Rozdział VIII – wywiad z Magdaleną Wójcik. Zawsze robimy to, co czujemy

Już jutro po ośmiu latach zespół Goya wyda swoją najnowszą płytę Rozdział VIII. Z tej okazji miałam przyjemność rozmawiać z Magdaleną Wójcik nie tylko o albumie, ale również samym procesie twórczym, inspiracjach oraz miłości.


NB (Natalia Banaś): Spotykamy się równo tydzień przed premierą Waszej najnowszej płyty. Jak się czujecie? Jakie są nastroje w zespole?

MW (Magdalena Wójcik): Jesteśmy podekscytowani, a przez to, że minęło już 8 lat od ostatniej płyty, to ta ekscytacja jest jeszcze większa. Trochę zapomnieliśmy, jak to jest wydawać płytę, dlatego czujemy delikatny stresik. Również jesteśmy ciekawi, jak słuchacze przyjmą nasz nowy materiał.

Wydaje mi się, że muzycznie dużo fajnych rzeczy się wydarzyło na tej płycie. Mieliśmy ogromną radochę podczas nagrywania jej. Podczas tworzenia powróciliśmy do bawienia się procesem, ale również do bezkompromisowości. Jednak jak już jest się trochę na rynku muzycznym, to człowiek podświadomie zaczyna analizować czy coś wypada i czy nie przeginamy w którąś stronę muzyczną. A tutaj pozwoliliśmy sobie na zabawę i swobodę, co wyszło dość instynktownie. Mieliśmy ogromną przyjemność podczas tworzenia tej płyty. Co dziwne, cały czas bardzo nam się ona podoba. Na ogół jednak dość krytycznie się podchodzi do swoich tworów, a tutaj cały czas mamy takie poczucie, że to są bardzo fajne rzeczy, które chcemy jak najszybciej pokazać słuchaczom.

Zobacz również: 13 Drzew – Dendrologia – recenzja płyty

NB: Nawet widać tę ekscytację i aż sama jestem ciekawa, jaki będzie odbiór płyty. A czym ten Rozdział VIII jest dla Goyi?

MW: Myślę, że kolejnym rozdziałem, jak sam tytuł mówi. Jest on po części naszą muzyczną drogą, ale też muzycznym powrotem. Podczas tworzenia podświadomie zaczęliśmy się bawić dźwiękami, które nam towarzyszyły jako muzykom w naszym rozwoju. Jednak wychowaliśmy się na muzyce lat 80. oraz 90. i ta stylistyka zawsze nam się podobała. Poza tym ja również wychodzę z założenia, że muzyka lat 90. była bardzo muzyczna w takim znaczeniu, że było dużo świetnych utworów, wokalistów oraz instrumentalistów. Kompozycje tamtych czasów były fantastyczne, dlatego chyba mimowolnie chcieliśmy nawiązać do tego, na czym się sami wychowaliśmy i co nas inspirowało.

Można więc usłyszeć wiele nawiązań do lat 90., a nawet do konkretnych utworów czy artystów, na czym wielokrotnie łapaliśmy się podczas tworzenia. Ciekawa jestem, czy słuchacze też to wyłapią, bo te odniesienia są czasami bardzo konkretne.

Podsumowując, jest to dla nas jednocześnie kolejny rozdział, ale również sentymentalny powrót do tego, na czym się wychowaliśmy.

NB: A mogłabyś podać jakieś przykłady tych nawiązań?

MW: Na płycie można znaleźć nawiązania do Annie Lenox, Mike’a Lootfielda, a także Kate Bush (chociaż ona jest bardziej charakterystyczna dla lat 80.).

Zobacz również: Błażej Król – W każdym (polskim) domu – recenzja płyty

NB: Goya jest zespołem, który powstał w latach 90. Pamiętam, że w swoich wywiadach wspominałaś, że nie chcesz się ścigać z młodymi. Jestem ciekawa czy zmiany, które zaszły na rynku muzycznym, wpłynęły na wasz najnowszy album? Czy może jednak chcieliście trzymać się swojego stylu?

MW: Myślę, że nawet jakbyśmy chcieli iść w bardziej nowoczesny klimat, to my po prostu nie potrafimy. Mamy swoją stylistykę. Nie przekraczamy też pewnych naszych barier, bo uważam, że to mogłoby brzmieć śmiesznie. Oczywiście, możemy się bawić brzmieniem, ale jednocześnie zawsze będą to nasze piosenki, w którym słuchać mój głos. Tutaj nic nie zmienię.

My przede wszystkim zawsze robimy to, co czujemy, a nie czułabym się dobrze, gdybym starała się coś robić wbrew sobie. Zawsze w naszej twórczości wychodzimy od kompozycji, a więc piosenka, pianino, wokal albo wokal i gitara. Jeżeli z tego nie powstaje dobra baza, to znaczy, że to jeszcze nie to. Potem wokół tego budujemy wszystko. Uważam, że muzyka pop daje bardzo dużo możliwości bawienia się muzyką. Tak jak wspomniałam, my się możemy tymi brzmieniami tutaj pobawić, a więc wrócić do czegoś, nawiązać do nowych rzeczy, ale mimo wszystko pozostajemy wierni przede wszystkim piosence i kompozycji.

Zobacz również: Jestem u siebie – wywiad z Agnieszką Musiał. Po prostu rzeźbilismy dźwięki

NB:  Porozmawiajmy nieco więcej o Rozdziale VIII zaczynając od utworu Co powiesz na Rzym?. W wywiadzie wspominałaś, że ten utwór to trochę taki twój wyraz tęsknoty za podróżami podczas lockdownu. Czy w innych utworach również zawarłaś swoje uczucia bądź tęsknoty?

MW: Myślę, że w bardzo wielu utworach. Co powiesz na Rzym? wyszło od pierwszej frazy słownej, która powstała właśnie w okresie, kiedy byliśmy zamknięci. Miałam wrażenie, że za chwilę chyba oszalejemy. My z mężem jesteśmy ludźmi, którzy muszą wychodzić z domu. Jesteśmy trochę jak takie niewybiegane husky. (śmiech) Lockdown był dla nas bardzo dużym ograniczeniem. Uważam, że ten mój „Rzym” może być czymś innym dla kogoś innego, np. działką czy wyjazdem do rodziny. Osobiście też postrzegam go bardziej jako metaforę, ponieważ główny pomysł obracał się wokół tego, że byliśmy zamknięci.

Wracając do pytania, to w większości utworów jestem ja. Jednakże jestem też obserwatorką, więc nie wszystkie sytuacje dotyczą tylko mnie, bo również moich przyjaciółek czy znajomych. Ale wciąż zdecydowanie przeważam ja. Zawsze czułam się dobrze w sferze emocjonalnej, czemu pozostaję wierna. Nigdy nie miałam potrzeby pisania o bardziej angażujących rzeczach. Po prostu tego nie potrafię. Uważam, że są ludzie, którzy potrafią to robić wspaniale. Jednak ja czuję się najlepiej opisując drobne momenty rzeczywistości i trzymając się tej emocjonalnej sfery. Nawet w ciągu dnia jest się w stanie wydarzyć wiele rzeczy, o których warto pisać. W jednej chwili możemy odczuwać uniesienie, w drugiej tego kogoś nam bliskiego nie cierpimy i chcemy, żeby wyszedł z domu i zostawił nas samych. O takich właśnie momentach piszę i w tym czuję się najlepiej.

Zobacz również: Half Alive – Conditionas of a Punk – relacja z koncertu w Warszawie

NB: Uważam, że bardzo zgrabnie potrafisz ująć emocje w swoich utworach. Jestem pod ogromnym wrażeniem piosenki Zgaś papierosa i odejdź, ponieważ niezwykle dobrze opisałaś w niej miłosną historię, w której bohaterowie trochę mają siebie dość, ale wiedzą, że to minie i za chwilę do siebie wrócą.

MW: Cieszę się, że to zauważyłaś. Jestem jednak w wieloletnim związku, z czego jestem bardzo dumna. Razem z mężem pracujemy, co nie jest łatwe, więc czasami mamy siebie dosyć. Myślę, że każdy tak ma. Pomimo miłości i przywiązania, które czujemy do siebie, czasami potrzebujemy pobyć sami w swojej własnej przestrzeni. Z tego też powodu myślę, a przynajmniej mam nadzieję, że dużo osób znajdzie siebie w naszych utworach, bo to są codzienne sytuacje, które dotyczą każdego.

NB: Zatrzymajmy się chwilę na tej współpracy. Jednak tworzycie z mężem razem już bardzo długo. Współpracujecie również z Rafałem Gorączkowskim, który jest Waszym przyjacielem. Jestem ciekawa, jak ta współpraca wygląda? Mam wrażenie, że współpraca z bliskimi może mieć swoje wady.

MW: Absolutnie tak jest. Jednak przynoszę pracę do domu, w którym zresztą dużo pracujemy. W okresie pandemii w pewnym momencie przynieśliśmy rzeczy ze studia do domu i już tak zostało. Dzięki temu mamy ten komfort, że możemy coś szybko nagrać, np. pomysł na utwór. Jeśli zaś chodzi o bardziej emocjonalną sferę, to jednak często nasze problemy również przynosimy do domu. Z drugiej strony jednak nie wyobrażam sytuacji, w której nie mogę dzielić z bliskimi swoich radości i marzeń. Dlatego też nasza współpraca jest dla mnie bardzo komfortowa. Jestem świadoma, że dla wielu jest to dziwne, bo jednak ludzie wolą oddzielać swoją przestrzeń zawodową od prywatnej, ale mnie taka sytuacja odpowiada.

Zobacz również: Wiktor Dyduła – Pal Licho! – recenzja płyty

NB: Wróćmy do uczuciowości w twoich utworach, ponieważ to właśnie miłość dominuje w twoich tekstach. Czym dla Ciebie jest miłość?

MW: Bardzo głębokie i trudne pytanie. Myślę, że bez przyjaźni, zaufania i wspólnego odczuwania nie ma miłości. To jest najważniejsze.

W tym wszystkim istotna jest pasja, która stanowi nieodzowny element życia. Jeżeli nasza druga połówka ma pasję, to nam to imponuje i tak właśnie jest w naszym przypadku. Wiemy, co potrafimy, umiemy się nakręcać, podziwiać oraz chwalić. Myślę, że jest to bardzo ważne.

Zawodowo współpracuję również z innymi artystami i wiem, że Grzegorz jest z tego dumny. Ja również doceniam to, co on potrafi robić, bo w studiu jest fantastycznym realizatorem. Dlatego też myślę, że to jest najważniejsze – żeby cały czas trochę sobie imponować. Ta miłość, a właściwie ta pasja, którą widzimy w drugiej osobie, jest dla mnie czymś nieodzownym.

Strony: 1 2

Natalia Banaś

Dumna psia mama, miłośniczka dobrej muzyki, kina oraz lisów. Dla relaksu ogląda i czyta horrory. Wiecznie z głową w chmurach i napiętym kalendarzem. Swoje popkulturowe zachwyty oraz frustracje przelewa na Worspressa i wiadomości głosowe do znajomych. Kiedy nie odpisuje, próbuje zrobić Ghostface'a na szydełku.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze