Krakoskie Popki na Pol’and’Rock feat Day of Maxior – nasza relacja z Festiwalu

Pol’and’Rock Festival po dwóch ciężkich covidowych latach w końcu wrócił do swojego normalnego, najpiękniejszego formatu. Choć w nowym miejscu (Lotnisko Czaplinek-Broczyno zamiast Kostrzyna nad Odrą), od kilku lat pod nową nazwą (wcześniej oczywiście Przystanek Woodstock), to cały czas z najlepszymi, przyjacielskimi i pozytywnymi ludźmi. Wśród nich – nasza skromna krakowska część redakcji Popkulturowców w osobie Daniela Kurbiela i mnie. Podzielimy się tym samym naszymi wrażeniami, przedstawimy zachwyty nad występem niespodziewanego gościa i, miejmy nadzieję, namówimy tych, którzy nie mieli jeszcze okazji brać udziału w Najpiękniejszym Festiwalu Świata, do przybycia za rok.

Z festiwalami tak to już jest – raz pojedziesz i od razu zaczniesz żałować, czemu dopiero teraz się zdecydowałeś. A potem czekasz cały rok na kolejną edycję. Tak było w moim przypadku – mój pierwszy Pol’and’Rock miał miejsce w 2019 roku. Choć Daniel i Kuba planowali wyjazd, mi nawet nie dawali o tym znać, bo po co – toż to nie moje klimaty. A ja tym czasem usłyszałem, pojechałem, żałowałem – że dopiero tak późno się tam pojawiłem. Przez kolejne dwa lata już w styczniu planowałem urlopy z uwzględnieniem okresu woodstockowego.

Pol'and'Rock 2022 - namioty
Zawsze z góry widać lepiej, a z koła Allegro najlepiej – tu bezkresne połacie namiotów

Zobacz również: Elvis – recenzja filmu. Audiowizualna uczta, którą koniecznie trzeba zobaczyć w kinie

Niestety, covid pokazał wszystkim przeciwnikom Woodstocku, Jurka Owsiaka, dobrej zabawy, nadziei oraz miłości do muzyki i bliźniego, jak skutecznie pokrzyżować szyki tym, którzy czekają cały rok na Najpiękniejszy Festiwal Świata. I choć organizatorzy przez te dwa lata robili co mogli, żeby dać ludziom przynajmniej namiastkę tego, co w latach poprzednich… to przy podziwie dla nich, powiedzmy sobie szczerze. To nie było to samo.

Pol’and’Rock 2022 dawał nadzieję na powrót do normalności, choć narzekań nie zabrakło. A że nie Kostrzyn, a że nie ma lasu, a że ciepło, a że nie gra ten, a gra ten. Z tego się chyba nigdy nie wyleczymy. Dajmy po prostu sobie czas na doświadczenie czegoś, a dopiero później to oceniajmy. A wiedząc zawczasu, jakie warunki panują na miejscu, po prostu mamy więcej czasu, żeby się na nie przygotować. Z Krakowa wyruszyliśmy w siedem osób, dwoma samochodami, na miejscu byliśmy w środę rano. Po przyjeździe w okolice parkingów zobaczyliśmy rzędy zakurzonych pojazdów, a w mojej głowie odezwał się niespodziewanie Zbigniew Stonoga, mówiący, że nie warto było przed wyjazdem myć auta.

Pol'and'Rock - auta
Nie warto było jechać na myjnię przed wyjazdem

Zobacz również: Rammstein – Zeit – recenzja płyty

Czas znaleźć miejsce na nasz obóz. Idziemy, idziemy i już się mordka uśmiecha. Obładowani ludzie, przybijanie piąteczek, mijane budki, połacie namiotów, palące słońce i spocona koszulka. Jesteśmy niewątpliwie na miejscu, po trzech latach w końcu wracamy. Z każdym pokonanym odcinkiem, z każdym oddaleniem się od centrum festiwalu w głowie pali się lampka, zasilana energią słoneczną. „Ale my kurde będziemy mieć daleko wszędzie!”. A miejsca potrzebujemy niemało – do naszej siedmioosobowej grupy dołącza później pozostała siódemka. W sumie – osiem namiotów. Sporo ekip poszło w taktykę pionierskiej ekspansji – kto przyjeżdża najwcześniej, zagarnia jak najwięcej terenu (w miarę rozsądku). W końcu znaleźliśmy miejsce dla naszej wioski. Blisko strefy sanitarnej, jakieś 20 minut od głównej sceny i około 3,5km od parkingu.

Pol'and'Rock obóz
Nasz obóz taki piękny – zdjęcie własne

Namioty rozbite, zbawienny baldachim na dziedzińcu rozłożony, piwka otwarte – i zimne! Wszystko dzięki pomysłowi zakupienia styropianowej lodówki gastronomicznej. Gdy już byliśmy w komplecie, można było po prostu – odpoczywać, relaksować się i korzystać z uroków festiwalu. A jakże inne to było doświadczenie niż w ostatnich latach! Dla wszystkich z nas, co mieli już w swojej karierze możliwość uczestniczenia w Pol’and’Rock Festival, na poprzednie edycje jechało się w skromnym gronie kilku osób. Żeby zatem poczuć atmosferę, trzeba było wędrować. To podbić do obozu, gdzie widać potencjał, to zaproponować spotkanym osobom grę we flanki. Teraz – to my mogliśmy powiedzieć do odwiedzających nasz obóz festiwalowiczów: „przychodzisz do nas w drugim dniu Woodstocku i prosisz, żebym dał Ci zimne piwko z lodówki”. Nawet Daniel, nasz woodstockowy weteran, którego był to szósty festiwal, mówił, że to pierwszy jego Pol’and’Rock w takim wydaniu.

Pol'and'Rock - z Dawidem
Prawdziwy artysta Dawid z Day of Maxior pomiędzy dwoma chłopami udającymi dziennikarzy

Zobacz również: Czarny telefon – recenzja filmu. Tym razem to nie fotowoltaika

Podczas jednego z takich wspólnych posiedzeń, do naszego obozu przyszedł chłopak z gitarą. A wiadomo, jeśli ktoś przychodzi z gitarą, to nie po to, żeby mieć na czym usiąść. Spytaliśmy Dawida, czy chciałby może nam coś zagrać i okazało się, że ma on swój własny projekt muzyczny – Day of Maxior, grający styl folk-rock-etno w częstotliwości 432Hz. Sam zainteresował się naszym obozem, słysząc fajną muzyczkę z głośnika i jeszcze fajniejszą atmosferę od nas płynącą. Po czym chwycił za gitarę i… zaczęło się. Wcześniej wspomniał, że w teledysku do utworu Weapon & Plan Against sam walczy z zombie, więc od razu nas zaintrygował, ale to nic w porównaniu z tym, co usłyszeliśmy. Dosłownie przez cały koncert Dawida nikt w naszym obozie się nie odezwał. A szczęki z zachwytu opadały niżej, niż niektórym zombie, z którymi walczył. Na żywo brzmiało to niesamowicie. Z resztą sami posłuchajcie i zobaczcie oryginał:

Po tym niespotykanym doświadczeniu i dojściu do siebie, poprosiliśmy o więcej. Dawid zagrał jeszcze dwie piosenki z najnowszej płyty Keys to The Universe. Każda z piosenek została przez artystę poprzedzona profesjonalnym wstępem, do czego nawiązuje i co było motywem do jej powstania. Cała płyta jest dostępna do przesłuchania na Spotify pod tym linkiem, a na stronie dayofmaxior.pl możecie zaznajomić się z tekstami, śledzić trasy koncertowe, a nawet zamówić pięknie wykonaną płytę (którą wraz z autografem artysty otrzymaliśmy 😀 ).

Day of Maxior płyta
Płyta Day of Maxior z dedykacją dla Daniela

Zobacz również: Archive – Call to Arms & Angels – recenzja płyty

Dawida spotykaliśmy jeszcze podczas Woodstocku kilkukrotnie, sam również odwiedzał ponownie nasz obóz. A zwieńczeniem festiwalu był dla niego występ wraz z innymi artystami podczas zakończenia 28. Pol’and’Rock na Dużej Scenie. Day of Maxior obecny jest również w mediach społecznościowych pod tymi linkami: Facebook Instagram

A co z pozostałymi występami? Genialna atmosfera, wyposażenie i wspaniali ludzie w naszym obozie (no, konieczność drałowania w upale również) sprawiały, że czasem wręcz nie chciało się nam iść na niektóre koncerty, na które się nastawialiśmy. Ale mogę z ręką na sercu powiedzieć, że Kwiat Jabłoni oczywiście dał świetny koncert. Pierwszy raz usłyszałem o nich właśnie na Pol’and’Rock w 2019 roku. Jeszcze tego samego dnia byłem na ich koncercie i byłem zachwycony, zdumiony i poruszony – takiej chemii między duetem wokalistów jeszcze nie widziałem (a nie wiedziałem wtedy, że są rodzeństwem). Teraz, idąc na ich występ wiedziałem kogo i co idę posłuchać. Rzecz jasna się nie zawiodłem. Publiczność rozśpiewana i  porwana po całości, Duża Scena rozsadzona muzycznie i wizualnie. Świetną robotę wykonał też Ørganek, nasi obozowicze równie miło wspominają koncerty zespołów Strachy na Lachy, Luxtorpeda i Wolf Alice.

Zobacz również: Kwiat Jabłoni i Goście – Wolne Serca – recenzja płyty

Duża Scena Pol'and'Rock
Duża Scena Pol’and’Rock 2022

Idąc z pierwszą powrotną turą rzeczy do naszych fur, przy Małej Scenie zatrzymał nas bardzo intrygujący koncert Kirszenbaum, przy którym zostaliśmy do końca, a atmosfera i reakcje publiczności były wręcz niesamowite. Kojarzyliśmy piosenki tego zespołu z przesłuchiwania woodstockowej playlisty na Spotify, ale to, co pokazali na Pol’and’Rock to totalny odlot. I to dosłownie. Szalona gra na skrzypcach, hipnotyzujący wokal i zapalczywe uderzanie w podłogę przez publiczność sprawiało wrażenie, że namiot ASP zaraz odleci. Ostatnią wielką gwiazdą Dużej Sceny był Skindred, a ich koncert i genialna współpraca z publicznością są nie do opisania. Moc wyczuwalna na zamieszczonym filmiku nie ma porównania z obecnością na koncercie, a zwłaszcza pod rozwiniętą biało-czerwoną flagą.

Mała Scena w tym roku była połączona ze sceną Akademii Sztuk Przepięknych. Tam wystąpili między innymi Marcin Dorociński, twórcy filmu Johnny z Dawidem Ogrodnikiem w roli ks. Kaczkowskiego, czy Kabaret Neo-Nówka. Wywiadu udzielił również pisarz Jakub Żulczyk, którego słynne zdanie i późniejszy proces zachęcił naszego Kubę do napisania pracy magisterskiej na temat ochrony dóbr osobistych w Internecie.

Po czterech pełnych dniach niestety trzeba było wrócić… I choć zmęczeni, niewyspani, spaleni słońcem, zmarznięci po ostatniej nocy, z deficytem komfortowej łazienki… To jednak szczęśliwi, zadowoleni i jakoś dziwnie niepolsko pozytywnie nastawieni do życia. Mimo, że przed nami długa całodniowa droga, ponad 600 kilometrów, to zawsze cieszy zobaczenie na każdym postoju innych woodstockowiczów. W Pol’and’Rockowych koszulkach, z których bije hasło tegorocznej imprezy „NO WAR”, w luźnych spodniach, z opalonymi twarzami. Zmęczonych, niewyspanych, ale uśmiechniętych i spełnionych. Podobnie na drogach, od razu było wiadomo, kto wraca z festiwalu.

Leo Pol'and'Rock

Zobacz również: Thor: Miłość i Grom – recenzja filmu. Do czterech razy sztuka

Już wiadomo, że 29. Pol’and’Rock Festival odbędzie się w tym samym miejscu, na lotnisku Czaplinek-Broczyno w dniach 3-5 sierpnia 2023 (wtedy część oficjalna, przybywać można będzie jak zawsze wcześniej). Wśród naszych woodstockowych debiutantów miło było usłyszeć, że za rok też chcą przyjechać, to się naprawdę chwali. Ja już wiem, że na ten termin ponownie zaklepuję urlop, jak tylko będzie to możliwe. Czyli co, widzimy się za rok? Miejmy nadzieję. A tymczasem… siema! Kończymy relację, bo zaraz będzie ciemno!

PS. Andrzeja dalej nie znaleźli

Kamil Kołodziejczyk

Zasiedziany od lat w DOBRYCH Star Warsach twórca zbyt długich zdań i złożonych opowieści, a także fan filmów inspirujących do dyskusji i gier, do których nie są potrzebne żadne inne osoby. W kinie lubi przede wszystkim mądre narracje i ciekawą kompozycję, a poza kinem dobre, płynne produkty, bezsensowne ciekawostki i czasem ludzi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze