Pyrkon 2022 oczami Popkulturowców

Zeszły tydzień obfitował w wielki powrót konwentu Pyrkon, który przez lata zdążył się dorobić szczególnego statusu wśród konwentowiczów. Czy po 3 latach nieobecności impreza ta “dała radę”?


Krystian Wierzbicki

Pyrkon 2022 z wielu powodów był dla mnie wydarzeniem, którego potrzebowałem. Po pierwsze, był to dopiero mój drugi Pyrkon. Pierwszym był ten z 2019 co oznacza, że zadowolony z siebie, wracając trzy lata temu z powrotem do Warszawy, nawet nie mogłem podejrzewać, że bilet zakupiony na edycję 2020 będzie musiał sobie jeszcze długo poleżeć w szafie. W dodatku, tegoroczna edycja została definitywnie pozbawiona strefy wypoczynkowej, uwielbianej przez dużą część konwentowiczów (w tym mnie) sleeproomów.

Zobacz również: The Quarry – recenzja gry. W lesie dziś zaśnie każdy

pyrkon 2
Takie widoki należały do rzadkości, większość hal była znacznie, znacznie bardziej okopywana

Slipy uchodziły niejako za konwent w konwencie. Dla wielu jest strefa zupełnie niepotrzebna, będąca wylęgarnią memów i miejskich legend (słynny złodziej kanapek to tylko jedna z wielu). Jednak to właśnie ona miała swój niepowtarzalny klimat i była po prostu funkcjonalna. Dla wielu zaś była kwestią decydującą, czy w ogóle przyjechać. Pyrkon 2019 był więc dla mnie jednocześnie pierwszym i ostatnim takim zlotem z tym bajerem. W tym roku naszej ekipie udało się na szczęście zakwaterować u zaprzyjaźnionego anioła stróża, ale widziałem doskonale różne mniejsze i większe dramaty, jakie dla uczestników wynikły w związku z tym brakiem.

Po drugie, z różnych przyczyn ten rok był dla mnie potężnym kopem w tyłek, i bynajmniej nie z rodzaju tych, które dostarczają energii i motywują do działania. Spotkanie się więc ze znajomymi, którzy mieszkają w najróżniejszych częściach kraju (a często i poza nim), odpoczynek na kilka dni od trosk i problemów świata zewnętrznego, to cudowny i sprawdzony sposób na doładowanie swoich baterii i zresetowanie się.

Zobacz również: Elvis – recenzja filmu. Audiowizualna uczta, którą koniecznie trzeba zobaczyć w kinie

pyrkon 3

Jako fan Five Nights at Freddy’s, nie mogłem przejść obojętnie wobec takiego Springtrapa

Jak więc w praktyce u mnie wyglądały te 3 dni? 

Najważniejszym punktem konwentu był dla mnie ten, który zorganizowaliśmy sobie sami dla siebie, jako sympatycy mangi i anime One Piece. Przygody Monkey D Luffyego i jego pirackiej załogi od lat zajmują specjalne miejsce w moim serduszku: mogę się na tą serie gniewać, czuć znużenie, nagły przypływ ekscytacji czy rozważać dniami i nocami jak potoczą się losy pewnych postaci. Co bym w danym momencie o twórczości jej autora, Eiichiro Ody nie myślał, to jednak już stałą rutyną od dawna, jest dla mnie siedzenie na facebookowej grupie One Piece – Polska i pisanie tam. 

Dorobiliśmy się przez ten czas naprawdę obeznanych z każdym aspektem serii ekspertów, jak i nie rzucających się w oczy cichym fanów One Piece. Niepodważalną potęgą tego festiwalu jest to, że często te same osoby z grupy, stawiają się na naszym spotkaniu w licznym gronie. Zresztą, to jest zupełnie inny temat, ile wartościowych i długoletnich relacji można zbudować tylko przez to, że ogląda się z kimś akurat tą samą chińską bajkę i chwilę się ze sobą popisze o tym, dlaczego postać na danym kadrze powinna, albo nie powinna czegoś zrobić. Magia!

Zobacz również: Najlepsze polskie filmy, część I: 1929-1969

pyrkon 5
Kto chociaż nie rzucił okiem, na wspaniałe stroje sympatyków One Piece, ten zdecydowanie miał czego żałować

Żaden inny konwent, czy to Animatsuri, Magnificon czy jakikolwiek inny, nie ma takiej siły mobilizującej jak Pyrkon. Dlatego nie nastrają optymistycznie wieści na temat ceny karnetu za rok, ale o tym za chwilę. Samo One Piece’owe spotkanie było więcej niż udane, bo stawiła się spora gromada wieloletnich wyjadaczy naszej społeczności! Była masa osób w imponujących cosplayach i każdy mógł się napstrykać zdjęć do woli. Marszem też daliśmy trochę o sobie znać, i nawet te grubo ponad 30 stopni nie zniechęciło (a znów miałem na sobie czarny t-shirt i bluzę, więc powoli robię sobie z tego Pyrkonową tradycję).

Potem jak to bywa, każdy udał się w swoim kierunku, ale po konwencie to właśnie ten punkt programu każdy ze znajomych wspólnie uznawał za najważniejszy w całym programie.

Co zaś się tyczy innych atrakcji, to interesująca była prelekcja na temat Japońskich Zbrodni Wojennych, lecz niestety nie miałem okazji wysłuchać jej do końca, nad czym ubolewam. 

Potrzeby gastronomiczne spełniały – tak samo jak 3 lata temu – chociażby foodtrucki z najróżniejszymi hamburgerami, zapiekankami i innymi cudownymi rzeczami, popijanych darmowym Red Bullem, po których wpadniesz w moralnego kaca, myśląc o tych wszystkich kaloriach.

Cieszę się również z krótkiej obecności w strefie gier planszowych. Spór o Bór to niepozorna, szybka karcianka na dwie osoby, która zauroczyła mnie swoją prostotą i szybkością rozgrywki. A przy tym przemyślanym systemem konfiguracji siły armii, która jest potrzebna do zwycięstwa. Ta kosztująca kilka dyszek mała gra to coś, co zdecydowanie chcę mieć w swojej kolekcji i zapraszać sąsiada na regularną partyjkę.

Zobacz również: Buzz Astral – recenzja filmu. Odcinanie kuponów czy produkcja z pomysłem?

pyrkon 6
Dla takich chwil przyjeżdżam na Pyrkon, by móc zobaczyć takie skupisko fanów serii, która towarzyszy mi dzień w dzień od lat

Co zaś nie pykło?

Cóż, trzeba wrócić do kwestii sleepów. Jak wspomniałem, w tym roku takowych nie było, więc wydawało się, że obszar ten zostanie jakoś ciekawie zagospodarowany. Nic jednak bardziej mylnego.

Hala, która w 2019 robiła za strefę wypoczynkową dla legionu uczestników, w tym roku praktycznie ziała pustą przestrzenią. Obecne gdzieniegdzie namioty czy to fundacji związanej ze zwierzętami czy stoły z makietami w żaden sposób nie przykryły tego, że nic sensownego z tą przestrzenią nie zrobiono. I gdyby nie to, że mieliśmy tam jedno redakcyjne spotkanie, to praktycznie nie musiałbym tam po nic zaglądać. Odbierając zatem jedną rzecz, Pyrkon nie dał specjalnie nic w zamian.

Druga sprawa to strefa wystawców. Jak to bywa na takich konwentach, człowiek zawsze trochę ciężko zarobionych pieniędzy odłoży, by beztrosko przewalić je na ładnie wyglądającą figurkę (albo kilka), która KONIECZNIE musi wrócić z tobą i zaprzyjaźnić się z regałem. W tym roku było jednak biednie, i nie chodzi nawet to, że nie znalazłem konkretnie tego, na co liczyłem. Porównując to do 2019, gdzie tylko w jednym stoisku człowiek był w stanie obłowić się w anime skarby, to 2022 koło tego nawet nie stał. A na wystawcach byliśmy praktycznie od otwarcia, po godzinie 14:00 w piątek, gdzie szał zakupowy dopiero miał nadciągać. 

Zobacz również: Doktor Strange (i Wanda) w mutiwersum nieszczęścia

Osobną sprawą jest zaś kpina zarządu, jeżeli chodzi o podejście do ludzi, którzy swego czasu dopłacali do obszaru wypoczynkowego, którego przypominam – w tym roku nie było. Ja i duża część ekipy zapłaciliśmy za taki bilet już w 2019. W zamian za to, po 3 latach czekania, otrzymaliśmy szumnie zapowiadany gratis, którym był…otwieracz do piwa, kpiący sobie z idei Sleeproom.

Bo wiecie, osoby odpowiedzialne za odpisywanie na fanpagu na FB na jakieś 3 miesiące przed samym wydarzeniem, bardzo kpiąco-żartobliwie sobie podchodzili do wszelkich pytań związanych ze spaniem na ich terenie. Pyrkon odwiedzają często osoby młodsze, które mogą uzbierać na sam karnet, ale kwestia wynajęcia czegoś albo jest poza ich zasięgiem materialnym, albo po prostu nie czują się komfortowo z takim wynajmem. 

Zobacz również: Najpotężniejsze smoki ze świata fantasy

pyrkon 7
Oczywiście, z pustymi rękami tak po prostu bym nie wrócił…

Ja sam bardzo doceniałem to, jak wtedy wygodny był szybki dostęp do materaca i rzeczy zostawionych w jego pobliżu, jak jedzenie czy picie. A brak opłaty za hotel czy hostel to pieniądze, które można było potem wydać nawet na terenie samego kompleksu. No i nie ma to jak usłyszeć „zaraz będzie ciemno!” i stałą odpowiedź, gdzieś w okolicy północy…

Podejście Pyrkonu nie powinno dziwić – brak sleepów to brak potrzeby werbowania ekipy dodatkowych ratowników, osób nadzorujących czy wreszcie nie muszą organizować prysznicy. Ani skołować tyle papieru toaletowego. Sposób jednak, jaki przyjęli na wypieranie sleepów ze świadomości fandomu jest jednak żenujący i niebezpiecznie balansuje na granicy tego, by pluć w twarz konwentowicza którego wychował.

Pluciem zaś wydaje się też kwestia przyszłorocznego konwentu. 199zł już teraz w pierwszej przedsprzedaży za 3-dniowy karnet? Nawet boję się oszacować, ile sobie krzykną bliżej czerwca 2023, skoro na dzień dzisiejszy sami organizatorzy zdają się nie wiedzieć, jaka będzie podwyższona kwota za bilety już za niedługi czas.

Zobacz również: Titane to film ważny, ale też dziwny

Punkt widzenia na pieniądze jest oczywiście różny. W końcu osoba od lat meldująca się w dobrym hotelu blisko Międzynarodowych Targów Poznańskich, może te 200zł wydać jeszcze w drodze do samego budynku. Dwie stówki można też wydać na grę video, kilka mang, figurkę i masę innych rzeczy których się nie będzie żałować… A tutaj mówimy o 3-dniowym konwencie odwiedzanym przez kilkadziesiąt tysięcy osób i okazja do spotkania konkretnych przyjaciół ten jeden raz w roku.

Ciężko to przeliczyć na pieniądze, ale drastyczny skok ceny tego karnetu już zauważyć łatwo. Skoro 200zł to i tak wariant na tu i teraz, to czy nie skusi to konwentu do dalszego gotowania żaby? Bo 200zł z ponownym brakiem do sleepromu gotowaniem żaby jest, a obrońców tej ceny nie brakuje. Skoro jeden konwent zwiększy ceny, to niczym z produktami Apple i konkurencją w postaci chociażby Samsunga, zaraz dojdzie do całej reakcji łańcuchowej.

Zobacz również: Czy Wiedźmin 3 naprawdę najlepszy?

Ale to już pokaże przyszłość, teraźniejszość jest zaś dla Pyrkonu bardzo obiecująca. Według oficjalnych danych, w trakcie imprezy przewinęło się 56.404 odwiedzających. Czy podobne wartości będą w zasięgu kolejnej edycji i na ile na obecne wpływ miała 3 letnia przerwa? To już zabawa dla spragnionych debat w tej sprawie.

Ja bawiłem się świetnie i tego potrzebowałem zdecydowanie potrzebowałem. Kluczowa w tym jednak zasługa osób, z którymi na konwent przyjechałem i całej naszej One Piece’owej społeczności. Największą zasługą w tym wszystkim wydaje się rozpoznawalność konwentu i strefa którą dysponują. Dlatego nawet jeżeli mogę cieszyć się jak dziecko na myśl, że za rok znów dojdzie do podobnego spotkania, to jednocześnie niechętnie podchodzę do kolejnych poczynań osób za ten konwent odpowiedzialny, i ani myślę temu przyklaskiwać.

Smutny obowiązek, jakim po wszystkim był powrót do domu, obfitował niestety we własne niespodzianki. Takie, które późnią się o godzinę

Weronika Zator

Podobnie jak w przypadku redaktora Krystiana, Pyrkon 2022 był moim drugim Pyrkonem, na który zawitałam. Nie zabrakło słynnych oklasków radości, osób noszących tabliczki z darmowymi przytulasami oraz masy atrakcji. Najbardziej jednak chciałabym skupić się na strefie poświęconej cosplayowi oraz gamingowi, ponieważ to z nimi najbardziej się utożsamiam.

„Już w kolejkach stoją tłumy, ludzie tłoczą się jak bydło, przejmujemy Poznań Główny, zaczynamy Pyrkon” –  Pyrkonowa Pieśń autorstwa NanoKarrin

Zobacz również: The Sims 4: Wilkołaki – recenzja pakietu. Nie takie furry straszne?

Tegoroczny Pyrkon obfitował w przeróżne prelekcje, występy oraz nowe pawilony poświęcone poszczególnym pasjom. Największym zainteresowaniem cieszyły się spotkania autorskie, chociażby z Samanthą Shannon, Grupą Filmową Darwin czy Kennethem Hite. Oczywiście nie mogłabym tutaj zapomnieć o największym konkursie cosplayowym w Polsce, który odbywał się w sobotę na Sali Ziemi. Przeszło trzy tysiące widzów na samej sali oglądało zmagania uczestników, którzy rywalizowali o reprezentowanie kraju na European Cosplay Gathering w Paryżu.

Jako jedna z uczestniczek Maskarady znaczną część sobotniego dnia konwentu spędziłam z pozostałymi na backstage’u, by dołożyć wszelkich starań do wykonania najwyższej jakości makijażu scenicznego, poprawić stroje i stresować się przed rundą jury. Nie ukrywam, że jestem niezwykle ujęta organizacją tego wydarzenia. Począwszy od preeliminacji aż do chwili samego występu mogliśmy liczyć na wsparcie ze strony koordynatorki konkursu, Zuli. To właśnie dzięki  temu mogliśmy zapewnić oglądającym jak największe show. I rzeczywiście takie było. Oprócz Maskarady, miejsce miał także pokaz strojów stworzonych przez zwycięzców konkursu CosplaON oraz na scenie pojawili się cosplayerzy z Ukrainy i Białorusi. Był to naprawdę miły ukłon w stronę ich kraju oraz promowanej przez nich sztuki. Po tym odbył się również koncert Wønder, która dała czadu na scenie razem ze swoimi coverami z LoL’a. Chapeau bas, Zula i organizatorzy.

Zobacz również: Jurassic World: Dominion – recenzja filmu. Równia pochyła…

Jakby tego było mało, po Maskaradzie zaczął rozstawiać się ze swoim sprzętem Percival. Zespół z rodzimego podwórka dał niezwykle klimatyczny występ z wiedźmińskimi utworami, przez co sami mogliśmy poczuć się jak w Wilczym Dole. Nie zabrakło również tradycyjnego pochodu ananasa. Nikt nie wie tak naprawdę skąd wzięła się ta inicjatywa, jednak jest to obowiązkowy punkt każdego Pyrkonu. I niech nikt nie wmówi, że arbuzy i brzoskwinie są od nich lepsze.

Piękna wystawa przedmiotów związanych z uniwersum Wiedźmina

Hala 5A była zupełnym rajem dla graczy oraz cosplayerów. Już na samym wyjściu spotkaliśmy się ze stoiskiem Nintendo Switch, gdzie można było pograć wspólnie z przyjaciółmi. Poza tym w pawilonie znajdowało się mnóstwo stanowisk komputerowych wyniesionych wprost z przeszłości. Atari, Pegasusy i dawne Nintendo wprost czekały,  by na nich zagrać. Największym mankamentem, jaki mam co roku z tymi grami jest brak instrukcji obsługi sprzętu. Niejednokrotnie zdarza się, że poprzedni gracz pozostawi po sobie zcrashowaną grę, przez co my nie możemy cieszyć się z rozgrywki. Wszechobecny smuteczek.

Kolejną z ważnych atrakcji tego pawilonu był darmowy punkt naprawczy do naszych strojów. Chętni mieli również dostęp do profesjonalnych sesji zdjęciowych, które wykonywali DIVBOR oraz Tomasz Stępień Photography. Pojawiły się także ścianki zdjęciowe w klimacie japońskim, wiedźmińskim czy ślubnym – słowem do wyboru, do koloru.

Zobacz również: Najlepsze parodie filmowe

Nie mogłabym opisać Pyrkonu inaczej niż fantastyczne miejsce popkulturowych spotkań. Pomimo zwiększonej ceny biletów na przyszłoroczny konwent jest on zdecydowanie warty odwiedzin. Liczna ilość atrakcji, zafascynowani ludzie tą samą tematyką co my oraz niezapomniana atmosfera są warte każdej ceny. Na dodatek towarzyszące całemu festiwalowi emocje są tak ogromne, że są w stanie się utrzymać przez następne pół roku. Trzymajmy kciuki, by za rok pogoda nie okazała się równie zabójcza i dało się hasać w letniej zbroi.

Krystian Wierzbicki

Fan gier video, książek Sci-Fi, anime i mang jak i wszelkich innych komiksów. W 2019 odkrył, że istnieją międzymiastowe konwenty więc stara się wpadać na co może. Miłośnik gier platformowych na czele ze Spyro, ale także serii Assassin's Creed czy Rayman (dalej wierzy, że Rayman 4 kiedyś nadejdzie...)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze