Rod Stewart Live in Concert – relacja z koncertu w łódzkiej Atlas Arenie

Po kilu latach rozłąki, legendarny Sir Rod Stewart powrócił do Polski! 18 czerwca, za sprawą Live Nation, brytyjski wokalista wystąpił w łódzkiej Atlas Arenie. I choć się tego nie spodziewałem, był to bez dwóch zdań jeden z najlepszych koncertów w moim życiu!

Na przełomie XX. i XXI. wieku, kiedy Rod Stewart powoli dobiegał sześćdziesiątki, twórcy South Park sportretowali go w jednym z odcinków trzeciego sezonu. Oczywiście, zrobili to w swoim charakterystycznym, prześmiewczym i bezlitosnym stylu, ukazując Stewarta  jako pomarszczonego, mamroczącego dziadka na wózku, z pielęgniarką i zalążkami demencji. Nie powiem, żebym tak sobie wyobrażał przed koncertem w Atlas Arenie sceniczny wygląd 79-letniego wokalisty, ale na pewno spodziewałem się bardzo stonowanego, nieco melancholijnego występu podsumowującego tę wspaniałą karierę.

Zobacz również: Najciekawsze koncerty 2024 roku w Polsce. Metallica, Justin Timberlake, Rod Stewart i więcej!

Pomijając już niemal 80 lat na karku samego artysty, jego widownia też do najmłodszych nie należy. Jak przy Stingu średnia wieku wynosiła 50+, tak tutaj była spokojnie o dychę większa. Widać to było zarówno przed areną (gdzie zamknięte był budki z piwem czy frytkami), jak i na samej arenie (gdzie największe kolejki były po kawę i wodę, a płyta była wyłożona krzesełkami). Tymczasem dwie godziny po otwarciu bram, punkt 20:00, bez uprzedniego supportu, Rod Stewart wszedł na scenę i zrobił jedno z najlepszych show, w jakich miałem przyjemność brać udział.

Chociaż scena i towarzyszący jej wystrój natychmiastowo przykuwały oczy (o tym za chwilę), to szybko okazały się sprawą drugorzędną. Oto bowiem w świetle reflektorów, dziarsko wywijając statywem z mikrofonem, przyodziany w marynarkę w panterkę, z niespotykaną jak na gościa w jego wieku energią, niezwykłą charyzmą oraz – rzecz jasna – kultową chrypą, Rod Stewart zaczął show od piosenki Infatuation. Publika oszalała, a ja niedowierzałem własnym oczom. 79 lat na karku, a tu werwa większa niż u niejednego nastolatka! Szybkie tempo zostało równie szybko stonowane, poprzez dwie, nieco spokojniejsze utwory – It’s a Heartache Tonight’s the Night. Myślę – ok, czyli jednak wolniejsze tempo koncertu z jakimiś zrywami na szybsze piosenki. Guzik prawda.

Zobacz również: iDKHOW – Gloomtown Tour – relacja z koncertu w Warszawie

Przed koncertem Dominika napisała, że jej mama by oszalała, gdyby mogła się wybrać na koncert Roda Stewarta. Skwitowałem to, że w wieku 79 lat to u niego raczej już nie ten sam seksapil i werwa, co kiedyś. Tańce brytyjskiego wokalisty podczas Stay With Me oraz Twisting The Night Away zmusiły mnie do cofnięcia tych słów. Skurczybyk, dalej ma w sobie to coś i przy następnym utworze – Forever Young – olśniło mnie, co to takiego. To coś, co ma też chociażby uwielbiana przeze mnie Maryla Rodowicz – młodość ducha i radość życia, bez względu na swój wiek i tykający zegar. To naprawdę wspaniałe, oglądać nawet nie tyle artystę, co zwyczajnie człowieka w podeszłym wieku, który wciąż daje z siebie absolutnie wszystko, zaraża energią i to jeszcze z uśmiechem na twarzy!

Ex wokalista The Faces zagrał swoje największe przeboje, a setlista była bardzo zróżnicowana i nie sposób było narzekać na nudę. Od wprost kultowych hitów, jak Some Guys Have All the Luck i Da Ya Think I’m Sexy?, poprzez melancholijne, stonowane utwory, jak I Don’t Want To Talk About It czy I’d Rather Go Blind (dedykowanemu zmarłej wokalistce Fleetwood Mac, Christine McVie), poprzez nieco żywsze, i może nieco mniej znane szerszej publice, jak The Killing Of Georgie czy You’re In My Heart, podczas którego ekran wypełniły zdjęcie poświęcone wielkiej pasji Stewarta, jaką jest piłka nożna i Celtic Glasgow (pojawił się nawet TEN klip).

Zobacz również: Judas Priest – Metal Masters 2024 – relacja z koncertu w krakowskiej Tauron Arenie

No właśnie – ekran! Jak ktoś czytał już moje relacje, ten zna mój pogląd – aby koncert był naprawdę uznany za dobry, musi być po pierwsze muzyka, a po drugie show. I choć w tym wypadku show się nie spodziewałem, tak już po pierwszych sekundach trwania koncertu nie miałem najmniejszych wątpliwości – tym występem będę żył przez najbliższy tydzień, a może i dwa. Wielka scena, masa instrumentów (harfa, skrzypce, saksofon!), tuzin muzyków i artystów oraz ekrany – a na nich przykuwające oczy i robiące wrażenie wizualizacje, zbliżenia na scenę czy w końcu – w niektórych kawałkach – zdjęcia z życia gwiazdy wieczoru.

Sam Rod, poza wspomnianą żywiołowością, uraczył zebraną widownię wieloma strojami. W trakcie zmiany garderoby piosenkarza, wykazać na scenie mogły się między innymi wokalistki z chóru, które zaśpiewały covery I’m So Excited The Pointer Sisters oraz Hot Stuff Donny Summer. Oczywiście, kilka osób mogło poczuć lekki niedosyt – mi zabrakło chociażby Have You Ever Seen The Rain, ale biorąc pod uwagę fakt, iż kariera Stewarta liczy dobre 6 dekad, ciężko zmieścić wszystkie kultowe utwory wokalisty w zaledwie dwóch godzinach. Sporą ambiwalencję zarówno u mnie, jak i u części publiki wzbudziło wyświetlenie zdjęcia Zełenskiego i flagi Ukrainy na ekranie za sceną, przy piosence Rhythm Of My Heart, zadedykowanej temu narodowi. Nigdy nie jestem fanem sytuacji, gdzie gwiazdy i celebryci wypływają na wody polityki, ale cóż zrobić – taki mamy klimat.

Zobacz również: Najlepsze soundtracki filmowe

Jeśli istniałaby lista największych pomyłek w historii popkultury, to zapewne pierwsze miejsce należałoby do George’a Lucasa, który sprzedał Star Wars Disneyowi. Niemniej, w pierwszej dwudziestce na pewno znalazłaby się komediowa wizja Roda Stewarta w wykonaniu twórców Miasteczka South Park. Wydaje się, że im starszy wiekiem staje się wokalista, tym młodszy jego duch. I jeśli ta tendencja się utrzyma, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby za 10 czy 20 lat, Rod powrócił do Polski i dał jakimś cudem jeszcze lepszy koncert, niż ten relacjonowany tutaj. Serio jednak mówiąc – jeśli jest to rzeczywiście ostatni występ brytyjskiej legendy muzyki w naszym kraju, to pożegnał się on w iście mistrzowskim stylu. Chapeau bas, Sir Stewart!


PS: Próbując znaleźć potwierdzenie w stworzonej przeze mnie naprędce setliście z tamtego wieczoru, przeszukałem Internet pod względem relacji z wtorkowego koncertu. Potwierdzenia niestety nie znalazłem, ale podczas ich lektury napotkałem ciekawą zależność. Niemal wszyscy w swych relacjach rozpływali się nad kilkoma piosenkami (zarówno śpiewanych przez Stewarta, jak i chórek wokalistek), które w trakcie występu na Atlas Arenie nie były nawet wykonywane! Były natomiast grane 3 dni wcześniej, w Berlinie, a setlista z tego występu jest dostępna na setlist.fm. Ot, ciekawostka na temat dziennikarskiej rzetelności 😉



Setlista:

  1. Infatuation
  2. It’s a Heartache
  3. Tonight’s the Night (Gonna Be Alright)
  4. Stay With Me
  5. Twisting The Night Away
  6. Forever Young
  7. The First Cut Is the Deepest
  8. I Don’t Want To Talk About It
  9. Hot Legs
  10. Maggie May
  11. I’d Rather Go Blind
  12. Young Turks
  13. Downtown Train
  14. I’m So Excited (wykonywany przez trio wokalistek z chórków)
  15. Rhythm Of My Heart
  16. The Killing Of Georgie
  17. You’re In My Heart
  18. Have I Told You Lately
  19. Hot Stuff (wykonywany przez trio wokalistek z chórków)
  20. Baby Jane
  21. Some Guys Have All the Luck

Bis:

22. Da Ya Think I’m Sexy?
23. Sailing

K W.

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze