Pinokio – recenzja filmu. Emocje wykute z drewna

Pinokio pewnie wielu z nas kojarzy się z tym wesołym, pełnym werwy drewnianym pajacykiem stworzonym przez Carla Collodiego. Na przestrzeni ostatnich lat powstało wiele filmów fabularnych oraz familijnych z jego udziałem. Niestety z marnym skutkiem – ot, z roku na rok zaliczamy kolejny skok na kasę, a ku ogromnemu zawiedzeniu Pinokio staje się bezbarwną zabawką.

Na temat Nasze magiczne Encanto potrafiłabym naprawdę długo opowiadać, zachwycać się ilością detali i barw zawartych w jednym filmie. Zdawać by się mogło, że musical od Disneya zawsze dobrze wypadnie, dopóki nie miałam okazji obejrzeć Pinokio. Początkowo chciałam wypowiedzieć się naprawdę solidnie na temat tej produkcji, jednak serce mi na to nie pozwala. Wychodzę z założenia, że film głównie przeznaczony dla dla młodszej widowni powinien angażować, być zabawny i nieść ze sobą jakiś mądry morał. Natomiast tutaj nie mamy ani dużych pokładów energii, ani dziecięcego ducha zabawy czy chęci do dokazywania.

Zobacz równieżNajlepsze bajki Disneya

Spotykamy się natomiast ze statyczną kukiełką, która magicznie ożywa w trakcie nocy oraz niedługo po tym fakcie naśladuje otaczający ją świat. Nie ma ona własnego charakteru, jedynie bierze pod uwagę to, co podsuwa jej pod nos Gepetto tudzież świerszczyk albo wróżka. Wykreowana przez Disney postać Pinokia jest bezkształtna, przy zachowaniu jego pierwotnych cech, czyli nadal podczas kłamania jego nos niebotycznie się wydłuża.

Od samego początku film zapowiada się niemrawo. Z góry przedłużony wstęp, który na dodatek potrafi zachęcić widza do drzemki (sprawdziłam na własnej skórze). Tom Hanks w roli Gepetto kreowany jest na pracowitego, zachłyśniętego pasją do tworzenia lalek człowieka. Podoba mi się ten zabieg, dlatego że jest bardzo zgodny z archetypem pierwotnej postaci. Można go wziąć za naprawdę autentycznego w przeciwieństwie do naszego głównego, drewnianego bohatera. Choć dziwnym trafem, Hanks w tym wydaniu bardziej niż poczciwego mężczyznę w starszym wieku przypomina mi Świętego Mikołaja ze starych plakatów Coca-Coli. Chyba właśnie dlatego preferuję jego wystąpienia w filmach akcji i dramatach.

Zobacz również: Trzy tysiące lat tęsknoty – recenzja przedpremierowa filmu

Kadr z filmu Pinokio, Gepetto przypatrujący się postaci Pinokio/ Disney 2022

Całość filmu dzieje się niewyobrażalnie szybko. Na tyle prędko, że nie wyczuwam większej głębi w występujących postaciach. Twórcy mogliby bardziej rozbudować ich charakter, jednakże zupełnie większą uwagę poświęciło się na wywołaniu zwiększonego natężenia uwagi u widza. Motyw z niegodziwymi przeciwnikami, czyli Lisem i Kotem został przedstawiony w taki sposób, jakby był upychany na siłę. Lis jest bezwzględnie butny i traktuje siebie wyżej niż innych, natomiast Kot jest pachołkiem w całej układance. Wątek ten gryzie się z dotychczasowym biegiem historii, pomimo że oboje bohaterowie występują w pierwowzorze utworu.

Powiem szczerze, że sama obecność tamtych postaci potrafi wzbudzić niezłą irytację. Przeciwieństwem jest tu natomiast wątek z kolegą z klasy Pinokia o imieniu Knot. Tutaj z kolei bajka przeradza się w groteskę, a nawet i odrobinę dreszczowca, gdy postacie zaczynają zamieniać się w osły. Prawie jak w momencie, gdy rodzice Chihiro przemieniają się w świnie w filmie anime Spited Away: W krainie bogów.

Zobacz również: Iluzja – recenzja przedpremierowa filmu. Artyzm… i niewiele więcej.

W kwestii oprawy wizualnej jest różnie. Film ma kilka widoczków, na których można zawiesić oko. Jednakże efekty specjalne w pewnych miejscach nie wyrabiają i wyglądają jak z początków powstawania obrazów generowanych komputerowo. W przypadku, gdy ma się naprawdę duży budżet (na samego Pinokio Disney przeznaczył 150 mln dolarów) takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Wygląda to tanio, niechlujnie, jakby na szybko wrzucone i przemielone w blenderze. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że niektóre sceny mają idealny potencjał do bycia memem.

Postać Wróżki odczarowującej umysł Pinokio / Disney 2022

Historia kończy się szczęśliwie, jak to bywa w bajkach należących do dorobku Disneya. Gepetto docenia czyn swojego syna i okazuje mu swoją ojcowską miłość. Nie ma jednak większych fajerwerków, ponieważ nie czuć, abyśmy mogli stanowić odbicie lustrzane bohaterów musicalu. Niecałe dwie godziny przeminęły bezpowrotnie, a my zaczynamy kwestionować, dlaczego bajka dla dzieci jest tak depresyjna. Naprawdę, po obejrzeniu tego filmu czuję się bardziej smutna aniżeli przed jego obejrzeniem. Gdzie podział się emanujący złotem humor, panie Disney? Z wesołej, uśmiechniętej pacynki zrobiono kawałek spróchniałego drewna, które nie nadawałoby się nawet na ognisko do upieczenia kiełbasek.

Zobacz również: Ród Smoka | odcinek 3 – recenzja. Gra o tron czy Korona królów?

Czy warto obejrzeć i poświęcić czas na najnowszego Pinokio? Gdyby odpowiedź brzmiałaby „jak najbardziej” zapewne mój nos już dawno z łomotem wbiłby się w sufit.

https://instagram.com/popkulturowcy.pl
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Plusy

  • Świerszczyk niejednokrotnie ratuje sytuację
  • Ma kilka ładnych widoczków

Ocena

4.5 / 10

Minusy

  • Drewniane emocje spowite kroplami cierpkiego deszczu
  • Problem z prowadzeniem narracji niektórych bohaterów, którzy są po prostu... bezpłciowi
  • Niedopracowane CGI, zwłaszcza woda oraz futro wyglądają tandetnie
Weronika Sweeleo Zator

Miłośniczka gier na konsole starszej generacji oraz komputerowych tytułów fantasy i RPGów. Po godzinach robiąca cosplaye postaci z popkultury, które wcale nie są tak mobilne jak przedstawiają je twórcy gier. Kofeina i poduszki z nadrukami anime waifu to moi wieczni sprzemierzeńcy („• ᴗ •„)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze