Saint-Elme, tom 2 – recenzja komiksu. Cisza przed burzą

Po czterech miesiącach w końcu powracamy do miasteczka Saint-Elme. Gotowi na kolejną dawkę znęcania się nad żabami?

Saint-Elme, tom 2 bezpośrednio kontynuuje historię przedstawioną w pierwszym tomie. Po masakrze na farmie Stan, Tania i ich współpracownicy muszą doprowadzić cały ten bajzel do porządku. Zresztą, nie tylko oni mają parę rzeczy do ogarnięcia – jako że jej towarzysz znienacka zaginął, Pani Dombre również znalazła się w kropce. Każdy więc ma obecnie coś do załatwienia i w znacznej większości nie jest to zbyt proste do osiągnięcia. W końcu jak można skupić się na porządkowaniu swoich spraw, gdy wszędzie wokół walają się trupy?

Zobacz również: Saint-Elme, tom 2 – recenzja komiksu. Elme wcale nie takie święte

Tempo prowadzenia fabuły w tym tomie dość znacznie zwolniło w stosunku do poprzedniego. Ilość upstrzonych krwią scen jest podobna, jednak tym razem zazwyczaj są to zbrodnie dokonane już wcześniej, gdzieś poza kadrem bądź też w pierwszej części serii. Same widoczne na kartach komiksu wydarzenia zaś są na ogół mało dynamiczne. Ot, odwiedzanie miejsc zbrodni, rozmowy w apartamentach, jakieś spacerki po polach… Krótko mówiąc, bez szału. Gdyby nie to, iż klimat tego tytułu wciąż dobrze się odznacza i daje radę podtrzymać zainteresowanie czytelnika, mogłabym się w pewnym momencie zacząć trochę nudzić.

Fot. kadr z komiksu

Druga część Saint-Elme to ewidentnie przejściówka między dwoma bardziej istotnymi dla historii tomami, mająca na celu podbudować nam nieco intrygę, bohaterów oraz generalnie cały świat przedstawiony. I rzeczywiście – dostaliśmy tu dosyć sporo czasu, by po prostu potowarzyszyć postaciom przy załatwianiu różnych spraw. Tylko czy faktycznie pomogło to jakkolwiek się do nich przywiązać? Cóż, jako odpowiedź na to pytanie najlepiej pasuje ulubiony frazes psychologów – to zależy.

Zobacz również: Świat Mitów. Herakles – recenzja komiksu. Wcale nie Disney

A od czego? Ano przede wszystkim od tego, o którego bohatera chodzi. Taka Dombre na przykład wciąż pozostaje zupełnie nijaka i, szczerze mówiąc, trochę mnie to zaskoczyło. Z opisu serii można by wnioskować, iż to jedna z kluczowych postaci, a mimo tego na etapie drugiego tomu wciąż praktycznie nic o niej nie wiem i zupełnie mnie ona nie obchodzi. Szkoda. Może jeszcze później autor coś z niej wyciśnie, ale na ten moment nie wygląda to najlepiej. Ba – kiedy pierwszy raz pojawiła się w tej części komiksu, za żadne skarby świata nie mogłam sobie przypomnieć, kto to właściwie jest. Kropki połączyłam dopiero, gdy parę kadrów później zobaczyłam jej zwierzaka. Charakterystyczny pupil to jednak przydatna rzecz.

Fot. kadr z komiksu

Na szczęście nie ze wszystkimi ważnymi postaciami tak to wygląda. Przykładowo sam pojmany detektyw zyskał nieco charakteru – nawet mimo że przez cały tom siedział przykuty do krzesła i niemal nic nie mówił. To, w jaki sposób zachowywał się podczas przesłuchania, w zupełności wystarczyło, by lepiej poznać jego osobowość, a może i nawet do pewnego stopnia go polubić. Franck okazał się naprawdę twardą sztuką, która nie da się złamać byle bandziorom, a tortury znosi z uśmiechem na ustach. Kto by pomyślał, że z typowego korposztywniaka można wydobyć takiego zawadiakę?

Zobacz również: Chainsaw Man, tom 14 – recenzja mangi. Złodziejka!

Relatywnie sporo dowiedzieliśmy się także o Stanie. Mimo że trzyma on z głównymi antagonistami serii, wydaje się mocno od nich odstawać, co doskonale widać w tym tomie. Gość wciąż ma jeszcze resztki człowieczeństwa i nie wszystkie plugastwa jest w stanie znieść – a już z pewnością nie potrafi ich zdzierżyć jego żołądek. Chłopak wydaje się wciągnięty w tę całą chryję wyłącznie z racji pochodzenia, a nie jego faktycznych predyspozycji. Przez to większość członków szajki widzi w nim popychadło, zaś on sam po prostu snuje się i wykonuje polecenia, choć nie zawsze mu one pasują. Gdyby jeszcze trochę podbudowano tę postać, można by mu może nawet współczuć. Jasne, bywa żenujący, czasem może nawet irytujący, ale nie wydaje się aż tak złym człowiekiem jak reszta. Tak wykreowanego bohatera da się później całkiem ciekawe poprowadzić. Pytanie tylko, czy Lehman wykorzysta tę szansę.

Fot. kadr z komiksu

Tak jak wcześniej wspominałam, tym, co podtrzymuje zainteresowanie czytelnika w drugim tomie Saint-Elme wcale nie jest jego fabuła czy bohaterowie – bo tego pierwszego wiele nie ma, a drugie zawiodło już w pierwszej części i większości czytelników pewnie nie obchodzi – tylko klimat tej serii. W Saint-Elme, tom 2 wciąż ma się on świetnie. Niepowtarzalne rysunki Frederika Peetersa nadal zachwycają i nadają komiksowi mrocznej, przytłaczającej atmosfery. Na jego prace najzwyczajniej w świecie przyjemnie się patrzy; wywołują przynajmniej śladowe napięcie nawet wtedy, gdy w samej treści wiele się właściwie nie dzieje. Taki ilustrator to prawdziwy skarb, który bardzo przysłużył się tej historii i pewnie nieraz jej się jeszcze przysłuży.

Zobacz również: Friday: Księga Druga: W zimową mroźną noc – recenzja komiksu

Saint-Elme, tom 2 nie jest tak interesujący jak poprzednia część, aczkolwiek wciąż przyjemnie się go czytało. W końcu jakkolwiek rozbudowano bohaterów; tempo akcji znacząco spowolniło, by w zamian lepiej zapoznać Czytelnika ze światem przedstawionym. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki temu przynajmniej kilka postaci zrobiło się jakkolwiek interesujące. Z drugiej jednak poświęcono na to trochę zbyt dużo czasu, przez co fabuła prawie wcale nie ruszyła do przodu – a oglądanie gadających ze sobą ludzi przez bitych osiemdziesiąt stron może nieco znużyć. Na szczęście klimatyczne rysunki Peetersa podtrzymały moje zaangażowanie, aczkolwiek liczę, iż w kolejnym tomie będzie się już działo trochę więcej.


Saint-Elme tom 2

Autor: Frederik Peeters, Serge Lehman
Tłumaczenie: Marta Turnau
Okładka: Frederik Peeters
Wydawca: Nagle! Comics
Premiera: 11 października 2023 r.
Oprawa: e-book
Stron: 80
Cena katalogowa: 76,90 zł


ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Powyższa recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Nagle! Comics.
Grafika główna: materiały promocyjne – kolaż (Nagle! Comics).

Plusy

  • W końcu nieco lepiej poznaliśmy niektórych bohaterów
  • Wciąż fantastyczna oprawa graficzna i klimat

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Tempo prowadzenia fabuły bardzo siadło
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze