Rządy X. Marauders to kontynuacja tomu Świt X. Marauders, który trzeba poznać przed przystąpieniem do lektury. Tym razem będziemy śledzić tytułową drużynę podczas przygotowań do najważniejszego wydarzenia w świecie mutantów.
Krakoa, niepodległe państwo na Pacyfiku, przyciąga mutantów z całego świata… ale nie wszystkie ludzkie kraje pozwalają im przenieść się do nowej ojczyzny. Wtedy na ratunek rusza im kapitanka Kate Pryde wraz ze swoją drużyną piratów: Icemanem, Storm, Pyro i Bishopem, którzy przemierzają Siedem Mórz, niosąc wolność swoim pobratymcom. Ale najniebezpieczniejsi rozbójnicy czają się na nich w domu, w wewnętrznym kręgu Hellfire Club, gdzie pewien król spiskuje przeciwko dwóm królowym… Czy Emmie Frost i Kate uda się go przechytrzyć? Czy też wypadną za burtę wraz z całą drużyną Marauders?
– opis wydawcy
Na wstępie warto poznać kolejność czytania zeszytów Marauders i Rządy X. Hellfire Gala. Najpierw czytamy Marauders #16-20 zawarte w Rządy X. Marauders, a następnie cały tom Rządy X. Hellfire Gala. Wtedy można powrócić do pozostałych zeszytów Marauders. Czy kolejność ma znaczenie? Tak. Zaryzykuję stwierdzenie, że mało co się poskłada, jeśli najpierw przeczytacie ten komiks, a później Galę albo odwrotnie – choć to nawet może być gorsze. A przed Galą jest sporo do zrobienia. Na początku trzeba zemścić się za morderstwo kapitan Marauders i ustawić Czarnego Króla do pionu. Później nie można zapomnieć o misji, przez którą drużyna została powołana, czyli sprowadzanie mutantów do domu…
Zobacz także: Rządy X. X-Men. Tom 1 – recenzja komiksu. Wracamy do przystawki
Całkiem pozytywnym zaskoczeniem była lektura tego tomu. W porównaniu do Świt X. Marauders nie miał tak topornej narracji, przez którą trzeba było się przebijać. Mimo całego mojego uwielbienia dla Kitty, przepraszam Kate, nie do końca podobało mi się to, co zrobili z jej postacią po przeprowadzce na Krakoę. Z mieszanymi uczuciami podszedłem też do całej relacji z Emmą Frost i załogą Marauders. Ostatecznie dopiero podczas czytania płynnie wszedłem w historię i nawet zaczęło mi zależeć na bohaterach. Być może musiałem przyzwyczaić się do tej dawnej wersji Shadowcat, która tak bardzo się różni od tej obecnej. Niedawno odświeżałem sobie komiksy Astonishing X-Men napisane przez Jossa Whedona, co tylko bardziej potęgowało dysonans.
Tym razem Emma Frost odgrywa zauważalnie większą rolę niż w tomie poprzednim. Nic dziwnego, bo przecież jest organizatorką Helfire Gali i przed tym wydarzeniem musi jeszcze umieścić parę figur na swojej szachownicy. Przez to powrócimy do ogarniętego chaosem Madripooru czy ponownie powrócą duchy starego Helfire Clubu. Jak już wspomniałem wcześniej, scenarzyście (Gerry Duggan) udało się przyciągnąć moją uwagę. Szczerze mówiąc, to po ten tom sięgnąłem jedynie przez znajdujący się w nim wstęp do Gali. Skończyło się na tym, że ze smakiem dokończyłem pozostałe zeszyty, które już dzieją się później. O dziwo, nawet postać Sebastiana Shawa nie irytowała mnie tak jak wcześniej, nawet w jakimś stopniu zacząłem rozumieć jego postać. A sceny z Harrym? Przyjemnie się czytało. W tę historię wszedłem nieco z przymusu, a skończyłem z czystą przyjemnością. Zobaczymy, co czas przyniesie i czy Egmont wyda kolejne przygody załogi Marauders.
Zobacz także: Rządy X. Wolverine. Tom 1 – recenzja komiksu. Średniaczek z pazurami
To, co mnie cieszy, to spora dawka humoru wplątana w wydarzenia. Na czele z akcją z Fin Fang Foomem i jego konfrontacją z Icemanem oraz jego późniejszą podróżą. Uznajcie to za zapowiedź czegoś śmiesznego i nieoczywistego. Pomimo zabawniejszych scen, twórcy uderzają również i w te poważniejsze struny tej historii. Chociażby tą powiązaną z Harrym czy starymi członkami Helfire Clubu. Znalazł się też dość ciekawy segment związany z kukułkami ze Stepford i ich małą pomocą w przeprowadzeniu vendety.
Pora zażartować, że skoro w komiksie znajdują się rysunki Phila Noto, no to wiadomo, jak będzie. Szkoda rozwodzić się ponownie nad tym tematem, ale jak mi się nie podobały jego prace do tej pory, to Rządy X. Marauders nie zmienił mojego zdania. Na całe szczęście mamy tu też innych artystów. Są nimi Stefano Caselli (Avengers. Wyścig upiornych jeźdźców. Tom 5) i Matteo Lolli (Tajne tajne wojny Deadpoola). W ich przypadku może i nie ma niesamowitych fajerwerków, ale spełniają kryteria, które przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o współczesnym komiksie. Akcja wygląda widowiskowo, postacie – to już zależy od kadru, ale pasują stylistyką do wcześniejszych przygód z nowej ery mutantów.
Zobacz także: X mieczy. Tom 1 i 2 – recenzja komiksów. X-Men à la Mortal Kombat
Rządy X. Marauders okazał się całkiem pozytywnym zaskoczeniem i zgrabną przystawką do wydarzenia Helfire Gali. Przymykając oko na rysunki Phila Noto, wychodzi ciekawy i angażujący komiks akcji skupiający się na tytułowej drużynie. Znajdzie się w nim nieco humoru czy mroczniejszych klimatów, ale wciąż jest to solidna pozycja na jesienne wieczory.
Źródło grafiki głównej: okładka komiksu