Miłość, śmierć i roboty, sezon 3 – recenzja serialu. Rozlew krwi i fabularna stagnacja

Serial Miłość, śmierć i roboty od swojego początku zaprezentował nam niebywałą jakość, dzięki czemu odniósł globalny sukces. Ten dopracowany artystycznie tytuł niejednokrotnie zachwycał nawet największych krytyków. Dlaczego więc, mając do dyspozycji tak rozległą tematykę, na bazie której można stworzyć swoje audiowizualne dzieło, twórcy podążyli oklepaną ścieżką? 

W momencie, gdy tylko dowiedziałam się o kontynuacji jednej z moich ulubionych animowanych antologii, byłam szczerze wniebowzięta. Miłość, śmierć i roboty jest zbiorem historii przepełnionych czarnym humorem oraz groteskową atmosferą. Humor przeplatany jest tutaj w takich gatunkach jak science fiction, czy fantasy. Znajdziecie tutaj zarówno opowieści o zdobywaniu kosmicznych przestworzy, badaniach naukowych, zmiennokształtnych zwierzętach, zmutowanym jedzeniu, jak i plagach zombie. Jest to tak zwariowana mieszanka, że całokształt produkcji przypadnie fanom, chociażby Black Mirror czy Ricka i Morty’ego.

Zobacz również: Obi-Wan Kenobi – recenzja odcinków 1-2. Czemu Disney nam to zrobił…?

Breaking down Love, Death & Robots season 3 by love, death, and robots - Polygon
Fot. Kadr z odcinka Puls własny maszyny/Netflix

Elementem wyróżniającym opisywanego w recenzji serialu jest zróżnicowanie pod względem stylów graficznych. Znajdziemy tutaj zarówno animację 3D jak i styl poklatkowy oraz tradycyjną kreskówkę. Wystarczy zaledwie jedno spojrzenie, by na widok oprawy graficznej powiedzieć „WOW, jakie to jest piękne!”. Pytałam wśród znajomych i wszystkim po równo opadła szczęka do samej podłogi. Myślę więc, że pod tym względem Miłość, śmierć i roboty stanowi solidną konkurencję wręcz nie do pobicia. Czy jednak w parze z ładnymi widoczkami idzie równie dobrze napisana fabuła? Okazuje się, że nie do końca można powiedzieć tak na temat wszystkich odcinków…

Nie da się ukryć, że serial w najnowszej części zaliczył spory przeskok jakości… ku tej słabszej i mniej wyrafinowanej stronie. Podczas gdy pierwszy z sezonów posiadał 18 odcinków o naprawdę zróżnicowanej tematyce, tak ten najnowszy może o takowej ilości jedynie pomarzyć. W trzeciej odsłonie antologii otrzymaliśmy jedynie połowę początkowej liczby epizodów.

Aby utrzymać szalę goryczy na stałym poziomie, rzec można, że trzy zaprezentowane historie zostały napisane w niezwykle zbliżony do siebie sposób. Tragedia głównego bohatera, chęć zemsty lub zadośćuczynienia, aby zwieńczyć opowieść solidnym łomotem przy użyciu broni. Nie ogląda się tego tak przyjemnie jak w momencie, gdy twórcy w 2019 roku zaprezentowali światu swoje niebanalne pomysły. Tematyka śmierci, nowych technologii oraz uczuć może przecież zostać tak pięknie wykorzystana poprzez występowanie pełnej swobody w poprowadzeniu ścieżki fabularnej.

Zobacz również: Star Wars. Wielka Republika: Pośród Cieni – recenzja książki. Mroczne widmo nad projektem?

Fot. Kadr z odcinka Niekomfortowa podróż/Netflix

Odcinkami, które nie są oczywiste i dzięki temu zasługują moim zdaniem na szczególną uwagę to Niekomfortowa podróż, Jibaro oraz Trzy roboty — drogi ucieczki. W pierwszym z nich spotykamy się z obrzydliwą, morską kreaturą przypominającą kraba. Jeśli interesujecie się podmorskim życiem w aspekcie popkultury, zapewne Wasza pierwsza myśl pogna ku opowiadaniom H.P. Lovecrafta. I jest to jak najbardziej słuszne skojarzenie.

Klimat, jaki niesie ze sobą ta podróż, jest niezwykle mroczny. Główny bohater, będący kapitanem statku, to tyran pragnący sprawiedliwości. Prawdomówność oraz oddanie są przez niego najbardziej pożądanymi cechami wśród podwładnych. Po zawarciu paktu z morskim potworem zmuszony jest on podjąć decyzję, w którą angażuje swoich pokładowych towarzyszy. To właśnie wtedy miejsce ma pierwszy z rozlewów krwi. Korzystanie z broni palnej i zgon postaci jak najbardziej budzi w widzu skrajne emocje, jednakże tutaj zaangażowana jest znacznie większa ilość zmysłów. Idealnie dobrany podkład muzyczny potęguje nasze przerażenie, a my sami czujemy się, jakbyśmy chcieli walczyć o życie.

Zobacz również: Książęta Demony, tom 1 – recenzja komiksu. Początek kolejnej, kultowej sagi sci-fi?

Love, Death & Robots: Volume 3. Cr. COURTESY OF NETFLIX © 2022

Odcinek zatytułowany Jibaro jest równie wyjątkowy co ten opisany wyżej. Został on stworzony ponownie przez Alberto Mielgo. Wyreżyserował on genialnego Świadka, czyli jeden z epizodów należących do drugiego sezonu Miłości, śmierci i robotów. Tym razem zajął się on zaprezentowaniem dla nas motywu legendy.

Cygańska syrena wabi swoim pociągającym śpiewem okolicznych rycerzy. Jeden z nich jednak był pozbawiony słuchu, przez co mitologiczne stworzenie prawie straciło swój głos poprzez paniczną arię. Możemy doszukać się tutaj inspiracji w naszej rodzimej legendzie o warszawskiej syrence. Za Warszawę służy tutaj las do złudzenia przypominający dystopijnie wyglądającą Amazonię. Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Serialowa syrena kończy marnie po spotkaniu z człowiekiem. Po obejrzeniu tego odcinka nasuwa się na myśl, jak ludzkie istoty potrafią być nieszczere i toksyczne. Zwłaszcza te „dojrzałe”, które w imię własnych korzyści i uratowania własnego tyłka są w stanie poświęcić coś równie ważnego jak własne życie. Szczerze żałuję, że w żadnym z odcinków należących do serii nie przedstawiono wątku zachłannego dziecka. Ciekawe, w jaki sposób scenariusz zostałby wtedy poprowadzony.

Zobacz również: Cisza – recenzja książki. Koszmary ludzkiej egzystencji

Miłość, śmierć i roboty: część 3" - pełny zwiastun niesamowitych animacji na Netflix [WIDEO] - serial, anologia, 2022, odcinki - Kino
Fot. Kadr z odcinka Trzy roboty — drogi ucieczki/Netflix

Trzy roboty — drogi ucieczki jest kontynuacją historii z pierwszego sezonu. Przedstawiony zostaje w niej wątek destrukcji planety przez chciwych ludzi. W świecie, gdzie pieniądze odgrywają kluczową rolę, nie zastanawiasz się, gdzie będą żyły twoje dzieci za kilka lat. W przypadku, gdy Ziemia zostanie zniszczona, zawsze istnieją inne byty, prawda? Nawet jeśli nie, to jesteś w stanie kupić sobie wszystko, co zapragniesz. Drogi ucieczki są odcinkiem przepełnionym błyskotliwym humorem i satyrą. Nie spodziewajcie się, że za sterami statków kosmicznych zawsze stoją sławne osobistości, takie jak Elon Musk. Może się okazać, że to futrzaści, mali przyjaciele są najlepszymi pilotami w kosmosie.

Zobacz również: The House – recenzja filmu. Przerażający posiłek dla zmysłów w klimatycznej antologii

Miłość, śmierć i roboty sezon 3 - jazda bez trzymanki i bez fabuły [RECENZJA]
Fot. Kadr z odcinka Szczury Masona/Netflix

Poza tym znajdziemy jeszcze opowieści o poświęceniu w międzygalaktycznych okolicznościach, pladze zombiaków, armii amerykańskich żołnierzy walczących z mechanicznym przeciwnikiem, próbie ulepszenia gatunku przez naukowców, walce sił wojskowych z diabłem oraz apokalipsie szczurów. Szczurki także ujęły mnie przez jeden szczegół. Zadomowiły się one w gospodarstwie poczciwego staruszka, który postanowił je wyplewić ze swojego składzika zapasów. Po zatraceniu się w próbie trwałego pozbycia się szkodników zdał sobie sprawę, że one również mają uczucia.

Szczury są zwierzętami, które od początków starożytności kojarzy się głównie przez pryzmat roznoszenia chorób oraz epidemii. Jednakże są one niezwykle inteligentnymi stworzeniami, które posiadają umiejętność szybkiego adaptowania się w nowym środowisku. I właśnie fakt, że szczury chciały obronić rannych towarzyszy, spowodował zmianę nastawienia staruszka Masona. To jeden z tych momentów, w którym można chylić czoła twórcom za naprawienie wiary w ludzi. Ludzi, których jak do tej pory w trzecim sezonie serialu przedstawiano jako samolubne jednostki.

Zobacz również: Billy The Kid — recenzja przedpremierowa serialu

Miłość śmierć i roboty
Fot. Love, Death & Robots: Volume 3. Cr. COURTESY OF NETFLIX © 2022

Szczerze? W sezonie 3 Miłość, śmierć i roboty zdecydowanie zabrakło pomysłów. W dużej mierze spowodowały to przez ograniczenia czasowe, bowiem twórcy chcieli dostarczyć nam kolejną dawkę swojego dzieła w maju. Narzucili sobie z tego powodu zbędną presję wykonania wszystkiego w rok, próbując nadrobić straty finansowe po pandemii. Jako zagorzała fanka tejże produkcji gorąco ubolewam nad faktem zaprzepaszczenia ogromnego potencjału. Całość możemy obejrzeć w lekko ponad 2 godziny, jednak niektóre odcinki ogląda się z poczuciem przymusu. Co prawda prezentują one wysoki poziom graficzny, jednakże ogółowi zabrakło fabularnego polotu w porównaniu do poprzednich sezonów.

Plusy

  • Zróżnicowane style graficzne opowieści
  • Większość postaci została wykreowana w sposób przedstawiający je jako niezwykle charakterne

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Marazm fabularny
  • Podobieństwo do siebie trzech historii występujących w nowym sezonie
Weronika Sweeleo Zator

Miłośniczka gier na konsole starszej generacji oraz komputerowych tytułów fantasy i RPGów. Po godzinach robiąca cosplaye postaci z popkultury, które wcale nie są tak mobilne jak przedstawiają je twórcy gier. Kofeina i poduszki z nadrukami anime waifu to moi wieczni sprzemierzeńcy („• ᴗ •„)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze