Dungeons & Dragons: Złodziejski honor – recenzja filmu. I to się nazywa dobre fantasy!

Już dawno przestałem spodziewać się wysokiego poziomu po hollywoodzkich produkcjach.

Zaniechałem również cotygodniowego chodzenia do kina i namiętnego oglądania wszystkich najnowszych premier filmowych. Gdybym tego nie zrobił, najpewniej stałbym się warzywem albo wpadł w jakąś katatonię. Zdarzają się perełki, pewnie, ale ile trzeba przecierpieć, aby je wydobyć… Sytuacja szczególnie źle wygląda w sferze blockbusterów. Z początku myślałem, że to moja wina, bo widziałem już za dużo filmów i stałem się wybredny, ale nie. Hollywood dzisiaj naprawdę przestało dbać o podstawowy element produkcji filmowej – scenariusz. Widać to szczególnie w filmach Disney, gdzie reprezentacja tryumfuję ponad fabułą, a bohaterowie nie mają żadnej głębszej osobowości, ale za to sypią żartami na prawo i lewo. Duża ilość osób wróżyła podobny los i pójście za dzisiejszym, niezdrowym trendem nowej ekranizacji Dungeons & Dragons. Śpieszę jednak donieść, że dostaliśmy najlepsze true fantasy od lat!

Zobacz również: Najlepsze filmy 2023 roku

Mówię true, bo gatunek fantasy zawsze w pierwszej kolejności kojarzył mi się ze smokami, mieczami i magią. Władca Pierścieni, oryginalny WillowLegenda czy moim zdaniem ostatni dobry przedstawiciel true fantasy i zdecydowanie zbyt hejtowany film – Warcraft: Początek z 2016 rokuOd tamtego czasu dostaliśmy niewiele jakościowych produkcji z gatunku. Jak spojrzymy na dwie najgłośniejsze produkcje, nie dziwne, że nie pokładano zbyt dużych nadziei w nowe Dungeons & DragonsWiedźmin okazał się tak niewierny oryginałowi, że Henio Cavill dał dyla, zaś Pierścienie WładzySami wiecie. Tymczasem, Złodziejski Honor okazał się na wskroś oldschoolową produkcją, jakich zdecydowanie brakuje w dzisiejszym kinie. I nie, pisząc oldschoolową, nie mam tu na myśli pierwszych ekranizacji D&D

Duet reżyserski, znany z takich filmów jak Wieczór Gier czy W Nowym Zwierciadle: Wakacje – Jonathan Goldstein oraz John Francis Daley – z pozoru mogliby się wydawać dość nieodpowiednimi ludźmi do tego projektu. Jak goście znani przede wszystkim z komedii, mają udźwignąć jedną z największych marek fantasy w historii? Ano prosto – połączyć to, co umieją z tym, czego oczekuje się po takiej marce, jak Dungeons & Dragons. W efekcie tego dostajemy komediowy heist movie w świecie fantasy – brzmi ciekawie? Oj tak!

Zobacz również: Puchatek: Krew i Miód – recenzja filmu. Modus operandi reżysera

D&D oferuje to, czego po dobrym blockbusterze należy się spodziewać – rozrywki na najwyższym poziomie. Przygody bohaterów wypełnione są wartką akcją i dużą dozą niewymuszonego humoru. Jest magia, są miecze, lochy i smoki – a jeden z nich, jak Boga kocham, stał się moim ulubionym smokiem EVER. Wszystkie elementy fantasy wypadają niezwykle udanie, choć zabrakło mi dosłownie jednego czy dwóch dodatkowych momentów, które ukazałyby nam nieco więcej tego niezwykłego świata i jego unikatowych mieszkańców. Wynika to przede wszystkim z rządzy poznania świata Dungeons & Dragons, bo to, co oferują twórcy jest naprawdę dobre. Hej, może w sequelu?

Największym plusem nie jest jednak sam humor czy wykreowany świat, a bohaterowie. Dawno nie widziałem, aby typowy blockbuster poświęcił tyle uwagi wnętrzom swoich bohaterów, ich osobowościom i backgroundowi. Każdy z protagonistów ma swoją historię, ma swoje motywacje, ma jakieś cechy charakteru! Po seansie można powiedzieć o nich coś więcej, niż że są zabawni czy są reprezentacją mniejszości. To nie są bohaterowie z kartonu – można im kibicować, przywiązać się do nich i ich rzeczywiście polubić, szczególnie, że są bardzo ludzcy. Niosą swoje brzemię, nie są doskonali i mają problemy, ale mimo wszystko wiedzą, że mogą na siebie liczyć i siedzą w tym razem. Niby oczywista sprawa – napisać dobrze swoich bohaterów – a jednak ostatnimi czasy dość kiepsko egzekwowana. Świetna robota!

Zobacz również: TOP10 – Ulubione Filmy Rednacza Wdowika

Dungeons & Dragons: Złodziejski honor to kawał porządnej przygody. Nie jest może innowacyjną produkcją, ma kilka scenariuszowych niedoróbek (szczególnie pod koniec filmu), ale robi to, co powinien – zapewnia kupę rozrywki i robi to w najlepszym możliwym stylu. Stylu, którego tak brakuje ostatnimi czasy w Hollywood. Zdecydowanie najlepsze fantasy ostatnich lat!

Plusy

  • Bohaterowie z krwi i kości
  • Sporo akcji, przygody i humoru
  • Gruby smok najlepszy w historii wszystkich smoków

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Kilka scenariuszowych niedoróbek, szczególnie pod koniec filmu
  • Malusieńki niedosyt w kwestii ukazania tego fantastycznego świata i jego mieszkańców
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze