Deman – recenzja książki

Opowieści o superbohaterach jak i sami superbohaterowie od komiksów przeniknęły już do prawie każdej gałęzi popkultury, żelazną ręką zagarniają dla siebie cały szereg filmów i seriali. Jednak literatura, do niedawna pozostała tymi motywami praktycznie nietknięta. A przynajmniej nietknięta oryginalnymi opowieściami o superherosach. W swojej najnowszej książce Artur Urbanowicz postanowił jednak przełamać pierwsze lody i przetestować, jak wypada pełnokrwista komiksowa opowieść w takiej literackiej formie. I do tego na naszym polskim podwórku.

Fabuła książki DEMAN w głównej mierze skupia się na postaci młodego księdza Doriana. W głównej mierze, ponieważ obok niego mamy jeszcze kilku innych, bardzo wyrazistych bohaterów, których wątki zajmują lwią część lektury. Często nawet większą niż wątek głównej postaci. Tytułową, wiodącą jest jednak Dorian, kapelan jednej z warszawskich parafii. Z początku poznajemy jego nieco rozdartą jeszcze osobowość. Widzimy, że mimo profesji jest obiektem westchnień wielu dziewcząt, poznajemy też jego skrywaną przed światem tajemnicę. Bohater, wraz z innymi duchownymi na plebanii zmaga się z obecnym problemem, jakim jest ogólnopolska nagonka na księży po aferach pedofilskich. To pierwsze z wielu nawiązań do faktycznych historii z naszego podwórka. Autor wplata w historię niedawne afery, co ciekawie kontrastuje z fantastyczną opowieścią. Dodatkowo w książce przemycona jest chociażby krytyka między innymi polskiego rządu czy służb porządkowych.

Zobacz również: Bohater – recenzja filmu. Ciężkie czasy dla bohaterów

Jak wiemy już z opisu okładki, w trakcie fatalnie przeprowadzonego egzorcyzmu na młodej dziewczynie, Dorian wchodzi w kontakt z „siłą nieczystą”. Fatalnie, ponieważ ów dziewczyna ginie, a proboszcz, prowadzący egzorcyzm zostaje o to morderstwo oskarżony. Jakiś czas później główny bohater odkrywa w sobie nietypowe talenty. Przede wszystkim pojawia się u niego szósty zmysł. Niczym radar, nacelowany na lęki, skrupuły, przewinienia i generalnie złe myśli i grzechy u ludzi, których spotyka dookoła. Działa to trochę jak pomieszanie daru bohatera granego przez Bruce’a Willisa w filmie Niezniszczalny oraz umiejętności, który posiada Daredevil. Ponieważ można powiedzieć, że zło, obecne w otaczających go ludziach go przyciąga, nawet z bardzo dużych odległości.

Deman - recenzja książki
Foto: kadr z filmu „Niezniszczalny”

Ale czym byłby zwykły szósty zmysł, bez całego wachlarza innych ciekawych umiejętności. Bo przecież z odnalezionym złem trzeba jakoś walczyć. Dorian odkrywa w sobie nadludzką siłę, szybkość, wytrzymałość, i regenerację. A do tego umiejętność wspinania po ścianach i naginania praw fizyki, niczym Spider-Man. Wszystko to jednak objawia się po transformacji bohatera w pół-człowieka, pół-demona. Główny bohater korzysta z nadprzyrodzonych sił demona, który w nim siedzi a jednak nad nim nie panuje. Wszystko ma jednak swoją cenę. Po odkryciu swoich nowych możliwości, Dorian zdaje sobie sprawę, że obecność złego ducha uniemożliwia mu przebywanie w pobliżu świętych symboli. Dalsza posługa w kościele zatem odpada. Bohater postanawia więc zwalczać zło w stolicy innymi sposobami. Wykorzystując swoje moce zaczyna dawać się we znaki gangsterom, mafiozom i wszelakim warszawskim przestępcom.

Zobacz również: Enola Holmes 2 – recenzja filmu. This is unexpected

Artur Urbanowicz już na początku książki, zanim zacznie się zabawa, wykonuje bardzo trafiony i potrzebny ruch. Ostrzega czytelnika. Mimo, że już wcześniej powieść zapowiadana była jako przygoda w klimatach superhero, oficjalny opis i początkowe wątki mogły sprawiać wrażenie, że nie do końca będzie to klasyczna opowieść jak Spider-Man czy choćby Ghost Rider. Autor jednak w przedmowie mówi wprost: Nie oczekujcie książki typu horror, czy religijnej. To przygodowa historia podszyta nutką grozy, powstała na kanwie popularnych wówczas historii o superbohaterach. Jest to bardzo kluczowe uprzedzenie, ponieważ dzięki niemu, choć zabrzmi to strasznie płytko, nie spodziewacie się po lekturze cudów na kiju. W praktyce oznacza to, że chociaż Deman to całkiem niezła powieść, wciąż pozostaje w kategorii filmów sc-fi. Znajdziemy więc tu sporo klisz, głupotek i utartych schematów, klasycznych dla chociażby produkcji Marvela.

Deman - recenzja książki
Foto: kadr z filmu „Spider-Man 2”

Zapewnienie, czy raczej uprzedzenie, co nas czeka nie tyle ostudza zapał, i zapowiada że nie ma się co nastawiać na jakościowe fajerwerki. Wręcz przeciwnie – to jawne odkrycie kart i granie fair wobec czytelnika. Naprowadzenie jego myślenia i oczekiwań na konkretne tory. Coś jak trailer, tylko bardziej… szczery.

Zobacz również: One Piece Film: RED – recenzja filmu

Fabuła jest w założeniach prosta – jest to geneza postaci. Mamy tutaj dobrego, złego, ale i dodatkowo czarno-białego bohatera. Ten ostatni jest tutaj ciekawą postacią, której poświęcono dużo czasu, i choć nie jest klasycznym villianem daje się Dorianowi we znaki. Chociaż główny bohater jest księdzem, próbującym osiągnąć szczytny cel niekonwencjonalnym metodami, również nie jest tutaj w pełni pozytywny. Jego ewolucja jest ciekawie zaprezentowana. Z początku widać, że naprawdę bierze się za najgorszych z najgorszych, za ludzi, terroryzujących miasto. Później jednak postać, która w założeniach miała być generalnie „dobra”, totalnie ‘odpina wrotki’, i w szalony sposób przenosi swoją krucjatę na ekstremalny poziom, ścigając każdego, kto ma choćby najmniejszy wstydliwy sekret. Przez to z superbohatera staje się mścicielem, a miasto okrzykuje go terrorystą.

Zobacz również: Gotham Knights – recenzja gry

Był to zabieg znany, aczkolwiek ciekawie zaprezentowany. Dzięki niemu w obrazowy sposób autor przemycił popularną w takich historiach tezę: „With great power comes great responsibility”. Co więcej, Urbanowicz nie idzie tu na kompromisy, a jest konsekwentny w prowadzeniu historii. Gdy już pojawi się jakiś gruby zwrot akcji, nie ma powrotu do poprzedniego status quo.

Choć sama historia była prowadzona dobrze, to mam tutaj problem z głównym bohaterem. Autor starał się go bogato zobrazować, by był jak najbardziej barwną postacią i wzbudzał w czytelniku określone emocje. Niestety nieraz miałem wrażenie, że mimo całego wachlarza emocji, który prezentuje Dorian i wniknięciu w jego psychikę, jest to wciąż bohater dość mdły. Oczywiście w ludzkiej formie. Gdy już zaczyna koziołkować w swojej demonicznej postaci, robi się z niego całkiem przyzwoity bad-ass. Bardzo dobrze, choć mocno sztampowo napisany jest główny złol tej historii. Jednak i tak najciekawszą postacią, która niejednokrotnie kradnie show dla siebie jest wspomniany wcześniej bohater pośredni – Dawid Volkodlak. Jego historia naprawdę robi robotę. I chociaż tytułową postacią jest właśnie Deman-Dorian, to Dawidowi kibicujemy znacznie częściej.

Zobacz również: Liga Niezwykłych Dżentelmenów, tom 1 – recenzja komiksu

Bardzo, ale to bardzo dobrze wyszły Urbanowiczowi przedstawione sceny akcji, oraz momenty, w których opisuje działanie mocy Doriana (i nie tylko jego, ale staram się spoilery trzymać na wodzy). Jest to niezwykle obrazowe, widać, że autor za pan brat jest z komiksowymi historiami o nadludziach. Na każdej stronie czuć, że czuje się w tym klimacie jak ryba w wodzie. Pojedynki, pościgi i inne tego typu sceny są niezwykle dynamiczne, świetnie zobrazowane, i trzymają w napięciu. Zupełnie jakbyśmy oglądali wysokobudżetową produkcję kinową, ale na rodzimym gruncie. Choć czystej akcji nie ma zbyt dużo, ale za to wystarczająco, to jest ona jedną z głównych zalet tej lektury.

Mimo, że sama tematyka – demony, opętanie, egzorcyzmy – są motorem napędowym genezy naszego bohatera, to jednak, słusznie z zapowiedzią autora, jedynie nutka grozy. Fani tematu mogą być nieco zawiedzeni, bo strachu, czy przerażenia tutaj nie zaznacie. Trochę tak jakbyśmy oglądali Ghost Ridera albo Blade’a w kategorii PG-13. Taka groza, która ma za bardzo nie przestraszyć, ale oprószyć historię konkretnym klimatem.

Deman - recenzja książki
Foto: kadr z filmu „Ghost Rider” z 2007 roku

Deman jest powieścią nowatorską, czuć w niej tą inność. Jednak jak większość superbohaterskich historii posiada szereg sztampowych motywów i rozwiązań fabularnych. Dobrze je znamy, i nieraz przewracamy oczami, gdy serwuje się nam je po raz kolejny. Autor próbował ich unikać, to również widać, że starał się stworzyć coś oryginalnego, a jednocześnie pozostającego w nurcie komiksowym. I te starania trzeba docenić. I jeżeli na te mimo wszystko obecne klisze przymknie się oko to w trakcie czytania możemy się zorientować, że bawimy się całkiem nieźle. Chociaż powieść Urbanowicza nie jest nieziemsko dobrym tworem, i tak może dostarczyć niezłych wrażeń. Ale uprzedzam, jak sam autor – nie jest to książka , która podejdzie każdemu.

Plusy

  • Dynamiczna, trzymające w napięciu sceny akcji
  • Przyjemna historia superbohaterska dla fanów gatunku
  • Główny bohater po przemianie

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Spora schematyczność fabuły
  • Główny bohater przed przemianą
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze