Widma nad Innsmouth – recenzja książki. Plugawe wnuczęta Lovecrafta

85 lat – tyle minęło od śmierci jednego z najniezwyklejszych umysłów wszech czasów. Jego literacki dorobek wciąż pozostaje źródłem inspiracji dla wielu współczesnych twórców, czego dowodem jest kolejna odsłona Kronik Arkham. Widma nad Innsmouth to antologia, w której aż szesnastu autorów oddało hołd niekwestionowanej legendzie horroru. Możemy śmiało powiedzieć – co, mam nadzieję, cieszy nie tylko mnie – iż Howard Phillips Lovecraft nadal żyje.

Geniusz Lovecrafta objawiał się w fantazyjnych wizjach, często dalece wykraczających poza percepcję przeciętnego człowieka. Howard niemalże wyśmiewał ludzkość, podkreślając, jak malutcy jesteśmy wobec ogromu wszechświata i wszystkich jego tajemnic. Z niewiarygodnym wyczuciem obrazował swoje wyobrażenia słowem pisanym, nadając im ręce i nogi (lub macki). Skutkiem tego powstała Mitologia Cthulhu, porażająca swoim rozmachem, a kosmiczne horrory, nieraz rozgrywające się na przestrzeni tysięcy lat, po dziś dzień przerażają, pozwalając zwykłemu czytelnikowi liznąć granicy obłędu.

Lovecraft dzięki swemu dorobkowi stał się Ojcem Horroru i Weird Fiction, a także niedoścignionym wzorem dla przyszłych naśladowców. Wśród pisarzy inspirujących się Samotnikiem z Providence można wymienić choćby Stephena Kinga czy Roberta Blocha, a także całe mnóstwo innych twórców, poszerzających Mitologię Cthulhu o liczne opowiadania – tymi nie mogliśmy się raczyć w Polsce, a przynajmniej do teraz, kiedy to w hołdzie Lovecraftowi wydawnictwo Vesper zdecydowało się zapoznać nas z jego dziedzictwem, rozpoczynając serię Kroniki Arkham. Widma nad Innsmouth to już druga antologia, poniżej możecie zapoznać się z recenzją poprzedniej:


Szaleństwo Cthulhu – Lovecraft nadal żyje. W pewnym sensie...


A tymczasem zapraszam do Innsmouth…

Widma nad Innsmouth
Widma nad Innsmouth, wyd. Vesper
Autorzy odrażających grafik: KingOvRats, Malverro, Nathan Shumate

Jak powstała historia przerażającego Innsmouth


Widmo nad Innsmouth (The Shadow Over Innsmouth) to jedno z najpopularniejszych i bez wątpienia najciekawszych dzieł Lovecrafta. Napisane w 1931 roku, poza urzeczywistnieniem kolejnej wizji Ojca Horroru stanowiło dla niego również pole do eksperymentu – aby przygotować się do napisania Widma, sporządził on kilka rozległych szkiców, każdy utrzymany w nieco innym stylu. Ten, który uznał za najlepszy, był zalążkiem do powstania pełnego opowiadania, jakie znamy obecnie.

Zobacz również: Najlepsze horrory w historii

Innsmouth jawiło się w głowie Lovecrafta jako posępne, widmowe miasteczko, rozpadające się i częściowo opuszczone. Jego historię rozbudował na kilkadziesiąt lat wstecz, ściśle powiązując ją z jednym ze swoich najmroczniejszych potworów – morskim olbrzymem, Dagonem. Niepokój, napięcie, mroczny klimat i obślizgła, odrażająca tajemnica, której stawić czoło musi młody narrator. Dzieło Samotnika z Providence stało się ikoną grozy, po dziś dzień uważaną za klasykę.


Dziedzictwo Lovecrafta


Druga część Kronik Arkham prezentuje szesnaście opowiadań szesnastu autorów zainspirowanych wcześniej wspomnianym dziełem. Twórcy mieli ogromne pole do popisu, niektórzy zdecydowali się kontynuować historię widmowego portu, inni stworzyli swe własne miasteczka, wszyscy jednak w mniejszym lub większym stopniu czerpali z oryginału. Antologia nie stanowi dzieła zwartego, jak twory Lovecrafta, stanowi raczej niezmierzoną studnię chaosu mieszczącą szesnaście różnych światów.

Zobacz również: Zew nocnego ptaka – recenzja. Nieprzyjazny „Nowy Świat”

Kontrastują w niej zarówno opowiadania intrygujące jak i kompletnie nijakie. Zbiór dobitnie pokazuje, że nie każdy pisarz jest w stanie stanąć obok Ojca Horroru, zaś smętny trywializm zabija wszelką kreatywność współczesnych twórców. Na całe szczęście druga odsłona Kronik Arkham zawiera w sobie kilka naprawdę dobrych tekstów. Oto dzieła, na które musicie zwrócić uwagę:

Peter Tremayne – Daoine Domhain 

Młody mężczyzna dostaje pochodzący sprzed kilkudziesięciu lat list, którego autorem jest jego dawno zaginiony dziadek. Relacjonuje on w nim ostatnie dni swojego życia na na Irlandzkiej wyspie pełnej osobliwych mieszkańców. Twierdzi przy tym, że mają wokół niego miejsce rzeczy nadprzyrodzone, a list jest niejako pożegnaniem, gdyż coś pragnie jego śmierci.

Brian Stableford – Dziedzictwo Innsmouth

Zupełnie pozbawiona horrorowej otoczki opowiastka o potomkach opuszczonego Innsmouth, w których wciąż tkwi cząstka dawnych mieszkańców portowego miasta. Mocne zabarwienie biologiczne dodaje tylko smaczku, czyniąc z dzieła Stableforda mało Lovecraftową, acz ciekawą historyjkę.

Neil Gaiman – To tylko znowu koniec świata

Ostatnie – w mojej opinii najlepsze – opowiadanie w zbiorze należy do znamienitego pisarza fantasy, Neila Gaimana. Ukazuje on surrealistyczną, niemal psychodeliczną wizję, gdzie widmowe Innsmouth zdaje się bardziej abstrakcyjnym snem umęczonej duszy. Gaiman uczynił z krótkiego opowiadania przedziwną podróż w głąb fantasmagorii.

Zobacz również: Harry Angel – recenzja książki. Anioł czy Diabeł?

Oryginalne Widmo nad Innsmouth to opowiadanie rewelacyjne, przemyślane od najgłębszych korzeni, a przy tym tak niebanalne, iż wiele owoców współczesnego horroru przy nim kuleje. Autorzy Widm postarali się wyciągnąć z pierwowzoru to, co najlepsze, na piedestale kładąc Istoty z Głębin i kult Dagona. Dzięki temu w zbiorze znajdują się teksty, które przerażają, niepokoją, szokują, czasem obrzydzają lub grają na nostalgii, jak choćby Powrót Do Innsmouth Smitha. Mamy do czynienia z wcześniej wspomnianą studnią chaosu, której obfitość zdatnie zaspokaja głód Lovecraftowskiego horroru. Nie wszystkim autorom wyszło to jednak dobrze…

Próba dorównania Howardowi na polu literackim to jak próba ujarzmienia Wielkiego Cthulhu przez ludzką istotę, i choć niektórym z współtwórców Widma nad Innsmouth wychodzi to nie najgorzej, to niestety część z opowiadań nie zasługuje, by stawać obok tak wielkiego nazwiska. Za przykład posłuży głupie i nieciekawe Za Rafą, przerażająco nudna Gruba Ryba czy zupełnie nijakie Złoto Innsmouth.

Na powyższe potworki nie warto marnować swego czasu – niech Dagon pożre ich nędznych autorów.

Widma nad Innsmouth
Widma nad Innsmouth, wyd. Vesper
Autorzy odrażających grafik: Malverro, Nathan Shumate

Widma nad Innsmouth to doskonała przygoda dla fanów horroru, a przy tym też prezentuje się rewelacyjnie. Genialna okładkowa ilustracja Macieja Kamudy wygląda porażająco, w pełni oddając grozę dziejącą się na kartach książki. Wzorowa korekta i porządnie zrealizowany przekład zapewniają komfort czytania, antologia mogłaby być jednak znacznie krótsza – kilka opowiadań jest tu zupełnie zbędnych, zaburzając obraz całości. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z jedną z najpiękniej wydanych książek, będącej istną gratką dla fanów Samotnika z Providence.

Zobacz również: Lovecraft a filmy – trzy ekranizacje, na które warto zwrócić uwagę

Kosmiczna wyobraźnia HPL-a mieściła w sobie wizje, jakie nawet najbardziej wybujałym marzycielom zdać się mogą niepojęte. Być może nasz świat już nigdy nie będzie nosił drugiego takiego umysłu. Jego dziedzictwo obrosło swoistym kultem, a mnóstwo naśladowców pozwala Lovecraftowskiemu horrorowi odżyć we współczesnych czasach. Lovecraft nadal żyje, zarówno na ziemi, jak i gdzieś tam, w niedosiężnych głębinach oceanu, gdzie wraz z Istotami z Głębin pławi się w chwale wśród ciemnych ulic cyklopowego miasta Y’ha-nthlei…

Iä-R’lyeh! Iä! Iä! Cthulhu fhtagn!

Plusy

  • Intrygujący zamysł rozwoju Mitologii Cthulhu
  • Kilka ciekawych konceptów fabularnych i różnorakich styli; możliwość poznania Lovecraftowskiego horroru oczami innego twórcy
  • Kunsztowne wydanie okraszone rewelacyjnymi ilustracjami

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Kilka naprawdę kiepskich opowiadań, drastycznie odbiegających od poziomu Lovecrafta
  • Antologia mogłaby być krótsza o połowę
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze