach strzeleckich i wyczynach jako kowboja poza prawem. Twórcy serialu Billy The Kid postanowili dać nowe życie tym opowieściom. Czy udało im się jednak przynajmniej zbliżyć do poziomu słynnych legend opowiadanych przy ognisku podróżnym?

Zobacz również: Zachowaj spokój – recenzja serialu. Polski Coben nie taki zły...

billy the kid
Fot. Materiały prasowe

Rodzina McCarty to uchodźcy z Irlandii, którzy przyjechali do Stanów Zjednoczonych po lepsze życie. Rząd obiecywał uchodźcom drugą szansę, pomoc i pieniądze. Jak się jednak szybko okazuje, wszystko to było tylko kłamstwem. Rodzina zmuszona jest przeprowadzić się znów, do innego miasteczka, w poszukiwaniu pracy.

Jednym z członków rodziny jest młody Billy — najstarszy syn państwa McCarty. Jest dobrym oraz mądrym młodzieńcem. Szybko wykazuje zainteresowanie bronią i życiem rewolwerowca. Musi jednak pomagać swojej rodzinie. Bardzo szybko chłopak przekonuje się, że życie to nie przygoda, a szkoła przetrwania. Zmuszony do dojrzewania w trudnych warunkach, szybko dorasta, jednak nie traci przy tym swojej wrodzonej dobroci i poczucia sprawiedliwości.

Kariera Billy’ego skręca w bardzo niespodziewanym kierunku. Trudna sytuacja popycha chłopaka do czynów, których nigdy by nie przypuszczał, że kiedykolwiek popełni. Z marzyciela, staje się jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców na Dzikim Zachodzie. Pamięta jednak o swoich korzeniach i stoi na straży swoich własnych przekonań, nawet jeżeli cały świat każe mu się zmienić.

Zobacz również: Moon Knight — recenzja serialu. Everytime I wake up

billy the kid
Fot. Materiały prasowe

Początek, co przyznać trzeba, ma duże tendencje do niemiłosiernego ciągnięcia się. Mowa tu na szczęście tylko o pierwszym odcinku. Nie jest to kwestią złego scenariusza, wręcz przeciwnie, pilot jest naprawdę dobrze napisany i wyreżyserowany. Jednak dynamika pada od pierwszych minut łeb na szyję. Niektóre sceny, nieważne jak ładne, były po prostu zbędne i da się to odczuć.

Skutkować może to szybkim odbiciem od całości. Bowiem pilot ma być tym epizodem, który decydować ma w teorii o dalszych losach produkcji, prawda? A w takim wypadku serial zapowiadałby się na dobrze zagrany i ładny snuj. Tak na szczęście nie jest.

I warto podkreślić, epizod pierwszy nie jest zły! Racja, w wielu miejscach wlecze się, działając lepiej niż melisa. Odcinek zawdzięcza to podjęciu wielu bardzo poważnych wątków, nie dając miejsca na odpoczynek. A każdy z nich rozgrywany jest często w akompaniamencie ciszy, powolnego stukotu kopyt i spokojnego prowadzenia fabuły. Jednak konieczny jest to wszystko, byśmy potem zrozumieli wątpliwości i decyzje, jakie bohater podejmuje na przestrzeni pozostałych odcinków.

Zobacz również: Wozniacki & Lee, odcinki 1 i 2 – recenzja serialu. Z kamerą u sportowców

Fot. Materiały prasowe

I aż serce się kraje, że nie wykorzystano w pilocie pełnego potencjału wątku ojca i syna, który na spokojnie mógłby być tłem całego odcinka. A nawet wyszłoby to całemu serialowi (a przynajmniej do piątego odcinka) na dobre! Joey Batey, znany z roli Jaskra w serialu Wiedźmin Netflixa, jako ojciec Billy’ego gra tutaj życiówkę. Jego zaangażowanie w rolę jest tutaj na naprawdę wysokim poziomie. Szczególnie że jego osobisty wątek jest dość poważny i jakże aktualny w dzisiejszych czasach. Szkoda, że nie wykorzystano w pełni potencjału tego uzdolnionego aktora.

Gdy już przy aktorach jesteśmy, warto wspomnieć o Eileen O’Higgins. Aktorka wspaniale oddała dobroduszną i pobożną matkę rodziny McCarty. Jej rola wzrusza, budzi współczucie. Ilekroć jest na ekranie, widz czuje prawdziwą matczyną miłość bijącą z głębi serca rodzicielki Billy’ego. Również Jamie Beamish, jako Henry Antrim robi wrażenie. Nawet jeżeli jego rola jest stosunkowo mała. Jednak sztuką jest oddać obraz człowieka, o ego większym niż życie, który w rzeczywistości jest tylko małym, przestraszonym człowieczkiem. A Beamishowi to się bezbłędnie udało.

Na osobny paragraf zasługują umiejętności Toma Blytha. Jako Billy The Kid jest wręcz idealny. Odgrywając w serialu główną postać, zmuszony jest do odgrywania różnej gamy emocji. Od szczęścia, przez rozpacz, po furię. To wszystko (i jeszcze więcej!) daje od siebie Blyth. To młody i obiecujący aktor z wielkim talentem. Niesamowicie charyzmatyczny i zdolny. Oby jego możliwości zostały powszechnie zauważone.

Zobacz również: Peacemaker – recenzja serialu. Hard Rock and Black Ops.

Fot. Chris Large/Epix

Pozostałe cztery odcinki prezentują o niebo lepsze tempo, niż pilot. Choć od czasu do czasu są momenty, gdzie takowe zwalnia, tak jest to o tyle rzadko, że nie będzie to praktycznie zauważalne. W znakomitej większości czuć sprawne tempo, dramatyzm jest wprowadzany inteligentnie i przede wszystkim działa. Co więcej, miejscami jest miejsce na bardzo dobre zwroty akcji.

Scenariusz napisany jest naprawdę dobrze, dialogi są bardzo naturalne, a wydarzenia intrygują. I choć to drugie zapewne jest zasługą bogatej biografii prawdziwego Billy’ego, tak twórcom udaje się przedstawić je w bardzo przystępny i atrakcyjny dla widza sposób. Bohaterowie nas obchodzą, są inteligentnie napisani, mając własne charaktery. To samo tyczy się nawet samego Billy’ego. Jego postać można by zrobić bezbarwnie, by widz mógł się z nim utożsamić. Jednak na całe szczęście scenarzyści postanowili zbadać umysł młodego rewolwerowca, rozliczyć go z przeszłością i przede wszystkim go zrozumieć.

Zdjęcia do Billy The Kid są przepiękne. Jest szaro, ponuro, nawet mrocznie. I pasuje to do całej konwencji serialu. Śliczne szerokie kadry, sceny przedstawiające surowe łono natury. Sprawnie wkomponowane są w całą dramaturgię i brutalność świata, który pokazują nam twórcy. Również muzyka świetnie wprowadza w kultowy już klimat wersternu. Przyjemnie wkomponowana, dobrze akcentuje każdą scenę, dodatkowo podkreślając dramaturgię zdarzeń.

Zobacz również: Wikingowie: Walhalla — recenzja serialu. Pogoń za chwałą

Fot. Materiały prasowe

Jak zatem finalnie oceniać pierwsze pięć odcinków Billy The Kid? Do tej pory to naprawdę solidny serial. Dobrze napisany, kapitalnie zagrany oraz świetnie wyglądający. Co prawda ciągnący się w pierwszym odcinku, lecz rekompensujący to w pozostałych czterech z nawiązką. Zdecydowanie produkcja, której warto dać szansę.

Zapraszamy was również 12 czerwca na Viaplay. Wtedy właśnie odbędzie się premiera serialu na tej platformie streamingowej. Będziemy czekać na wasze osobiste wrażenia!

Plusy

  • Ładne zdjęcia
  • Świetne aktorstwo
  • Dobry scenariusz

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Miejscami się ciągnie
Adrian Hirsch

Miłośnik sztuki i popkultury w jednym. Najpierw ponarzeka na obecny stan Gwiezdnych Wojen, by następnie pokontemplować nad pisaną przez siebie postacią. Pozytywnie nastawiony do świata, choć nie brak mu skłonności do ironizowania rzeczywistości.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze