Amazing Spider-Man Ścigany. Tom 4 – recenzja komiksu. Udane Łowy Kravena?

Czy Amazing Spider-Man Ścigany ma coś więcej do zaoferowania względem poprzedników? Sprawdzam najnowsze wydanie przygód Ścianołaza od Marvel Fresh.

Opis fabuły Amazing Spider-Man Ścigany prezentuje się następująco:

Siergiej Kravinoff i jego pomagierzy od miesięcy porywają przebranych za zwierzęta superludzi i brakuje im do kolekcji już tylko jednego: Spider-Mana. Co Kraven chce z nimi wszystkimi zrobić?! Zwierzyna zostaje wypuszczona w Central Parku i rozpoczynają się łowy – lecz nie tylko Kraven jest myśliwym. Kto jeszcze weźmie Spideya na cel? Peter Parker znajdzie się w paskudnej sytuacji – na szali leży życie niewinnych (i nie tylko), a on, no cóż… jest Spider-Manem. Finałowe starcie zakończy się w zaskakujący sposób.

Źródło opisu: Egmont

Nick Spencer od pierwszego numeru prezentuje swą narracją wyraźnie obrany kurs. Jest nim historia, która nostalgicznie odwołuje się do najbardziej znanych postaci i całej mitologii Ścianołaza. Nie dziwi więc, że Tom 4-ty to odświeżona wersja jednego z największych klasyków. Mowa oczywiście o Ostatnich Łowach Kravena. Wszystko podlane sosem inspiracji ze współczesnej popkultury.

Zobacz również: Silver Surfer – Czarny. Recenzja komiksu

Amazing Spider-Man Ścigany
Fot. Kadr z komiksu Amazing Spider-Man. Tom 4. Ścigany

Muszę przyznać, że historia zaprezentowana w Amazing Spider-Man Ścigany od pierwszych stron budowała niesamowity potencjał na rozwój. Scenopisarska odwaga i zwrot akcji potrafiły zwabić czytelnika w głąb historii. Niestety mniej więcej w połowie komiksu zaczyna się odczuwać pewne dłużyzny, które szybko rozmywają zbudowane napięcie. Choć nie kryję, że momenty, w których scenariusz wydawał się przegadany, potrafił sporo odkryć, tym samym pogłębiając motywacje bohaterów. Każda z postaci dostaje tu swoje pięć minut. Zdecydowanie pomaga temu fakt, że Spencer historię poświęcił głównie zwierzęcym bohaterom, skupiając się na ich naturze. Aspekt zezwierzęcenia wydaje się być kluczowy w Ściganym i jako historia oddająca hołd klasyce, był to strzał w dziesiątkę.

Perełką i świeżością owego komiksu nie jest bowiem potyczka Spider-Mana ze swoim odwiecznym wrogiem. Główną osią fabuły jest to jak potrafimy się zachować w obliczu niebezpieczeństwa i co potrafilibyśmy poświęcić. Świetnym przykładem jest tu wątek Gibbona. No właśnie, kogo? Spencer spisał się na medal poświęcając niemały fragment opowieści ledwo znanej postaci, która pojawiła się już na kartach komiksów. Bestia, stworzona przez Kravena staje się najbardziej dramatycznym punktem historii. Na zaledwie kilku stronach zostaje nam streszczona jego geneza. Zbudowana postać i charakter zaprezentowany w tak krótkim czasie wzbudza bardzo wiele emocji, a sam Gibbon i jego motywacje są niezwykle autentyczni, mimo swej dzikości. Z pewnością niejeden fan będzie kibicował tej postaci.

Zobacz również: Doktor Jekyll i Pan Hyde – recenzja książki. Czas nadrobić kupkę wstydu

Amazing Spider-Man Ścigany
Fot. Kadr z komiksu Amazing Spider-Man. Tom 4. Ścigany

Podobnie zresztą z Czarną Kotką. Znana doskonale fanom postać ponownie pojawia się w życiu Pająka. Jej rola jednak odstaje od tego, co było nam nieraz prezentowane. Kotka, ponownie jak Gibbon otrzymuje swój wątek opowiadający o przeszłości, kiedy była w związku ze Spideyem. Problemy poruszone w życiu bohaterki, a następnie jej przemiana podczas wydarzeń Ściganego, a także dostrzeżenie pewnych jej ukrytych pragnień i motywacji staje się czymś, czego ta postać zdecydowanie potrzebowała. Cieszy mnie, że Spencer tak chętnie prezentuje Kotkę od innych stron. Co innego z protagonistą.

Prawdę mówiąc Spider-Man ma najmniejszą rolę w całym tomie czwartym. Właściwie Pająk jest jedynie jednym z celów, który przeplata losy z innymi antagonistami. Dopiero mniej więcej w 3/4 historii możemy być świadkami jego konfrontacji z Kravenem, która dąży do domknięcia wszystkich wątków, które zostały dotychczas zakreślone między nimi. Mam jednak wrażenie, że scenarzysta niespecjalnie ma pomysł na głównego bohatera. Spencer odwołując się do klasycznych opowieści, tworzy nostalgiczną aurę, która potrafi zauroczyć czytelnika. Jednak nie jest to coś, co zapamiętamy na dłużej, tak jak chociażby Superior Spider-Mana. Mam na myśli to, że Peter wydaje się być zwyczajnie nudny w ostatnich tomach. W jego życiu się nic szczególnego nie zmienia, a postać wydaje się powoli blednąć. Nie jestem przekonany, że powrót do korzeni spełnia swoją narracyjną rolę. Czytelnik ma wrażenie, że i tak wszystko skończy się dobrze, a Spidey wyjdzie obronną ręką. To spłyca opowieść.

Zobacz również: Doktor Strange w Multiwersum Obłędu – recenzja filmu

Amazing Spider-Man Ścigany
Fot. Kadr z komiksu Amazing Spider-Man. Tom 4. Ścigany

Mimo to charakter jaki zbudowali Stan Lee i Steve Ditko zostaje nienaruszony. Żarciki (swoją drogą niewymuszone i często w punkt) sypią się na prawo i lewo, nawet w najgorszych przypadkach. Peter ma szansę po raz kolejny zmierzyć się ze swoim kodeksem, broniąc tego kim jest. Nieważne co by się nie przytrafiło, Ścianołaz jest w stanie oddać życie za bliskich. Sam motyw poświęcenia w polowaniu zostaje w interesujący sposób wpleciony do opowieści, a intryga Kravena nie jest banalna. No, może nie aż tak. Sam antagonista dostaje więcej do powiedzenia, a jego historia świetnie balansuje z wątkiem Curta Connorsa. Dwaj ojcowie, dwie bestie, każda z innymi motywacjami i celami. Taka polaryzacja dobrze działa na historię, angażując każdego kto chwyci za ten tom. Podobnie również Arcade, który jako mistrz rozrywki stosuje metody niczym z Czarnego Lustra, bądź Westworld. Swoim charakterem idealnie podsumowuje wizję współczesnego nerda-szaleńca, choć w jego przypadku brakuje mi pewnej głębi, poznania jego historii. Liczę, że kiedyś to otrzymamy, szczególnie, że projektowanie jego wynalazków z pewnością stanowi gratkę dla artystów.

Wspominając o stronie graficznej, nie mógłbym pominąć najważniejszych ogniw aspektu wizualnego. Za ilustracje odpowiadają Ryan Ottley, odpowiedzialny za między innymi Invincible Roberta Kirkmana i Humberto Ramos, który zdaje się mieć monopol na ilustrowanie zeszytów Spider-Mana. Pomaga im Gerardo Sandoval znany chociażby z Absolute Carnage: Scream. Panowie w charakterystyczny dla siebie sposób oddają historię w swoich pracach. Cieszy mnie, że kadry zostają nieco wzbogacone względem poprzedników serii. Dynamika i prezencja Kravena nierzadko wypada imponująco, a postaciom nie brakuje pazura, co było ważne w tak zwierzęcej opowieści.

Zobacz również: Rammstein – Zeit – recenzja płyty

Amazing Spider-Man Ścigany
Fot. Kadr z komiksu Amazing Spider-Man. Tom 4. Ścigany

Nie da się oczywiście nie wskazać pewnych niedociągnięć i skrótów, gdzie bohaterzy wyglądają jak płaskie plamy, jednak nie odczułem tego w rażący sposób. Bardziej przeszkadzał mi pewien brak mroku i zbyt duże nasycenie kolorów. W scenach grozy zdecydowanie wypadałoby zaprojektować ilustracje tak, aby bardziej wpłynąć na zmysły czytelnika, jak chociażby w Old-Man Logan. Dostajemy jednak ugrzecznioną wersję prawdziwych łowów, którego potencjał nie został moim zdaniem wykorzystany w pełni. Nie mogę jednak narzekać na line-art. Historia jest narysowana stylem imitującym prawdziwy tusz. Przetarcia i niedoskonałości nadają kartom komiksu szlachetności, co zwiększa atrakcyjność wizualną. Nie inaczej z kolorami. Artyści zmyślnie kolorują wszystkie elementy, posługując się najczęściej jednym bazowym kolorem, dopełniając go skromnym gradientem, który nadaje głębi. Widać to chociażby w scenach retrospekcji, które przywodzą na myśl klasyczne komiksy Domu Pomysłów.

Zobacz również: The Amazing Spider-Man, tom 1-3 – recenzja komiksu. Status quo wraca jak bumerang

Amazing Spider-Man Ścigany wypada nawet satysfakcjonująco. Jest to z pewnością najlepszy tom najnowszej serii. Historia potrafi zaangażować, ale głównie przez fragmenty zgłębiające problemy postaci drugoplanowych. Poza tym czuję spory niedosyt tak świetnie prezentującej się z początku historii o łowach. Wiele wątków, chociażby z próżnością bogatych person w drugiej części historii zostało spłyconych i zlekceważonych. Końcowy zwrot akcji właściwie pozostawia nas w tym samym miejscu, w którym otworzyliśmy pierwszy zeszyt, co jest zbyt bezpiecznym posunięciem scenarzysty.

To jest zdecydowanie największy problem tej serii. Czytając bowiem ostatnie cztery tomy przygód Pająka, od pierwszego numeru wyczuwam pewną dłużyznę, która wydaje się być efektem budowania napięcia przed wprowadzeniem głównego czarnego charakteru. Uważam, że nadchodzący antagonista może być ostatnią deską ratunku dla najnowszej serii Spider-Mana. Gorąco liczę, że kolejne tomy wprowadzą nieco więcej zmian i zamieszania w życiu Petera Parkera, gdyż do tej pory, mimo przyjemnej historii, nie czuję specjalnego przywiązania do mojej ulubionej postaci spod szyldu Marvela.

Plusy

  • Zagłębienie się w historie postaci pobocznych
  • Kraven i Connors jako przeciwności
  • Miła kreska

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Za mało mroku
  • Historia nie wnosi nic nowego
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze