Najgorsze filmowe sequele


Faceci w czerni II (2002)

Pierwsza część Facetów w Czerni była świetną komedią Sc-fi i przede wszystkim powiewem świeżości. Miliony widzów pokochało dwóch agentów, w których genialnie wcielili się Will Smith oraz Tommy Lee Jones. Oczekiwania względem drugiej części były olbrzymie i nie jest to może najgorszy sequel w dziejach kinach, ale do udanych również nie należy. Głównym mankamentem jest bijąca po oczach wtórność, otrzymaliśmy powtórkę sprzed 5 lat – zero oryginalności ani nowych pomysłów. Humor również stał się skazą filmu i niby obejrzeć można, tylko po co? Lepiej poprosić agentów o wymazanie pamięci i obejrzeć jeszcze raz pierwszą część.


Kevin sam w domu 4 (2002)

Pierwsze dwa filmy o Kevinie, czyli Kevin sam w domu oraz Kevin sam w Nowy Jorku, zna chyba każdy w Polsce, a także w wielu miejscach na świecie. Te kultowe filmy familijne są od wielu lat nieodłączną częścią obchodzenia świąt Bożego Narodzenia w naszym kraju. Nie ma prawdziwych świąt bez choć jednego seansu Kevina. Niesłabnąca popularność produkcji z Macaulayem Culkinem w roli głównej zachęciła twórców w 2002 roku do stworzenia wielu kontynuacji, ale my skupimy się na tej opatrzonej oryginalnym tytułem i numerkiem 4. Nic chyba nie nauczyła twórców przeszłość, gdyż trójka sprzed 5 lat została raczej chłodno przyjęta. To samo oczywiście stało się z czwóreczką, a było nawet gorzej. Film bardzo wyraźnie chciał zarobić na sentymencie do Kevina, dając nam kompletnie nieudolnie odgrzany kotlet. Wszystko tu kulało – od doboru aktorów po całkowity brak pomysłu. Zaprezentowane pułapki były bardzo naiwne, do tego ciągle się powtarzały i były mało pomysłowe. Oryginał raczył nas co chwilę jakimiś zmyślnymi pułapkami, które nie dawały odetchnąć złodziejaszkom. Cała reszta to sztampa do bólu. Oby jak najmniej takich odcinaczy kuponów.


W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju 2 (2003)

Choć już Wakacje w Vegas zaliczyły ogromny spadek jakości, to bezapelacyjnie sequel świątecznego klasyka – Witaj, Święty Mikołaju – z kuzynem Eddiem w roli głównej mógł wywołać mdłości oraz liczne skazy na psychice widza.


Głupi i głupszy 2: Kiedy Harry poznał Lloyda (2003)

Tutaj mamy mistrza w wyciąganiu od ludzi pieniędzy. Pierwowzór z 1994 roku był całkiem zabawną komedią ze świetną obsadą aktorską. Mieliśmy tu duet Jim Carrey i Jeff Daniels, który znakomicie się uzupełniał i dawał popis aktorski w odgrywaniu dwóch przygłupów. Niecałe dziesięć lat później twórcy chcą stworzyć kontynuację, jednak nie udaje im się ponownie zatrudnić do głównych ról wspomnianych wyżej aktorów. Co więc robią? A no postanawiają nakręcić prequel, znajdując podobnych odtwórców ról. Twórcy liczyli chyba, że widzowie nie zdadzą sobie sprawy z podmiany aktorów i pójdą do kina. Aktorzy może i wyglądali podobnie, jednak trudno pomylić ich warsztat. Kontynuacja bez Carreya i Danielsa traci wszystko, za co kochaliśmy jedynkę i trudno znaleźć tutaj jakiekolwiek plusy. Dialogi są tragiczne, a żarty wprawiają nas w osłupienie jedynie swoim poziomem głupoty. Wielkie NIE tego typu kontynuacjom!


Dirty Dancing 2 (2004)

Już pierwsze Dirty Dancing, gdyby powstało w latach dzisiejszych odbiłoby się od ściany domorosłej internetowej krytyki filmowej, która wskazałaby kiczowatość i tandetność tego filmu. Ale coś on jednak w sobie miał, bo renomy w dzisiejszych czasach mu nie brakuje. Problem w tym, że powstała zupełnie nie wiadomo po co dwójka tego czegoś już nie ma, zostając marną podróbką klasyka, na której ktoś chciał bezczelnie zarobić 18 lat po części pierwszej. Ogląda się to ciężko, nóżka w rytm nie idzie, a i Havana nie jara, bo nie jest prawdziwa, a podrobiona przez Portoryko. Ma się wrażenie, że nawet Natalie Portman i Ricky Martin, pierwotnie rozpatrywani do głównych ról, by tego nie uratowali.


Dziedzic maski (2005)

To jeden z tych koszmarków, którym z czystym sumieniem wystawiam ocenę 1/10. Maksymalnie tandetny, z żartami wymyślonymi chyba wśród grona mało rozgarniętych przedszkolaków. Tego nawet fanom Małych agentów bym nie był w stanie polecić. Film niby skłania się do bycia komedią familijną, ale nawet jako samodzielny produkt się nie sprawdza. A jeśli miałby to oglądać fan aktorskich wyczynów Carrey’a z oryginalnego klasyka z lat 90-tych to już w ogóle. Złota Malina za najgorszy sequel oczywiście wpadła. Szukając kiedyś ciekawostek na temat tego potworka doczytałem się, że Carrey miał zagrać Ipkissa ponownie, ale zrezygnował po przeczytaniu scenariusza. Zupełnie się nie dziwię. Za to udział Alana Cumminga i Boba Hoskinsa jest wielce zastawiający…


Nagi instynkt 2 (2006)

Pierwsza odsłona Nagiego instynktu zapisała się w historii kina jako jeden z najlepszych dreszczowców erotycznych. Z kultową już sceną kuszenia podczas przesłuchania, którą Sharon Stone zasłużyła sobie na miano jednej z najbardziej rozbudzających męską wyobraźnię aktorek. Film wydawał się zakończoną zgrabnie historią, lecz w Hollywoodzie nic nie ginie i 14 latach od premiery ukazała się okrutnie rozczarowująca część druga. Niby Stone używa tych samych sztuczek, niby ponownie kusi i zniewala, ale my to już dobrze znany i widać, że jej się nie za bardzo też postać Catherine Tramell grać chce. Produkcja zgarnęła aż cztery Złote Maliny: za najgorszy film, najgorszą rolę pierwszoplanową, najgorszy scenariusz i oczywiście sequel.


Kontynuuj czytanie zestawienia Najgorsze Filmowe Sequele na następnej stronie!


Strony: 1 2 3 4 5 6 7

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze