tik, tik… BUM! – recenzja spektaklu. Rób, a nie gadaj!

Nova Scena Teatru Muzycznego ROMA zafundowała widzom w tym sezonie swoiście wybuchową premierę. tik, tik…BUM! to historia o niespełnionych marzeniach, o ambicji i miłości, o trudnych wyborach. Zabierze ona Widza w podróż po emocjach, które nie raz wybuchną. Raz będzie to śmiech, a innym razem płacz. To realizacja balansująca na ekstremalnych emocjach i podająca je w imponującej formie.

tik, tik…BUM! to pop-rockowy, intymny musical napisany dla trzech aktorów w 1990 roku przez Jonathana Larsona. Początkowo wystawiany był w formie monologu autora wzbogaconego o utwory, a w 2001 adaptowany przez Davida Auburna dla trio. Dwadzieścia lat później powstała ekranizacja filmowa  w reżyserii Lina-Manuela Mirandy.

Spektakl tik, tik…BUM! rozpoczyna uporczywe tykanie, którego sens i znaczenie próbuje nam od pierwszych chwil wyjaśnić Jon. To główny bohater spektaklu – alter ego Jonatana Larsona. Jest sfrustrowanym kompozytorem, który za tydzień będzie obchodził swoje trzydzieste urodziny. Bezowocnie stara się zdobyć uznanie na Broadwayu. Sam o sobie mówi, że jest dobrze zapowiadający się, choć uważa, że z upływem czasu nie będzie już czego zapowiadać. Poczucie za długiego przebywania w przedpokoju sukcesu zabiera mu radość tworzenia, a życie sypie się kawałek po kawałku. Z jednej strony Jon chciałby odnieść sukces, z drugiej wyjście ze strefy komfortu i podjęcie jakichkolwiek decyzji go przerasta.

Zobacz także: Tick, Tick Boom!  recenzja filmu. Postać, którą warto poznać

Jon jest narratorem tej historii i jego oczami widzimy świat. Przez blisko 100 minut nie schodzi ze sceny. W tej roli obsadzono Marcina Franca i Macieja Pawlaka (wszystkie role w spektaklu tik, tik…BUM! obsadzone zostały podwójnie, więc mamy osiem możliwych składów osobowych). Obaj przez cały spektakl nie tracą koncentracji, panują nad publicznością i to na nich spoczywa ciężar utrzymania uwagi Widza. Ich zadaniem jest też wprowadzenie kolejnych postaci i przeniesienie Widza na osi czasu do kolejnych miejsc akcji.

Jon Marcina Franca jest niepokojąco neurotyczny. Rozedrgany. Wręcz histeryczny. Nie wie czym jest spokój, a emocje trzyma na wierzchu. Franc miota się po scenie, nerwowo wyrzuca z siebie kolejne zdania z prędkością karabinu, ale kiedy trzeba zatrzymuje się i pozwala Widzowi na oddech. Zapewne nie bez przyczyny, bo wtedy w scenariuszu czeka nas emocjonalna bomba. W jego interpretacji nie słychać fałszu i widać wyraźną radość z dyrygowania całym spektaklem.

 tik, tik...BUM!
Kadr ze spektaklu tik, tik…BUM! M.Franc (fot.Sandra Duraj)

U Macieja Pawlaka zobaczymy więcej spokoju. Kreuje Jona jako zamkniętego w sobie chłopaka, który problemy dusi w sobie i w chwili kiedy go przerastają, dopiero postanawia się z nich zwierzyć. I chociaż nie zgadza się z losem, to nie idzie z nim na czołowe zderzenie. U Pawlaka emocje zobaczymy w drobnych gestach – uniesionej brwi, szyderczym uśmiechu czy zaszklonych oczach. To jest bardzo subtelne i przejmujące aktorstwo.

Nova Scena zapewnia bardzo bliski kontakt aktorów z Widzami. Pokazanie postaci skomplikowanej, w wielu stanach emocjonalnych było zapewne wyzwaniem. Obaj poradzili sobie z tym znakomicie, choć ich Jonowie są zupełnie różni.

Zobacz także:Najlepsze filmy muzyczne

tik, tik…BUM! to jednak nie monodram. Jonowi partneruje w cudowny sposób  Susan – w tej roli obsadzono Anastazję Simińską oraz Marię Tyszkiewicz – a także przyjaciel Michael .– Piotr Janusz i Maciej Dybowski. Wymieniona wyżej czwórka aktorów wciela się także w kilka innych drugo- i trzecioplanowych postaci.   Na przykład w piosence „Niedziela” stają się gośćmi i pracownikami restauracji, w korporacyjnej farsie (ta scena to prześmiewczy komentarz do korporacyjnej rzeczywistości, wyreżyserowany i zagrany w punkt) to stażyści, sekretarki i dyrektorki, itd.

Interesującą postacią jest też Karessa Johnson – aktorka, zatrudniona przez Jona w pisanym przez niego musicalu, która po bardzo komediowym występie w Słodycz – cukier śpiewa  chyba najtrudniejszy utwór całego spektaklu  Zmysły odzyskaj. To jednocześnie oryginalny fragment Superbii – musicalu, który w 1990 roku był pisany przez Larsona. Bardzo emocjonalny utwór, który stanowi jeden z punktów zwrotnych spektaklu. Obie grające ją aktorki (Simińska i Tyszkiewicz) wyrwą Wam nim serce.

 tik, tik...BUM!
Kadr ze spektaklu tik, tik…BUM! M.Pawlak, P.Janusz, A.Simińska (fot.Sandra Duraj)

Ciekawym zabiegiem jest też sposób prowadzenia postaci agentki Rossy, w którą zmieniają się naprzemiennie aktorzy grający Susan lub Michaela. Michael to przyjaciel głównego bohatera, który sprzedał swoje marzenia i pracuje w korporacji. Dzięki temu stać go na nowe mieszkanie, BMW i nawet trzydrzwiową szafę. Jest dla Jona wsparciem i chociaż go nie rozumie – nie ocenia. To ze strony Michaela przychodzi niespodziewane BUM!, które otrzeźwia Jona i ucisza wszystkie inne tik, tik znajdujące się w jego głowie. W tej roli, jak na dłoni widać, że dobre aktorstwo nie potrzebuje spektakularnych efektów, żeby zachwycić. Będąc na drugim planie – Janusz i Dybowski grają autentycznie i kiedy przychodzi ich czas przejmują na chwilę ster powodując, że publiczność wstrzymuje oddech lub wręcz przeciwnie – wybucha salwami śmiechu.

Zobacz także:Jesienne premiery musicalowe – przegląd

Plusy

  • aktorstwo i wokale
  • bohaterowie z przeszłością
  • balans huśtawki emocji

Ocena

10 / 10

Minusy

  • niedopracowane szczegóły

Strony: 1 2

Kinga Chwiałkowska

Inżynier z artystyczną duszą. Zakochana w musicalu, ale dramatem nie pogardzi – tym teatralnym oczywiście. Na dobrą kawę i Harrego Pottera, w nieprzebranych ilościach, zawsze znajdę czas.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze