Star Wars: Dynastia Thrawna. Wyższe dobro – recenzja książki

Osobiście należę do tej grupy fanów, która za świętość uważa powieści i komiksy, które wydawano zanim jeszcze Disney dobrał się do Star Wars. Wolę stare powieści – mimo że nie wszystkie należały do udanych, to jednak stworzone przez nie ogromne uniwersum było czymś po prostu pięknym. Mam wrażenie, że nowa seria nie jest już tym samym. Chociaż i tutaj zdarzają się wyjątki. A czy prequelowa trylogia o młodym Thrawnie należy do tej wąskiej grupy?

Zapoczątkowane przez klasyczne trzy książki Timothy’ego Zahna o Wielkim Admirale Thrawnie od momentu premiery stanowią jedną z tych historii, w których tkwi największy potencjał. Trylogia, dziejąca się kilka lat po wydarzeniach z Powrotu Jedi, pokazywała, jak względnie naprostowane życie Luke’a, Lei oraz Hana zostało z powrotem wywrócone do góry nogami. W Nowej Republice pojawił się nowy, tajemniczy wróg. Tak poznaliśmy Admirała Thrawna. Pardon – Wielkiego Admirała. Złowieszczego Dziedzica Imperium. Genialnego stratega, którego taktyczny umysł był niezrównany. Przez wszystkie trzy książki bohatera prowadzono naprawdę świetnie. Potem mieliśmy okazję oglądać go jeszcze w serialu animowanym Star Wars: Rebels. I wygląda na to, że za jakiś czas postać może pojawić się w aktorskiej wersji za sprawą serialu Ahsoka. Ale na tym nie koniec. Jego historia jest również rozwijana w nowych książkach z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Między innymi w obecnie powstającej trylogii Star Wars: Dynastia Thrawna, której druga część dzisiaj ujrzała światło dzienne.

Zobacz również: Star Wars. Wielka Republika. Na ratunek Valo – recenzja książki

Star Wars: Dynastia Thrawna – Chaos zapoczątkowała opowieść o wczesnych latach wojskowej kariery Thrawna. Wtedy historia nie skupiała się jeszcze w stu procentach na samym Thrawnie, a mocniej na rodzie, z którego pochodził, czyli Dynastii Chissów. Była to jedna z wielkich rodzin panujących w odległych rejonach galaktyki, z daleka od Republiki i Imperium. W książce mogliśmy poznać wiele z ich zwyczajów, skomplikowaną strukturę i bogatą tradycję. Tegoroczna kontynuacja, czyli Wyższe dobro, rozszerza wątki z poprzedniej książki, kontynuując jednocześnie historię Thrawna i pokazując, jak piął się po szczeblach kariery.

Nie chcę wchodzić w szczegóły pierwszej książki, ale jednocześnie jej założenia są bardzo podobne do drugiej, więc trudno tego uniknąć. Wyższe dobro to bezpośrednia kontynuacja, ściśle związana z poprzedniczką. Po raz kolejny możemy wniknąć w strukturę nie tylko Chissów ale i innych panujących tam rodów. Być może piszę oczywistości, ale ta przestroga musi się pojawić – nie da się czytać tej książki bez znajomości pierwszej części. Są one zespoloną historią, spójnymi częściami trylogii. Choć rozpoczęcie przygody z Dynastią Thrawna od początku jest dosyć trudne, to warto przeczytać obie te książki. I już tłumaczę dlaczego.

Zobacz również: Doktor Jekyll i Pan Hyde – recenzja książki. Czas nadrobić kupkę wstydu

Timothy Zahn dał nam prawdopodobnie najlepsze książki z całego uniwersum Gwiezdnych Wojen – nowego i starego. A jeśli nawet nie najlepsze, to przynajmniej takie ze ścisłej czołówki. I jak to bywa ze świetnie wykreowanymi postaciami, zazwyczaj chcemy zobaczyć ich początki. Nie zawsze jest to potrzebne, a jeszcze rzadziej bywa udane. W przypadku Dynastii Thrawna, co najmniej jeden z punktów wyszedł jak należy. Bo z pewnością nie można odmówić powieści tego, że jest udana. W końcu to Timothy Zahn. Gość udowadnia, że potrafi bardzo dobrze prowadzić historię. Zna się na temacie na tyle dobrze, że potrafi wykreować skomplikowany świat i z pozoru ciężką w odbiorze fabułę, ale robi to tak, że pod koniec odkładasz powieść z pełną satysfakcją.

Czy jednak Star Wars: Dynastia Thrawna jest potrzebna? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Ktoś taki jak Thrawn nie potrzebuje według mnie tła fabularnego, żeby dobrze funkcjonować w gwiezdnowojennej sadze. Z drugiej strony jednak gdy już przeczytałem Wyższe dobro, a wcześniej również Chaos, to stwierdziłem, że tę część jego genezy po prostu warto znać. Po pierwsze dlatego, że, jak już wspomniałem, mimo swojego zagmatwania jest to naprawdę dobrze napisana opowieść. Po drugie: świat odległych rubieży, w których dzieje się akcja, jest tak skrupulatnie rozbudowany, że zasługuje na podziw fanów.

Zobacz również: Doktor Strange w Multiwersum Obłędu – recenzja filmu

Wyższe dobro ukazuje nam kolejny etap wojny rodu Chissów, jednak tym razem miałem wrażenie, że Thrawn naprawdę jest na drugim planie. Wyszło to jednak na plus całej historii – w końcu ile można wynosić tego bohatera na piedestał? Tym razem autor postawił obok niego jeszcze więcej ciekawych postaci, które dzięki swoim interakcjom dodają bohaterowi głębi, jednocześnie nie wysuwając go na czoło historii. Thrawn wciąż jest tutaj głównym bohaterem, jednak nie potrzebujemy uświadamiania nam tego na każdym kroku. Tak samo jak powtarzania, że jest genialnym taktykiem, a jego zmysł strategiczny i sposób myślenia wyprzedzają wszystkich innych. My JUŻ TO WIEMY. Teraz przychodzi nam po prostu obserwować go przy pracy. Wciąż czasem widzimy sytuacje, które budują nam obraz Thrawna jako kogoś, kogo trudno przechytrzyć, owszem. Jednak tutaj jest to nieco bardziej subtelne.

Nie ukrywam, że zarówno Chaos, jak i jego kolejna część są napisane w sposób, który mimo wielu zalet nie wszystkim może przypaść do gustu. Mimo że dzięki pierwszej książce byłem już nieco obeznany z tym nowym światem, ponowne wejście w struktury wielkich rodzin sprawiło mi niemały problem. Zahn wykreował tło niełatwe do przyswojenia, aczkolwiek na pewnym etapie czytania złapałem się na tym, że nie muszę aż tak wnikać w hierarchę ani rozumieć zależności między urzędowymi funkcjami, aby naprawdę dobrze się bawić. Wyższe dobro posiada bardzo ciekawą fabułę, jest tutaj sporo niespodzianek, nowych motywów, co chwila odkrywane są nowe karty, co fanowi Gwiezdnych Wojen sprawia nie lada frajdę. Odkrywanie kolejnych fragmentów ulubionego uniwersum zawsze daje sporo radochy.

Zobacz również: Silver Surfer – Czarny. Recenzja komiksu

W Dynastii Thrawna kluczem jest jednak już nie sama fabuła, a pokazanie militarnej potęgi Chissów, a także ich kodeksu i prawa. A przy okazji również tego, jak często od tych zasad odbiegał sam Thrawn, zyskując tym samym kupę wrogów. Po raz kolejny muszę pochwalić autora, ponieważ z nieopisaną wręcz dokładnością przedstawił nam te elementy, dzięki czemu stopniowe odkrywanie pochodzenia Wielkiego Admirała staje się z biegiem historii coraz bardziej kompletne.

Jak już wspomniałem, trudno oddzielić Wyższe dobro od poprzedniczki. Dlatego też powyższe oceny tak naprawdę odnoszą się w dużej mierze do obu części, nie tylko drugiej. Jednak jest kilka aspektów, które wynoszą tę część na prowadzenie. Reasumując, zarówno Wyższe Dobro jak i Chaos to bardzo dobre historie. Są ważne dla fanów Thrawna, ale również i dla tych, którzy szukają nieco nowości w świecie Gwiezdnych Wojen. Niech Was nie zrazi spora ilość wprowadzonych innowacji. W tę serię trzeba się mocno wgryźć, ale warto – historia da Wam sporo frajdy.


Star Wars: Dynastia Thrawna. Wyższe dobro okładka

Autor: Timothy Zahn
Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc
Wydawca: Olesiejuk
Premiera: 18 maja 2022 r.
Oprawa: miękka
Stron: 512
Cena: 44,99 zł

Plusy

  • Ciekawa historia
  • Thrawn jak zawsze nie zawodzi
  • Bardzo dobre rozszerzenie Uniwersum

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Thrawn zepchnięty na nieco dalszy plan przez wiele postaci drugoplanowych
  • Rozbudowana charakterystyka tytułowego rodu, która sprawia trudności na początku lektury - trochę zbyt dużo zawiłości
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze