Loveless – recenzja książki. Kocha, nie kocha…

Wydawnictwo Jaguar ostatnimi czasy gustuje w książkach o mniejszościach. Niedawno mieliśmy Gravity of Us czy bestsellerowego Heartstoppera: historie z męsko-męskim związkiem na pierwszym planie. Teraz z kolei dostaliśmy Loveless – dokładną odwrotność romansów, do których ostatnio nas przyzwyczajano.

Loveless to powieść podnosząca temat mało znanej, a bliskiej memu sercu orientacji – aseksualności (i aromantyczności w gratisie zresztą też). Głowna bohaterka, Georgia Warr, to początkująca studentka przytłoczona tym, iż nigdy w życiu nie była w związku ani nawet nikogo nie pocałowała. Dziewczyna czuje się przez to jak odmieniec – praktycznie wszyscy jej rówieśnicy mają to już za sobą, przez co patrzą na nią z litością, czasem wręcz rozbawieniem. Przyjaciele oraz rodzina powtarzają jej, że kiedyś i na nią przyjdzie pora. Jednak czy to aby na pewno prawda? Georgia zaczyna mieć coraz większe wątpliwości.

Większość lektury spędzamy razem z Georgią oraz jej paczką na uniwersytecie w Durham, na który właśnie się wszyscy dostali. To tu dziewczyna zamierza zrealizować swój plan i wreszcie zacząć się z kimś umawiać – teraz albo nigdy. Sprawa jednak nie jest tak prosta, jak by sobie tego życzyła. Mnóstwo wydziałów, kilka koledżów, tysiące studentów, a Warr wciąż nie znajduje nikogo, kto by ją zainteresował. Zdesperowana dziewczyna zaczyna posuwać się do coraz bardziej lekkomyślnych, katastrofalnych w skutkach prób wzbudzenia w sobie romantycznych uczuć wobec kogokolwiek. Bezskutecznie. W końcu jednak dociera do niej, że to, o czym opowiadał jej starszy kolega z koła naukowego, może dotyczyć również jej. Być może też jest aseksualna.

Zobacz również: Czarna Ambrozja – recenzja książki. Muzyka, której się nie oprzesz

Fabuła Loveless jest prościutka, miejscami wręcz banalna do przewidzenia. Georgia musi napytać sobie biedy, żeby potem zrozumieć, kim jest, odkryć potęgę miłości i wszystko odkręcić w jakiś spektakularny sposób. Typowy młodzieżowy szkolniak, chciałoby się rzec. Tym, co jednak odróżnia tę powieść od masy podobnych, jest powód tych wszystkich komplikacji. Nie chodzi tu bowiem o klasyczny romans, a zasadniczo o jego brak – w końcu Georgia nie jest w stanie zakochać się w nikim. Miłość, o której mowa w powyższym opisie, nie jest romantyczna, a platoniczna, wobec przyjaciół. To w dość zauważalnym stopniu zmienia postać rzeczy, paradoksalnie nie zakłócając przy tym oryginalnego schematu tego typu książek. I wilk syty, i owca cała: książka nada się zarówno dla osób szukających typowej młodzieżówki, jak i dla tych pragnących czegoś świeższego.

Wiemy już, że pod względem oryginalności Loveless koła na nowo nie odkrywa. Co jednak poza tym? Z całą pewnością jest całkiem angażujące – chociaż początkowe rozdziały (nawiasem mówiąc, dostępne do podejrzenia jeszcze przed zakupem) nie za bardzo mnie kupowały, to później było już znacznie lepiej. Przywykłam do bohaterów, ich losy zaczęły rzeczywiście mnie obchodzić. I tyczy się to nie tylko Georgii, ale również Rooney, Pip, Sunila czy Jasona.

Zobacz również: Słoneczny – recenzja książki. „Highway” through hell

A kim właściwie są wyżej wymienione postacie? Już spieszę z wyjaśnieniem.

Na dobry początek główna bohaterka i narratorka – Georgia Warr. Georgia to początkująca studentka filologii angielskiej oraz miłośniczka teatru. Zdecydowanie nie należy do najbardziej ekstrawertycznych osób, jakie widziałam, a nawiązywanie nowych znajomości przychodzi jej z trudem. Nie można powiedzieć, że nie próbuje – już na samym początku książki widzimy, iż dziewczyna nie żyje w żadnej piwnicy, tylko normalnie wychodzi ze znajomymi i uczęszcza na imprezy z rówieśnikami. Nierzadko sabotuje ją jednak jej własna orientacja, której ani inni ludzie, ani przez długi czas ona sama nie rozumie. Georgia bardzo chciałaby wdać się w romans, tak jak jej koledzy i koleżanki, ale nie potrafi. Kiedy tylko próbuje, cały czar pryska, a gdy w grę wchodzi fizyczność – ledwie wstrzymuje mdłości…

I w tym momencie pojawia się bardzo ważne pytanie: czy Alice Oseman poradziła sobie z poprowadzeniem bohaterki aro-as? Moim zdaniem – całe szczęście – owszem. Sama jestem co najmniej aseksualna, prawdopodobnie również aromantyczna (no, tak na osiemdziesiąt procent? Wcześniej myślałam, że pół na pół, ale po przeczytaniu Loveless trochę się ta równowaga zaburzyła…) i mogę się utożsamić z lwią częścią odczuć Georgii, nawet jeśli niektóre opisy uważam za odrobinę przesadzone. Strasznie się cieszę, że zwrócono uwagę na to, iż wcale nie jest tak, że wszyscy aroace po prostu nie chcą związku i już. Wcale nie. Część takich osób pragnie relacji wręcz desperacko, ale nie potrafi się w niej odnaleźć. I nawet sobie nie wyobrażacie, jakie to jest cholernie frustrujące.

Zobacz również: Heartstopper. Tom 1 – recenzja komiksu. Szkolne problemy kochających inaczej

Prócz aro-asów mamy tu jeszcze sporo innych reprezentacji wszelkiej maści – powiedziałabym wręcz, że w Loveless to hetero są mniejszością. Dla jednych to plus, dla innych minus, ja akurat pozwolę sobie nie oceniać tego wcale. Postać to postać, dopóki bycie jakiejś orientacji to nie jej główna cecha charakteru (tak, na was patrzę Netflix), to dla mnie nie ma różnicy.

Z paczki głównych bohaterów tak naprawdę tylko Jason, najlepszy przyjaciel Georgii, jest heteroseksualny. Prócz niego mamy jeszcze bi- lub panseksualną (nie sprecyzowano) Rooney, lubiącą tylko dziewczyny Pip oraz aseksualnego geja Sunila. Nie chcę się jakoś mocno rozdrabniać, więc postaram się omówić ich w miarę zwięźle. Generalnie kreacje bohaterów, choć nie zaskakujące, są całkiem porządne i przyjemne w obyciu. Łatwo je polubić oraz im kibicować, a sceny emocjonalne z ich udziałem działają. I chociaż można się domyślać, że wszystko tak czy inaczej dobrze się skończy (taki już urok feel-good books), to czuć napięcie tam, gdzie miało ono być. A największą zasługę w tym ma właśnie dobra kreacja wszystkich ważniejszych bohaterów.

A skoro mamy już bohaterów, to szybko jeszcze napomknę o świecie przedstawionym, żeby tak ciągle nie słodzić. Generalnie Durham opisano nieźle, nietrudno było połapać się, co, gdzie i jak. Główny problem, jaki z nim mam, to to, że jakoś podejrzanie mało studiowania mieli na tych studiach. Parę razy wspomina się o siedzeniu na wykładach, no dobra. Chyba nawet padła wzmianka o egzaminach. Prócz tego jednak studia miały tam bardzo niewielkie znaczenie, co trochę mnie zdziwiło – z autopsji wiem, jak duża część interakcji towarzyskich odbywa się chociażby na korytarzach między zajęciami. A, jakby nie patrzeć, Loveless właśnie interakcjami stoi. Fajnie byłoby więc poświęcić choć odrobinkę więcej czasu na same w sobie zajęcia na studiach, a nie tylko na rzeczy po nich.

Zobacz również: Heartstopper. Tom 2 – recenzja komiksu. Perypetii Nicka i Charliego ciąg dalszy

Co zaś się tyczy polskiego wydania – okładka na żywo jest znacznie bardziej jaskrawa niż na zdjęciach, więc się nie zdziwcie, jeśli zamawiacie przez Internet. Wciąż wygląda jednak bardzo estetycznie. Minimalistyczna, głównie biała grafika ładnie komponuje się z tłem w kolorze magenta. Całkiem podoba mi się ten układ, ciekawe nawiązanie do aseksualnej flagi.

Wewnątrz książki ilustracji nie ma, ale za to jest całkiem fajna, czytelna czcionka. Tekst generalnie został skonstruowany w sposób znacznie ułatwiający czytanie – dużo niedługich rozdziałów zamiast kilku gigantów, a do tego przystępny język (skądinąd dobrze przetłumaczony) oraz wcześniej wspomniana czcionka. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie literówki. Bo niestety, naliczyłam ich w tym wydaniu całkiem sporo – najczęściej tych z rodzaju „coś tu się chyba ucięło”. Gdyby to były dwie, trzy, to przymknęłabym oko, ale niestety namnożyło się tu tego trochę więcej. Mam nadzieję, że w późniejszych dodrukach będzie ich już mniej, bo gdyby nie one (i delikatny problem z wcięciami przed pierwszymi zdaniami nowych rozdziałów, ale to już naprawdę drobiazg), to nie miałabym chyba żadnych zarzutów technicznych. Cała reszta wypada naprawdę fajnie.

Zobacz również: Cud, miód, malina – recenzja książki. Współczesne czarownice wyprawiają niezłe hece

W ogólnym rozrachunku oceniam Loveless wysoko, na ósemkę – może nawet odrobinę wyżej, niż obiektywnie powinnam. Historia Georgii to zarówno przyjemna rozrywka, jak i niezła porcja edukacji. Książkę napisano przystępnym językiem. Akcję, choć przewidywalną, śledzi się przyjemnie, a bohaterów bardzo łatwo polubić. Tym jednak, co zadecydowało o mojej wysokiej nocie, jest podjęty przez Alice Oseman temat – bardzo ważny i bardzo pomijany. Aseksualność i aromantyczność zostały tu oddane dosyć wiernie oraz wystarczająco dobitnie, żeby nawet oporny czytelnik załapał, z czym się to je. Jestem za to naprawdę wdzięczna zarówno autorce, jak i wydawnictwu Jaguar, które podjęło się tłumaczenia i dystrybucji Loveless w Polsce. Od teraz kiedy ktoś będzie miał problem ze zrozumieniem, co czuję w kwestii związków, po prostu polecę mu tę powieść. Z pewnością wyjaśni sprawę lepiej niż suche definicje z Google’a czy moje nieskładne jąkanie.


Loveless okładka

Autor: Alice Oseman
Tłumaczenie: Anna Halbersztat
Wydawca: Jaguar
Premiera: 18 maja 2022 r.
Oprawa: miękka
Stron: 445
Cena: 44,90 zł

Plusy

  • Alice Oseman podjęła ważny, wybitnie omijany temat i wyszło jej to całkiem autentycznie
  • Przekaz jest bezpośredni, nie bawi się w subtelności. Trudno jest go nie zrozumieć
  • Wysoka wartość edukacyjna, rozrywkowa też niczego sobie zresztą

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Sporo dość przewidywalnych wątków
  • No nazbierało się trochę tych literówek, nazbierało
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze