Growing Up – recenzja gry. Kurde, wciągnąłem się

Powiem wam, że nie lubię dzisiejszej branży gier. Ho-ho, niespodzianka, Wdowik malkontent strikes back! Ale nie dalej niż wczoraj, naszła mnie myśl, że ostatnią generacją, w której twórcy rzeczywiście się starali i dostawaliśmy dużo oryginalnych i ambitnych gier, była generacja należąca do PS3 i X360. Od czasów ich następców niestety trend zaczął się mocno zmieniać, idąc w kierunku łatwo, szybko i z zyskiem.

Tak jest przynajmniej w kwestii dużych firm, tych najważniejszych graczy – Ubisoft, EA czy Activision (choć ten ostatni miło zaskakuje w kwestii remake’ów). Plusem wejścia branży growej do mainstreamu niewątpliwie jest fakt, że gry może dziś tworzyć niemal każdy. Na przestrzeni lat powstała masa niezależnych studiów, które wypuszczają swoje niskobudżetowe, ale oryginalne produkcje. Widać to także w Polsce. Serial CleanerThis War of Mine czy Gamedec to świetne i niestety dość mało znane gry, mające jednak coś, czego mi brakuje w największych i najgłośniejszych produkcjach  AAA – widać w nich włożone serducho i zapał do wydania czegoś świeżego.

Zobacz również: Riders Republic – recenzja gry. Paweł Jumper Simulator

Warszawskie studio Vile Monarch poznałem przy okazji jednej z najbardziej zakręconych i oryginalnych nie tylko bijatyk, ale gier w ogóle, jakie widziałem w mojej karierze. Oh… Sir! The Insult Simulator rozkochało mnie w sobie stosunkowo szybko, mimo tego, że cierpiało na swoje mankamenty. Bijatyka na bluzgi była bardzo interesującym konceptem. Tym bardziej zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem że to samo studio stoi za recenzowanym tu Growing Up.

Zobacz również: Arcane. Akt 3 – recenzja serialu. Końcówka z przytupem

Jak w Oh… Sir! wyzywało się matki, bezcześciło pamięć zmarłej babki i wyszydzało gust filmowy, tak Growing Up to bardzo grzeczny symulator dorastania, mający vibe Life is Strange. Na szczęście, nie tego ostatniego Life is Strange… Nie, żebym miał coś przeciwko – bardzo cieszy mnie to, że studio próbuje różnych kierunków, a ich najnowsza gra jest bardzo ciekawym miszmaszem gatunkowym. Bo trochę tu RPG-a, trochę Visual Novelki, ale również i gry logicznej, a także przygodówki.

growing up

Tak więc zaczynając od swoich najmłodszych, przedszkolnych lat, kształtujemy swoją postać, wybierając zajęcia, którym będzie poświęcać czas. Co za tym idzie – będą rosły atrybuty naszej postaci. Inteligencja, sprawność, urok, pamięć, wyobraźnia, sprawność – to podstawowe statystyki, od których zależy kierunek rozwoju bohatera. Bo tak jak w życiu, tak i w Growing Up chodzi o to, by rozwijać swoje zainteresowania i uczyć się nowych rzeczy, abyśmy potem mogli robić to, co lubimy. Oczywiście, jak to we wczesnych latach młodości bywa, spotkamy na swojej drodze również wielu ludzi. Nauczycieli, rówieśników czy nieznajomych, którzy zaszczepią w nas miłość do filmu czy mody.

Zobacz również: Kraina Indyków #1 – Pantsu Hunter, Love Choice, Friday the 13th: Killer Puzzle

Growing Up ma sporo ciekawych mechanik, których raczej bym się nie spodziewał w małej, niezależnej gierce za 5 dych. Zrobiło to na mnie niemałe wrażenie. Chciałem sprawdzić tę grę ze względu na moje doświadczenie z Insult Simulator i nie dość, że się nie zawiodłem pod względem oryginalności produkcji, to odpalając ją na przysłowiową chwilę, przed snem około godziny 23-ciej – nagle zorientowałem się, że jest godzina czwarta, a ja oglądam napisy końcowe.

Oczywiście, nie obyło się bez mankamentów. Bo choć reklamowana jako gra, która za każdą rozgrywką jest inna – tak naprawdę nie jest. Zmieniają się tylko rówieśnicy napotkani w szkole i choć ich historie są niezwykle interesujące, to czasami dobroduszne aż do porzygu. Gdybym ja się za to wziął, gra pewnie byłaby nie od 12 lat jak teraz, tylko 36. Ale powracając – podczas gry w Growing Up bawiłem się przednio. W branży, gdzie dominują wielkie i głośne tytuły triple A, miło czasami zagrać w małą grę niezależnego studia, która udowodni Ci, że w świecie gier jest jeszcze miejsce na ambicje i oryginalność.

Plusy

  • O matko, jak mnie to wciągnęło, a przy tym zrelaksowało!
  • Bardzo dużo ciekawych mechanik jak na indie game
  • Całkiem ciekawe historie pobocznych postaci...

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Za łatwa i mimo wszystko za krótka
  • Raczej tylko na raz
  • ... choć czasami aż nazbyt naiwne i "dobroduszne"
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze