Pac-Man World Re-Pack – recenzja gry. I taki remake to ma sens, drogie Naughty Dog

Mówiliśmy już o remake’ach bardzo dobrych, a wręcz idealnych. Mówiliśmy o tych remake’owych wariacjach – mniej lub bardziej udanych. W końcu, o remake’ach, które nie powinny ujrzeć światła dziennego (a przynajmniej nie za taką kasę). Dziś natomiast pomówimy o przykładzie remake’a, który jest… Aż okej? Tylko okej? Po prostu – okej?

Gra Pac-Man World to wydana w 1999 roku platformówka w świecie – no cóż  – Pac-Mana. To była jedna z tych gier, o których marzyłem. Serio. Ileż razy ja ogrywałem ten jeden poziom, który był dołączony do jednego z oficjalnych magazynów PlayStation na płytce z demami! Jako dzieciak widziałem w zbieraniu różnorakich owoców żółtą kuleczką coś fascynującego. A że kuleczka dodatkowo śmiesznie biega i rzuca mniejszymi, żółtymi kulkami – dla dzieciaka w moim wieku więcej atrakcji nie trzeba było. Po 23 latach w końcu dorwałem się do gry, a właściwie do jej remake’a – Pac-Man World Re-Pack.

Zobacz również: The Last of Us, Part 1 – recenzja gry

Nie mogę powiedzieć jednak, by był to wielki, nostalgiczny trip w lata mojej młodości. Pac-Man World Re-Pack, owszem, zainteresował mnie przede wszystkim dlatego, ale znacznie większą rolę odegrała tu sytuacja na rynku. Toć mamy posuchę! Dobre gry można wyliczyć na palcach jednej łapki, a nawet jeśli są to dobre gry, no, właśnie – są tylko dobre. Więc, żeby zabić czas do Ragnaroka, trzeba się chwytać tego, co zostaje wydane a remake platformówki sprzed ponad dwóch dekad brzmi jak produkt idealny ku tej okazji. Ale czy taki jest?

Jest – jak już wspomniałem – okej. Nie wiem, czy to tylko tyle czy aż tyle w tych czasach, ale raczej rozpatrywałbym to w bardziej pozytywnym świetle. Najnowszy Pac-Man przypomina bardzo platformówki spod szyldu Nintendo, gdzie pokonując charakterystycznym bohaterem kolejne plansze, zbierasz różne abstrakcyjne dobra i przechodzisz kolejne bonusowe etapy, aby powiększyć liczbę zdobytych punktów na tablicy wyników.

Zobacz również: The Company Man – recenzja gry. Ładne, śmieszne i płytkie

Sześciogodzinna przygoda składa się z sześciu światów, z których większość zawiera trzy poziomy i walkę z bossem (są one bardzo pomysłowe, tak swoją drogą). Każdy z tych poziomów ma swój własny zestaw przedmiotów do zebrania. Najważniejsze są owoce z oryginalnej gry arcade, które służą jako klucze do drzwi rozsianych po całym etapie. Większość z tych drzwi będzie zamknięta, gdy do nich dotrzesz, ale wymagane owoce rzadko znajdują się dalej niż następny ekran po prawej stronie. Te drzwi mogą być domem dla wszelkiego rodzaju rzeczy: dodatkowego życia i zdrowia, przycisków, które wpływają na układ poziomu, ukrytych liter P-A-C-M-A-N, a także drzwi Galaxian, które odblokowują bonusowy poziom labiryntu w stylu klasycznego Pac-Mana. W każdym świecie znajduje się również jeden klucz, który pozwala uwolnić schwytanych członków rodziny.

Zobacz również: Najlepsze gry na PlayStation 3 

Oczywiście, jak to w takich grach bywa, napotkamy również na masę przeciwników. Naszą główną formą ataku jest odbicie tyłkiem, które pozwala Pac-Manowi także skakać wyżej. Mamy również dostęp do ataku dystansowego, w którym Pac-Man ciska zebrane kuleczki, a także atak z rozbiegu, który zmienia naszego bohatera w pędzącą kulkę śmierci. Nie można mieć platformówki bez jakiejś formy power-upów, a Pac-Man World oferuje trzy; klasyczny power-pellet zamienia go w gigantyczną, niepokonaną maszynę do jedzenia, niszczącą wszystko na swojej drodze. Metal-pellet pozwala chodzić pod wodą, zmieniając go w kulkę z metalu. Wreszcie – rzadki bomb-pellet, wysadzający każdego wroga na ekranie.

Jednakowoż! Będąc usprawnionym, a jednocześnie wiernym remakiem gry Pac-Man World, najnowszy tytuł z tym kultowym bohaterem pokazuje, dlaczego seria nie odniosła tak spektakularnego sukcesu, co chociażby Crash czy Spyro. Grę cechują dość archaiczne mechaniki, które zwyczajnie nie mają podjazdu do prostego (żeby nie powiedzieć prostackiego), acz ponadczasowego gameplay’a z wcześniej wymienionych platformówek, gdzie po prostu idziesz do przodu i młócisz – prosto i nieskomplikowanie, lufa przed siebie i wsio. Pac-Man ma pomysł na siebie, ale wykonanie pozostaje wiele do życzenia. Nie tylko w kwestii ataków, ale i planszy bonusowych – mowa tu między innymi o etapach stylizowanych na oryginalnego arcade’a czy najbardziej bezsensowną mini gierkę w jednorękiego bandytę.

Na szczęście, za ten remake nie musimy bulić ciężko zarobionych trzech stów. Pac-Man World Re-Pack dostaniemy bowiem już za połowę tej ceny, co jest zdecydowanie odpowiednią kwotą w stosunku do jakości, jaką niesie ze sobą ta produkcja. Miła i odprężająca platformówka, która na okres posuchy na rynku miło zajmie nam czas na oczekiwanie większych i ważniejszych tytułów. Tylko okej, aż okej – najważniejsze, że okej. Polecam.

Plusy

  • Usprawniony i wierny remake gry sprzed 23 lat...
  • Przyjemna platformówka w przystępnej cenie
  • Pomysłowe walki z bossami

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • ... pokazujący, dlaczego seria Pac-Man World nie zrobiła dużej furory, a Spyro i Crash już tak
  • Irytujący jednoręki bandyta
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze