Pyrkon 2023 – relacja z konwentu

Trójka redaktorów naszej redakcji odwiedziła najbardziej znany festiwal fantastyki w Polsce. Jak wypadł Pyrkon w tym roku?


Jakub Kwiatkowski


Kilkusetmetrowa kolejka na Pyrkon była pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy. Mnóstwo fanów i zajawkowiczów czekających (nie)cierpliwie, by przekroczyć progi MTP. Co prawda wejść można było już od godziny dwunastej, jednak ważniejsze sektory były dostępne dopiero od czternastej. Ma to swoje plusy i minusy, bo jednak zanim kolejka dostałaby się na kampus, większość osób zwiedzałaby już od dawna, co mogłoby wydawać się niesprawiedliwe. Mimo wszystko jeden wielki tłum wchodzący na sektory o tej samej porze może być również problematyczny, szczególnie dla osób z niepełnosprawnościami, których oczywiście nie brakowało.
Niestety sam konwent pod względem logistyki i oznaczeń mógł zostać lepiej przemyślany, co potwierdzali nawet sami Gżdacze. Kilkukrotnie pytając o pomoc w znalezieniu drogi na dane prelekcje, ciężko było im określić gdzie dokładnie jest dany sektor. Mało tego, najczęściej było to związane z brakiem niektórych zapowiedzianych stref. Takim sposobem sporo osób szło do np. strefy filmowej (która nota bene była malutkim, średnio oznaczonym sektorem na 2 piętrze), gdzie wybrane przez nich wykłady odbywały się jednak po drugiej stronie kampusu.

Zobacz również: Najlepsze filmy 2023 roku

Pyrkon 2023
Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu
Jednakże Pyrkon to przede wszystkim ludzie. Ta kwestia wynagradza wszelkie możliwe minusy czy niedociągnięcia. Gżdacze byli przemili i mimo przeszkód zawsze chętnie pomagali, będąc do dyspozycji. A co do pozostałych uczestników? Tego nie da się porównać z niczym innym w świecie fanów. Dzikie tłumy osób, których łączy miłość do popkultury zarażały energią i wywoływały uśmiech na twarzy. Wspólne zainteresowania, język, uprzejmość i otwartość – te cechy sprawiały, że człowiek chciał tam zostać dłużej. Możliwość interakcji z dosłownie każdym bez żadnego dystansu to wspaniała okazja na nawiązanie nowych znajomości, ale także na otworzenie się, co niewątpliwie jest ważne na takiego typu wydarzeniach.
Apropos otworzenia się, nie brakowało oczywiście cosplayerów, których liczne grono również dotarło na Pyrkon. Byłem świadkiem warsztatów z tej dziedziny i przyznaję, że zostały poprowadzone bardzo przyzwoicie. Występujący mieli sporo miejsca na prezentację, a prowadzący dali sporą garść porad np. jak sobie radzić w przypadku brania udziału w konkursach, gdzie mamy do czynienia z zagranicznym jury. Co do samego poziomu cosplayu, już w sam piątek ilość przebranych osób była naprawdę spora, a poziom kreatywności i starań nad kostiumami rzucał się w oczy. Brawo Wy! Szczególne pozdrowienia dla przemiłego żółtego papaja, który zwrócił moją uwagę jako pierwszy.

Zobacz również: Ranking seriali MCU

P-kon 2023
Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu
Nie dało się również nie ominąć hord związanych z konkretnymi franczyzami. I tak np. otrzymaliśmy przemarsz imperialnej armii z Palpatinem na czele, czy zbiórkę Samurajów z Cyberpunka. Jednak najliczniejszą grupą, chyba bez zmian, byli fani anime. Tych cosplayów było zdecydowanie najwięcej i również były wykonane z ogromną starannością.
W kwestii prelekcji, udało mi się dotrzeć na mini wykład na temat nowo powstającego serialu o Percym Jacksonie dla Disney+. Miła grupka osób siedząca w sali konferencyjnej, która zwyczajnie emanowała swoim entuzjazmem w kwestii nowego projektu Ricka Riordana. Czego chcieć więcej niż takich pogaduch z równie podekscytowaną prowadzącą? Chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Aby wspólnie dzielić te emocje i razem móc na coś czekać, rzucać nierzadko ironicznymi spostrzeżeniami, ale także zwyczajnie czuć przynależność do grupy, nie lękając się bycia wykreślonym. Tam nieśmiałość zanika.
P-kon 2023
Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu
Z resztą cały konwent był pięknym dowodem na to, że można być największym nerdem i znaleźć ogromną liczbę osób, które sprawią, że nie będzie to odczuwalne jako dziwne w obecnym świecie. W końcu to właśnie takie osoby tworzą potem nowe popkulturowe projekty, które napędzają rynek sztuki, a także inspirują kolejne pokolenia do spełniania siebie. Jestem ogromnie wdzięczny, że mogłem w takim miejscu się znaleźć, będąc częścią tej społeczności.
Nie inaczej z wystawcami. Prezentowany poziom prac robił wrażenie, a kontakt ze sprzedawcami był niezwykle miłym doświadczeniem. Konwent udowodnił, że wiek to tylko cyfra, i można mieć do czynienia z nie tylko wprawionymi graczami na rynku, ale także z ambitnymi studentami, jak na przykład Kasia, Damian i Ola, z którymi miałem przyjemność porozmawiać podczas wydarzenia. Pierwsza para wystawiała się na Pyrkonie po raz pierwszy, lecz już teraz wiedzą, że to z pewnością nie ich ostatnia przygoda na tym polu. Dla Oli to co prawda nie pierwsze konwentowe rodeo, choć i tak była pełna podziwu dla tego jak dużo osób przewinęło się przez halę 5A, w której było najwięcej stoisk. Wielkie brawa dla Was za determinację i prezentowany poziom. To wyraźnie wskazuje z jak serdeczną i otwartą społecznością można mieć tam do czynienia.

Zobacz również: Najlepsze gry 2023 roku

Pyrkon 2023
Kasia i Damian na ich pierwszym Pyrkonie
Mówiąc o otwartości, przejdźmy do programu. Był on bowiem bardzo zróżnicowany, więc z pewnością każdy znalazł coś dla siebie i mógł w rozsądny sposób zarządzać swoim czasem. Duży plus za mapki i gazetki z pełną rozpiską. Jednak, tak jak wspomniałem, żałuję, że nie wszystko pokrywało się z zapowiedziami i nie zadbano o oznaczenia nieco lepiej. Tu może uda mi się podpowiedzieć organizatorom, gdyż świetnym rozwiązaniem byłoby zawrzeć w istniejącej już aplikacji trójwymiarową mapę kampusu z możliwością nawigacji do konkretnych miejsc i prelekcji. Co do samej jakości atrakcji, piątek podsumowuję zdaniem: Czego Pyrkon nie mógł, to Maciej Musiał. Sorka, musiałem.
Jako bonus ode mnie, udało mi się skontaktować z Wojciechem Kowalem – utalentowanym ilustratorem, który zaprojektował tegoroczną grafikę promującą wydarzenie. W tym roku tematem przewodnim byli superbohaterowie. Zadałem Wojtkowi kilka pytań dotyczących tej jakże efektywnej współpracy.

Zobacz również: Najlepsze komiksy z Batmanem

P-kon 2023
Fot. Grafika promująca Pyrkon 2023. Autor: https://www.instagram.com/kowitto/
JK: Jak znalazłeś pomysł na tytułowych superbohaterów, kiedy na rynku mamy ich tak wiele i tak znanych. Jak udało sie stworzyć coś od zera?
WK: Tworzenie postaci na początku procesu jest dla mnie jak układanie klocków we mgle. Szukałem ciekawych rozwiązań, ale też brałem pod uwagę pewne wryte w popkulturę schematy postaci. Naprawdę ważne jest, aby szukać referencji, aby mieć więcej odniesień i nie opierać się na samej, często zwodniczej wyobraźni.
JK: Jak wyglądał proces? Czym się wspomogłeś przy researchu i jak krok po kroku powstawała praca?
WK: Jeśli chodzi o proces, składał się on z 4 etapów: szkicu postaci, thumbnaili, szkicu ilustracji oraz finalnego projektu do zatwierdzenia.  Rysuję wiele szkiców żeby sprawdzić co do siebie może pasować, a następnie łączę najciekawsze dla mnie aspekty danej postaci. Kiedy już zaprojektowałem pierwszą postać, wiedziałem w jaką stronę to zmierza. Reszta była kwestią czasu.
JK:  Jak brzmiał brief od zleceniodawcy? Na czym najbardziej zależało Wam w projekcie?
WK: Brief od początku skupiał się na przedstawieniu superbohaterów. Chcieliśmy przede wszystkim uchwycić kilka postaci w atrakcyjnej i ciekawej dla oka kompozycji. Zależalo nam na dynamicznym ujęciu grupy bohaterów, która zainspirowana byłaby filmowymi kadrami, by podkreslic ich wyjątkowość.
P-kon 2023
Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu

Natalia Banaś


Tegoroczny Pyrkon był moim pierwszym, dlatego ujęta licznymi pozytywnymi opiniami znajomych oraz bogatym w ciekawe pozycje programem, spodziewałam się intensywnych, ale pełnych dobrej energii trzech dni. Jednakże uczestniczenie w czymś po raz pierwszy niesie ze sobą pewne ryzyko — bardzo łatwo można się zniechęcić.

Sama również zawodowo zajmuję się organizacją wydarzeń, w tym tych międzynarodowych. Zdaję sobie więc sprawę z tego, jak wiele wyzwań to ze sobą niesie. Im bliżej dni wydarzenia, tym więcej chaosu potrafi się wkraść, a wraz z nim pewne niedociągnięcia. Potrafię więc zrozumieć, że nigdy nie będzie idealnie, a każda edycja wydarzenia to kolejna lekcja. Każda lekcja zaś daje możliwość naprawienia tego, co nie funkcjonuje dobrze.

Jeśli chodzi o tegoroczny Pyrkon, to spotkałam się z problemem z przepływem informacji, który częściowo leżał po stronie wolontariuszy. Były sytuacje, w których tzw. Gżdacze nie tylko nie potrafili odpowiedzieć na moje pytania, ale nie byli też w stanie pokierować mnie do odpowiednich osób. Kilku uczestników narzekało również na fakt, iż niektórzy z wolontariuszy nie znali przestrzeni, w której odbywał się festiwal. Jest to duży problem, gdyż to oni są pierwszymi osobami, do których kierowane są pytania. Ponadto kolejnym mankamentem jest fakt, iż niektórzy wolontariusze nawet nie chcieli mi pomóc, a wręcz byli często opryskliwi. Nie oszukujmy się – jest to odpychające i psuje całą zabawę.

Zobacz również: Flash – recenzja filmu. Efekt puszki pomidorów

Pyrkon
Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu

Jednakże podobnych sytuacji nie było też aż tak dużo, by miały mnie zniechęcić do ponownego powrotu na festiwal. Przejdę zatem do kolejnego, a przy tym najbardziej abstrakcyjnego dla mnie mankamentu wydarzenia. Zatem czas na storytime!

W sobotę, jak wiele innych uczestników, postanowiłam pójść na Maskaradę, jeden z najważniejszych wydarzeń Pyrkonu. Chciałabym przy okazji podziękować jednemu z uczestników, który postanowił oddać mi swój token, który gwarantował mi miejsce na sali (zrobiłeś mi dzień).

Kiedy nadszedł czas, usiadłam grzecznie na miejscu i skupiłam się na podziwianiu uczestników konkursu, którzy włożyli ogrom pracy w swoje kostiumy. W pewnym momencie jednak, a należy zaznaczyć, że wydarzenie miało trwać minimum 3 godziny, musiałam wyjść z sali z bardzo prostego powodu – potrzebowałam iść do toalety, co nie jest przecież niczym dziwnym. Przy tym przy wyjściu zapytałam się siedzącej przy drzwiach pani z ochrony, czy będę mogła wrócić, na co ta odpowiedziała, że tak, ale mam użyć innych drzwi, żeby nikomu nie przeszkadzać. Jakie więc było moje rozczarowanie, gdy następnie, kiedy chciałam wejść na salę, wolontariuszka oznajmiła mi, że mnie nie wpuści, ponieważ nie można wychodzić podczas wydarzenia. Nie muszę chyba pisać, na jak wielu poziomach ta sytuacja jest absurdalna i nieprzyjemna. Jedyną lekcję, jaką z tej sytuacji wyciągnięto jest to, że następnego dnia wolontariusze oraz ochrona informowali, iż nie można opuszczać sali w trakcie trwania wydarzeń.

Zobacz również: Tajna inwazja – recenzja komiksu

Pyrkon
Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu

Jednakże nawet sam pomysł jest dla mnie niedorzeczny. Pierwszy raz spotykam się z taką zasadą, a uczestniczyłam w wielu wydarzeniach kulturowych. Domyślam się, iż organizatorzy chcą zachować spokój na sali, a wychodzące osoby potrafią przeszkadzać, jednakże jest to nieuknione. Przykładem jest koncert zespołu Percival, podczas którego wiele osób z widowni wychodziło, gdyż musieli wyjść na pociąg.

A jednak, pomimo pierwszej złości, bawiłam się na festiwalu dobrze i chciałabym na niego wrócić. Głównym tego powodem są uczestnicy, którzy tworzą niezwykłą atmosferę. Niemalże od samego początku czułam się trochę jak w domu, bo przecież byłam pośród ludzi, którzy mają podobne zainteresowania i pasje. Dlatego też uważam, że Pyrkon zapewnia unikalną okazję do poznania nowych osób, wdania się z nimi w ciekawe dyskusje i podziwiania ich talentu.

Na szczególne uznanie zasługują oczywiście cosplayerzy, którzy każdego dnia zachwycali mnie umiejętnościami „ożywienia” postaci fikcyjnej. Cieszyłam się jak głupia widząc, chociażby Smeagola, Olgierda von Everec czy znaną z Avatara postać Sprzedawcy kapusty. Przy tym cała ta otoczka zdecydowanie zachęciła mnie do tego, bym w następnym roku sama spróbowała stać się kimś innym choć na jeden dzień.

Zobacz również: The Lord of the Rings: Gollum – recenzja gry. Smeagol się w lawie przewraca

A jeśli mówimy o talentach, to warto również wspomnieć o niesamowitym miejscu, jakim jest hala 5, która na te trzy dni stała się wręcz Ikeą dla nerdów. Znajdowało się tam wszystko, co tylko mogłam sobie wymarzyć – książki, gry, naklejki, ręcznie robioną biżuterię, plakaty… Można tak wymieniać bez końca, a jedynym ograniczeniem jest ilość pieniędzy w portfelu. Nie ma się jednak co oszukiwać – oczywiście, że coś kupicie i oczywiście, że przekroczycie swój limit.

Na koniec zostawiłam wisienkę na torcie, jaką był koncert zespołu Percival Schuttenbach – niesamowitej grupy folk metalowej. Ich twórczość jest mi znana głównie dzięki ich współpracy przy soundtracku dla Wiedźmina 3: Dziki gon, czego efektem są takie utwory jak Steel for Humans czy Silver for Monsters. Jednakże to nie muzyka z gry wybrzmiała podczas koncertu. Zespół, jak to ujął Mikołaj Rybacki, premierowo prezentował swoją najnowszą płytę, której premiera miała miejsce 20 czerwca.

Jestem niezwykle szczęśliwa, iż to właśnie z tym materiałem mogłam się zapoznać podczas występu. Prezentowany przez Percival gatunek muzyczny jest wyjątkowy, a przy tym dość szybko wpada w ucho. Efektem zaś tego jest fakt, iż od niedzieli słucham tylko utworów zespołu. Dużym atutem była też atmosfera i dobry kontakt z widownią, o co zadbał Mikołaj Rybacki. Do tego energia i pasja, z jaką muzycy grali, jest po prostu nie do podrobienia. A to wszystko zwieńczają wokale, które idealnie dopełniają całość. Do tej pory mam dreszcze na samo wspomnienie i nie mogę się już doczekać na kolejne spotkanie z muzykami. Wspomnę również, iż na sam koniec wykonali oni najnowszą piosenkę Jaskra do trzeciego sezonu Wiedźmina, przy której współpracowali. Niech zazdroszczą ci, którzy nie mieli tej okazji.


Weronika Zator


Z racji, iż zamykam Pyrkonową relację nie odmówię sobie słynnego powiedzonka – Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie! Wyczerpujące odliczanie dobiegło końca, a my mogliśmy w pełni cieszyć się z przeżywania konwentu. Jako kilkuletni już wyjadacz tego typu wydarzeń, nie mogłam doczekać się spotkania z innymi fanami fantastyki. To właśnie pośród nich czułam się jak ryba w wodzie. Wyczekiwanie na tę chwilę jest zupełnie takie, jakbyśmy oczekiwali prezentów pod choinką. Magiczne, a jednocześnie wybitnie ekscytujące.

Największą radością, która co roku rozpiera moje artystyczne serduszko są zdecydowanie cosplayerzy. Barwne postaci co rusz napływały na targi, tym samym powoli zajmując całych ich powierzchnię. W całym fandomie osób, które zajmują się tworzeniem strojów najlepszym jest, iż nowi twórcy są do niego ciepło włączani. A ten rok zdecydowanie obfitował w nowe, cosplayowe twarze. Świadczyła o tym chociażby sobotnia Maskarada, w której sporo osób uczestniczyło ze swoim pierwszym wykonanym w życiu strojem.

W kwestii organizacji samej Maskarady – osobiście nie trafiłam na przykre sytuacje, więc nie mam się do czego przyczepić. Wszystko szło sprawnie, osoby z tokenami zostały jako pierwsze wpuszczone na salę, a niedługo po nich wkroczyły osoby bez tokenów. Przy końcu kolejki, gdy pozostało zaledwie siedem osób do wpuszczenia na Salę Ziemi zaczęłam powoli wstrzymywać oddech. Czekać godzinę jak nie dłużej, aby koniec końców nie zostać dopuszczonym na wyczekiwaną przez Was atrakcję? To zupełnie tak, jakbyście wrócili z przeceny z Lidla bez wyśnionych, nowiuteńkich Crocsów. Na całe szczęście, organizatorzy oraz Gżdacze prędko zadbali o znalezienie miejsc dla czekających osób. Chapeau bas dla Was.

Zobacz również: Nintendo Direct – podsumowanie pokazu

Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu

Przechadzając się przez wszystkie hale dostępne na tegorocznym Pyrkonie naszła mnie ciekawa myśl. Niektóre z pawilonów (zwłaszcza 3, 5 oraz 5A, czyli tam gdzie znajdowali się wystawcy i cosplayerzy) były nieustannie przepełnione ludźmi, przez co w wybranych momentach nie dało się dłużej skupić przy jednym stoisku. Dosłownie byliśmy ściskani przez tłum. Inne hale zostały natomiast tak zagospodarowane, że większa część ich powierzchni niemal zawsze była „luźniejsza”. Wydaje mi się, że rok temu, gdy rozplanowanie stoisk było inne, bardziej mogliśmy czerpać  z całokształtu atrakcji. Mogliśmy więcej czasu poświęcić na pojedynczą, interesującą nas wystawę. Przy okazji nie czuliśmy się tak mocno przebodźcowani przez otoczenie.

Wracając jednak do pozytywów, chciałabym zwrócić uwagę na mnogość prelekcji oraz warsztatów. Niezależnie, czy było to malowanie figurek, szycie sakiewek czy zagorzała dyskusja na temat nowego sezonu anime. Dosłownie każdy mógł tutaj znaleźć coś dla siebie. Jeśli udało się nam odpowiednio wcześniej zaplanować cały wyjazd, wtedy zdecydowanie nie mogliśmy narzekać na brak wrażeń. Zwłaszcza, że wykłady odbywały się co godzinę, a niektóre z nich odbywały się równocześnie z innymi. I weź się tutaj człowieku zdecyduj na jedno… a nie czekaj, właśnie tańczą belgijkę! Jeśli choć raz ją zatańczyliście, wówczas wiecie, że tego tańca nie da się zwyczajnie odpuścić.

Zobacz również: Far Cry: Rytuał Przejścia – recenzja komiksu. Yarański egzamin dojrzałości

Fot. Biuro Prasowe Pyrkonu

Podsumowując, Pyrkon naprawdę nie bez powodu nazywany jest Fantastycznym Miejscem Spotkań. Bez względu na to, skąd przybywasz i jaką grupę reprezentujesz – jesteś tutaj mile widziany. Oczywiście wszystko z poszanowaniem podstawowych norm społecznych. Jeśli więc pasjonujesz się fantastyką i szukasz miejsca, gdzie mógłbyś czuć się zrozumiany, powinieneś rozważyć odwiedziny tego miejsca. Mamy nadzieję, że nasza relacja pomoże Ci podjąć właściwą decyzję.

Źródło głównej grafiki: oficjalna strona internetowa Pyrkonu

Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze