The Prison Healer. Złota klatka – recenzja książki. Zgodnie z przewidywaniami

Na początku lata wpadł mi w ręce pierwszy tom serii The Prison Healer autorstwa Lynette Noni. I chociaż co raz częściej zdarza mi się krzywić na współczesną młodzieżową fantastykę, to książkę pochłonęłam na raz. W zeszłym tygodniu polskiej premiery doczekała się druga część. Oczywiście lektura nie zajęła mi długo. 

The Prison Healer. Złota klatka rozpoczyna się niedługo po zakończeniu poprzedniego tomu. Po dziesięciu latach spędzonych w najostrzejszym więzieniu, Kiva wreszcie zdobywa wolność. Wyczekane spotkanie z rodzeństwem oraz wspólna zemsta stają się wreszcie możliwe. Co więcej, uzdrowicielka zamienia więzienie na królewski pałac, bliskość księcia Jarena oraz spokojne życie dla jej więziennego braciszka, Tippa. Bezpośrednie zagrożenie ustępuje, a jego miejsce płynnie zajmuje konflikt wewnętrzny Kivy związany z jej prawdziwą tożsamością.

Nie da się zbytnio uniknąć pewnych szczegółów, liczę więc na wcześniejsze zaznajomienie się z początkiem serii oraz finałowym cliff-hangerem.

Zobacz również: Pamiątki po moim EKS – recenzja książki. O pierwszych rozstaniach i miłościach

the prison healer
Fot. Media Rodzina

Drugi tom opiera się bowiem niemal wyłącznie na dylemacie Kivy – czy wybierze rodzinną vendettę, czy zdecyduje się na ułożenie sobie życia na wolności? Ród Corentinów, z którego się wywodzi, mimo przeciwności dąży do obalenia rodziny królewskiej. Dziewczyna może się im przysłużyć, szpiegując w pałacu i przekazując kluczowe informacje o słabościach Vallentisów – jednocześnie zdobywając ich zaufanie. Mimo to dekada spędzona w więzieniu, wspólne przeżycia Kivy i Jarena oraz rozwijające się między nimi uczucie mocno zaburzają determinację bohaterki. Poznając rodzinę królewską z bliska – równolegle ze swoją własną – wcale nie jest przekonana, że to jej ród faktycznie powinien rządzić krajem.

Zobacz również: Wańko Srogi – recenzja książki. Szable w dłoń!

Przyznam, że z oceną tego motywu mam lekkie rozdwojenie jaźni. Trudno było oderwać się od rozmyślań Kivy, kiedy to każdy rozdział zdaje się przeważać szalę na inną stronę. Nie da się zaprzeczyć udanej dynamiki całego motywu, wartkiej akcji i zasadności samych argumentów oraz ich sensownego wprowadzenia. Natomiast trudno się nie zorientować, w którą stronę zmierza fabuła. Autorka z subtelnością trzaśnięcia drzwiami wskazuje kolejne zalety Jarena, sprowadzając wszystko do uczucia. Czy naprawdę czytelnik ma się nie spodziewać ostateczne decyzji bohaterki, jeżeli jej złotowłosy książę to podręcznikowy golden retriever boyfriend, który znajduje czas na cotygodniowe odwiedzanie chorych dzieci? Nie bądźmy naiwni.

Czyta się to jednak dobrze dzięki bohaterom drugoplanowym. Wyróżnię trzy postacie, które faktycznie mają do odegrania istotną rolę – chociaż napisane są bardzo prosto, jeśli nie banalnie. Pojawia się wreszcie rodzeństwo Kivy przewodzące rebeliantom. “Cel uświęca środki” siostra oraz “nie mam zdania” brat napędzają tempo akcji, jednocześnie służąc obnażeniu bezcelowości całej rebelii. Ich obecność narzuca rytm książce, zmusza bohaterkę do podejmowania działań i ogólnie popycha wszystko do przodu. Fabuła staje się lekko epizodyczna, kiedy bohaterka musi załatwiać kolejne drobne zadania – ale nie wieje to nudą, przebiega wartko, miejscami nawet bawi.

Zobacz również: Celsjusz – recenzja książki. Wojna klimatyczna

A teraz osobisty faworyt drugiego tomu oraz najlepiej wykorzystany bohater drugoplanowy, książę Caldon. Zdecydowanie najstaranniej napisana postać książki, która jest jednocześnie nośnikiem humoru oraz bodźcem do rozwiązania problemu tożsamości Kivy. Wprowadzony jako typowy dla gatunku książę flirciarz stopniowo nabiera głębi, częściowo odpowiada za rozwój głównej bohaterki oraz balansuje obie strony konfliktu. Ta postać stoi w długim szeregu zaskakująco poważnych bohaterów comic relief i świetnie spełnia swoją funkcję. Caldon na spokojnie mógłby zostać głównym bohaterem pobocznego tomu serii – zresztą zostają tu zasiane odpowiednie do tego ziarna.

Złota klatka zalicza lekki spadek w stosunku do pierwszego tomu The Prison Healer. Zmienia się tempo akcji, czemu winne są drugoplanowe wątki, a główny konflikt jest bardziej niż przewidywalny. Natomiast uroczy bohaterowie wciąż utrzymują udaną dynamikę, nowe postacie wnoszą do serii niewymuszony humor, a całość czyta się z przyjemnością. Mocno osadzona w ramach gatunku opowieść dobrze się sprawdza – czyta się więc dużo lżej i szybciej, niż przyjdzie nam czekać na ostatni tom trylogii.


Powyższy tekst powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem

Media Rodzina.


Autor: Lynette Noni

Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz

Wydawca: Media Rodzina

Premiera: 25.09.2024 r.

Oprawa: miękka

Stron: 512

Fot. Kolaż z użyciem okładki/ Wydawnictwo Media Rodzina. 

Plusy

  • Logiczny dylemat głównej bohaterki...
  • Rozwój relacji Kiva-Jaren
  • Bohaterowie drugoplanowi

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • ...z przewidywalnym zakończeniem
  • Fabuła oparta na pretekstach
Anna Baluta

Jeśli nie odpisuje, to pewnie ogląda serial. Wykształcona amerykanistka, która z premedytacją zapisuje się na kolejne zajęcia z telewizji. Jak nie ogląda, to czyta, słucha albumów, czasem przypomni sobie o studiowaniu i pracy - ale to w międzyczasie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze