Zwiadowcy. Wilki Arazan – recenzja książki. Powrót na stare śmieci

John Flanagan nie próżnuje. Oto pojawił się siedemnasty tom serii Zwiadowcy. Wilki Arazan to kolejna misja Willa Treaty’ego i jego uczennicy Maddie. Jak po kilkunastu tomach utrzymać dreszcz emocji, kiedy wiemy już, że nasz bohater wychodzi cało z każdej opresji? Dobre pytanie…

Książka Zwiadowcy. Wilki Arazan silnie nawiązuje do początków serii, a mianowicie do Płonącego Mostu.  Will musi powrócić do Celtii, gdzie zmierzył się ze swoim pierwszym wrogiem, Morgarathem. Plotka głosi, że w odludnej Celtii ktoś próbuje przywrócić go do życia, a na dodatek ma na swoich usługach mityczne olbrzymie wilki. Zwiadowca dobrze pamięta koszmar, który przeżył w Celtii i nie ma najmniejszych chęci tam wracać. Nigdy jednak nie odrzucił powierzonej mu misji. Wraz z Maddie wyruszają więc na poszukiwanie tajemniczej Arazan, która z pomocą czarnej magii chce przywołać demona.

Zobacz również: Deman – recenzja książki

Kiedy tylko zwiadowcy przekraczają granicę z Celtią, opowieść staje się jednym wielkim nurzaniem się w przeszłości. Willa co chwilę nawiedzają przykre wspomnienia. Maddie jest zbyt młoda, by pamiętać te wydarzenia, słucha więc uważnie opowieści swojego nauczyciela. Im dalej w Celtię, tym więcej takich nawiązań. Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie znajdował się most. Znajdujemy stary grot strzały. Dowiadujemy się, że ktoś znów rządzi Wargalami. Zupełnie jakby autor próbował na siłę przypomnieć czytelnikom, jaki to tamten tom był świetny. Ilość tych odwołań zagęszcza się wraz z każdym rozdziałem i… drażni.

Cierpi na tym właściwa historia tomu Wilki Arazan. Kiedy tytułowe wilki się wreszcie pojawiają, to odstrzeliwujemy je jak drugoplanowe postacie w slasherach. Książka długo nas zapewnia, że te stwory są krwiożercze i terroryzują cały kraj jako liczna wataha. Tymczasem okazuje się, iż wilki są trzy, a ich potęga ujawnia się poprzez zabicie jednego farmera. Groza.

Zobacz również: Cuda wianki – recenzja książki. Koźlaczki nadal w formie!

Przynajmniej relacja mistrza i ucznia podtrzymuje historię. Doświadczenie Willa ściera się ze sceptycyzmem Maddie, kiedy zajmują się czarami. Ten kontrast dodaje barwy całej historii. Maddie przypomina trochę młodego Willa, wciąż się uczy i zagrożenie jest dla niej czymś nowym. Wyprawa do Celtii jest dla niej próbą charakteru, ale też sprawdzianem jako przyszłej Zwiadowczyni. Dzięki niej wracamy nieco do klimatu z początków serii. Maddie dopiero poznaje nowy świat i radzi w nim sobie całkiem wdzięcznie.

Poza Willem i Maddie nie mamy tutaj zbyt dużo bohaterów. W ramach nostalgicznej przypominajki na pół strony pojawia się przyjaciel Willa, Gilan. Nowością z kolei jest przyjazna czarownica, która w ekspresowym tempie szkoli zwiadowców do walki z czarną magią. Sprawdza się ona świetnie jako postać, która wprowadza bohaterów (i tym samym czytelników) w tą obcą im rzeczywistość.

Zobacz również: Star Wars: Mistrz i Uczeń – recenzja książki. Moc i nadzieja na lepsze Star Wars

Sama Arazan jednakże jest niestety taka sama jak jej wilki – dużo się o niej mówi, ale mało ją widać. Absolutnie nie wierzę w nią jako w czarny charakter. Nie wiadomo, dlaczego spiskuje i co chce osiągnąć. Co chwilę ktoś wspomina, że Arazan jest niesamowitym niebezpieczeństwem i koniecznie trzeba się jej pozbyć. Niezbyt mnie to przekonuje – ale Zwiadowców najwyraźniej tak, więc bezkrytycznie wyruszają na poszukiwania.

Jeżeli ma się sentyment do serii, wraca się po latach czy też jest się fanem od dzieciaka – nie ma problemu. To wciąż opowieść o Willu i jego misji, tyle że bardzo mierna. Mocno czuć, że to któryś już tom długiej serii i pewne schematy się powtarzają. W Wilkach Arazan powiela się ich sporo, a na dodatek więcej się nam mówi niż pokazuje. Zasada show not tell obowiązuje nie tylko w kinie, ale też w literaturze. Zbyt dużo obiecuje się czytelnikowi w dialogach i podaje jak na tacy. Nie trzeba dociekać ani nawet czytać z zainteresowaniem, bo co chwilę zapewnia się nas o zagrożeniu.

Zobacz również: Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz – recenzja książki

Podsumowując, Wilki Azaran jest lekką książką na przypomnienie sobie serii, ale niewiele więcej. To pozycja, o której można powiedzieć: a, to ta o wilkach? Nie planuję do niej wracać, ani nie będę niecierpliwie wyczekiwać kolejnej. Mimo to dobrze było poczytać o losach lubianych bohaterów i pobyć w ich świecie, nawet dla samej relacji między Zwiadowcami.


Powyższa recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Jaguar.


Obrazek główny: Wydawnictwo Jaguar. 

Plusy

  • Relacja Willa i Maddie
  • Rozwój postaci Maddie

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Dużo się gada, mało się robi
  • Tytułowych wilków i tytułowej Arazan prawie nie ma
  • Wątpliwa sentymentalna podróż do drugiego tomu
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze