Sztuczna Inteligencja, a prawo autorskie w popkulturze

Sztuczna Inteligencja jest tematem na językach od dawna. Zaistniała szczególnie w popkulturze jako element filmów science-fiction. Ostatnio jednak nasza rzeczywistość co raz bardziej upodabnia się do owych dzieł, a SI wkroczyło na rynek graficzny, co wywołało wielką dyskusję i dylematy moralne. Do tej pory na świecie rozstrzyganie spraw związanych z naruszeniem praw autorskich odbywało się na określonych warunkach, jednak zaistnienie generatorów takich jak np. Midjourney może wkrótce drastycznie zmienić prawo i wygląd pracy kreatywnej. Jednak zanim to omówimy, czas na małe wprowadzenie.

Sztuczna Inteligencja tworzy obrazy, które bywają ciężkie do rozpoznania. W przeciwieństwie do nich, w przypadku klasycznych przykładów plagiatu duża ilość osób, w tym nawet studentów, samodzielnie byłaby w stanie wskazać sytuacje, które w bezprecedensowy sposób łamią owe prawo, a nawet wskazać konkretne argumenty, które na to wskazują. Mogą to być inne dzieła, tematyki, motywy przewodnie w pracach. W każdym razie w większości są one bardzo klarowne i jednoznacznie wskazują na kradzież. Bo tym w końcu poniekąd jest złamanie prawa autorskiego. Gdy ktoś plagiatuje dany utwór, ukrywa pochodzenie swoich inspiracji, autora oryginału, genezy swojej pracy samemu przypisując sobie autorstwo w opinii publicznej.

Takie działanie, gdy jest odkryte, spotyka się oczywiście z olbrzymią ilością kontrowersji. W przypadku naruszenia i wykorzystania czyjejś własności intelektualnej do własnych korzyści nie ma wątpliwości, że ktoś postąpił niewłaściwie. Są oczywiście różne powody i okoliczności, w których dochodzi do tak nieprzyjemnych okoliczności. Zanim przejdę do meritum, związanego z tytułem, pozwolę sobie przytoczyć dość świeżą sprawę, która ułatwi mi potem domknięcie wątków i, być może, znalezienie rozwiązania na problem, który pragnę omówić.

Zobacz równieżM3GAN – recenzja filmu. Mordercza lalka w akcji

Sztuczna Inteligencja
Fot. Kadr z filmu Łowca Androidów

Na początku stycznia z okazji 100-lecia Polskiego Związku Łowieckiego, organizacja pochwaliła się na swoim profilu nowym znakiem, który rzekomo został stworzony w ramach obchodów okrągłej rocznicy. Jednocześnie, główne logo Związku miałoby pozostać takie samo – takie padły słowa już po ujawnieniu faux pas, które opiszę za moment. Za znak, który jest źródłem dyskusji, odpowiada Andrzej Pągowski, znany polski plakacista i grafik.

Abstrahując od walorów estetycznych i moralnych, w zaistnieniu znaku nie byłoby nic złego, gdyby nie jeden mały, a dość istotny szczegół – internauci w pracy dopatrzyli się przeniesienia, niemalże kropka w kropkę, wektorowej sylwetki jelenia, pobranej z aplikacji Stock, od firmy Adobe. Wklejony w koło, w oryginale miał odstające poroże, z kolei w znaku PZŁ zostało ono przymocowane do głowy zwierzęcia. To były jedyne zmiany oryginalnego znaku. Sytuacja wywołała olbrzymie obruszenie wśród środowiska projektowego. Chwilę później pisały o już o tym także znane portale, co nie jest dziwne. Mamy w końcu do czynienia z kontrowersją wywołaną przez polskiego graficznego celebrytę.

Zobacz równieżWieloryb – recenzja filmu. W tranie prawda

Sztuczna Inteligencja
Fot. The Brief

Po kilku dniach udało się uzyskać komentarz od twórcy afery. Pan Pągowski twierdzi, że do plagiatu nie doszło, a jego działanie (korzystanie ze stockowych szkiców) jest zupełnie normalne w branży projektowej. Prawdą jest, że po wykupieniu licencji do używania znaku, twórca mógł go wykorzystać. Sprawę można by próbować obronić również prawem cytatu i możliwością wykorzystania oryginalnego dzieła. Jednak jest pewien kruczek, który wyraźnie wskazuje w jakim zakresie można używać treści, do których nabywa się licencję. W regulaminie Adobe Stock, w sekcji FAQ, widnieje pytanie:

Czy obrazu Adobe Stock można użyć jako elementu logo lub marki firmy?

– Nie. W przypadku znaku logo firmy niezbędne są pełne prawa własności do obrazu, ponieważ logo jest zazwyczaj zastrzeżone i podlega ochronie prawnej, aby inne firmy lub organizacje nie mogły użyć tego samego obrazu. Jako że Adobe Stock udziela tylko prawa do używania obrazów, a nie przekazuje prawa własności do nich, nie można użyć takich obrazów w znaku logo.

Pytanie wyraźnie wskazuje o wykorzystaniu nawet elementów w pełnym dziele. Domykając ten przykład, nie można wykluczyć świadomego wykorzystania cudzej pracy przez autora. W końcu tworząc znak dla instytucji dość znanej, samemu będąc rozpoznawalnym i posiadając reputację osoby doświadczonej, jest to nieco niejasne, dlaczego od razu nie padło chociażby oficjalne oświadczenie, że dostarczone i przede wszystkim zakupione dzieło składa się z zapożyczonego utworu. Jednocześnie wypowiedzi twórcy wskazują o niewiedzy iż mogło się złamać regulamin platformy. W informacjach o licencji, w przypadku wariantu rozszerzonego istnieje zapis, iż możliwym jest m.in.:

Tworzenie materiałów lub produktów przeznaczonych do odsprzedaży lub dystrybucji, w których główną wartość produktu stanowi sam zasób, np. kubków lub koszulek.

Zobacz równieżPrzedwiośnie – recenzja spekatklu. Niech będzie wiosna!

Sztuczna Inteligencja
Fot. Culture.pl

Nie można więc wykluczyć pewnego niedoinformowania, które przerodziło się w tę nieprzyjemną sytuację. Przechodząc gładko do głównego tematu, by napięcie nieco wzrosło, pragnę wskazać jedno potencjalne rozwiązanie. Cała kontrowersja w omawianym przykładzie wynika z naruszenia prawa w przypadku dodatkowego spieniężenia utworu, do którego nie miało się wystarczających praw, by nim zarządzać. Oliwy do ognia dodał fakt, że w sprawę zamieszane były znana osobistość i instytucja. Nieco inaczej by mogło to wybrzmieć, gdyby twórca oryginału odsprzedał prawa autorskie do dzieła, a Polski Związek Łowiectwa po kolejnym go odkupieniu od autora następnie je zastrzegł. To uniemożliwiłoby dalsze powielanie i uniknięcie kuriozalnych sytuacji, jaką równie dobrze mogłaby być wykorzystanie tegoż samego znaku do logo instytucji zajmującej się, chociażby, ochroną życia zwierząt. Zmieniając nieco znaną frazę z pracy Pana Andrzeja: Plagiaty są do dupy – można by rzec.

Zobacz równieżW trójkącie– recenzja filmu. Pokłady snobizmu na pokładzie jachtu

Sztuczna Inteligencja
Fot. Andrzej Pągowski

No dobrze, to co z tą sztuczną inteligencją? W końcu to o niej jest artykuł. Ano jest, choć bez omówienia powyższego przykładu to, co napiszę poniżej mogłoby nie wybrzmieć równie właściwie. Generatory znane są już od dawna. Są generatory logo, memów, tekstów, wszelakich rzeczy graficznych. Te, podobnie jak konkluzja powyżej, nie spełniają swojej roli jeśli chodzi o zachowanie indywidualności w kwestii identyfikacji wizualnej. Często są powtarzalne i prędzej mogą zaszkodzić, niż pomóc, gdy stosujemy je oficjalnie.

Na polu pojawił się niedawno jeszcze jeden gracz, a mowa o generatorach obrazów, typu Midjourney. Te, pobierając dane z całego internetu generują kolaże na podstawie wpisanej frazy. To umożliwia tworzenie praktycznie dowolnych, niekiedy zaskakujących kombinacji. Można zobaczyć choćby papieża Jana Pawła II naprawiającego auto, czy filmowego Batmana, ale reżyserowanego przez Wesa Andersona. Jako narzędzie do zabawy, program spisuje się wyśmienicie i jako innowacyjny program w sposób niesłychanie dobry potrafi spełnić żądania użytkownika. No, może poza odtwarzaniem dłoni i stóp, ale o tym może kiedy indziej.

Zobacz również: Batman – recenzja filmu

Sztuczna Inteligencja
Fot. https://www.reddit.com/r/batman/comments/za53mb/wes_andersons_the_batman_midjourney/

Strony: 1 2

Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze