Star Wars: Mistrz i Uczeń – recenzja książki. Moc i nadzieja na lepsze Star Wars

Mroczne Widmo to film ważny dla każdego fana Star Wars. Dla wielu osób, jest on początkiem każdego filmowego maratonu, a także odkrywania świata Gwiezdnych Wojen w ogóle. Co jednak z wydarzeniami, które działy się kilka-kilkanaście lat przed fabułą tego tytułu? Na to pytanie częściowo odpowiada właśnie Star Wars Mistrz i Uczeń.

Najnowsza książkowa pozycja od Wydawnictwa Olesiejuk to wreszcie odpoczynek od czasów Wielkiej Republiki. Dodatkowo, jest to jeszcze inne doświadczenie, niż fabuła rozgrywana po filmowym Epizodzie II. Historia opowiedziana przez Claudie Gray w Star Wars Mistrz i Uczeń to nie lada gratka dla każdego sympatyka tej franczyzy. Dużo osób było bowiem ciekawe tego, jak wyglądały lata współpracy padawana Obi-Wana ze swoim mistrzem Qui-Gonem. Albo co interesującego działo się w Galaktyce przed bitwą na Naboo?

Recenzowana tu książka częściowo na te pytania odpowiada. Częściowo, ponieważ trochę ponad 400 stron zamkniętej historii to oczywiście za mało, wy wykreować tu przygodę o niezwykłej skali i złożoności. Co jednak nie przeszkodziło w stworzeniu ciekawego wydarzenia, w które uwikłani zostali właśnie Qui-Gon oraz Obi-Wan.

Zobacz również: Deman – recenzja książki

Star Wars Mistrz i Uczeń przez cały okres czytania zgrabnie balansuje pomiędzy wewnętrznymi problemami i wątpliwościami bohaterów, wątkami mocno związanymi z Jedi, a jednocześnie silnym aspektem polityczno-handlowym. A do tego wszystkiego wrzuca tu jeszcze dwójkę sympatycznych cywili-cwaniaczków.

Fabuła książki skupia się na niestabilnej sytuacji na planecie Pijal oraz jego Księżycu. Wkrótce ma odbyć się koronacja 14-letniej księżniczki Fanry. Wydarzenie to niesie ze sobą zwiększenie wpływów Korporacji Czerka, która już od pokoleń zakorzeniła się w tym układzie. A ponieważ przyszła królowa planuje zmianę ustroju na monarchię konstytucyjną, to Czerka zadbała już o to, by mieć odpowiednie rzeczy na piśmie. Czyli takie, które scementują jej pozycję handlowego hegemona. 

Jednocześnie, aktywnie działa stronnictwo zwane Opozycją, które domaga się większych praw dla mieszkańców Księżyca, którego ludność to w przybliżeniu 30% łącznej liczby obywateli wraz z Pijalem. Dochodzi w międzyczasie do akcji buntowniczych i terrorystycznych, o które oskarżana jest właśnie Opozycja. A gdyby tego wszystkiego było mało, to regentem przyszłej królowej jest mieszkający od lat na tej planecie Jedi. Kontrowersyjna osobistość, która jest w dobrych relacjach z Qui-Gonem, gdyż obaj byli uczniami słynnego Jedi Dooku.

Zobacz również: Chainsaw Man Buddy Stories – recenzja Light Novel. Przyjemny zbiór opowiadań

A to oczywiście tylko część tych ważniejszych spraw jakie będą stale w lekturze wracać. Nie brakuje tu również silnego wątku niewolnictwa i walki z nim, gdyż Korporacja Czerka słynie z takiej działalności. Mocno związane z tą sprawą będą losy dwójki handlarzy kryształami. Krórzy może przypadkiem, a może przez ingerencję Mocy, wdepną na dobre w to bagno.

Star Wars Mistrz i Uczeń od pierwszych swoich stron pokazuje nam przygody Obi-Wana Kenobiego i jego mistrza. Nie trzeba długo czekać by móc zobaczyć, jak Qui-Gon i jego uczeń naturalnie ze sobą współpracują i działają.  A przynajmniej by chcieli, ponieważ relacji tej dwójki daleko do tego, co pamiętamy z Mrocznego Widma. Kreatywny, potrafiący improwizować i podchodzący do problemu z dystansem Qui-Gon to prawie zupełne przeciwieństwo Obi-Wana. Który sztywno trzyma się poleceń, zaleceń Rady Jadi, a wykutą mądrość i wiedzę stawia nad inteligencję i spostrzegawczość w nagłych sytuacjach. Misja tej dwójki kończy się porażką, na szczęście starszemu z Jedi zręczną retoryką udaje się załatwić bezpieczny powrót z terytorium Huttów. To jednak dopiero początek trudnych przeżyć tej dwójki.

Mistrz i jego uczeń mają problemy z dopasowaniem się, i obaj są świadomi, że brakuje im głębszego zrozumienia drugiej strony. Dla Qui-Gona jego młodemu towarzyszowi brakuje kreatywności i niezależności. A ponieważ dobrze wiemy, że dużo starszy Obi-Wan Kenobi z obie te cechy posiadał w nadmiarze, to niejeden fan uśmiechnie się tu w trakcie lektury.

Zobacz również: Lightlark – recenzja książki. Booktok zawrzał!

Qui-Gon zaś jest dla swojego ucznia…dziwakiem. Zbyt lekko podchodzącym do Kodeksu Jedi i swojego ucznia wojownikiem. Który nie dość, że nie pokazał mu żadnych bardziej wyspecjalizowanych stylów walki mieczem, to jeszcze wspomina często o przepowiedniach i starych proroctwach. A jednocześnie ma manię kolekcjonowania rzeczy z podróży, niczym jakaś sroka.

Ich sytuacji nie poprawia propozycja awansu, jaką Rada Jedi składa Qui-Gonowi. To by bowiem oznaczało porzucenie dalszego szkolenia Obi-Wana i znalezienie dla niego innego mistrza. Co gorsza zaś, Qui-Gonowi brakuje odwagi, by powiadomić o tym padawana. Skutkiem tego, ten dowiaduje się prawdy przypadkiem, od zupełnie obcej osoby. A i tak nawet ta sprawa musi zaczekać, bowiem nasza dwójka Jedi zostaje wysłana z misją na Pijal.

Rael Averross, gdyż tak nazywa się Jedi-regent będący przyjacielem Qui-Gona, prosi konkretnie o wysłanie jego do pomocy. Rael uważa, że trzeźwy i nie spaczony nadmiernymi ograniczeniami umysł drugiego dawnego padawana Dooku, okaże się pomocny do zidentyfikowania i zlikwidowania buntowników. Tych, którzy chcą zniweczyć koronację Fanry na królową. 

Zobacz również: Star Wars. Wielka Republika: Gasnąca Gwiazda – recenzja książki. Widoczna poprawa?

Star Wars Mistrz i Uczeń przede wszystkim postaciami stoi, i jest to fantastyczna informacja. Lektura tej książki dostarcza wielu zaskakujących informacji o świecie, który jest tym razem mocno obserwowany i komentowany przez tak lubiane postacie jak Dooku, Qui-Gon, Obi Wan, ale także wprowadza te zupełnie wcześniej nieznane.

Na największy plus wysuwa się zdecydowanie wspomniany Rael Averross. Człowiek ten dołączył do Zakonu stosunkowo późno. Dooku biorąc go na ucznia, dawał mu dużo swobody, widząc w nim awanturniczego buntownika chodzącego swoimi ścieżkami. Miało to niestety w przyszłości tragiczny skutek. Poprzez pewne zdarzenie, Rael został zapamiętany jako Jedi, który zabił w trakcie misji swojego własnego padawana. Nie wyrzucono go z Zakonu, a jego działania zostały częściowo zrozumiane i usprawiedliwione. Nie zmieniało to jednak faktu, że wysłanie go na Pijal, by nadzorował dorastanie księżniczki, miało być formą formą pokuty dla niego. I faktycznie, Rael widzi w Fanry odbicie swojej dawnej uczennicy, i tym razem chce nie dopuścić do tego, by sytuacja znów się powtórzyła. Chroniąc ją niczym swoje własne dziecko, zaślepiając go przez to i dając węższy obraz sytuacji.

Jednocześnie, regent ewidentnie ma w nosie sporo z kodeksu Jedi. Pozwala sobie na regularne wizyty w barach, przelotny seks, korzysta ze swojej pozycji społecznej i babra się w politykę. Jest on postacią niejednoznaczną, bo za jego lekkodusznym i mało rycerskim podejściem do życia, kryje się szczera, paranoiczna wręcz troska o drugą osobę.

Zobacz również: Ciche kroki na schodach – recenzja książki. Małomiasteczkowe zbrodnie

Innymi ciekawymi postaciami w Star Wars Mistrz i Uczeń jest załoga statku Meryx, na którą składają się dwie osoby. Kapitan statku, Pax Maripher, przypomina trochę swoim zachowaniem postać Sheldona Coopera z Teorii Wielkiego Podrywu. Za młodu, na skutek kosmicznej tragedii, musiał spędzić wiele lat w dryfującym statku, za jedyne towarzystwo posiadając droidy protokolarne. A to oczywiście odbiło się na jego podejściu do życia, sposobie wymowy oraz systemie wartości. Któremu bliżej było do kalkulującej na zimno maszyny niż człowieka.

Przeciwwagą dla niego jest jego pilot, Rahara Wick. Kobieta ta urodziła się jako niewolnica Korporacji Czerka, i nic w tym temacie do gadania nie miała. Dla Czerki była ich “żywym inwentarzem” od momentu poczęcia, i dopiero po wielu latach udało jej się uciec. Co wymagało od niej wydobycia implantu z dłoni, a to było czymś bardzo bolesnym, tak fizycznie jak i psychicznie.

Bolesne są też jej wspomnienia związane z tą frakcją i okropieństwami pracy w chorych warunkach. A jednak służba u Paxa dała jej wreszcie okazję do normalnego życia i zaznania spokoju. Co prawda fucha ta polega na nieraz wątpliwie prawnym handlu kryształami i wydobyciem go, ale wciąż jest to życie które polubiła. A przy okazji zbudowała specjalną relację ze swoim szefem, znosząc jego droidyczne odjazdy, a jednocześnie ucząc go trochę empatii i okazywania uczuć.

Zobacz również: Skrzynia pełna dusz – recenzja książki. Balsam na jesienne dni

Wracając jednak do fabuły, to ta regularnie pokazuje wydarzenia z perspektywy wyżej wspomnianych osób. W ramach jednego rozdziału dostajemy nieraz dostajemy śledztwo z udziałem Obi-Wana i jego mistrza, by następnie przejść do rosnącej irytacji Raela na myśl o Opozycji. Czy właśnie Paxa, który z niekrytą niechęcią przystaje na współpracę z Rycerzami Jedi.

Intryga jest całkiem interesująca, ponieważ do samego końca nie jesteśmy pewni tego, co się wydarzy w finałowych rozdziałach. Nie wiemy, kto tu tak naprawdę pociąga za sznurki. Fani polityki w Star Wars na pewno będą zaskoczeni tym, jak sporo czasu poświęcono tematyce ustrojowej, wpływu bezdusznego kapitalizmu, a nawet demokracji samej w sobie.

Wątki Mocy są w Star Wars Mistrz i Uczeń na szczęście odpowiednio silne. Samo spojrzenie Obi-Wana i Qui-Gona na tą samą sprawę bywa różne, a dominującym tu tematem jest wiara w przeznaczenie i niezmienność przyszłości. Lub wręcz przeciwnie, w jej elastyczność. To wszystko są rzeczy, które dobrze znamy z dalszych wydarzeń Gwiezdnych Wojen, na czele z wypatrywaniem Wybrańca Mocy. Tutaj zaś obserwujemy działania, które doprowadziły do tego, że Qui-Gon w Mrocznym widmie jest później tak pewny tego w co wierzy.

Zobacz również: Skubaniec – recenzja książki. Kryminał dla dzieci? Jeszcze jak!

W pozycji nie brakuje też fragmentów, które rozgrywają się w czasach młodości Qui-Gona. Te są szczególnie interesujące, bo dają nam wgląd w to, jaką osobą był Dooku jeszcze zanim odwrócił się od Zakonu. Ciekawie się to też łączy z niedawno wydanymi na Disney+ Opowieściami Jedi i można je traktować jako dwa dopełniające się dzieła. 

Trzeba tu jednak zaznaczyć, że serial po lekturze Star Wars Mistrz i Uczeń nie jest zgodny z książką w pewnych momentach. A to stawia kanoniczność poczynań Dooku z serialu pod pewnym znakiem zapytania. A nawet wieloma, i warto tu na pewno poczytać, co osoby odpowiedzialne za kanon mają tu do powiedzenia.

Powieść Claudi Gray wydaje się wręcz dziełem niezwykle kompletnym. Przelewa na papier motywacje i wątpliwości postaci, które wcześniej były dla nas niewiadomą. Jednocześnie obserwujemy tu cały rozwój charakteru u takich osób jak Pax Maripher czy Obi-Wan Kenobi. Przez co łatwiej potem zrozumieć, czemu jest on taki w Epizodzie II czy III. 

Zobacz również: Ruiny – recenzja książki. Hit czy cringe?

Poza tym dostajemy intersująco napisane nowe osoby a świat Star Wars zostaje kolejny raz rozbudowany. Wątki Pijalu czy Korporacji Czerki mają zaś potencjał do tego, by poruszyć je w innych tytułach. Największy potencjał tkwi jednak w Rycerzu Raelu, który urasta do rangi jednego ze zdecydowanie ciekawszych Jedi okresu schyłku Republiki.

Chociaż główna fabuła nie jest mocno rozbudowana i bazuje na lataniu pomiędzy dwoma lokacjami, to ładnie się w wątek mistrza i ucznia Jedi wpisuje. Jest przede wszystkim dobrym pretekstem do dyskusji słownych między nimi. Obi-Wan poznaje trochę świata, a w jednym rozdziale nawet widzimy jego pierwszą jazdę na varactylu. Co jest oczywiście puszczeniem oczka do widzów Epizodu III, i trochę takich smaczków się tu wyłowi.

Co w takim razie nie zagrało? Przede wszystkim finał, który jest zdecydowanie zbyt szybki i za późno próbuje uderzać w pewne wątki. Autentycznie gdy przyszło do końcowego zwrotu akcji, to byłem święcie przekonany, że dopiero kolejna książka domknie tą przygodę. Tymczasem w przeciągu około 40 stron wielki kryzys planetarny zostaje zażegnany dzięki właściwie jednej interwencji. Która niestety ma w sobie już niewiele klimatu. A chociaż w tle rozgrywa się ciekawy wątek rewolucji, to zostaje on już brutalnie potraktowany po łebkach.

Zobacz również: Potwory i ludzie | Ruchomy chaos 3 – recenzja książki. O co tyle szumu?

Czytając końcówkę Star Wars Mistrz i Uczeń miałem silne wrażenie, że ta książka miała mieć jeszcze przynajmniej ze 150 dodatkowych stron. Po czym Claudia Gray dostała wymóg okrojenia fabuły i musiała się dostosować. A wielka szkoda, bo przynajmniej ze dwa wydarzenia zasługiwały tutaj na dłuższe rozpisanie, i brak tego jest odczuwalny.

Druga sprawa to to, że książka jest trochę niewolnikiem pierwszego filmu. W Mrocznym Widmie widzimy, jak zgrani już są Obi-Wan i Qui-Gon. Chociaż lektura nie zawodzi w tym by pokazać, jak taka relacja musiała się najpierw ukształtować, to niestety liczba stron ponownie jest tu wrogiem. To w Star Wars Mistrz i Uczeń obserwujemy końcowo, gdzie nasza dwójka postaci osiąga porozumienie, jakie znamy z Epizodu I. Oznacza to jednak, że gdy w drugiej połowie książki wrzenie między dwójką rycerzy osiąga punkt krytyczny, to zbyt szybko zostaje to zażegnane. Byle by tylko wyrobić się do przed finałem, naturalnie.

Ponownie widać tu albo ślady tego, że książka miała być bardziej obfita, albo po prostu miała to być dwuczęściowa opowieść.

Zobacz również: Bezmiłość – recenzja książki. Jedna z najlepszych powieści ostatnich lat

Nie każdemu może też przypaść stosunkowo mała ilość walk i starć. Dla mnie to nie było to jednak żadnym problemem. Bowiem bardziej od randomowego starcia z bezimiennymi żołnierzami, wypatrywałem kolejnych retrospekcji z Dooku czy rozmów Raela z Qui-Gonem. Ponieważ jednak od lat żaden Jedi nie zginął z rąk Sitha, to niech nikogo nie zdziwi brak jakiegokolwiek z nich w tej historii. 

Wątek zbaczania ze ścieżki i uleganie pokusom oczywiście się pojawia, ale to nie są żadne Wojny Klonów. Wojowników z czerwonymi mieczami po prostu tu brak i nie warto się na nic podobnego nastawiać.

Star Wars Mistrz i Uczeń to naprawdę dobra książka, która skutecznie rozwija nowy kanon Disneya. Wreszcie bierze się za okres dziejący się przed Epizodem I, ale nie tak odległy jak Wielka Republika. Dzięki temu pewne luki w historii zostają chociaż lekko uzupełnione, a my dostajemy wgląd w historię cenionych przez fanów postaci. A przy okazji wprowadzono nową, która ma naprawdę spory potencjał na przyszłe projekty.

Zobacz również: Star Wars. Wielka Republika: Pośród Cieni – recenzja książki. Mroczne widmo nad projektem?

Lektura tej pozycji była dla mnie lepszą zabawą niż nawet najciekawsze książka z okresu Wielkiej Republiki. Jest to jednocześnie dosyć smutne, że Disney powołuje do życia cały projekt, który może zapełnić interesującymi postaciami i wydarzeniami, a jednak dosyć detektywistyczne przygody Obi-Wana i jego mistrza biją je na głowę. Co najdobitniej pokazuje, jak nawet galaktyczna skala nie jest stanie przykryć tego, że kiepska książka to po prostu kiepska książka. I żadna dodana etykieta Star Wars tego nie przykryje.

Star Wars Mistrz i Uczeń okazał się na szczęście bardzo pozytywnym zaskoczeniem! Życzę polskim fanom Gwiezdnych Wojen więcej takich niespodzianek w kolejnych latach, niech Moc będzie z Wami.

Plusy

  • Wreszcie fabuła rozgrywająca się na kilka lat przed Mrocznym Widmem
  • Świetnie ukazana relacja Obi-Wana i Qui-Gona obok takich wątków jak polityka, niewolnictwo czy prawo do demokracji
  • Postać Jedi Raela oraz załoga statku Meryx to naprawdę fajne postacie

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Historia powinna być zdecydowanie dłuższa, czuć nadmierny pośpiech w ostatnich rozdziałach
  • Fabuła Mrocznego Widma zmusza niestety książkę do pewnej przewidywalności
Krystian Wierzbicki

Fan gier video, książek Sci-Fi, anime i mang jak i wszelkich innych komiksów. W 2019 odkrył, że istnieją międzymiastowe konwenty więc stara się wpadać na co może. Miłośnik gier platformowych na czele ze Spyro, ale także serii Assassin's Creed czy Rayman (dalej wierzy, że Rayman 4 kiedyś nadejdzie...)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze