Czy This War of Mine to dobra lektura szkolna?

Od zarania dziejów na lekcjach języka polskiego dzieciaki katowane są klasykami literatury w ilości hurtowej. Pan Tadeusz, Krzyżacy, Konrad Wallenrod czy te przeklęte Cierpienia Młodego Wertera… Jeszcze nie tak dawno sama przez to przechodziłam i wcale się nie dziwię, że tak duża część młodzieży omija lektury szerokim łukiem. I najwyraźniej Szanowni Państwo z oświaty też to w końcu zauważyli, bo postanowili wzbogacić kanon lektur o… grę wideo. This War of Mine tak konkretnie. Tylko czy to na pewno dobry pomysł?

Wprowadzenie This War of Mine do spisu lektur miało miejsce już jakiś czas temu, w czerwcu. Co prawda gierka trafiła na listę tytułów nieobowiązkowych, aczkolwiek sam fakt, że w ogóle o niej pomyślano, to już i tak spory przełom. Zanim jednak nastolatkowie będą mieli szansę omówić ją na zajęciach, muszą dotrzeć do ostatniej klasy liceum – produkcja 11 bit studios ma w końcu kategorię wiekową 18+. Moim zdaniem można by ją wprawdzie spokojnie zbić do szesnastki, ale no dobra, niechaj będzie.

W związku z tym, iż This War of Mine zostało lekturą szkolną, Ministerstwo Edukacji postanowiło uraczyć nas nim za friko. Aby zdobyć własną, darmową i w pełni legalną kopię gry, wystarczy zajrzeć na stronę ministerstwa i pobrać sobie stamtąd niewielką paczkę plików. Gdyby zaś komuś się nudziło albo zapałał altruistyczną chęcią wsparcia polskiej edukacji swoją opinią, można tam także zgłaszać propozycje innych gier, które też mogłyby się nadawać na lektury.

Zobacz również: Call of Duty: Modern Warfare II – recenzja gry. Kapitanie Price, miło Cię znów zobaczyć!

Jako że za darmo to uczciwa cena, sama również postanowiłam skorzystać z okazji i zgarnąć sobie gierkę do testów. Co prawda ze mną już na pewno nikt jej na lekcjach nie omówi, ale mogę przynajmniej zobaczyć, co ciekawego potencjalnie czeka moją młodszą siostrę za parę lat. I, po przejściu większości (nie wymaksowałam Final Cut, ale Stories przerobiłam wszystkie), naszły mnie pewne wątpliwości co do tego, jak nauczyciele (szczególnie starszej daty) poradzą sobie z opracowaniem tego typu treści.

This War of Mine
Fot. Kadr z gry This War of Mine

Problem #1 – Nieogarnięci technologicznie nauczyciele


Jasne, nie ma też co generalizować – zdarzają się w końcu emeryci śmigający po sieci wcale nie gorzej ode mnie. Z własnych doświadczeń oraz wywiadu środowiskowego wiem jednak, że technikalia wciąż stanowią problem u wielu (nie tylko najstarszych) nauczycieli. Część z nich wciąż ma kłopot, żeby włączyć rzutnik, a co dopiero grać w jakieś gry. I chociaż pewnie wystarczy przeczytać skrypt This War of Mine, żeby mniej-więcej wiedzieć, co jest pięć, to to nigdy nie będzie to samo, co samodzielna rozgrywka. Zresztą no, umówmy się. Prowadzanie zajęć o czymś, czego się nawet nie ograło, zupełnie mija się z celem. To tak jakby próbować wykładać o Lalce Prusa tylko na podstawie jej streszczenia. O tym zaś, iż wymaganie od uczniów znajomości czegoś, czego samemu się nie zna, to trochę hipokryzja, nie będę się nawet rozpisywać.

Zobacz również: PGA 2022 – relacja z najważniejszego święta poświęconego graczom

Summa summarum wychodzi więc na to, że tylko (raczej!) niewielkie grono pedagogiczne będzie w ogóle potrafiło przygotować się do omówienia This War of Mine. Oczywiście lepiej kilku niż wcale, ale sądzę, że przed wprowadzeniem gier do listy lektur dobrze by było jednak zafundować pracownikom szkół jakiś kurs wprowadzający w tematykę. Poradnik zamieszczony na stronie z grą to już spory krok w dobrą stronę, ale może on nie wystarczyć. Brakuje w nim chociażby informacji o tym, jak wypakować plik .zip – a to jednak dosyć kluczowa informacja, jako że właśnie w czymś takim tę grę upchnięto. Poza tym… dlaczego sugerują tam kombinowanie z Final Cut, skoro w trybie Stories mamy już trzy historie zwarte i gotowe do użycia? Korzystanie z tych drugich wydaje mi się łatwiejsze.

Fot. Kadr z gry This War of Mine

Problem #2 – Humanistyczna pogarda wobec „kultury niskiej”


Brzmi absurdalnie? Jeszcze jak! Ale nawet sobie nie wyobrażacie, ile razy już dostałam burę za używanie gier jako tekstów kultury. „Świetny esej, Patrycja. A tak z ciekawości, ten Far Cry to co to jest?”, „Gra, proszę Pani” – i nagle esej przestawał być taki świetny. Po spędzeniu trzech lat na rozszerzonym polskim, historii oraz łacinie odniosłam wrażenie, iż dla części humanistów – a zwłaszcza polonistów – jedyna godna uwagi kultura to ta, której „mat-fizy nie zrozumieją”. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak dogłębnie oburzeni musieli być takowi erudyci, gdy w czerwcu wpisano This War of Mine gdzieś pomiędzy Anus Mundi a Kartotekę Różewicza.

Zobacz również: Svoboda 1945 – Liberation – recenzja gry

Problem z jakimś takim dziwnym konserwatyzmem i poczuciem elitarności nie dotyczy oczywiście wyłącznie gier – pod ostrzałem znajduje się zasadniczo cała popkultura. Choćby nie wiem jak mądry był wasz wywód, osoba uprzedzona do tak zwanej „kultury niskiej” i tak go należycie nie doceni, jeśli akurat nie dotyczy on Bułhakowa albo innego Mozarta. Trudno mi niestety oszacować, jak duży odsetek w edukacji stanowią takie persony, aczkolwiek razem z nieumiejętnymi technologicznie nauczycielami jeszcze bardziej zmniejszają one grupę uczniów, którzy mają szansę z This War of Mine na lekcji skorzystać. Wielka szkoda.

Fot. Kadr z gry This War of Mine

Problem #3 – Wielość zakończeń


No dobrze, ale jak dotychczas wszystkie wymienione problemy dotyczą kadry nauczycielskiej, a nie samej gry – macie mnie. Osobiście uważam, iż to nie This War of Mine samo w sobie może być kłopotliwe, ale właśnie szkoły i ich gotowość na zmianę. Niemniej nie oznacza to, że ten tytuł jest lekturą bez zarzutu. Choć przy graniu dla rozrywki różnorodne zakończenia zwykle są plusem, to na lekcjach już znacznie mniej. Wszyscy uczniowie muszą w końcu znać jakąś przynajmniej jedną, konkretną wersję zdarzeń – trudno będzie omawiać fabułę, jeśli jedna część uczniów rozegrała ją tak, druga inaczej, a trzecia jeszcze w ogóle po swojemu.

Zobacz również: Czy da się ukończyć GTA V jako pacyfista? Otóż jak najbardziej, jeszcze jak!

Jedynym sensownym wyjściem wydaje się albo ogranie i omówienie wszystkich możliwych opcji, albo umówienie się z dzieciakami na jakieś jedno konkretne zakończenie. Obie te opcje mają jednak swoje minusy. Pierwsza na przykład będzie dosyć czasochłonna. Nawet jeśli fabuła żadnej z historii nie należy do najdłuższych, to na powtórzenie jej ze trzy czy więcej razy na pewno trochę zejdzie. Druga opcja z kolei zabija immersję – żeby każdy dostał to samo zakończenie, trzeba by dzieciakom podyktować wybory, jakie mają podjąć w grze. A tak się składa, że to właśnie trudne decyzje są w This War of Mine rzeczą kluczową. Jeśli ma się na nie gotowe „poprawne” odpowiedzi, to gdzie tu frajda?

Fot. Materiały promocyjne This War of Mine

Strony: 1 2

Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze