Polowanie na osy – recenzja spektaklu. Żądło (nie)sprawiedliwości

Nastolatka bierze udział w napadzie, który wymyka się spod kontroli i kończy morderstwem. Napędzana medialnie nagonka doprowadza do skazania dziewczyny na karę dożywocia. Monika O. pseudonim „Osa” jeszcze przed rozpoczęciem samodzielnego, dorosłego życia przekonała się jak bezwzględny jest publiczny ostracyzm. A system nie daje szansy osadzonym na poprawę i resocjalizację. Po głośnej premierze książki opisującej tę historię, przyszedł czas na sceniczną adaptację w Teatrze Studio – Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie w reż. Natalii Korczakowskiej.

W czerwcu 2023 roku miała miejsce premiera książki, która podniosła krytykę kary dożywocia. W dodatku od 1 października 2023 weszła w Polsce w życie nowelizacja ustawy kodeksu karnego wprowadzająca karę dożywocia bezwzględnego – bez możliwości wcześniejszego ubiegania się o zwolnienie na podstawie postępów resocjalizacyjnych. Jednak problemy na tym polu nie są nowe.

Zobacz również: Władca Much – recenzja spektaklu. Czy jest tu jakiś dowódca?

Wojciech Tochman w Historii na śmierć i życie a za nim twórcy spektaklu Polowanie na osy opisują sprawę Moniki O. W latach 90. jako nastolatka uczestniczyła wraz z dwójką kolegów w napadzie, który skończył się morderstwem Jolanty. Aresztowana miesiąc później staje się obiektem teatru medialnego, który portretuje ją jako psychopatyczne, pozbawione skrupułów zwierzę, zajadające się tatarem z lodówki ofiary, podczas gdy ta ostatnia jest katowana. Głównym prowodyrem tej nagonki jest szwagier Jolanty, który regularnie odwiedza stacje telewizyjne i rozkleja na mieście plakaty z datą rozprawy. W takiej atmosferze jednostronnej narracji „Osa” zostaje skazana na dożywocie.

Polowanie na osy
Fot. Natalia Kabanow

Od lat 90. upłynęło dużo czasu a zmieniło się tak naprawdę niewiele. Mamy nowe media, ale ich użycie jest tak samo albo może nawet bardziej niebezpieczne przez ich powszechność i łatwość wygłaszania i dokonywania samosądów. To ogromne wyzwanie dla współczesnej władzy sądowniczej co pokazują chociażby tak głośne sprawy jak rozprawa między Johnnym Deppem a Amber Herd.

Zobacz również: Podwójny z frytkami – recenzja spektaklu. Musztarda po obiedzie

To osaczenie i podsycanie wciąż na nowo sensacji wokół „Osy” jest świetnie pokazane w Polowaniu przede wszystkim za pomocą scenografii. Marek Adamski umieścił na scenie Teatru Studio wielką klatkę, dookoła której rozstawił publiczność oraz ekrany. Wygląda to niemal jak miejsce walk MMA. Dodatkowo bohaterom opowieści stale towarzyszą kamery. Widzimy jednocześnie to co chcą nam pokazać, ale i to co woleliby ukryć.

Polowanie na osy
Fot. Natalia Kabanow

Poziomów wypaczenia, przemocy i fałszu jest bowiem więcej, co widać chociażby w relacji Hosta programu telewizyjnego i jego asystentki. Typowy mobbing i molestowanie seksualne. W tych rolach fantastyczni Maja Pankiewicz i Bartosz Porczyk. Miłą niespodzianką przy spektaklu Polowanie na osy są wstawki taneczne z choreografią Ramony Nagabczyńskiej i Karoliny Kraczkowskiej. Znakomity jest zwłaszcza pełen napięcia i dramatyzmu duet Porczyka i Wiktorii Kruszczyńskiej („Osa”) w scenie więziennej.

Zobacz również: Przedwiośnie – recenzja spekatklu. Niech będzie wiosna!

Każda z kreacji aktorskich jest świetna, a niektórzy mieli ich do zagrania kilka. Najbardziej zapadł w pamięć Daniel Dobosz w roli szwagra Jolanty, który subtelnie, ale konsekwentnie pokazuje  przemianę swojego bohatera. Z osoby pogrążonej w szoku i rozpaczy po stracie bliskiego członka rodziny przeistacza się w chciwego i obrzydliwego manipulatora. Jak się dowiadujemy z napisów w trakcie spektaklu, prawdziwy szwagier Jolanty został skazany za oszustwo i wyłudzanie pieniędzy.

Teatr Studio
Fot. Natalia Kabanow

Znakomicie wypadają także postaci Senatorki (Ewelina Żak), Psycholożki (Sonia Roszczuk) oraz Jasnowidza (Rob Wasiewicz), które napędzają nagonkę i niezdrową fascynację przypadkiem „Osy”. Podobnie jak w przypadku szwagra Jolanty wykorzystują go bezdusznie do zabezpieczenia swoich interesów. Nie mają jednak refleksji nad krzywdą, którą wyrządzają oskarżonej i nad nieproporcjonalnością kary, do której się przyczyniają.

Zobacz również: Wzrusz moje serce – recenzja. Rozgryźć orzeszka

Odnoszę wrażenie, że filmowanie akcji na żywo jest obecnie nadużywane w teatrze. Tutaj nie dość, że ma to sens w kontekście fabuły to dodatkowo jest świetnie zrealizowane. Operatorzy kamer – Gloria Grünig i Janusz Szymański – oraz twórca multimediów – Marek Kozakiewicz –  tworzą bardzo różnorodne i ciekawe kadry – od realizacji w studio telewizyjnym, przez pięknie skomponowane ujęcia filmowe po zupełnie oniryczne obrazy.

Polowanie na osy
Fot. Natalia Kabanow

W drugiej części spektaklu jednak ten sposób prowadzenia narracji zupełnie dominuje resztę. Przewaga estetyki filmowej nad teatralną spowodowała, że scenografia albo operatorzy zasłaniają aktorów. Tracimy poczucie oglądania widowiska teatralnego. Dopiero pod koniec wracamy do tej konwencji.

Polowanie na osy jest też zdecydowanie zbyt rozciągnięte zwłaszcza w drugiej części. Cały spektakl z przerwą trwa około trzech godzin. Kilka osób z widowni nie wytrzymało i opuściło salę przed końcem.

Zobacz również: Soniczne portale: Odyseja subwooferowa – recenzja. Inny wymiar dźwięku

Zastanawia mnie również dobór muzyki. Utwory skomponowane i wykonane na żywo przez The Blu Mantic & L.Ø.V. Music Group same w sobie są genialne. Odwołanie do lat 90. w Polsce w treści jak i formie rapu sprawdza się doskonale. Szkoda tylko, że wykonywane są po angielsku. Wydaje się, że polski rap byłby bardziej reprezentatywny dla tego okresu i kontekstu historycznego.

Twórcy Polowania chcą przypomnieć, że każdy, nawet w obliczu bezsprzecznej winy popełnionych zbrodni, ma prawo do obrony i poprawy. Czy to na sali sądowej czy w bezpiecznej przestrzeni własnego domu nie powinniśmy zbyt pochopnie przekreślać innych. Media (szczególnie social media) potrafią wykreować rzeczywistość zupełnie wykrzywiając prawdziwy przebieg zdarzeń. Jest to kwestia tym bardziej newralgiczna jeśli od niej zależy ludzie życie.

Plusy

  • Aktorstwo
  • Scenografia
  • Piękne, profesjonalne ujęcia filmowe

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Zbyt długi spektakl
  • Czasem filmowość przesłaniała teatralność
Kinga Senczyk

Kulturoznawczyni, fanka teatru muzycznego, tańca i performansu a także muzyki i tańca tradycyjnego w formach niestylizowanych. Sama tańczy, improwizuje i performuje. Kocha filmy Bollywood, francuskie komedie i łażenie po muzeach. (ig: @kinga_senczyk)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze