Duchy Inisherin – recenzja filmu. Bez Ciebie nie idę

Jeżeli przychodzisz do domu swojego najlepszego kolegi, żeby zabrać go na wasz własny rytuał codziennego piwka w pubie o 2 po południu i gadania o głupotach, a zastajesz zamknięte drzwi i okna, to wiedz, że coś się dzieje. Dodatkowo widzisz, że kolega siedzi w środku na krześle i pali w najlepsze, a na ciebie nawet nie raczy spojrzeć. Co robisz? Od razu wracasz pamięcią do wszystkich waszych ostatnich wspólnych chwil, czy może nie powiedziałeś czegoś za dużo. Mówisz o tym rodzinie, znajomym, a oni sugerują od razu, że pewnie się pokłóciliście. Przecież nie! Chociaż może? Taki właśnie początek serwuje nam Martin McDonagh w Duchach Inisherin.

Irlandzki reżyser razem z drzwiami wszedł do świata filmów. W debiucie w 2004 roku zdobył Oscara za Sześciostrzałowca w kategorii Najlepszy film krótkometrażowy. Pięć lat później nakręcił Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (w oryginale In Bruges, czyli W Brugii, serio). Film poza przyznaną przeze mnie nagrodą za jedno z najgorszych polskich tłumaczeń tytułu zagranicznego, zdobył jeszcze nominację do Oscara za Najlepszy scenariusz oryginalny, a Colin Farrell za rolę w tym filmie otrzymał Złoty Glob. Następny film McDonagha to 7 psychopatów, który niczego akurat nie wygrał, ale może pochwalić się ciekawą obsadą. A o Trzech billboardach za Ebbing, Missouri, to słyszał chyba każdy. 2 Oscary, 5 Złotych Globów i łącznie siedem pozostałych nominacji do obu nagród w 2018 roku. Za to po pierwszych pokazach Duchów Inisherin, przez świat filmu przetoczyła się gromka i zgodna opinia. Ten film może wygrać sporo nagród.

Zobacz również: Till – recenzja filmu. Historia, którą powinien znać każdy

Duże szanse daje się tu znakomitemu duetowi aktorskiemu. Colin Farrel i Brendan Gleeson zagrali razem już wcześniej u McDonagha w Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj. Tam – ich relację można porównać do ucznia i mentora, padawana i mistrza w profesji płatnych zabójców. I choć tam Gleeson pełnił rolę tego, mówiąc korpojęzykiem, buddy’ego, ich relacja pozostawała na tym samym poziomie. Do tego stopnia, że ukazanie ich postaci w Duchach Inisherin, pomijając aspekty osadzenia historii w czasie, można by uznać za dziejącą się w tym samym świecie, przed wycieczką do Brugii. Obaj grają tu świetnie. Farrell dobrodusznego marzyciela, któremu największą radość daje bycie miłym i spędzanie wspólnych chwil z przyjacielem, siostrą i zwierzakami. Gleeson dojrzalszego, ukulturowionego i upartego pragmatyka, chcącego zostawić po sobie coś w świecie.

Inisherin okienko
Duchy Inisherin. Kadr z filmu

W tym pozostawieniu po sobie czegoś w świecie pragmatycznemu Colmowi zaczyna jednak coraz bardziej przeszkadzać obecność prostolinijnego Pádraica. Nie będzie już wspólnej drogi do pubu, codziennych piwek, gadania o niczym. W zasadzie, nie będzie niczego i proszę mnie zostawić, a ty, Pádraic, to w zasadzie głupi jesteś, koniec, kropka. Lepiej idź sobie do krów, a ja będę od teraz gadał i piwkował z inteligencją, sam zajmę się poważnymi rzeczami. Pádraic rozumie, choć w zasadzie nie rozumie, dlaczego przyjaciel tak postąpił. Nie chce zostać wiernym towarzyszem lokalnego głupka Dominica (Barry Keoghan niedopowiedzianie grający niemal młodego Farrella-Pádraica). Chce prostego wyjaśnienia i nie przekonuje go nawet groźba Colma, że ten zacznie robić sobie krzywdę, jeśli dawny kolega nie da mu spokoju.

Zobacz również: Babilon – recenzja filmu. 3-godzinna Sodoma i Gomora

Doskonałą metaforą dwóch byłych już przyjaciół są ich czworonożni przyjaciele. Towarzyszem Colma jest Sammy, pies. I to nie byle jaki, bo rasy Border Collie, uznawanej za jedną z inteligentniejszych ras psów. Pádraic wraz z siostrą Siobhán (świetna, stanowcza i zarazem opiekuńcza Kerry Condon) prowadzą małe gospodarstwo. Mają kilka krów, kucyka, konia, ale największe względy ma u Pádraica oślica Jenny, która czasem nawet drepta sobie po domu. O niesprawiedliwym i krzywdzącym stereotypie przedstawiania osiołków wypowiadałem się już intensywnie przy okazji recenzji IO. Nie przedłużając, każdy pewnie kojarzy osiołka jako głupawego, pokornego, zabawnego i poczciwego – ot, cały Pádraic oczami mieszkańców wyspy Inisherin.

Inisherin Jenny
Duchy Inisherin. Kadr z filmu

Bohater grany przez Colina Farrella nie mogąc pogodzić się z decyzją kompana przechadza się nabrzeżem, widząc i słysząc wybuchy z głównej wyspy – efekt Irlandzkiej wojny domowej. „Powodzenia, chłopaki. Choć nie wiem, o co walczycie” – wypowiada w pewnym momencie. Dla niego wojna irlandzko-irlandzka nie ma w zasadzie większego sensu i znaczenia. Większa wojna toczy się w jego sercu, w jego wiosce. To też kolejna wojna, która wybuchła równie bezsensownie, co większość innych bezsensownie wybuchających wojen na świecie. Jest też, jak każda inna wojna, pretekstem do osiągnięcia własnego celu. Colm chce świętego spokoju, stworzenia czegoś, z czego na lata zostanie zapamiętany przez kogoś więcej, niż prości mieszkańcy wyspy Inisherin. Pádraicowi nie zależy na rozgłosie, chwale czy wielkich czynach. Dla niego powodem do dumy jest bycie zapamiętanym jako dobry człowiek przez garstkę osób, na których mu zależy. Po co przejmować się opinią kogoś, kogo się nie zna, albo się jeszcze nawet nie urodził.

Zobacz również: Gra fortuny – recenzja filmu. Przekręt kołem się toczy

W Duchach Inisherin mamy kapitalnie przedstawiony klimat prowincjonalnej Irlandii lat 20. XX wieku. Na wprowadzeniu do filmu wita nas folkowa irlandzka muzyka, towarzysząca nam przez cały seans, której akompaniuje charakterystyczny dla filmu motyw, podobnie jak miało to miejsce w poprzednich produkcjach Martina McDonagha. Mamy połacie trawy na zielonej wysepce, mamy kamienne murki pełniące rolę ogrodzenia. Fale często rozbijają się o kamieniste klify, a wszyscy bohaterowie się znają, piją razem stouta i brzdąkają na lokalnych instrumentach. A irlandzki akcent dla kogoś lubiącego takie lingwistyczne smaczki to miód dla uszu. No i nie możemy zapomnieć o znaczeniu tytułu, tym razem dobrze przetłumaczonego.

Banshees of Inisherin przetłumaczone na Duchy Inisherin wygląda dobrze i zachęcająco. Sama banshee jest ludowym demonem irlandzkim, jak bebok na Śląsku czy Wendigo w północnej Ameryce. Banshee pojawia się według niektórych przekazów w postaci starej kobiety i zwiastuje śmierć. Charakteryzuje ją żałosne zawodzenie i pojawianie się znikąd. W filmie ewidentnie kojarzy się nam ona z chyba najstarszą mieszkanką wyspy, która często jest unikana przez pozostałych mieszkańców i która równie często i niespodziewanie pojawia się w różnych miejscach, a jej obecność sami możemy tylko interpretować.

Inisherin piwerko
Duchy Inisherin. Kadr z filmu

Wydawać by się mogło, że teoretyczny banał, jak prosty nierozwiązywalny konflikt wieloletnich przyjaciół to coś, co można nakręcić wszędzie. Owszem, Polska nasuwa się tutaj idealnie na miejsce takiego zatargu. I choć w Samych Swoich oczywiście zostało to pokazane perfekcyjnie i z humorem, mamy niestety na naszym podwórku reżyserów, którzy wolą dzielić niż łączyć. A zwłaszcza szokować. Wystarczyłoby wrzucić do konfliktu politykę, religię, uprzedzenia rasowo-narodowościowe i już mamy pełne sale w kinach i dyskusje w internetach. A najczęściej wystawianymi ocenami dla filmu są 1 i 10.

Zobacz również: W trójkącie – recenzja filmu. Pokłady snobizmu na pokładzie jachtu

Duchy Inisherin na szczęście nie sprawią, że znienawidzicie swojego przyjaciela, którego znacie od przedszkola. Nie sprawią, że zaczniecie dostrzegać w innych ludziach jakieś złe czy podejrzane cechy. I jeśli w przypadku seansu W trójkącie, niektórzy mogli się w końcówce drugiego aktu zastanawiać, czy zabranie na ten film nachosów albo bigosu było dobrym pomysłem, tak tutaj pójście na film z kolegą nie zwiastuje rychłego zakończenia długoletniej znajomości. Co więcej, film ten pozwala zrozumieć, że choć często pod wieloma względami się różnimy, że często miewamy jakieś głupie humory czy pomysły, to jeśli w głębi serca dana osoba jest dla nas ważna, nie ma takiej siły, która nie pozwoliłaby wykazać w jej stronę choć odrobinę empatii czy zrozumienia.

Plusy

  • Doskonała gra aktorska Farrella i Gleesona
  • Ładne zdjęcia oraz irlandzki klimat i folkowa muzyka
  • Nienatarczywie pozwala zrozumieć wybory drugiego człowieka i dla wielu może być użyteczną lekcja

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Jeśli można to uznać za minus – mógłby być dłuższy. Z niespodziewanych przyczyn pierwsze pół godziny filmu widziałem jednego dnia dwa razy i nie żałuję
Kamil Kołodziejczyk

Zasiedziany od lat w DOBRYCH Star Warsach twórca zbyt długich zdań i złożonych opowieści, a także fan filmów inspirujących do dyskusji i gier, do których nie są potrzebne żadne inne osoby. W kinie lubi przede wszystkim mądre narracje i ciekawą kompozycję, a poza kinem dobre, płynne produkty, bezsensowne ciekawostki i czasem ludzi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze