Rozdział VIII – wywiad z Magdaleną Wójcik. Zawsze robimy to, co czujemy

NB: A czy nie zarzucano Ci czasami tego, że miłość jest wszędzie, więc jest to łatwy temat?

MW: Gdzieś ostatnio przeczytałam, że pisanie o miłości jest najtrudniejsze, bo jest wszędzie i zawarcie jej w innych słowach niż usłyszeliśmy do tej pory, jest trudne. Poza tym jest to od zawsze temat najbardziej popularny w utworach.

Ciekawe, że spotkaliśmy się z dokładnie takimi samymi słowami, kiedy chcieliśmy wydać utwór Smak słów. Firma zarzuciła nam wówczas, że wiele utworów powstało już o miłości, więc pewnie będzie nudno. Myśmy jednak czuli, że to jest to, o czym chcemy napisać i w sposób, w jaki chcemy to przedstawić. Ostatecznie okazało się, że ludzie dalej potrzebują miłości, a utwór się bardzo dobrze przyjął.

Dobrze mi się pisze o miłości i jej różnych aspektach, ponieważ jest ich strasznie dużo. To nie jest wcale taki prosty temat skupiający się wokół zwykłego „kocham cię”, ponieważ ma on szerokie spektrum, które dzieli się na aspekty mniej i bardziej kolorowe. Ponadto uważam, że jest ich nieograniczona ilość.

NB: Zdecydowanie. Wiele tych aspektów ujęłaś w najnowszym albumie, co pokazuje, że miłość nie jest monochromatyczna. To uczucie ma bardzo wiele barw tak, jak okładka płyty.

MW: Tak. Bardzo się cieszę z tej okładki oraz grafiki ogółem.

Zobacz również: Bovska – Release Party Dzika – relacja z koncertu

NB: Wróćmy na chwilę do Twoich współprac z innymi artystami. Wiem, że współpracowałaś między innymi z Sanah czy Ewą Farną. Co Tobie dały te współprace? Co z nich wyniosłaś i włożyłaś do tej płyty?

MW: Jeżeli wyniosłam i włożyłam to nieświadomie. Nie ukrywam jednak, że współpraca z innymi artystami zawsze mnie czegoś uczy. Mam w sobie bardzo dużo pokory i uważam, że praca z innymi jest okazją do tego, żeby się czegoś nauczyć. Współpracowałam również z Bryską oraz wieloma innymi młodymi artystami, od których uczę się również bezkompromisowości. Staram się nie myśleć o tym, czy mi czegoś wypada. Jednakże wydaje mi się, że cały czas pozostaję wierna swojej poetyckiej sferze. Myślę, że umiejętne połączenie pisania w moim starym stylu z tym nowym daje bardzo wymierny i komfortowy dla mnie efekt.

Wydaje mi się, że uczę się też dużo otwartości. Nie uważam, że pisze się teraz gorsze teksty, co słyszę często z ust kolegów z mojego pokolenia, którzy twierdzą, że obecnie młodzież pisze teksty niechlujnie, a używane przez nich słownictwo jest niepoprawne. Myślę, że język się zmienia, a młodzi ludzie wyrażają się w taki sposób, jaki jest dla nich najwygodniejszy. Nie uważam, że ten sposób jest gorszy. Jest po prostu inny. Obecnie młodzież jest bardzo wrażliwa. Podczas pracy z młodymi ludźmi widzę, że oni często doświadczają głębokich przeżyć, które są jednak inne niż te nasze. Osobiście uwielbiam pracować z młodzieżą, bo dzięki temu wiele się uczę i bardziej się otwieram.

Zobacz również: The Luka State – More Than This – recenzja płyty

NB: Gdybyś miała powiedzieć coś młodym, rozwijającym się artystom, to jaką radę być im dać?

MW: Ja nie lubię dawać rad, ponieważ nie uważam, żebym miała do tego kompetencje. Każdy musi przejść swoją drogę, która może być inna niż ta, którą my przeszliśmy. Jednak my siedzieliśmy po kilkanaście godzin dziennie w sali prób ćwicząc grę na pianinie i śpiewając. Branża muzyczna też zupełnie inaczej wówczas wyglądała. Myślę, że taką największą różnicą jest fakt, że obecnie młodzież mało ćwiczy grę na instrumentach. Nie chcę, żeby to zabrzmiało pouczająco. Dla mnie umiejętność komponowania swoich utworów jest bardzo cenna, bo to sprawia, że ta twórczość jest nasza. Teraz młodzież realizuje się inaczej. Obecnie wielu młodych artystów potrafi bardzo dobrze śpiewać, ale całą resztę robi im grupa ludzi z tyłu. Uważam, że warto jednak umieć sobie stworzyć chociażby bazę. Później niech inni robią, jeżeli nie mamy takich umiejętności. Ja zawsze chciałam być samowystarczalna, co mnie oraz nam jako zespołowi się udało. Dzięki temu nie musimy liczyć na innych.

Zobacz również: Prywatny bal – wywiad z Cyrko. Zaczęłam trochę kombinować

NB: Czy patrząc na to, jaką drogę przeszliście i na obecne realia uważasz, że zmieniłabyś coś podczas tej drogi?

MW: Absolutnie nie. Mieliśmy moment, kiedy zyskaliśmy dużą popularność. Potem to wszystko spadło, później znowu coś się wydarzyło, a następnie ponownie ucichło. To sprawiło, że mam w sobie dużo pokory. Jestem świadoma tego, że pewne rzeczy są ulotne i wszystko może się skończyć. Dzięki temu nie mam poczucia straty czy żalu, co widzę po młodych ludziach. Występują oni w programach telewizyjnych, mają chwilowe bum, a potem zaczyna się kolejna edycja. Ich już nie ma, co wywołuje całkowite rozżalenie.

Ja tego nie miałam i mieć nie będę, bo przeszłam naprawdę długą drogę. Wszystko działo się stopniowo. Dzięki temu nigdy nie odczułam, że coś straciłam i to się nie zmieni. Po prostu pracowaliśmy dalej i robiliśmy swoje. Młodym ludziom bardzo trudno pogodzić się z tym, że coś się wydarzyło, była obietnica czegoś wielkiego, a teraz tego nie ma. To jest bardzo ciężkie, dlatego nie uważam, że obecne czasy programów oraz mediów społecznościowych są dobre dla ludzi. One mogą bardzo szybko dać komuś popularność, którą równie szybko można stracić, co jest bolesne.

Zobacz również: Kali Uchis – Red Moon in Venus – recenzja płyty

NB: Wróćmy do płyty, a więc w dalszym ciągu najbardziej ekscytującego dla Was tematu. Jestem ciekawa filmowych inspiracji, ponieważ kilka pojawia się w utworach, jak chociażby scena w teledysku do utworu Zgaś papierosa i odejdź, która jest wyraźnie inspirowana filmem Malena z Monicą Belucci. Czy możemy ich więcej znaleźć na albumie?

MW: Myślę, że to było trochę poza mną. Wyraźne jest to jednak w utworze Hollywood, aczkolwiek bardziej od muzycznej strony. Postanowiliśmy wykorzystać naszego klawiszowca, który jest fantastycznym muzykiem. Tworzy on również muzykę filmową, dzięki czemu słyszalne są dźwięki, które można skojarzyć z filmem oraz hollywoodzkimi produkcjami. Jednakże to nawiązanie do Hollywood pojawia się również w kontekście miłości, bo to Hollywood jest tak naprawdę niepotrzebne, ponieważ mamy piękne życie i piękny film, który sami sobie kręcimy we dwoje. Wydaje mi się, że mało jest w albumie filmowych inspiracji, a jeżeli są, to bardzo subtelne i mimowolne.

NB: Chociażby w Głębi na końcu pojawia się piękne solo, które mi osobiście skojarzyło się z filmowym zakończeniem. Czy to było zamierzone, czy jednak nie?

MW: To było zamierzone. Poprosiliśmy naszego klawiszowca Rafała o takie zakończenie, ponieważ on pięknie gra na fortepianie. Czasami mam poczucie, że nie do końca wykorzystujemy jego cudowne umiejętności. Chcieliśmy też w taki sposób zakończyć płytę, żeby powstała muzyczna klamra, która pokazuje, że nasze działania są świadome i że mamy fantastycznych muzyków.

Zobacz również: Bovska – Dzika – recenzja płyty

NB: Chciałam również zapytać o utwór Jane Austen. Dlaczego akurat Jane Austen?

MW: Ponieważ jest to mój świat, do którego uciekam. Uwielbiam książki Jane Austen oraz ich ekranizacje. Jak mam zły nastrój, to często do nich wracam. Te klimaty mnie bardzo poruszają, szczególnie taki romantyzm książkowy. Lubię się zanurzać w ten świat i stąd wziął się pomysł, żeby o tym napisać. Wiem, że wiele kobiet również przepada za książkami Austen oraz ich ekranizacjami.

NB: Macie zaplanowany koncert z okazji premiery płyty. Czy planujecie trasę koncertową?

MW: Pracujemy nad tym. Z pewnością damy znać na naszych mediach społecznościowych. Nasza menedżerka Ola cały czas działa, żebyśmy mogli w końcu pograć, ponieważ minęło wiele czasu od naszych ostatnich koncertów. Jest to trochę związane z pandemią, ale również i okresem przejściowym pomiędzy płytami. Dlatego też mamy nadzieję, że uda nam się wrócić i pojawić wszędzie tam, gdzie słuchacze będą chcieli nas usłyszeć. Bardzo tęsknimy za koncertami, dlatego ten pierwszy koncert 2 kwietnia będzie początkiem.

Zobacz również: Julia Rocka – Blaza – recenzja płyty

NB: Zakładam, że miałaś okazję już spotkać się z pierwszymi opiniami na temat singli zapowiadających płytę. Jak się z nimi czujesz?

MW: Czasami trochę boję się czytać komentarze, ponieważ mimo wszystko człowiek się tym trochę przejmuje. Jednakże pojawiają się bardzo dobre opinie. Słuchalność Zgaś papierosa i odejdź jest bardzo dobra. Starlinki i Co powierz na Rzym? ukazało się już jakiś czas temu, ale te utwory również były dobrze odebrane. Myślę, że przez to, że zachowaliśmy nasze brzmienie, to ludzie tęsknili za tym. Jednocześnie nasza nowa odsłona w Zgaś papierosa i odejdź spowodowała, że słuchaczy to zaintrygowało w kontekście nadchodzącej płyty. Sama jestem ciekawa odbioru całości. Mam nadzieję, że ci, którzy chcą usłyszeć naszych brzmień będą zadowoleni, ale że również te nowe dźwięki staną się im bliskie. Póki co utwory mają naprawdę bardzo dobry odbiór, co bardzo mnie cieszy.

NB: Dlaczego to właśnie te konkretne utwory zapowiadają nadchodzący album?

MW: To były nasze wybory, które pokryły się z wyborami firmy nas wydającej, więc to był bardzo dobry strzał. Stwierdziliśmy, że jeśli one się pokrywają, to znaczy, że intuicja nas nie zawiodła. Mamy nadzieję, że słuchacze znajdą na płycie takie utwory, które trafią w ich gusta, bo zawsze staraliśmy się, żeby ma płycie nie było żadnych zapychaczy. Nigdy nie umieszczamy utworów, z których nie jesteśmy zadowoleni w stu procentach, dlatego też każdy utwór się nam podoba. Czekam na premierę płyty, żeby zobaczyć, które utwory słuchaczom przypadną do gustu.

Zobacz również: Janusz Walczyk – Jan Walczuk – recenzja płyty

NB: A czy ty masz swoich faworytów? To trochę jak prośba o wybranie ulubionego dziecka, ale może jednak jest utwór bliższy twojemu sercu?

MW: Bardzo lubię utwór SPA. Myślę, że jest to spowodowane faktem, że piosenka ta przeszła największą metamorfozę. Pierwotnie była ona szybsza i trochę w stylu country. Nie byliśmy jednak w stanie podejść do niej, co powodowało niedosyt. Pewnego wieczoru w końcu stwierdziłam, że musimy coś z tym zrobić, a w rezultacie wyszedł nam zupełnie inny utwór: ballada, mówiąca o czymś innym i inaczej poprowadzona muzycznie. Po zmianie wiedzieliśmy już od pierwszych dźwięków, że to jest dobry kierunek. Bardzo lubię Spa. To jest też utwór ciekawy pod względem emocjonalnym. Jednakże masz rację, że to trochę jak wybór pomiędzy dziećmi, bo wszystkie utwory bardzo nam się podobają. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.

NB: A dużo jest takich zmian na płycie?

MW: Nie. Kiedy zaczęliśmy pracować nad albumem, to wszystko gładko szło. Mieliśmy dużo frajdy podczas tworzenia. W momencie jak coś nam się podobało, to zostawialiśmy to i szliśmy dalej. Rozdział VIII to jest taka płyta, która bardzo płynnie powstawała. Tak jak wspomniałam, utwór SPA przeszedł największą metamorfozę, a wszystkie inne bardzo gładko poszły.

Zobacz również: Fenomen Sanah – z czego wynika wielki sukces młodej piosenkarki?

NB: Czy masz może jakieś nadzieje w związku z płytą?

MW: Chciałabym, żebyśmy pograli dużo koncertów, bo stęskniliśmy się za tym. Przede wszystkim chciałabym mieć constans. Osobiście nie oczekuję fajerwerków, choć byłoby bardzo miło, jakby się coś większego wydarzyło z tym albumem. Przede wszystkim chciałabym, żeby słuchacze docenili nasze utwory, żeby im się podobały i żeby ich słuchali, a następnie żebyśmy my mieli okazję zaprezentować się na koncertach.

NB: Nadchodzi lato, więc tego też Wam życzę, bo z pewnością będzie wiele okazji do grania koncertów.


Dziękujemy Agora Muzyka za możliwość przeprowadzenia wywiadu!

Strony: 1 2

Natalia Banaś

Dumna psia mama, miłośniczka dobrej muzyki, kina oraz lisów. Dla relaksu ogląda i czyta horrory. Wiecznie z głową w chmurach i napiętym kalendarzem. Swoje popkulturowe zachwyty oraz frustracje przelewa na Worspressa i wiadomości głosowe do znajomych. Kiedy nie odpisuje, próbuje zrobić Ghostface'a na szydełku.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze