Tekken 8 – recenzja gry. Soczysta bijatyka w pełnej krasie

Jako olbrzymia fanka komputerowych bijatyk nie mogłam przejść obojętnie wobec najnowszej produkcji od Bandai Namco. Czy opłacało się wyczekiwać przez prawie dziewięć lat na premierę Tekkena 8? W mojej opinii ta świeżutka odsłona serii wbija w fotel, rozpala pady do czerwoności i zaskakuje nowymi udogodnieniami. Zapraszam na recenzję prosto z serducha.

Tekken 8 = moc nowych możliwości. Od momentu włączenia gry po raz pierwszy, możemy wyraźnie zauważyć, iż twórcy przygotowali się na sporą falę nowych graczy. Już na wstępie wita nas masa samouczków, które na całe szczęście można zgrabnie pominąć. Przechodząc jednak do samych nowości oraz tego, co może nas miło zaskoczyć – będzie to z pewnością tryb Arcade oraz powrót Tekken Ball.

Zobacz również: Najlepsze gry 2024 roku

Ten pierwszy jest trybem fabularnym przenoszącym nas w świat salonów gier rozsianych po rozległej mapce. Mamy tam możliwość utworzenia swojego własnego awatara, który na moje oko wygląda niczym odrestaurowana wersja postaci z Nintendo Wii. W trakcie owego trybu uczestniczymy w przeróżnych wyzwaniach, jednocześnie zbierając ciekawe przedmioty za odniesienie kolejnych zwycięstw. Ponadto wchodzimy tam w interakcje z pozostałymi użytkownikami znajdującymi się w danej chwili w hubie. Tekken Ball jest natomiast trybem do rozgrywek solo lub ze znajomymi. Do wyboru znajdziemy aż sześć różnych piłek, z czego dwie z nich są dostępne do późniejszego odblokowania. Sam tryb jest naprawdę miłym urozmaiceniem, a zasady są banalnie proste. Musimy zadać jak najwięcej obrażeń przeciwnikowi, jednocześnie dbając o to, by piłka nie spadła na naszą stronę boiska do zbijaka. Jednym z  ciekawszych udogodnień będzie dodanie możliwości zmiany wysokości obrażeń, jakie będzie zadawać piłka. To w końcu od nas zależeć będzie, czy postawimy na „take it easy”, czy za wszelką cenę będziemy próbować dorównać światowej sławy graczom Tekkena.

Tekken 8 - tryb arcade
Fot. Archwium prywatne. Tryb personalizacji awatara z trybu Arcade

Co do samej fabuły Tekkena 8, jest ona bezpośrednio kontynuowana względem swojego poprzednika. Tylko kto by pamiętał, co działo się prawie dziewięć lat temu, prawda? Panie, kiedy to było! Otóż twórcy tak samo mocno zadbali o wprowadzanie samouczków, jak o praktyczne wyłożenie nam na tacy obecnej fabuły. Aby lepiej rozeznać się z każdą postacią, możemy wypróbować specjalne epizody, na które składa się po pięć walk wybranym bohaterem. W najnowszej odsłonie bijatyki spotkamy się z trzydziestoma dwoma wojownikami czekającymi tylko na to, by sprać nas na kwaśne jabłko. Najważniejszymi dla fabuły będą jednak postaci Jin Kazamy, Devil Jina i Kazuya Mishimy, a sam Jin będzie głównym protagonistą produkcji.

Zobacz również: Another Code: Recollection – recenzja gry. Przygodówki naprawdę są fajne – ale akurat nie ta

Dodatkowo twórcy z Bandai Namco wyjątkowo zadbali, aby i ci starsi wyjadacze mieli okazję zaznać powiewu świeżości. Dostaliśmy bowiem aż trzy nowe postaci: Azucenę, Reinę i Victora. Azucena pochodzi z Peru (to pierwszy bohater tej narodowości w serii) i specjalizuje się w mieszanych sztukach walki. Potrafi ona automatycznie unikać wysokich i niskich ataków przeciwnika, pozostawiając go otwartym na kontrataki. Dodatkowo jej Rage Art stanowi wykończenie przeciwnika poprzez szturchnięcie jednym palcem. Nie będę ukrywać, że jest to zdecydowanie moje faworytka spośród wszystkich nowododanych bohaterów. Ponadto, na każdym kroku wypomina ona graczowi jak mocno kocha kawę, więc na dobrą sprawę niewiele różni się ona od wielu z nas.

Fot. Steam. Azucena, jedna z nowych postaci dostępnych w Tekken 8

Kolejna z nowych wojowniczek, Reina Mishima to pochodząca z Japonii profesjonalistka karate. Jej styl walki wyróżnia się zastosowaniem ogromu akrobatycznych sztuczek zwanych Taido. Wielu z graczy zdążyło już wystarczająco ponarzekać na dodanie jej do gry, „bo ileż można w kółko tłuc tych z rodu Mishimów, hur dur!” Co prawda miała ona zostać dodana już w Tekkenie 7, jednakże w wyniku pewnych perturbacji jej premiera została przełożona w czasie. Ostatecznie rozgrywka w roli Reiny wypada jednak naprawdę przyjemnie. Przechodząc zwinnie do ostatniego z bohaterów, czyli Victora Chevalier’a, jest to francuski superszpieg CQB. Charakter Victora ma w sobie coś z Johna Wicka, bowiem jest niezwykle zadziorny. Możemy to zauważyć w chwilach, gdy rzuca on żartami w przypadku wygranych rund. Bardzo łatwo można opanować go jako postać (wciskasz na upartego jeden guzik i powalasz przeciwnika na łopatki), jednakże osiągnięcie perfekcji nie będzie już tak łatwym kąskiem.

Zobacz również: Avatar: Frontiers of Pandora – recenzja gry. Make Pandora Great Again

Fot, Archiwum prywatne. Tryb rozgrywek online

Absolutną nowością, jaka pojawiła się w „ósemce” to dodanie nowego systemu sterowania, jakim jest system Heat. To właśnie dzięki niemu możemy znacząco wzmocnić się w przeciągu kilku sekund, a później wymierzyć precyzyjnego kombosa w przeciwnika. Warto dodać, że w aktywowanym trybie mamy dostęp do zupełnie innej kombinacji ataków, aniżeli w przypadku gry bez włączonego Heat’a. Mimo zbanowania napojów energetycznych w sklepach, Tekken 8 idealnie zdaje się wypełniać nowopowstałą lukę i serwuje nam wyskokową dawkę dopaminy. Heat zadaje tak mocne obrażenia, że mimochodem można się od niego uzależnić. Najgorsze jest zastosowanie go w finałowej fazie walki – wówczas albo możesz liczyć na cud, albo elegancko przygotować sobie miotełkę do posprzątania resztek własnego truchła.

Tak jak wspominałam wcześniej, w produkcji możemy wybierać pomiędzy rozgrywką solo a ze znajomymi. Gdy najdzie nas ochota na przełączenie się do trybu online, ojć mogą pojawić się małe problemy dla tych bardziej roztrzepanych graczy. I tak, odpowiadając na wszelkie pytania – właśnie do takowych się zaliczam. W końcu kto normalny marnuje piętnaście minut na znalezienie serwera, który wyjątkowo istnieje tylko u twojego znajomego? „Kurde, przecież u mnie działa!” Oczywiście, że działa, bo nie zapomniałeś o włączeniu trybu crossplay. Taka sytuacja. Finalnie udało się nam wybrać do mniej obleganego salonu gier. Wszystko przebiegało przyjemnie oraz elegancko, jednakże do czasu. Najbardziej zirytował mnie czas oczekiwania na sparowanie z przeciwnikiem, który na dobrą sprawę do najkrótszych nie należał. Poza tym nie znalazłam większej ilości mankamentów, jakie mogłyby zdenerwować podczas rozgrywki w Tekken 8.

Zobacz również: Prince of Persia: The Lost Crown — recenzja gry. Znakomity powrót serii

Z plusów – niezwykle urzekła mnie oprawa muzyczna najnowszego Tekkena, która dziwnym trafem skojarzyła mi się z popularnymi grami wyścigowymi na konsole. Sama oprawa wizualna jest natomiast wisienką na torcie, istnym creme de la creme tejże produkcji. Gołym okiem widać zatrważający postęp graficzny i ogromną różnicę względem swoich starszych poprzedników. Jeśli należycie do typu graczy, którzy wprost lubują się w nabijaniu kolejnych statuetek na Steamie, muszę was niestety zmartwić. W kwestii gratyfikacji gracza nie otrzymaliśmy ogromnej ilości osiągnięć do zdobycia. W dodatku zdobywamy je niezwykle prędko, jeśli przysiądziemy do rozgrywki na parę godzin.

Fot. Steam

Tekken 8 jest bardzo rozbudowaną produkcją, przy której można niewątpliwie spędzić setki brutalnych godzin. Najnowsza odsłona bijatyki jest bardzo przystępna dla graczy, jednocześnie zachowując w sobie coś z ducha starszych odsłon. Oprawa graficzna jest wybitna i ogromnie dopracowana, dzięki czemu możemy dostrzec gamedevowy kunszt w najczystszej postaci. Dzięki obecności wielu trybów nie mamy co narzekać na nudę, a każdy z graczy może dowolnie przebierać spośród całej talii trybów i wybierać te, które sprawiają mu najwięcej frajdy.

Plusy

  • Gigantyczny postęp w rozwoju rozgrywki względem swoich poprzedników
  • Przecudowna oprawa graficzna jak na Bandai Namco przystało
  • Muzyka wżera się tak mocno w pamięć, że po kilku godzinach nie może wyjść z głowy

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Piekielnie wysoka cena
Weronika Sweeleo Zator

Miłośniczka gier na konsole starszej generacji oraz komputerowych tytułów fantasy i RPGów. Po godzinach robiąca cosplaye postaci z popkultury, które wcale nie są tak mobilne jak przedstawiają je twórcy gier. Kofeina i poduszki z nadrukami anime waifu to moi wieczni sprzemierzeńcy („• ᴗ •„)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze