Kolejne 365 dni – recenzja filmu. Ale to już było…

W zasadzie jest to film, który nie wymaga recenzji. Wszystko co było napisane o dwóch poprzednich częściach pokrywa się z tym co będzie w tym tekście. Teledyskowy montaż, ładne widoczki, słabe dialogi, dzikie seksy oraz popowa muzyka. Czy można było oczekiwać czegoś innego?

Kolejne 365 dni to trzecia część popularnej serii erotycznych książek spod ręki Blanki Lipińskiej. Bazując po tytułach książek jest to już finał sagi Laury (Anna Maria Sieklucka) i Massimo (Michele Morrone), chociaż zakończenie nie jest na tyle jednoznaczne, żeby stwierdzić, że kolejna część nie powstanie. Swoją drogą bardzo podoba mi się też nazwa firmy produkującej te filmy – „Open Mind Productions”. Czy ktoś nam coś sugeruje?

Zobacz również: Sandman – recenzja. Już śnię o drugim sezonie!

Po wydarzeniach z Tego dnia – Laura zostaje postrzelona. Zły brat bliźniak (xD) Massima umiera. Wojna mafijna na Sycylii przybiera nieciekawy obrót i od tej pory wrogie rodziny mają zakaz wstępu na tereny pod kontrolą rodziny Massima. Czy oznacza to cokolwiek dla filmu? Otóż nie. Cały ten film można opisać bardzo krótko. Laura jest z Massimo, ale tęskni za Nacho. Z Massimo się nie układa, więc ląduje w ramionach Nacho i na koniec nie wie kogo wybrać. Niestety nie ma tutaj nic więcej. Nie pojawia się żadna nowa postać, nie ma żadnych (nawet słabych) zwrotów akcji. Nie ma nawet momentów na tyle głupich, żeby można się było z nich bardziej pośmiać. W takim razie… W jakim celu powstał ten film? Przepraszam, zapomniałem o money talk

Kadr z filmu

Po raz kolejny oglądamy bardzo długi teledysk ślubny. I tak jak teledysk ślubny najbardziej podoba się rodzinie i bliskim, tak tutaj twórcy pewnie czują, że wykonali kawał dobrej roboty. Nagrany materiał wygląda świetnie, widoczki, góry, morze, jedzenie, sceny łóżkowe – to wszystko nagrane jest ładnie. Dobre wieści dla wszystkich, których narzekali, że bohaterowie ze sobą nie rozmawiają tylko uprawiają dziką, namiętną miłość. Otóż w tej części dostajemy więcej rozmów! Szkoda tyle, że głupich. Co do scenariusza, mam swoją teorię, że specjalnie jest to wszystko napisane źle, żeby ludzie dyskutowali jak bardzo źle jest i pisali jakie to słabe i nie warte oglądania – trochę jak z filmami Vegi.

Zobacz również: Better Call Saul – recenzja 6. sezonu

Mógłbym się czepiać przypadkowości, braku logiki – jednak ta seria przyzwyczaiła do tego na tyle, że nawet szkoda się czepiać po raz trzeci o to samo. Szkoda, że nie widać nawet odrobiny wojny mafijnej. Nie licząc pierwszy kilku minut w ogóle nie czuć, żeby coś było nie tak. Żadnych zamachów, śledzenia, bomb w paczkach. Kompletnie nic, co budowałoby zagrożenie życia. W całym tym gąszczu problemów jest jednak coś, co chociaż odrobinę ułatwia seans. Po raz trzeci najlepszą postacią jest Olga (Magdalena Lamparska), którą scenarzyści obdarzyli w jakikolwiek sposób charakterem, troską i mózgiem, zadającym  właściwe pytania. Z czasem i ta bohaterka staje się irytująca, jednak od bycia denerwującymi są tutaj inni, więc można tym razem odpuścić.

 

Zobacz również: 365 dni: Ten Dzień – recenzja filmu. Czy dorównał pierwszej części?

kolejne 365 dni

Niestety Kolejne 365 dni nie ma absolutnie nic nowego do zaoferowania. Wszystko już było w tej serii. Ani wątek wojny rodzin mafijnych, ani trójkąt miłosny nie są szczególnie interesujące. W poprzedniej części były pokazane znaczniej lepiej. Sceny erotyczne też były ciekawsze. Jedyna scena trójkąta została dodana by zadowolić kobiecą część widowni. Pisząc to  podsumowanie mam myśli, że nie ma tu za wiele do podsumowania. Jeżeli ktoś nienawidzi poprzednich części, przy tej nie zmieni zdania. Kto miał bekę z poprzednich – tutaj też się pośmieje, tylko mniej.

Plusy

  • To chyba ostatnia część
  • Ładne widoczki

Ocena

1 / 10

Minusy

  • To wszystko już było
  • Bardzo się dłuży
  • Istnieje szansa na sequel
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze