Z całej pety – recenzja komiksu. Kto powiedział, że wrestling nie może być cool?

Pierwsze komiksy od nowego, polskiego wydawnictwa Nagle, pojawią się na półkach sklepowych 26 kwietnia. Już wiecie, że Krok po kroku skradło nasze serca (jedna z nielicznych 10/10 na naszym portalu). A jak z pozostałymi komiksami?

Za młodu czytałem w zasadzie tylko dwie komiksowe serie – Kaczora Donalda oraz Dragon Balla. Z czytania o przygodach disneyowskiej kaczki nie wyniosłem zbyt wiele dobrego. Ot, pozostał mi gorący temperament głównego bohatera i okazjonalne ubieranie się wyłącznie w górną część marynarskiego stroju. Ale manga Akiry Toriyamy? No to kolego! Nie idzie zliczyć ile moich zabaw skupiało się wokół figurek, które spotykały się na turnieju by walczyć o miano najlepszego. Zdecydowanie przygody Son Goku zaszczepiły we mnie miłość do oglądania najprzeróżniejszych wariatów (jak to mówiła moja Babcia) lejących się po mordzie. Z całej pety udowodniło mi, iż ta miłość jest wciąż żywa, ale co równie ważne – udowadnia, że wrestling może być cool!

Zobacz również: Batman Detective Comics, tom 1 – Nowe Sąsiedztwo – recenzja komiksu

Na słowo wrestling, do głowy wcale nie przychodzi mi od razu John Cena, The Undertaker i WWE, nie. Przed oczyma staje mi obraz kultowego odcinka South Park, w którym konkluzja jest taka – klasyczny wrestling jest gejowy, zaś ten w telewizji przypomina brazylijskie telenowele. W zasadzie trudno się z tym nie zgodzić. Tym bardziej rozradował mnie fakt, że Z całej pety nie ma za wiele wspólnego z żadnym z tych typów wrestlingu. Bliżej mu znacznie do wspomnianego Dragon Balla, połączonego z Karate Kid Celebrity Deathmatch. Jest brutalnie, krwawo i soczyście!

Z całej pety

Ale nie wokół samej mordkoklepki się to kręci. Fabuła komiksu skupia się wokół Lony Steelrose, córki legendarnej zapaśniczki, która chce iść w ślady matki. Skomplikowana sytuacja rodzinna nie pozwala jej jednak rozwinąć skrzydeł. Zmienia się to, gdy pewnego dnia zjawia się u niej tajemniczy nekromanta z zaproszeniem do wzięcia udziału w największym turnieju wrestlingowym świata. Gra jest warta świeczki, bo nagroda jest iście wyjątkowa…

Zobacz również: Najlepsze komiksowe ekranizacje według Popkulturowców

Z całej pety przewinie się cała masa mniej lub bardziej charakterystycznych postaci, a co ważniejsze – postaci z jakimś zarysem osobowości czy ogólnie backgroundu. I choć nie zawsze wychodzi to dobrze (o tym za chwilę), to cholernie doceniam fakt, że Daniel Warren Johnson (Wonder Woman. Martwa Ziemia) poświęcił kilka kadrów komiksu na to, by opowiedzieć czytelnikowi, kim są przeciwnicy naszych głównych protagonistów. Natychmiastowo zmienia się nastawienie do całej sytuacji i człowiek zaczyna odczuwać wagę stawki w całkowicie innych rozmiarach.

Niestety, komiks moim zdaniem miał potencjał na znacznie, znacznie więcej w kwestii objętości. Nie mówię, żeby od razu robić całą sagę składającą się z kilkunastu tomiszczy, ale świat przedstawiony w Z całej pety zdecydowanie zasługiwał na dodatkowy tom czy dwa i po tych 190 stronach czuć pewien niedosyt związany z niektórymi wątkami czy postaciami pobocznymi.

Zobacz również: Skorpion, tom 1 – recenzja komiksu

Podczas lektury Z całej pety ponownie poczułem się jak dobre dwie dekady temu, gdy z zapartym tchem śledziłem losy bohaterów biorących udział w zaciętych i ekscytujących walkach w Dragon Ball. Choć niedosyt po lekturze jest spory, a końcówka komiksu dość abstrakcyjna (zobaczycie sami…), jestem oczarowany wyczuciem autora, który doskonale lawiruje między brutalnymi i spektakularnymi walkami, a chwilami poświęconymi wnętrzu bohaterów. Ma kilka absolutnie wspaniałych, ciepłych i ludzkich momentów i mimo, że dużo tu bezmózgiego okładania się po ryjach, jest tu dużo ciepła i życiowej mądrości. W pewnym momencie byłem nawet bliski wzruszenia, ale kto to widział, płakać podczas czytania komiksu o wrestlingu… Niemniej – polecam, bo to niezwykle interesujący i mimo wszystko oryginalny kawał lektury.

Plusy

  • Świetnie nakreśleni bohaterowie, ich relacje i motywacje
  • Masa dobrej mordoklepki!
  • Kreska

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Zdecydowanie mógł być bardziej rozbudowany - wielu wątkom brakuje rozwinięcia lub zakończenia
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze