Babilon – recenzja filmu. 3-godzinna Sodoma i Gomora

Seans filmu Babilon to nie jest lekki kawałek chleba. Nowa produkcja reżyserii Damiena Chazella to bowiem ponad trzygodzinna kobyła. Kręcenie takich rzeczy i „zmuszanie” widza do takiego posiedzenia powinno być karane pręgierzem. Autor La La Land bez krztyny wątpliwości na takie coś zasługuje. Dawno nie byłem świadkiem tak obfitego i rozrzutnego marnowania zasobów. Na dodatek sam kinowy potworek jakim jest ten film zdaje się w ogóle tego faktu nie wstydzić. W ogóle sprawia wrażenie pozbawionego wstydu.

Zacznijmy jednak od podstaw, jak w szkole podstawowej. Babilon opowiada historię dwójki bohaterów i jednej bohaterki (chociaż tutaj to spore nadużycie o czym później). W skład naszego trio wchodzą kolejno: Manny Torres (Diego Calva), młody mężczyzna zajmujący się obsługą imprez dla gwiazd, którego marzeniem jest zostać częścią świata produkcji filmowej. Enzo Gorlomi znaczy… Jack Conrad (Brad Pitt) aktor i producent filmowy, który z uporem maniaka udaje włocha. Wisienką na torcie naszego trójkąta jest natomiast aspirująca do miana gwiazdy Nellie LaRoy w tej roli Margot robi. Przez cały metraż kinowego seansu będziemy podążać za jednym z trójki tych szczególnych indywiduów. Co raczej oczywiste losy naszych postaci przez te trzy godziny splotą się niejednokrotnie.

Zobacz również: Till – recenzja filmu. Historia, którą powinien znać każdy


Prolog, czyli domówka u Kaliguli


Babilon, co trzeba mu przyznać, nie pieprzy się w tańcu. Już w scenie otwarcia mamy ukazaną w iście karykaturalny sposób sytuację gdzie słoń obficie defekuje na człowieka. Film płynnie z takiego obrazu przechodzi w scenę gdzie kobieta obsikuje leżącego na podłodze otyłego faceta. Wszystko tylko po to by zwieńczyć to wszystko niskorosłym mężczyzną skaczącym na pogoskoczku wyglądającym jak penis, który spuszcza się na bawiących się na imprezie ludzi. Nowa produkcja Chazella już od początku pozycjonuje się jako kontrowersyjna, wulgarna i bezczelna. Co z tego jeśli ani to przyjemne do oglądania ani na dłuższą metę ciekawe. Na tak wczesnym etapie jednak widz może czuć się jeszcze zaintrygowany w jakim kierunku zmierza ta ociekająca wszelkimi ludzkimi (i nie tylko) wydzielinami historia.

Na tej samej imprezie będącej wstępem tegoż filmu poznają się też wszyscy nasi bohaterowie. Manny ratuje z opresji Nellie. Nasza bohaterka zupełnym przypadkiem zostaje wybrana jako zastępczyni aktorki, która po tej imprezie nie jest w stanie stawić się na planie. Młody Torres natomiast dostaje zadanie by odwieźć po obficie zakrapianym i zawąchanym bankiecie Jacka Conrada do domu. W ten sposób za sprawą splotu absolutnie niemożliwych i absurdalnych zdarzeń dwoje z naszych bohaterów znajduje się bliżej realizacji swojego marzenia niż kiedykolwiek. Stąd zostajemy wdrożeni w pełnie realiów produkcji filmowej. Pełna jest ona psychopatów, narkomanów lub tu dla odmiany nafukanych wszystkimi możliwymi substancjami psychoaktywnymi świata kompletnych wariatów.

Zobacz również: Fabelmanowie – recenzja filmu. Narcystyczna laurka czy romantyczna baśń?

Fot. Brad Pitt jako Jack Conrad w filmie Babilon(2022)
Fot. Brad Pitt jako Jack Conrad w filmie Babilon(2022)

Akt I i…dalszego podziału nie będzie, bo reżyser też ewidentnie miał to gdzieś


Babilon narracyjnie wygląda jak pełny sezon serialu wciśnięty na siłę w zbyt małą walizkę pełnego kinowego metrażu. Owocem tego zabiegu jest dzieło będące filmem pękającym w szwach od akcji. Jednak wprowadza to tak prędko widza w znieczulice, że już po godzinie można mieć wrażenie, że to scenariusz o niczym w którym nic specjalnego się nie dzieje. Produkcja ta z uporem maniaka próbuje poruszyć oglądających pokazując co i rusz scenę seksu, narkotyki czy wymioty. To już drugi film w tym roku po W trójkącie, który scenę rzygania próbuje wyciągnąć do rangi sztuki. A mamy dopiero styczeń do cholery! Zupełnie nie rozumiem kierunku artystycznego wybranego do tego filmu przez reżysera. Wypada to wszystko totalnie niespójnie i zamiast podnosić ciśnienie czy przyspieszać akcję serca, to ni ziębi, ni grzeje.

Produkcja ta za cel ostateczny obrała sobie bycie laurką dla rynku filmowego oraz doświadczenia seansu na sali kinowej. Podobnie do Fabelmanów, z tą jednak różnicą, że film Spielberga to szczery list miłosny dla tego tematu. Może oczywiście wypadać naiwnie i dziecinnie, jednak nie da się ukryć, że do kina nowej przygody to pasuje jak szklany pantofelek do stopy kopciuszka, idealnie. Babilon kroczy jednak inną drogą, bardziej „dorosłą”. Jest w tym natomiast absolutnie nieautentyczny i cyniczny, w czym nie byłoby może nic złego gdyby nie końcówka filmu. Raczy nas ona bowiem montażykiem złożonym z pojedynczych scenek z ważnych kinowych dzieł. Przez co ta próba pokazania szalonej i niegrzecznej strony przemysłu filmowego wypada równie dojrzale co produkcje Snydera w stajni DC przy produktach Marvel Studios. Istna kinowa reprezentacja edgy nastolatka.

Zobacz również: Riverside – ID.Entity – recenzja płyty

Fot. Tobey Maguire jako James McKay w filmie Babilon(2022)
Fot. Tobey Maguire jako James McKay w filmie Babilon(2022)

Trudno mi docenić w tej historii cokolwiek. Być może rozwinięte do formy kilku odcinkowego miniserialu byłoby to strawniejsze i płynniej zrealizowane. Bez tego mamy do czynienia z rozciągniętą do granic możliwości wydmuszką przyozdobioną pięknie zrealizowaną warstwą audio-wideo i gwiazdkami o głośnych nazwiskach. Szkoda tylko, że również Ci aktorzy są tu absolutnie zmarnowani. Margot Robbie gra tutaj przede wszystkim Harley Quinn. Niestety w wersji z tego najgorszego filmu z udziałem tej bohaterki. Ponadto po przebrnięciu przez całość trudno powiedzieć by aktorka znana chociażby z Wilka z Wall Street grała tu w ogóle postać. Na dłuższą metę służy ona do dostarczania kolejnych życiowych kryzysów Manny’emu. Sprowadzona zostaje do roli macguffinu podobnie jak w Pewnego razu w Hollywood Tarantino.

Odtwórca Manny’ego Toresa wypada sympatycznie i chcemy mu kibicować, ale nic ponadto. Tobey Maguire choć prezentuje się świetnie to jego rólka nie wykracza wiele poza to co widzieliśmy w trailerze. Całkiem dosłownie, ma góra dwie sceny więcej w całym filmie. Najlepiej Babilon reprezentuje moim zdaniem Brad Pitt, bo chociaż przez długi czas gra swoją rolę ze sceny w kinie w Bękartach Wojny to w ostatecznym rozrachunku dokłada do niej wiele nut, a nawet całą dramatyczną symfonię. Za ten występ ocena tego filmu może zostać podniesiona o pół oczka w górę. Co nadal sprawia, że nie zasługuje on na notę lepszą niż dostateczna plus. Reszta obsady raczej nie wysuwa się ponad stabilną dla siebie przeciętną. Generalnie przy takiej obsadzie, szkoda strzępić ryja jak to wszystko ostatecznie wyszło.

Zobacz również: Kot w Butach: Ostatnie życzenie – recenzja filmu. Boska animacja

Fot. Margot Robbie jako Nellie LaRoy i Diego Calva jako Manny Torres w filmie Babilon(2022)
Fot. Margot Robbie jako Nellie LaRoy i Diego Calva jako Manny Torres w filmie Babilon(2022)

Podsumowując, Babilon to dzieło, które absolutnie nie ma pojęcia czym chce być. Łapie za ogon wszystkie możliwe sroki za ogon licząc, że będzie mieć w garści pawie pióra. Kończy jednak z pawiem na twarzy, jednak w tym zdaniu nie mowa już o ptactwie. Jako widz nie kończymy ani z poruszającym dramatem, ani z zabawną nieco cyniczną komedią. Ostatecznie nie dostajemy nawet dobrze zrealizowanej laurki dla przemysłu filmowego, a nowa produkcja Chazella chciała mieć chyba to wszystko naraz. Jeśli mogę wam dać radę odnośnie tego filmu powiem krótko.

Macie ochotę na komediodramat w realiach świata produkcji filmowej? Sięgnijcie po BoJacka Horsemana. Potrzeba wam w życiu szczerego miłosnego listu do kina z przygodą w tle? Pójdźcie do kina na Fabelmanów. Macie ochotę na coś dobrego reżyserii Chazella? Obejrzyjcie Whiplash. I na sam koniec, jeśli macie potrzebę obejrzeć coś naprawdę dobrego w kinie? Wybierzcie Kota w Butach, Duchy Inisherin czy cokolwiek innego. Babilon natomiast jak już musicie obejrzeć, poczekajcie aż wejdzie na streamingi. Może wtedy ten seans znosi się lżej gdy można w jego trakcie zrobić sobie przerwę na zrobienie prania czy obserwację co ciekawego za oknem.

Plusy

  • Film pięknie wygląda i ładnie brzmi
  • Chociaż nieliczne to posiada intrygujące momenty
  • +0.5 dla Brada Pitta za dramatyczne tony

Ocena

3.5 / 10

Minusy

  • Jednocześnie wygląda jak pocięty serial i ciągnie się niczym niekończący się jamnik lub bardziej w egzotycznych klimatach filmu...grzechotnik
  • Duże nazwiska grają głównie karykatury swoich starych ról
  • Cały film fabularnie gna donikąd, a wszystko tylko po to by stać się ckliwą laurką dla przemysłu filmowego i doświadczenia pobytu na kinowej sali
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze